Recenzja Outemu Maple Leaf

Ostatnimi czasy na moim blogu ciągle goszczą przełączniki od Outemu. Nie dzieje się tak bez powodu – jestem bowiem zakochany w modelach tego świetnego producenta z Chińskiej Republiki Ludowej, które oferują genialną jakość w absurdalnie niskiej cenie. Do tej pory miałem okazję przetestować między innymi Outemu Panda, które nie wypadły jakoś szczególnie dobrze i nie porwały mnie niczym szczególnym. Niedawno wyszła jednak zupełnie nowa seria Four Seasons od Outemu, a w jej skład wchodzą przede wszystkim Outemu Maple Leaf, którymi to dzisiaj się zajmę.

Na papierze Maple Leaf wypadają bardzo podobnie do Pand od Outemu, gdyż również mają zdredukowany skok, okrągły bump przypominający ten znany z Invyr Holy Panda, a także trzon typu dust-proof i tylko 3 piny na spodzie obudowy. Różnią się jednak smarowaniem oraz zamykaniem obudowy. No ale starczy, nie będę Wam już zdradzał nic więcej, ani mojej opinii – po nią musicie doczytać recenzję do końca! 🙂

Outemu Maple Leaf

Budowa

Słowo się już rzekło, tajemnicy nie dochowałem, więc zacznę od razu od zamykania. Outemu ma jakiś fetysz używania do swoich przełączników zamykania na dwa duże zatrzaski, które niestety są tak ciasne i niewygodne, że otwieranie ich jest niezwykle trudne i irytujące – nieraz prawie wbiłem sobie pęsetę w palec podczas próby otworzenia tego dziadostwa. Na szczęście w przypadku recenzowanych dzisiaj Maple Leaf producent poszedł do rozum do głowy i, podobnie jak w ostatnio recenzowanych Outemu Cream Pink Pro, postawił na cztery małe zatrzaski, kojarzone z Cherry MX. Dzięki temu otworzymy je większością otwieraczy dostępnych na rynku, a i z użyciem śrubokręta nie powinno być to trudne.

Kolorystycznie Outemu Maple Leaf przypominają mi jesień, bo to tę porę roku w serii sezonowej mają reprezentować. Góra jest zatem pomarańczowa, dół czerwony, a trzon żółty. Wszystkie te barwy są dodatkowo intensywne, co tworzy wrażenie, że patrzymy na liście opadłe z drzew i zmieniające swój kolor na jesień. Wygląda to pięknie i muszę przyznać, że to jedne z najładniejszych switchy jakie kiedykolwiek miałem okazję testować. Pomaga w tym też fakt, że plastik jest tu nieprześwitujący i w dodatku ma matowe wykończenie – no ideał.

Skoro o plastiku już mowa, to pora zdradzić materiały zastosowane do produkcji tych gagatków. Outemu skorzystało tu z lubianej kombinacji, czyli polioksymetylenowego trzonu i całkowicie nylonowej obudowy. Takie połączenie raczej kojarzy się wszystkim ze stonowanym brzmieniem i klasą samą w sobie, bo chociażby Cherry MX korzysta z nylonu w przypadku czarnych obudów swoich przełączników. Podobnie zresztą niedawno testowane Cream Pink Pro, które wypadły w moich testach doskonale między innymi za sprawą nylonowej obudowy.

Wspominałem już o tym na wstępie, ale powtórzę jeszcze raz: Outemu Maple Leaf mają trzon z wydłużonym rdzeniem, co skutkuje skróceniem skoku, dwie dodatkowe ścianki po bokach krzyżyka, które mają ograniczać ilość pyłów dostających się do środka przełącznika i w teorii czyniące je pyłoodpornymi, a także zaledwie 3 piny na spodzie, bez dwóch dodatkowych z plastiku, które poprawiłyby stabilność switchy w płycie mocującej i pozwoliłyby na skorzystanie z nich w modelach z hot-swap’em. Szkoda co do ostatniego, ale nie można mieć wszystkiego. Mam nadzieję, że w pewnym momencie Gaote się nawróci i zacznie produkować wszystkie swoje przełączniki w wersji 5-pin.

Tolerancje, jak to na Outemu przystało, są w przypadku Maple Leaf na najwyższym możliwym poziomie. Trzon nie buja się w absolutnie żadnym kierunku na tyle mocno żeby być w stanie odczuć to podczas korzystania z klawiatury, co jest wspaniałą informacją – w mojej opinii przełączniki z niskim wobble to przyszłość tego hobby i czekam ze zniecierpliwieniem na moment, w którym producenci będą prześcigać się w zaoferowaniu najmniej gibiącego się trzonu pod słońcem. A, no i skoro o tolerancjach mowa, to również części obudowy są ze sobą perfekcyjnie spasowanie i nie trzeba ich dodatkowo uszczelniać filmami.

Skok

Z charakterystyką bumpa znaną z popularnych Holy Panda jest trochę jak z piwem kraftowym PINTA atak chmielu – mimo upływu lat wciąż popularna wśród entuzjastów, bo jest na tyle uniwersalna, że ma ogromną szansę trafić w gusta większości geeków. Nie dziwi więc, że nadal pojawia się wiele klonów, które oferują ten charakterystyczny, lekko okrągły bump o średnim rozmiarze. Nie pisałbym tego wszystkiego gdyby recenzowane dziś Outemu Maple Leaf także nie oferowały tego jakże lubianego kształtu sprzężenia zwrotnego.

Osobiście bardziej lubię ostre bumpy, ale nie będę ukrywał, że pisało mi się na Maple Leaf bardzo dobrze – nie stawiają one przesadnie dużego oporu (szczyt bumpa sięga około 55 gf), lecz bump zaczyna się od razu, na samym początku wciśnięcia. Przez jego długość i wczesny start ciężko jest więc cofnąć palec przed doprowadzeniem trzonu do samego dołu, bo opór jest na tyle duży, że post-travel pokonujemy do razu po skończeniu się bumpa. Do tego dochodzi jeszcze sam liniowy skok po sprzężeniu zwrotnym, który trwa bardzo krótko – ledwie ~1 mm. Mimo to wciąż myślę, że tego typu bump pozwala mi na bardziej komfortowe pisanie, choć do grania wolałbym raczej wybrać coś innego.

Oczywiście jest to powiązane ze skróceniem skoku przez dłuższy niż normalnie rdzeń trzonu. Standardowy przełącznik MX style pokroju Cherry MX Brown ma skok długi na 4 mm, a Outemu Maple Leaf oferują zaledwie 3,3 mm. Wpływa to, moim zdaniem, bardzo pozytywnie na odczucia z pisania, bo właściwie jedyne co jesteśmy w stanie poczuć w takim przełączniku to bump – reszta liniowego skoku po prostu się chowa, zanika. Moim zdaniem to doskonały efekt i jeden z powodów popularności tej charakterystyki.

Powyższy wykres został wykonany przez ThereminGoat.

Sprężyny

Wewnątrz recenzowanego dziś modelu producent zamontował najzwyklejsze sprężyny o długości 14,5 mm. Szkoda, bo jak wspominałem już przy okazji recenzji Outemu Silent Cream Yellow, uważam że producent ten powinien montować długie sprężyny w jak największej ilości swoich przełączników, bo ma taką możliwość i robi to nawet w tak tanich modelach jak Outemu Silent Lemon. Rozumiem, że niektórzy mogą preferować krótsze sprężynki, ale wydaje mi się, że te długie powinny trafiać w gusta większej ilości ludzi, bo są po prostu ciekawsze za sprawą zjawiska slow-curve.

Wyważenie jest równie nieciekawe co długość, ale ta kwestia akurat szczególnie mnie nie dziwi. Normą jest bowiem stosowanie sprężynek wymagających około 60 gramów siły do doprowadzenia trzonu do samego dołu, więc niczym zaskakującym nie powinna być informacja na stronie produktu, że Maple Leaf mają zamontowane sprężyny 65 gf. Co natomiast ciekawe, jeżeli spojrzymy na powyższy wykres (zapewniony przez ThereminGoat), to zauważymy, że bottom-out ma miejsce na progu 60 gf. Dlaczego? A no dlatego, że producent w specyfikacji podał pewnie siłę potrzebną do doprowadzenia trzonu ze standardowej długości rdzeniem do samego dołu, a nie takiego jak w Maple Leaf.

Osoby czytające aktywnie recenzje na moim blogu wiedzą już pewnie co teraz napiszę – jestem jak najbardziej fanem sprężyn o takim wyważeniu jak w recenzowanym dziś modelu przełączników, dlatego przez cały okres testów pisało mi się na nich świetnie – palce ani razu mi się nie zmęczyły, a satysfakcja była na odpowiednim poziomie (przy czym na to większy wpływ miał akurat bump). Szkoda, że sprężyny nie są tu długie, ale jestem to w stanie przeżyć w modelu dotykowym – w przypadku liniowca narzekałbym znacznie bardziej. Mimo wszystko szkoda, bo skoro Maple Leaf poprawiają błędy Outemu Panda, to czemu nie zrobić tego również w kwestii sprężyn?

Brzmienie

Wiadomo nie od dziś, że przełączniki z wydłużonym rdzeniem trzonu wydają bardzo donośne, wysokie dźwięki. Tak samo jest w przypadku Outemu Maple Leaf, które to brzmią bardzo czysto i wysoko. Podoba mi się ta barwa dźwięku, a najlepiej pasuje mi ona do grubych keycapów o profilu Cherry i klawiatur pokroju Zuoya GMK67 (czyli takich wypchanych pianką i pianką PE), chociaż podobało mi się jak one brzmią także w RAMA U80-A SEQ2 z keycapami DCS Sleeper. Najważniejsze jest natomiast, że stukanie jest wysokie i trzeba o tym pamiętać, bo nylon w specyfikacjach może wiele osób zmylić.

Całe szczęście, kwestia części metalowych i wydawanych przez nie odgłosów jest dosłownie perfekcyjna. Producent zadbał o to, aby sprężynki w Maple Leaf w ogóle nie pingowały, podobnie jak metalowe kontakty. To bardzo rzadkie w przełącznikach dotykowych, dlatego niezwykle cieszy. Możemy się bowiem radować przyjemnym dla ucha stukaniem, bez konieczności martwienia się dodatkowym metalowym pogłosem. Do tego nie trzeba ich samodzielnie modyfikować – wystarczy wsadzić w klawiaturę i voilà!

Zuoya GMK67 na Outemu Maple Leaf i Aifei Classic Blue.
Przepadło mi gdzieś nagranie wideo tego testu, więc dodaję tylko plik dźwiękowy. RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na Outemu Maple Leaf i DCS Sleeper.

Gładkość

Gdybym miał powiedzieć, nad którym aspektem Outemu musi najbardziej popracować w swoich przełącznikach to raczej postawiłbym na fabryczne smarowanie. Wiadomo, że w tactile gładkość nie ma aż takiego znaczenia, ale mimo wszystko irytuje mnie ten widok nierównie rozłożonego smarowidła na prowadnicach trzonów. Producent ten mógłby wiele nauczyć się od konkurencyjnego Gaterona, który dowiódł już nieraz, że kwestię smaru ma opanowaną do perfekcji. Warto natomiast zwrócić uwagę na fakt, że Maple Leaf i tak są skokiem do przodu, bo Outemu Panda nie miały smaru na trzonach w ogóle.

Co do samej gładkości, to ta w Maple Leaf jest w porządku. Podczas pisania nie czuć żadnego zauważalnego ocierania, a bump jest przyjemnie płynny. Ponadto liniowa część skoku jest na tyle zniwelowana, że ciężko gdziekolwiek doszukać się jakiejkolwiek szorstkości w tych przełącznikach. To doskonała informacja, ale pamiętajmy, że smar ma także wpływ na akustykę, a ta niewątpliwie zyskałaby na lepszym smarowaniu.

Ocena końcowa

Nie ma to jak kolejne udane przełączniki Outemu. Zawsze cieszę się, gdy na rynku pojawia się model, który jestem w stanie polecić nie tylko osobom z bardzo konkretnymi wymaganiami, ale po prostu każdemu, kto szuka danego typu przełącznika. Outemu Maple Leaf niewątpliwie należą do tej kategorii, bo jestem je w stanie polecić każemu kto szuka switchy dotykowych. No może poza tymi, którzy wymagają basowego brzmienia, ostrego bumpa i 5-pin.

Do zalet tego modelu należy przede wszystkim bardzo przyjemny i opanowany bump naśladujący ten z Invyr Holy Panda. Jest on okrągły, średniego rozmiaru, przyjemny i długi – czego chcieć więcej od sprzężenia zwrotnego w tej kategorii przełącznika? Ponadto użycie nylonu do wykonania obudów i wydłużenie rdzenia trzonu powoduje, że brzmienie jest bardzo czyste i wysokie, co moim zdaniem jest sporą zaletą. Ważny jest dla mnie także wobble, który w tym przypadku jest minimalny. Nie uświadczymy tu nawet pingujących sprężyn i metalowych kontaktów, co jest genialnym osiągnięciem.

Z wad niestety muszę wymienić brak dodatkowych nóżek na spodzie obudowy oraz krótkie sprężyny o neutralnym wyważeniu. O ile dla większości osób problemem nie będzie ani jedno, ani drugie, to dla mnie liczy się żeby przełączniki powstające w 2023 były dopracowane, perfekcyjne. Uczynienie przełącznika 5-pinowym sprawiłoby, że można używać go w klawiaturach plateless oraz takich z hot-swapem bez obawy o jakiekolwiek krzywizny, zaś umieszczenie w nim długich sprężyn z jakimś egzotycznym oporem (np. 45 g lub nawet 80 g) spowodowałoby, że byłby on znacznie ciekawszy.

Koniec końców uważam jednak, że nie ma obecnie na rynku lepszego wyboru jeśli chodzi o budżetowe tactile z relatywnie okrągłym bumpem. Można wybrać jakieś Jwick T1 albo dołożyć do Gateron Baby Kangaroo, ale żadnej z tych opcji nie kupimy za 115 złotych za 90 sztuk na AliExpress, a Outemu Maple Leaf już jak najbardziej. Dlatego jeśli szukasz dobrego przełącznika dotykowego w niedużej cenie, to gorąco je polecam – są świetne!

Podziękowania

Na sam koniec chciałbym podziękować mojej czytelniczce mizu, która zakupiła subskrypcję trzeciego stopnia na moim Patronite. W zamian za to zapraszam Was wszystkich do sprawdzenia jej kanału na YouTube o klawiaturach, a także do dołączenia na prowadzony przez nią serwer Discord o nazwie Klawikoty, gdzie można pogadać o klawiaturach i kotkach! 🙂