Recenzja Zuoya GMK67

Biorąc pod uwagę moją fascynację kustomizacją klawiatur i fakt, że na co dzień korzystam ze złożonej przeze mnie klawiatury RAMA.WORKS U80-a Seq2, dziwić może Was jak rzadko na blogu pojawiają się recenzję kitów do samodzielnego złożenia. Powód tego zjawiska jest jednak prosty jak budowa cepa: marki i producenci niechętnie dają mi do recenzji takie właśnie produkty. Czy to przez zbyt małą popularność bloga, czy po prostu przez trudny kontakt z chińskimi producentami, ja jako recenzent rzadko dostaję po prostu opcję przetestowania jakiegokolwiek kita.

Na blogu jest właściwie tylko jedna recenzja takiego modelu: TM680, którego sam zakupiłem na ogromnej promocji na Shopee. Na tym się jednak kończy moje doświadczenie wśród DIY kitów. Do dziś, bo w ofercie KeySpace.Store od niedawna można spotkać niezwykle popularną klawiaturę Zuoya GMK67, którą otrzymałem od tego polskiego sklepu na test. Miałem więc wreszcie okazję sprawdzić skąd wziął się taki hype na ten model i czym jest on spowodowany. Zapraszam do lektury!

Na tym zdjęciu klawiatura dzierży keycapy Tai-Hao Cubic Black on White.

Opakowanie

Jeśli śledzicie mojego bloga lub zazwyczaj obracacie się wśród popularnych klawiatur, możecie dostrzec pewne zjawisko: większość mainstreamowych producentów stara się pakować swoje produkty w kolorowe pudełka z masą nadruków, zarówno z przodu jak i z tyłu. Jeśli jednak kupicie klawiaturę jakiejś niszowej marki z Chińskiej Republiki Ludowej, to przyjdzie Wam ona najprawdopodobniej w nudnym kartonie z ograniczoną ilością nadruków.

Podobnie jest w przypadku GMK67, która zamknięta została w białym opakowaniu, na którego froncie znajdziemy logo marki Zuoya i nazwę modelu. Z tyłu powita nas z kolei rysunek konturowy wizualizujący układ klawiatury, a także rozpiska wybranych jej elementów, takich jak adapter 2,4 GHz czy lampki kontrolne.

Akcesoria

Nieco ciekawszy widok powita nas po otworzeniu kartonu. Poza klawiaturą znajdziemy tam instrukcję obsługi, biały przewód USB-C do USB-A oraz narzędzie dwa w jednym – switch puller z jednej strony i keycap puller z drugiej. Zacznę od końca i pochwalę markę Zuoya za umieszczenie w zestawie nie tylko drucianego narzędzia do zdejmowania nakładek z klawiatury, ale także dosyć wygodnego switch pullera. Chciałbym żeby więcej firm, także tych polskich, decydowało się na dorzucanie do zestawu takich właśnie narzędzi, a nie plastikowego badziewia.

Przewód długi na blisko dwa metry jest w białym oplocie i zwinięty jest organizerem do kabli. Jego estetyka niezbyt mi się podoba, bo białe oploty mają w zwyczaju wyglądać kiczowato przez tendencję do brzydkiego odbijania światła. Niemniej jednak trzeba pochwalić producenta, że do białego egzemplarza dołącza pasujący kolorystycznie kabel. Szkoda też, że nie jest on zbyt elastyczny i nieco ciężko wyprostować wszelkie zagięcia, tak aby ten ładnie leżał na biurku.

Od góry

Zuoya GMK67 jest zestawem do samodzielnego złożenia (ang. DIY kit), a zatem otrzymujemy wyłącznie bazę, w którą musimy włożyć samodzielnie dokupione przełączniki i keycapy. Dla wielu jest to znacznie lepsze rozwiązanie niż gotowce, gdyż mogą oni dobrać pasujące komponenty i nie dopłacać za zbędne części. W recenzji tej zajmę się więc jedynie aspektami, które oferuje domyślny, niezbudowany zestaw.

Jak sama nazwa wskazuje, mamy tu do czynienia z konstrukcją o formacie 65%. Jest to więc rozmiar preferowany przez wiele ludzi, gdyż nie tylko oferuje on wszystkie potrzebne do pisania i grania klawisze zamknięte w kompaktowej formie, ale dodatkowo ma strzałki w prawym dolnym rogu – w przeciwieństwie do 60%. W tym przypadku zostały one jeszcze dodatkowo oddzielone od reszty rzędu dolnego częścią obudowy, którą nazywa się „blocker”.

W prawym górnym rogu umieszczono pokrętło do regulowania głośności, a pod nim jest miejsce na dodatkowe 3 klawisze z klastra nawigacyjnego. Ich domyślne działanie to Delete, PageUp i PageDown, ale można to rzecz jasna zmienić w oprogramowaniu. Sam układ to ANSI, a więc Enter jest niski, zaś lewy Shift pełny. Przy doborze keycapów należy jednak zwrócić uwagę na niestandardową długość prawego Shifta. Co natomiast ciekawe, to że oba klawisze po prawo od spacji mają długość 1,25 u, a więc nie trzeba szukać zestawów nakładek z krótszym Altem i Controlem/FN.

GMK67 dostępna jest w kilku wariantach kolorystycznych, a do mnie trafił biały. Obudowa jest wykonana w pełni z tworzywa sztucznego, a wszystkie rogi i zagięcia są wyraźnie zaokrąglone. Ramka dookoła klawiszy ma równą grubość z każdej strony, co jest według mnie plusem, ale fanatyków koreańskich proporcji może boleć od tego głowa. Całość prezentuje się schludnie i nienagannie, natomiast ja nie jestem jakimś szczególnym fanem tego rozmiaru klawiatur. Jeśli decyduję się na kompaktowy rozmiar, to wolę celować w 60%, bo tam otrzymuję względną symetrię. Tutaj niestety tego nie ma i cała prawa strona psuje mi odbiór klawiatury.

Multimedia

Jak wspominałem, w prawym górnym rogu producent znalazł miejsce na małe pokrętło do regulacji dźwięku systemowego. Z reguły w klawiaturach 65% powinien znaleźć się tam dodatkowy klawisz, aczkolwiek niektóre marki decydują się pozostawić tam puste pole na logo lub jak w tym przypadku – na potencjometr do sterowania głośnością.

Pokrętło jest koloru srebrnego i wygląda na wykonane z anodyzowanego aluminium. Wolałbym co prawda żeby było ono ciut masywniejsze i pomalowane na biało, ale srebrny też dosyć dobrze komponuje się ze śnieżnobiałą obudową. Można natomiast zdjąć je z enkodera i włożyć jakieś inne, pasujące. Ciężko powiedzieć mi jak wygląda to pod względem kompatybilności, natomiast podejrzewam, że na AliExpress roi się od zastępczych pokręteł do GMK67.

Sam potencjometr stawia dosyć niski opór przy kręceniu, chociaż przy obracaniu przeszkadza gładka powierzchnia aluminiowego pokrętła – w moim przypadku palec ślizga się po niej, co ogranicza szybkość kręcenia. Domyślne działanie to regulacja głośności i niestety nie ma możliwości zmiany na cokolwiek innego. W podgłaśnianiu i przyciszaniu muzyki radzi sobie ono natomiast bardzo dobrze, chociaż wolałbym czuć bardziej wyraziste przeskakiwanie pomiędzy stopniami.

Jeśli zaś wciśniemy pokrętło, to kompletnie wyciszymy dźwięk systemowy. Przycisk ten jest stosunkowo ciężki, więc trzeba użyć trochę więcej siły do użycia go. Osobiście preferuję mieć w tym miejscu multimedialne Play/Pause i kompletnie nie rozumiem dlaczego producenci zamiast tego programują przycisk w pokrętle na wyciszanie. Pół biedy gdyby działanie dało się zmienić, ale w tym przypadku jesteśmy skazani na taką funkcjonalność, jaką ustawił producent.

Od spodu

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po odwróceniu GMK67 do góry nogami były gumki antypoślizgowe. Wiele producentów umieszcza na swoich białych klawiaturach kompletnie niepasujące gumki w kolorze czarnym. Na szczęście marka Zuoya użyła tu równie białych co obudowa antypoślizgów, które w dodatku świetnie radzą sobie z utrzymaniem klawiatury w miejscu.

Kolejnym miłym dodatkiem są tu rozkładane nóżki służące do regulowania kąta nachylenia. Zazwyczaj w kompaktowych klawiaturach brakuje tego elementu, a tu dodatkowo nóżki są dwustopniowe, co w efekcie daje nam aż trzystopniową regulację kąta nachylenia. Ponadto krańce nóżek są zakończone ogumieniem, dzięki czemu klawiatura nie traci przyczepności nawet po ich rozłożeniu.

Od boku

Pierwszy rzut okiem na Zuoya GMK67 od boku i od razu widoczna jest cecha, o której muszę wspomnieć: closed design. Polega on na osłonięciu przełączników z każdej strony ściankami obudowy. Jego przeciwieństwem jest floating-key design, którego nienawidzę za tani i nieelegancki wygląd. GMK67 bardzo dużo zyskuje na fakcie wyższych ścianek obudowy, bo wygląda dzięki temu naprawdę przyjemnie dla oka.

Z profilu i od tyłu widoczny jest „design language” tej obudowy. Składa się ona z dwóch plastikowych części, a ta druga nachodzi na dolną i zaczepia się na zatrzaski. Dzięki temu nie widać przerwy pomiędzy częściami, a także otrzymujemy naprawdę ciekawy wygląd. Bok jest wyprofilowany tak, aby łatwiej było go złapać palcami. Gdzieniegdzie znajdziemy też zaokrąglenia dodające całości przyjemnej estetyki. Widać, że nie mamy tu do czynienia z produktem stawiającym przede wszystkim na elegancję, co wcale nie musi być wadą jeśli lubisz taki wygląd.

Wysokość frontowa (od samego dołu do samej góry obudowy) wynosi w tym modelu około 21 milimetrów, co sprawia, że mamy do czynienia z klawiaturą o standardowym profilu, do której nie ma potrzeby dokładać podpórki pod nadgarstki. Wiadomo, że komfort jest subiektywny, ale moim zdaniem granica, od której warto rozważać wszelkie podpórki to 22 mm.

Na tyle widoczne jest nie tylko zbliżone do lewej (z perspektywy osoby siedzącej przed klawiaturą) złącze USB-C, ale także dwa przełączniki i slot na adapter 2,4 GHz. Ten ostatni jest fantastycznym dodatkiem, ponieważ możemy bezpiecznie przechowywać dongla razem z klawiaturą i nie zgubić go na przykład podczas transportu na turniej e-sportowy. Przełączniki służą tu z kolei do przełączania między trybami. Pierwszy pozwala zmienić układ z Windows na Mac, a drugi daje możliwość wybrania sposobu połączenia: przez kabel, Bluetooth lub 2,4 GHz.

Zwróćcie uwagę, że na poniższych zdjęciach Zuoya GMK67 widnieje z założonymi keycapami. Są to MT3 Black on White, które pasują do niej idealnie. Charakteryzują się one jednak bardzo ciepłym odcieniem bieli, dokładnie tak samo jak obudowa klawiatury. Oznacza to, że wszelkie nakładki w zimniejszym odcieniu nie będą do niej pasować tak dobrze. Warto mieć to na uwadze przy doborze zestawu keycapów przy składaniu klawiatury.

Wnętrze

Co do zasady GMK67 nie wymaga otwierania żeby ją złożyć i być w stanie swobodnie z niej korzystać, ale mogą zdarzyć się przypadki kiedy będziemy chcieli dostać się do jej wnętrzności. W takim wypadku trzeba przygotować się na walkę z nerwami, gdyż zdjęcie górnej części obudowy bez osiągnięcia wysokiego poziomu zirytowania graniczy z cudem. Osobiście próbowałem zrobić to na wiele sposobów i żaden nie był lepszy od poprzedniego. Finalnie udało mi się podważyć zatrzaski kartą płatniczą, ale przed tym zdążyłem stracić wiarę w producenta.

Po rozłożeniu wszystkiego na części pierwsze możemy wyróżnić kilka elementów, a są to:

  • górna część obudowy
  • poliwęglanowa płyta mocująca
  • płytka drukowana (PCB)
  • spód obudowy

Dodatkowo na spodzie znalazły się dwie płytki-córki – jedna z nich dzierży enkoder do pokrętła, a druga dwa przełączniki trybu oraz złącze USB-C. Jest tu też akumulator, dzięki któremu klawiatura może działać bezprzewodowo. Zarówno w spodniej jak i górnej części obudowy widoczne są czarne paski wykonane z pianki, które służą za sposób zamontowania poliwęglanowej płytki w obudowie.

Montaż ten nazywa się gasket mount i polega on na oddzieleniu płyty mocującej od obudowy jakimkolwiek izolatorem. Może być to guma, a może być to pianka. W tym przypadku mowa o rodzaju gasket mountu, który ja lubię nazywać „foam compression gasket mount”, ponieważ opiera się on na kompresji piankowych pasków, dzięki czemu płytka siedzi w miejscu.

Celem takiego montażu jest po pierwsze odizolowanie brzmienia od reszty obudowy, co zazwyczaj skutkuje bardzo przyjemnym stukaniem, a po drugie zaoferowanie miękkiego uczucia podczas pisania. Nie każdy gasket mount jest w stanie zapewnić bardzo giętkie odczucia, ale producentowi GMK67 zdecydowanie udało się to osiągnąć. Płytka co prawda nie gnie się jak w OwLabs Mr. Suit, ale jej giętkość i tak wyraźnie czuć pod palcami. W efekcie jakiekolwiek przełączniki tactile sprawiają w tej klawiaturze wrażenie gąbczastych, ale za to liniowce oferują subtelniejsze lądowanie, które może być przez wielu preferowane.

Nie jestem co prawda żadnym fanatykiem PCB, ale jestem w stanie stwierdzić, że na jego spodzie zamontowane zostały gniazda hot-swap marki Kailh. Dzięki nim możemy swobodnie wyjmować i wkładać przełączniki do klawiatury bez potrzeby lutowania. Trzeba natomiast uważać, gdyż wygięty pin może wyrwać gniazdo i w efekcie popsuć klawiaturę. Tuż obok widoczne są także diody SMD.

Celowo nie wspominałem do tej pory o piankach, bo chciałem poświęcić im nieco więcej uwagi. Otóż producent klawiatury GMK67 nie ograniczał się w pod tym względem i postanowił umieścić wewnątrz urządzenia aż 3 warstwy różnych pianek. Począwszy od zwyczajnej pianki na spodzie obudowy, przez znacznie mniej porowatą piankę umieszczoną pomiędzy PCB, a płytą mocującą, na cieniutkiej warstwie pianki PE leżącej na powierzchni PCB kończąc.

Każda z tych pianek ma swoje konkretne przeznaczenie. Pierwsze dwie mają na celu wygłuszyć obudowę i wyeliminować wszelkie niepożądanie dźwięki, pozostawiając jedynie to co tygryski lubią najbardziej. Pianka PE leżąca na PCB działa z kolei jako uwydatniacz brzmienia i powoduje, że bez względu na włożony do tej klawiatury przełącznik i keycapy, klawiatura będzie brzmieć głośno i dosadnie, co wielu bardzo się spodoba. Podobne rozwiązanie stosowała marka OwLabs w swoich drogich klawiaturach Jelly Epoch oraz Mr. Suit, w efekcie czego chińscy producenci podłapali temat i od tamtej pory coraz częściej spotkać można tę piankę fabrycznie włożoną do wnętrza klawiatur.

Nie będę ukrywał, że nie jestem jakimś szczególnym fanem pianki, bo ta według mnie kompletnie psuje brzmienie klawiatury. Trzeba jednak pamiętać, że w tym przypadku mówimy o produkcie budżetowym, który raczej nie był projektowany z myślą o każdym najmniejszym detalu. Klienci takich klawiatur chcą prostych bodźców zadowalających ich głodne thocku mózgi, stąd też taka popularność pianki PE, i generalnie pianek, wśród użytkowników niedrogich konstrukcji.

Stabilizatory

Bardzo pozytywną cechą większości DIY kitów jest fabryczne montowanie w nich stabilizatorów, dzięki czemu nie musimy dokupować ich osobno. Dobrze byłoby też gdyby producent zapewnił smarowanie na drucikach, ale samodzielne ich przesmarowanie nie powinno być dla nikogo problemem w przypadku klawiatury, która i tak musi zostać najpierw złożona z poszczególnych części. Choć w przypadku Zuoya GMK67 obudowy stabilizatorów siedzą naprawdę dobrze i stabilnie w płytce mocującej, to smarowania jest w nich jak na lekarstwo.

Elementem generującym hałas jest rzecz jasna metalowy drucik, który swobodnie rusza się przy wciskaniu, przy okazji klekocząc. Sposobem na to jest zalanie go grubym smarowidłem, co producent spróbował w tym przypadku zrobić, ale dosyć nieudolnie. Widzicie, smar powinien znaleźć się w głównej mierze na samym końcu drucika, a zamiast tego umieszczono go przy zgięciu. W ten sposób nie był on w stanie zredukować jakiegokolwiek szeleszczenia, co niestety słychać.

Na szczęście samodzielne przesmarowanie stabilizatorów nie powinno być trudnym zabiegiem. Wystarczy gruby smar, na przykład SuperLube 21030, oraz strzykawka z cieniutką końcówką. Kupić można takową chociażby w polskim sklepie KeySpace.Store w zestawie z pędzelkiem. Wystarczy taką strzykawkę napełnić smarem, a następnie wlać go we wszystkie strategiczne miejsca. Nie trzeba nawet wyciągać stabilizatorów z klawiatury!

Brzmienie

Ocena dźwięku generowanego przez klawiaturę GMK67 jest bardzo ciężka, bo nie mamy tu fabrycznie zamontowanych żadnych przełączników czy keycapów, a mają one spory wpływ na końcowe brzmienie. Jestem natomiast w stanie względnie ocenić ten aspekt klawiatury, tym bardziej że miałem okazję przetestować w niej kilka różnych przełączników i nakładek przez okres trwania moich testów.

Należy pamiętać, że choć mamy tu do czynienia z kompletnie plastikową obudową, to jest ona w pełni wypchana pianką. To samo w sobie sprawia, że brzmienie GMK67 jest wyraźnie wytłumione. W przeciwny sposób działa jednak pianka PE, która uwydatnia praktycznie każde włożone tu przełączniki i sprawia, że brzmią one głośniej niż powinny, w bardzo charakterystyczny dla tej pianki sposób.

Jeśli chodzi o barwę dźwięku, to ta w ogromnej mierze zależy od użytych przełączników i keycapów, natomiast z moich testów wynika, że większość wariacji charakteryzuje się dosyć wysokim brzmieniem. Nie ma znaczenia czy założyłem na GMK67 cienkie czy grube keycapy, stukanie za każdym razem znacznie wykraczało poza poziom popularnego „thocku”.

Nie uważam tego rzecz jasna za wadę, bo dźwięk generowany przez tę klawiaturę nawet mi się spodobał. Nie jest to co prawda nic odkrywczego i nie porywa mnie to tak bardzo jak jakiś Frog TKL czy inne RyeWorks M0110, natomiast jest to naprawdę solidne brzmienie w niskiej cenie. Moim zdaniem, większości klientów decydujących się na zakup tego modelu dźwięk ten przypadnie do gustu, niezależnie od konfiguracji.

GMK67 z przełącznikami Gateron Baby Kangaroo i keycapami Tai-Hao Blue Glacial Lake, suche stabilizatory.

Podświetlenie

Pod każdym z klawiszy znalazły się diody RGB przylutowane bezpośrednio na powierzchni PCB (SMD). Dobrą informacją jest natomiast, że są one zwrócone w kierunku południowym, dzięki czemu przełączniki włożone do klawiatury są zwrócone w poprawną stronę. To z kolei skutkuje kompatybilnością z większą liczbą keycapów. Modele north facing są bowiem znane z interferencji występującej przy założeniu niektórych nakładek o profilu Cherry (np. GMK), więc w GMK67 problem ten nie powinien wystąpić.

Co do samego podświetlenia, to jest ono bardzo jasne, a kolory naprawdę żywe. Zarzuty mam rzecz jasna wobec koloru białego, który w tym przypadku bardziej wpada w różowy. Z żółtego wylewa się z kolei sporo zielonego. Wychodzi więc na to, że mamy tu do czynienia z klasycznymi przypadłościami taniego podświetlenia RGB. Wątpię jednak, że wiele osób planuje korzystać z tej klawiatury z włączonymi świecidełkami, więc moim zdaniem to żadna strata.

Lampki kontrolne

Zazwyczaj możecie zauważyć, że chwalę producentów za umieszczanie w klawiaturach dedykowanych LED-ów informujących o włączeniu CapsLocka lub innych funkcji. Niestety w tym przypadku jest nieco inaczej, gdyż Zuoya GMK67 ma diody ulokowane w przerwie pomiędzy rzędem dolnym i klawiszami. Sam ten fakt nie jest jeszcze taki straszny, ale niestety z jakiegoś powodu dziurkom, przez które prześwituje kolorowe światło, towarzyszy srebrne tło, kompletnie oszpecające to miejsce.

Gdyby tego było mało, to żadna z tych lampek nie reprezentuje CapsLocka. Jeśli włączymy tę funkcję, to zapali nam się dioda pod klawiszem ulokowanym nad lewym Shiftem, na kolor biały. Lokacja ta nie zmieni się nawet jeśli przeprogramujemy klawisz CapsLock w inne miejsce. Za co zatem odpowiadają brzydkie diody przy strzałkach? Ta dolna informuje o stanie naładowania baterii, a górna miga na czerwono w trakcie parowania z urządzeniem przez Bluetooth.

Jestem więc sfrustrowany, że klawiatura GMK67 jest oszpecona właściwie bez powodu. Diodę naładowania akumulatora można było umieścić gdzieś indziej lub bez srebrnej otoczki, a indykator klawisza CapsLock powinien znaleźć się w jej sąsiedztwie. Tak byłoby moim zdaniem najlepiej, bo nie mogę już patrzeć na klawiatury, w których po włączeniu CapsLocka zapala mi się dioda pod moim lewym Controlem (bo korzystam z Unix LCtrl).

Bezprzewodowość

GMK67 poza trybem przewodowym oferuje także opcję połączenia bez kabla za pomocą Bluetooth lub przez dołączony w zestawie adapter 2,4 GHz. Oczywiście graczom najbardziej sprzyjać będzie ta druga opcja, ale jeśli nie zależy Ci na niskich opóźnieniach, a chcesz wydłużyć działanie baterii, to bardziej nada się do tego celu klasyczne BT.

Ja przez większość trwania testów korzystałem rzecz jasna z radiowego 2,4 GHz, gdyż cenię sobie brak opóźnień. Dzięki temu byłem w stanie nawet grać na tej klawiaturze, zarówno w osu! jak i CS:GO. Nie odczułem żadnych znaczących wad czy opóźnień względem standardowego połączenia po kablu.

Dosyć dobrze wypadł moim zdaniem akumulator, gdyż ten był w stanie wytrzymać przy włączonym na 100% podświetleniu przez całe dwa dni intensywnego użytkowania i niewyłączania klawiatury na noc. To naprawdę świetny wynik jak na klawiaturę pracującą w trybie 2,4 GHz, który dodatkowo powinien znacznie się wydłużyć przy wyłączeniu światełek.

Nie byłem natomiast w stanie korzystać z tego modelu wystarczająco długo żeby być w stanie ocenić jak dobrze radzi sobie bateria w trybie BT. Mogę jednak powiedzieć, że opóźnienie wcale nie jest takie straszne jak mogłoby się wydawać, a wręcz skrajnie lepsze niż w przypadku recenzowanego ostatnio Leopold FC750RBT PD. Uważam mimo wszystko, że jeśli chcemy na tej klawiaturze pograć, to znacznie lepszą opcją będzie kabel lub 2,4 GHz, a Bluetooth lepiej zostawić do pracy z tekstem.

Oprogramowanie

Chwilę zajęło mi odnalezienie w internecie oprogramowania do klawiatury Zuoya GMK67, ale jest ono dostępne i pozwala na przeprowadzenie podstawowej konfiguracji. Nie zachęca ono co prawda urodziwym interfejsem, aczkolwiek jest wystarczająco czytelne żeby poradzić sobie z ustawieniem podświetlenia i mapowania klawiszy. Szkoda, że klawiatura nie jest wykrywana przy połączeniu bezprzewodowym, ale nie ma też co oczekiwać cudów od w miarę budżetowego produktu.

Pierwsza zakładka służy do ustawienia działania poszczególnych klawiszy, zarówno na warstwie głównej jak i tej drugiej. Klawiatura zapisuje ustawienia momentalnie, a mapowanie klawiszy jest „zapamiętane” przez nią nawet po odinstalowaniu oprogramowania, co jest ogromnym plusem.

Druga zakładka pozwala nagrać makra, zaś trzecia, czwarta, piąta i szósta służą do konfiguracji podświetlenia RGB. Do wyboru jest wiele efektów, animacji i kolorów, a w dodatku można tworzyć swoje własnie profile. Ja mimo wszystko wyłączyłem światełka kompletnie żeby móc docenić klawiaturę w pełni, bez zbędnych świecidełek.

Ocena końcowa

Gdyby ktoś zapytał mnie w tej chwili, który DIY kit w rozmiarze 65% jest moim zdaniem budżetowym królem, to bez większego zawahania wybrałbym recenzowany dzisiaj Zuoya GMK67. Jest to bowiem klawiatura, która ma wszystko czego można oczekiwać od modelu w tym rozmiarze, a w dodatku jej zakup nie wymaga wydania nie wiadomo jak ogromnej kwoty. Jej koszt w polskiej dystrybucji, jaką jest sklep KeySpace.Store, to jedynie 329 złotych. Wiadomo, że na AliExpress cena jest ciut niższa, natomiast należy pamiętać, że tutaj paczka wysyłana jest z Polski, więc oczekiwanie na nią jest znacznie krótsze.

GMK67 co prawda nie skradła mojego serca, bo nie gustuję w 65%, ale doceniam jej estetykę, dobre wykonanie mimo postawienia przede wszystkim na plastik, zastosowanie montażu „foam compression gasket mount” i giętkiej poliwęglanowej płyty mocującej, a także obecność pokrętła i opcji pracy w trybie bezprzewodowym BT i 2,4 GHz. Wisienką na torcie jest spory akumulator, rozkładane nóżki na spodzie i jasne podświetlenie.

Właściwie jedyną wadą jaką jestem w stanie wymienić są stabilizatory, jednak te bardzo łatwo samodzielnie przesmarować za sprawą zastosowania tu hot-swapa. Można się też przyczepić do brzydkiego oprogramowania, które działa tylko po kablu, ale to taki szczegół, że sobie daruję.

Czy więc GMK67 jest wyborem idealnym? W żadnym wypadku. Na rynku jest masa ciekawszych opcji, ale są one znacznie droższe, przez co niewiele osób może sobie na nie pozwolić. To jest właśnie główna przewaga GMK67 – niska cena. Złożenie sensownej klawiatury na bazie tego modelu to koszt zaczynający się gdzieś na poziomie 550 złotych, korzystając wyłącznie z asortymentu KeySpace.Store.

Można oczywiście zaszaleć i postawić na egzotyczne części, ale wrzucenie tu keycapów Aifei i przełączników Gateron Milky Yellow Pro zapewni naprawdę fantastyczną klawiaturę, która spełni wymagania znacznej większości klientów. Polecam więc Zuoya GMK67 każdemu kto szuka przystępnej cenowo bazy do zbudowania klawiatury w rozmiarze 65%!

Podziękowania

Na koniec, zgodnie z tradycją, chciałbym podziękować polskiemu sklepowi KeySpace.Store za wysłanie mi egzemplarza tego DIY kit-u na testy. Uwielbiam nawiązywać kolejne współprace z ludźmi, którzy chcą rozwijać w Polsce to piękne hobby i cieszę się, że mogę promować sklep, który w przeciwieństwie do konkurencji oferuje prawdziwie niskie ceny. Polecam zatem zajrzeć do nich i zobaczyć czy nie oferują czegoś, co akurat potrzebujecie kupić, a także skorzystać ze specjalnego kodu KRZEW, który obniży Wam cenę aż o 10%!