Recenzja Outemu Silent Cream Yellow

Niesamowitym jest dla mnie, że osoba taka jak ja, kochająca głośne przełączniki klikające, nagle od miesiąca testuje prawie wyłącznie modele typu silent. Jest coś jednak w tej wszechobecnej ciszy, co do mnie przemawia. Ponadto są one po prostu doskonałej jakości, bowiem ich producentem jest Gaote, czyli wyznacznik niskiego wobble, doskonałych tolerancji i najwyższego komfortu z użytkowania.

Ostatnio opublikowana została przeze mnie na blogu recenzja modelu Outemu Silent Lemon, w pewnym stopniu udającego Cherry MX Brown, natomiast dzisiaj przyszła pora na wariant na papierze reprezentujący nieco wyższą półkę, a mianowicie – Outemu Silent Cream Yellow. Niejednokrotnie spotkałem się z opiniami, że seria Cream reprezentuje wysoki poziom i jest jednym z najlepszych wyborów jeśli chodzi o produkty tej marki. Sprawdźmy zatem co tym razem wymyślił producent z Chińskiej Republiki Ludowej.

Outemu Silent Cream Yellow

Budowa

Nienawiść ludzi do przełączników z logiem Outemu wynika z wielu czynników. Jednym z nich jest niewątpliwie stosowanie przez tego producenta obudów zamykanych na dwa duże i szerokie zatrzaski, które znacznie utrudniają otwieranie, a co za tym idzie – modyfikowanie. Na szczęście marka ta poszła po rozum do głowy i zastosowała w serii Cream standardowe obudowy w stylu Cherry MX, oparte o cztery małe zatrzaski, które otworzymy bez większego problemu.

Klasycznie już dla Gaote, ciężko odnaleźć w sieci jakiekolwiek informacje na temat zastosowanych tu materiałów. Szczątkowe specyfikacje, porozrzucane na różnych stronach internetowych, mówią jednak o nylonowych obudowach i polioksymetylenowych (POM) trzonach. Na aukcji AliExpress widnieje z kolei informacja, że góra obudowy jest z poliwęglanu. Wynikałoby z tego zatem, że mamy tu do czynienia z bardzo standardową specyfikacją, spotykaną w większości przełączników na rynku.

Niezmiernie cieszę się, że Outemu nie tylko oferuje nam lepszą wersję obudów, ale dodatkowo na ich spodzie umieszcza dwie dodatkowe nóżki stabilizujące, czyniące Silent Cream Yellow przełącznikami 5-pin. Dzięki temu można stosować je w klawiaturach bez płyty mocującej (plateless), a także nie trzeba martwić się, że po włożeniu ich do klawiatury hot-swap zdarzą się jakieś nierówności.

Gigantyczną zaletą przełączników od tego chińskiego producenta jest w mojej opinii ich niski wobble. Kiedyś wychodziłem z założenia, że stopień chybotania trzonu jest kwestią podrzędną, natomiast od kiedy korzystam z ciekawszych modeli od Outemu, to strasznie ciężko jest mi wrócić na jakieś Gaterony czy inne opcje ze znacznie większym wobblem. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że bardzo niski wobble sprawia, że Outemu Silent Cream Yellow to moje ulubione przełączniki na rynku pod kątem frajdy i komfortu użytkowania.

Skok

Outemu Silent Cream Yellow to przełączniki typu tactile, a ich charakterystyka ma w pewnym stopniu imitować popularne Holy Panda. W praktyce bump jest w nich po prostu osadzony na samym początku skoku, jego rozmiary są dosyć pokaźne (choć nie jest on największy jakiego znam spośród oferty MX style), a także zajmuje on większą część skoku – trwa on bowiem przez około dwa milimetry. Tworzy to końcowo wrażenie, że mamy do czynienia z relatywnie okrągłym sprzężeniem zwrotnym.

Dodatkowy wpływ na odczucia z pisania ma skrócony skok, który zredukowany jest do zaledwie 3,3 mm. Odpowiedzialne za to są silikonowe gumki na bokach, które wystają poniżej standardowego spodu trzpienia. Ich obecność skutkuje również znacznym zmiękczeniem uderzenia, co przez niektórych może zostać uznane za nieprzyjemne. Ja uważam jednak, że takie mięciutkie lądowanie jest ciekawą cechą charakterystyczną dla silentów i nie przeszkadza mi jej obecność.

Sprężyny

Mocno zawiodłem się na zamontowanych wewnątrz Outemu Silent Cream Yellow sprężynkach. Mają one bowiem jedynie 13 milimetrów długości, czyli poniżej normy wynoszącej 15 mm. To sprawia, że różnica w wymaganym nacisku na początku i na końcu skoku jest spora. W efekcie pisanie na nich może być bardziej męczące, nawet mimo faktu, że siła końcowa wynosi zaledwie 60 gramów.

Osobiście jestem ogromnym fanem długich sprężyn, ponieważ te generują tak zwany pre-load i wynikający z niego slow-curve. Wiem również, że Outemu montuje takie sprężyny w swoich przełącznikach, zarówno w tym samym progu cenowym jak i w tańszych modelach, stąd też moje zdziwienie, że w przypadku Silent Cream Yellow padło na zwyczajny, króciutki wariant. Może po prostu nie można mieć wszystkiego i trzeba cieszyć się pozostałymi cechami tych przełączników?

Brzmienie

Najważniejsze w modelach typu silent jest niewątpliwie ich brzmienie. Nikt nie kupuje przecież wyciszanych przełączników żeby cokolwiek słyszeć, prawda? Na szczęście Outemu jest marką znaną ze swoich bardzo cichych modeli, co osiągnięte jest za pomocą miękkich gumek silikonowych na trzonach. Stukanie plastiku o plastik jest więc kompletnie wytłumione i zamiast tego słychać jedynie cichutkie lądowanie, przypominające trochę uderzanie ręką o poduszkę.

Wszystko jest niestety zrujnowane przez metalowe części znajdujące się wewnątrz przełącznika i będące elementami kluczowymi do ich działania. Chodzi mi tu rzecz jasna o sprężyny oraz metalowe kontakty. Te pierwsze są nienasmarowane w żaden sposób, przez co cicho rezonują. Te drugie są z kolei wprawiane w wibracje za sprawą sporego bumpa, co również skutkuje metalicznym pogłosem. Wspólnie brzmią one z daleka trochę jak cykanie, ale po przyłożeniu ucha do przełącznika przekonamy się, że jest to niestety ping.

O ile wyeliminowanie hałasu generowanego przez sprężyny jest banalne, bowiem wystarczy zalać je smarem zgodnie z moim poradnikiem smarowania, to pozbycie się rezonowania z metalowych kontaktów może sprawić niektórym problem. Co prawda piszę o jednym ze sposobów w podlinkowanym poradniku, natomiast jest on bardzo czasochłonny i większość osób po prostu zrezygnuje z zakupu przełączników, bo nie będzie im się chciało fatygować. Dla mnie więc jest to jedynie drzazga w oku, ale dla większości jest to wręcz niedopuszczalna wada.

Gładkość

Z fabrycznym smarowaniem u Outemu jest tak, że raz ich przełączniki będą nosiły ślady oleistego smaru, a innym razem będą zupełnie suche. Silent Cream Yellow zaliczają się do tej pierwszej grupy, bowiem na trzonach znalazły się śladowe ilości oleju. Czy wpływa on znacząco na płynność? Moim zdaniem nie, a nawet jeśli, to są to przecież przełączniki tactile, w których płynność nie jest ważna.

Smar jednak jest i niektórzy nie będą z tego powodu zadowoleni. Czemu? A no temu, że jeżeli chcielibyśmy samodzielnie przesmarować te przełączniki (a zaufajcie mi – chcielibyśmy, bo silenty zawsze benefitują z dodatkowego dosmarowania, plus tutaj trzeba uporać się z metalicznym pogłosem), to najpierw będziemy musieli pozbyć się tego fabrycznego oleju. Smarowanie bez wytarcia resztek jest bowiem niewskazane, gdyż smary ot tak się ze sobą nie połączą, a to może wpłynąć na nierówny feeling pomiędzy różnymi egzemplarzami w jednej klawiaturze.

Gładkość jest tu natomiast na na tyle dobrym poziomie, że jedyne czym powinniśmy się martwić to poprawieniem akustyki. Według niektórych możnaby sobie tutaj nawet darować smarowanie trzonów i pozostać po prostu przy zaopiekowaniu się metalowymi elementami. Co osoba to opinia.

Ocena końcowa

Nieczęsto zdarza mi się polubić z przełącznikiem na tyle, aby zostawić go sobie w kolekcji. Outemu Silent Cream Yellow prawie trafiły do tego grona. Moje serce skradły one kombinacją trzech ważnych dla mnie cech: niskim wobble’m, przyjemnym bumpem oraz wyśmienitym wyciszeniem. Są bowiem takie dni, kiedy lubię poużywać cichej klawiatury. Satysfakcjonuje mnie ten cichutki odgłos zderzenia miękkiego silikonu z plastikowym spodem.

Poza tymi aspektami, na plus wymienić muszę jeszcze obudowy zamykane na cztery małe zatrzaski, w dodatku z doskonałymi tolerancjami (dzięki czemu nie trzeba używać tu switch filmów), a także dwa dodatkowe piny na spodzie obudowy. Wyważenie jest tu odpowiednie dla moich palców, ale niestety producent postawił na nudne sprężyny o długości zaledwie 13 mm.

To jednak nie jedyna wada, którą byłem w stanie dostrzec w recenzowanych dziś przełącznikach. Najbardziej w uszy rzuca się przecież ten paskudny, metalowy pogłos. Szkoda, że cała idea ciszy jest tu zrujnowana w tak absurdalny sposób. Z jednej strony Outemu Silent Cream Yellow rzeczywiście są wręcz niesłyszalne, ale z drugiej ich metalowe elementy paskudnie rezonują. Gdyby nie to, zostawiłbym sobie je w kolekcji, a tak to szkoda mi czasu na bawienie się z nimi.

Jeśli jednak przymrużymy oko na metaliczny pogłos, to kupić te przełączniki możemy w zabawnych wręcz pieniądzach. Zestaw 90 sztuk dostępny jest obecnie na AliExpress za około 120 złotych, natomiast wraz z promocjami i kuponami kwota ta może być znacznie zredukowana. Nawet bez tego jest to jednak fantastyczna kwota za przełączniki, które moim zdaniem nie mają obecnie konkurencji na rynku wyciszanych tactile. Polecam!

Podziękowania

Przełączniki do tej recenzji kupiłem sobie z własnych pieniędzy, ale chciałbym przy tej okazji podziękować mojej czytelniczce mizu za wspieranie mnie na Patronite subskrypcją 3-go poziomu. To naprawdę sporo kasy, za co serdecznie dziękuję! W zamian chciałbym zaprosić Was na jej kanał YouTube oraz serwer Discord o nazwie Klawikoty, gdzie możecie pogadać o klawiaturach.