Recenzja Genesis Thor 230 TKL (Outemu Red & Outemu Brown)

Czasy mamy obecnie bardzo zmienne, co już wielokrotnie udowadniał polski, i nie tylko, rynek klawiatur. Jeszcze 3 lata temu na świecie dominowały fatalnie wykonane produkty marek takich jak RAZER czy Corsair, a w Polsce ciężko było dostać cokolwiek sensownego. Na szczęście wreszcie doczekaliśmy się zmian i większość producentów zaczęło korzystać z rozwiązań dotychczas znanych wyłącznie z droższych klawiatur składanych (tak zwanych customów, ale osobiście nie przepadam za tym określeniem), natomiast polska „scena” może pochwalić się znacznie szybszą reakcją i dobry sprzęt można było kupić u nas na długo przed reakcją HyperX’ów czy innych ASUS-ów. Około trzy lata temu miała bowiem miejsce premiera legendarnej już klawiatury KRUX Atax Pro, w której promowaniu aktywnie uczestniczyłem.

Od tamtej pory sporo się pozmieniało, a premierę miało miejsce sporo różnych modeli klawiatur TKL. Pośród nich był chociażby Genesis Thor 404 TKL, który powstał we współpracy z kilkoma osobami z redakcji EnvyTech, w tym ze mną. Model ten, już nie tylko według mnie, kompletnie zredefiniował standardy na rodzimym rynku i obecnie ciężko wskazać jakąkolwiek inną klawiaturę, która dostaje tak dobre oceny od wszelkich recenzentów. Według niektórych stanowi ona nawet bezkonkurencyjny model jeśli chodzi o TKL-e do 500 złotych, rzecz jasna z Polski.

Genesis postanowił jednak, że na tym się nie zatrzyma i nie tak długo po premierze doskonałego Thora 404 TKL do jego oferty wkracza zupełnie nowy Genesis Thor 230 TKL, który ma poniekąd być klawiaturą o poziom niższą od „czterysta czwórki”. Powinniśmy spotkać tu zatem nieco gorsze specyfikacje, więc przejdźmy sobie premierowo przez tę klawiaturę, gdyż mam z nią do czynienia już od jakiegoś czasu i muszę przyznać, że jest lepiej niż się spodziewałem. Wiecie, fanem Thor 303 TKL nie byłem, a był to model podobnie wyceniony. Spodziewałem się zatem czegoś podobnego, a dostałem.. no cóż, tego dowiecie się już z faktycznej części recenzji. Zapraszam do lektury! 😉

Genesis Thor 230 TKL

Opakowanie

Jak na większą markę sprzętu gamingowego przystało, karton będący ochroną dla Genesis Thor 230 TKL jest wykonany w stylu identycznym co pudełka reszty produktów tego polskiego producenta. Jest to oczywiście w pełni zrozumiałe, gdyż to między innymi na tym polega budowanie marki – żeby ludzie od razu rozpoznawali Twoje produkty na półce sklepowej, nie tylko po logotypie. Na froncie pudełka jest rzecz jasna render klawiatury, nazwa modelu, informacja o podświetleniu RGB, hot-swapie i kompatybilności z konsolami PS4, PS5 i XBOX, a także naklejka z konkretnym modelem przełączników zamontowanym w naszym egzemplarzu.

Na rewersie klasycznie znajdziemy znacznie więcej informacji, w tym chociażby krótką specyfikację trzech wariantów przełączników montowanych do tej klawiatury: Outemu Red, Outemu Brown oraz Outemu Panda. Poniżej widnieje specyfikacja techniczna samej klawiatury, a obok producent wypisał wszystkie najważniejsze cechy klawiatury, krótki opis w wielu językach oraz listę akcesoriów dołączonych w zestawie.

Akcesoria

A skoro już o akcesoriach wspomniałem, to zobaczmy co ciekawego daje nam Genesis do swojej nowej klawiaturki. Jest tu kabel USB-C do USB-A w kolorze odpowiadającym wariantowi naszego Thora 230, narzędzie keycap i switch puller w jednym (również z kolorem rękojeści odpowiadającym kolorowi klawiatury), dwa gratisowe przełączniki, naklejki i papierologię, zaś jeden z wariantów kolorystycznych (Anchor Grey Positive) zawiera też 7 bonusowych nakładek, służących jako akcenty (pomarańczowe strzałki) lub zastępstwo dla ów akcentów (spacja, Enter i Esc).

Jakość zawartych w pakiecie z Thor 230 TKL akcesoriów jest jak zwykle dobra, gdyż keycap puller jest tutaj druciany, a więc nie uszkodzi nakładek przy zdejmowaniu, zaś kabel jest w miękkim oplocie, który stosunkowo łatwo układa się na biurku (chociaż osobiście miałem problem z idealnym wyprostowaniem niektórych zagięć, powstałych już przy transporcie). Fajnie też zobaczyć w budżetowym produkcie gratisowe switche i keycapy (szkoda tylko, że dotyczy to jedynie jednej wersji kolorystycznej).

Wygląd

Kwestię wyglądu należy rozpocząć od dostępnych kolorów. Dotychczas większość klawiatur na polskim rynku mogliśmy kupić albo wyłącznie w kolorze czarnym, albo z dodatkową wersją białą. Genesis rozszerzył jednak grono wariantów o jeszcze jeden i oferuje Thor 230 TKL w aż trzech kolorystykach (przy czym ta trzecia to tylko inne keycapy): czarnej, białej oraz Anchor Grey Positive. O ile dwie pierwsze są po prostu jednolite, to ta trzecia oferuje czarną obudowę i keycapy w trzech kolorach: szare modyfikatory, czarne alfanumeryki oraz pomarańczowe akcenty. Dodatkowo w zestawie są zastępcze nakładki na wypadek gdyby ktoś chciał zrezygnować z akcentów albo dorzucić pomarańczowego kolorku także w miejsce strzałek.

Patrząc na recenzowaną dzisiaj klawiaturę nie da się nie odnieść wrażenia, że była ona wzorowana na istniejącym już od lat modelu RAZER Blackwidow. Sposób w jaki ścięty jest front jest praktycznie identyczny, lecz tutaj logo ulokowano przy prawej krawędzi, a nie po środku. Podobne ścięcie, chociaż znacznie bardziej strome, jest na tyle; boki są z kolei płaskie. Rogi obudowy nie zostały zaokrąglone, co moim zdaniem jest zabiegiem na plus, gdyż współgra to dobrze z tymi wszystkimi dosyć kanciastymi ścięciami.

Nad strzałkami znalazło się miejsce na dwie dziurki, w których ukryto LED-y świecące na biało, a tuż pod nimi dodano napisy. Są to oczywiście lampki kontrolne, dzięki którym wiemy kiedy włączony jest CapsLock i ScrollLock. Na spodzie dostrzec można z kolei kanaliki do poprowadzenia kabla, a także dosyć głęboko osadzone złącze USB-C. Wyśmienicie, że producent dał radę zaoferować nam odpinany przewód, bo była to jedna z głównych bolączek KRUX Atax Pro. Niestety nie wsadzimy tu jednak większości kabli z większym obudowaniem złącza, bo po prostu są one za duże żeby zmieścić się w przygotowanym wycięciu. Byłem przez to zmuszony do korzystania tylko i wyłącznie z dołączonego w zestawie kabla.

Rzut okiem na profil i widać coś w stylu prostokąta na klinie, lecz oczywiście ze wspomnianymi już kształtami na froncie i tyle. Widoczne jest też z tej perspektywy swego rodzaju wcięcie w spodzie, które powoduje, że powierzchnia nie jest tam idealnie płaska. W ów wgłębieniu producent ulokował swoje logo i napis GENESIS, oba wykończone na gładko. Wygląda to bardzo „gamingowo” i taki był chyba zamiar. Cała ta klawiatura krzyczy wręcz zresztą, że nie stawia przede wszystkim na elegancję, a właśnie na taki nieco bardziej agresywny styl. Nie jest to kiczowate, bo przełączniki są obudowane z każdej strony zamiast paskudnego floating-key design’u, natomiast nie jest to do końca stylistyka trafiająca w moje gusta.

Wykonanie i wnętrze

Jeśli zastanawiacie się na czym Genesis uciął koszty, to odpowiedzią jest po prostu „plastik”. Thor 230 TKL nie korzysta bowiem z ani jednego elementu metalowego w konstrukcji. Zarówno obudowa jak i płyta montażowa są tutaj z tworzywa sztucznego, a co za tym idzie całość zauważalnie się ugina. Co prawda podczas pisania nie jest to tak odczuwalne, ale mimo wszystko wrażenia z pisania są nieco bardziej miękkie niż na metalowej płycie. Pod światłem widać także, że zastosowany tutaj plastik i sposób formowania nie są wysokiej jakości, co oczywiście jest w pełni zrozumiałe. To nie jest klawiatura za 450 złotych żeby oferować nieskazitelną jakość, więc takie mankamenty są zupełnie do wybaczenia. Najważniejsze, że nic nie strzela ani nie skrzypi.

Producent deklaruje, że wewnątrz obudowy, a konkretnie pomiędzy PCB i płytą montażową, znajdziemy wypełnienie akustyczne w formie pianki. Po głębszej inspekcji okazuje się, że jest to prawda i faktycznie znajduje się tam pokaźna ilość wypełnienia, którego rolą jest wyeliminowanie niepożądanego echa. Osobiście nie przepadam za takimi zabiegami i staram się usuwać piankę z moich klawiatur, ale w modelach za dwie stówki najzwyczajniej w świecie nie ma innych sposobów na walkę z echem. To nie jest klawiatura projektowana z myślą o optymalizacji akustycznej, więc dorzucanie tu pianki jest w pełni zrozumiałe, a moim zdaniem nawet wskazane, biorąc pod uwagę grupę jaką są odbiorcy.

Ergonomia

Jak już sama nazwa wskazuje, Genesis Thor 230 TKL jest klawiaturą z kategorii TenKeyLess, na którą niektórzy lubią mówić 80% lub turniejowa. Rozmiar ten wyróżnia się obcięciem panelu numerycznego względem normalnej, pełnowymiarowej klawiatury, co pozwala nam zaoszczędzić nieco miejsca na biurku, a konkretnie na ruchy myszką – stąd też nazwa związana z turniejami, gdyż to na ten rozmiar z reguły decydują się gracze (choć w ostatnich latach coraz częściej wybierane są chociażby 60% czy 75%). Pisanie na takim rozmiarze niczym nie różni się od korzystania z pełnowymiarówki, natomiast jeżeli lubicie NumPad to nie będzie to klawiatura dla Was. Ale kto wie, może Genesis wyda też wersję full-size Thora 230?

Wysokość frontowa wynosi w przypadku recenzowanego dziś modelu 22 mm, zaś efektywna (mierzona od spodu do czubka przełącznika spacji) 23,5 mm. Czyni to zatem tę klawiaturę wygodną w użytkowaniu nawet bez podpórki pod nadgarstki. Domyślny kąt nachylenia to z kolei 3°, a na spodzie znalazły się rozkładane nóżki do jego regulacji. Są one podwójne, a więc możemy zmienić ów kąt na 6° lub nawet 9°. Cieszę się, że obecnie standardem jest już trzystopniowa regulacja i każdy może sobie wybrać swój ulubiony kąt.

Jeśli martwicie się o ślizganie klawiatury po biurku, to bez obaw – znajdziemy tu bowiem gumki antypoślizgowe, które skutecznie utrzymują urządzenie w miejscu, dopóki celowo go nie przesuniemy. Co ciekawe, radzą sobie one zaskakująco dobrze pomimo niskiej wagi produktu, która wynosi zaledwie 690 gramów – to absurdalnie mało jak na TKL-a, ale nie powinno to dziwić w kontekście wykonania w całości z plastiku.

Keycapy

Nic tak nie cieszy jak zmiany trendów na lepsze. Niegdyś w praktycznie każdej klawiaturze skierowanej do standardowego klienta można było spotkać beznadziejnie wykonane keycapy, które korzystały z najtańszych metod nanoszenia nadruków. Od kiedy ludzie zaczęli bardziej interesować się tematem producenci zaczęli jednak montować do swoich urządzeń nakładki double-shot, które znajdziemy także w Genesis Thor 230 TKL. To dzięki nim nadruki nigdy się nie zedrą.

Tworzywo to z kolei popularny ABS, który ma co prawda problemy z wycieraniem się tekstury, ale raczej nikt nie spodziewał się PBT w budżetowym sprzęcie. Grubość ścianek wynosi tutaj około 1 mm (przy czym pomarańczowe akcenty mają aż 1,3 mm), co jest obecnie standardem w klawiaturach pre-built. Wykończenie powierzchni jest z kolei dosyć gładkie, co osobiście lubię, ale niektórzy (głównie gracze) woleliby coś bardziej chropowatego. Nie można mieć jednak wszystkiego, prawda?

Zastosowana czcionka przełamuje stereotyp, że w taniej klawiaturze nie można mieć eleganckich, domkniętych literek i cyferek. Ostatnio recenzowałem Redragon UCAL K673 PRO i tam w cenie zbliżonej do 300 złotych otrzymywaliśmy keycapy z brzydko wyglądającymi, poprzecinanymi brzuszkami. Tutaj wszystko jest podomykane, a czcionka jest przyjemna dla oka oraz nieprzesadzona. Z jednej strony Genesis to marka gamingowa, ale z drugiej nie chce forsować kiczu i to się ceni. Modyfikatory są z kolei reprezentowane przez słowa w towarzystwie ikon (ang. icon+text modifiers), w tym nawet Backspace (stali czytelnicy wiedzą, że nienawidzę gdy tylko Backspace ma tylko strzałkę 😉). To się naprawdę ceni, dobra robota!

Żeby nie było jednak idealnie, to poboczne nadruki naniesione zostały metodą laserową, w dodatku na górną powierzchnię nakładek. O ile nie byłoby z tym nic złego gdyby producent dał je na przedni bok, to niestety umieszczając je na górze, gdzie są one w ciągłym kontakcie z palcami, Genesis strzelił sobie w kolano. Laser engraving jest bowiem jedną z najmniej wytrzymałych metod nakładania nadruków i w przeciągu paru miesięcy poboczne nadruki zaczną po prostu schodzić. Warto natomiast wspomnieć, że są one kolorystycznie dopasowane do klawiatury i w przypadku ciemnych wariantów ikonki są białe, zaś w białej klawce – szare.

Nikogo raczej nie zdziwi, że Genesis postawił na zaufany profil jakim jest najpopularniejszy obecnie OEM. Charakteryzuje się on średnią wysokością, lekkim wyprofilowaniem powierzchni keycapa oraz różnym kształtem dla każdego rzędu. Pisanie na OEM-ach jest rzecz jasna czynnością komfortową, co jest zrozumiałe – nie bez powodu wykorzystuje się je do znacznej większości klawiatur marketowych na rynku. Chciałbym natomiast doczekać czasów, w których na półkach sklepowych spotkam klawiatury na keycapach Cherry albo innych wynalazkach. Do tej pory mało kto (z Akko i Keychronem na czele) zdecydował się na taki zabieg, ale ja wciąż wierzę!

Stabilizatory

Jedną z najważniejszych cech klawiatury, która zazwyczaj decyduje o naszym finalnym odbiorze urządzenia, jest wykonanie i poziom nasmarowania stabilizatorów. Wiadomo, że można po prostu założyć słuchawki na głowę i odciąć się od brzmienia klawiatury, jednak pamiętajmy, że mieszkając z kimś nie jesteśmy jedynymi odbiorcami tych fal dźwiękowych. Dlatego też cieszę się, że mogę przekazać Wam pozytywne wieści na temat smarowania stabów w Thor 230 TKL. Producent ewidentnie nie przyoszczędził na tym temacie, gdyż na drucikach znajdziemy sporo białego smarowidła, które bardzo skutecznie eliminuje klekotanie i szeleszczenie. Mogło być nieco lepiej w kwestii tolerancji, bo obudowy stabilizatorów nieco chyboczą się w płycie montażowej, ale poza tym jest naprawdę dobrze.

Warto natomiast zwrócić uwagę na fakt, że skoro mam 3 egzemplarze na testach to jestem w stanie przekazać Wam opinię na temat trzech potencjalnych klawiatur, które mogły trafić do klientów. Widzicie, smarowanie często jest nierówne z egzemplarza na egzemplarz i ja mógłbym dostać taki lepszy, a ktoś z Was niekoniecznie (i vice versa). Przyznam więc, że o ile oba moje czarne Thory 230 nie szeleszczą w ogóle, to w przypadku białego jest już nieco gorzej. Tam spacja cyka po prawej stronie od nowości, co zapewne dałoby radę ogarnąć we własnym zakresie odrobiną taśmy i smaru, aplikując je zgodnie z moim poradnikiem modyfikowania stabilizatorów. Jeśli zatem macie szczęście, to traficie na egzemplarz bez problemów, a jeśli nie.. to w łatwy sposób sobie to poprawicie 🙂

Przełączniki

Chociaż na opakowaniu jasno wypisane są trzy warianty przełączników od Outemu, to niestety na dzisiaj jesteście w stanie zamówić jedynie wersje na Outemu Red i Outemu Brown. Jeśli jednak czytasz tę recenzję trochę później, to mam na blogu osobny tekst na temat przełączników Outemu Panda i stamtąd możesz dowiedzieć się o nich nieco więcej. Tymczasem przejdźmy jednak do nieco nudnawych przez swoją standardowość Brownów i Redów, które rzecz jasna mam na testach. Jako że wielokrotnie recenzowałem już te switche, to dzisiaj przejdziemy sobie przez nie w trybie nieco ekspresowym, nie rozdzielając nawet tej sekcji na dwie osobne.

Genesis nie zastosował tu klasycznej wersji tych przełączników, a tę nowszą – Dust-Proof. W zamyśle ma ona ograniczać ilość pyłów i płynów dostających się do wnętrza switcha poprzez dodanie dwóch ścianek blokujących po bokach krzyżaka, co w teorii powinno zwiększyć żywotność przełącznika (jedna z głównych obaw konsumentów przy zakupie switchy od Gaote). Dodatkowo dwie ścianki powinny ograniczyć ruchy trzonu na boki, co zwiemy po prostu wobble’m. W połączeniu z dosyć ciasnymi tolerancjami rzeczywiście zarówno Outemu Dust-Proof Red jak i Dust-Proof Brown mają w tym przypadku stosunkowo niski wobble i wyraźnie czuć podczas pisania, że nie obcujemy z najtańszym przełącznikiem.

Wariant Red jest liniowy, a więc nie odczujemy w nim w żaden sposób aktywacji, bo skok jest idealnie płaski. Jedyny opór stawia w nim sprężyna wyważona na 45 gramów siły u progu aktywacji (2 mm) oraz około 55 gf na samym dole skoku (4 mm). Brown to z kolei przełącznik tactile, a zatem w jego przypadku w grę wchodzi dodatkowa przeszkoda, którą jest sprzężenie zwrotne. Oczywiście nie jest ono dużych rozmiarów, jak na Browna przystało, ale daje naszym palcom jasny sygnał, że można się już cofnąć. Poza tym jest on nawet przyjemny, a przynajmniej ja lubię takie malutkie zahaczenie podczas pisania. Sprężyna w połączeniu z bump-em wymaga od nas w Outemu Dust-Proof Brown użycia 55 gramów siły do przekroczenia progu aktywacji (1,8 mm) oraz około 60 gf żeby dojść do samego dołu (4 mm).

Oba te przełączniki łączy natomiast zasadnicza cecha, która użytkownikom Outemu jest znana już od lat. Chodzi oczywiście o szorstkość, która jest coraz rzadziej spotykana w produktach tej marki, ale najniższe modele montowane w budżetowych klawiaturach niestety nadal są przez nią dotknięte. Tarcie pomiędzy trzonem, a prowadnicami w obudowie jest na tyle wyczuwalne przez nasze palce, że pisanie staje się znacznie mniej przyjemne. Oczywiście bardziej odczuwalne jest to w przypadku wariantu Red, a Browny powiedziałbym nawet, że korzystają na tym, gdyż ich bump staje się agresywniejszy i bardziej wyczuwalny. Dlatego też raczej rekomendowałbym każdemu branie Genesis Thor 230 TKL na Outemu Dust-Proof Brown lub Outemu Panda, z kompletnym odrzuceniem opcji na Redach, których feeling jest po prostu paskudny. No chyba, że naprawdę nie przeszkadza Wam to wyczuwalne ocieranie (w co śmiem wątpić).

Gdyby natomiast nie odpowiadała Wam żadna wersja przełącznikowa, albo bardzo chcielibyście korzystać z liniowców w tej klawiaturze, to na pomoc może przyjść hot-swap. Genesis Thor 230 TKL została bowiem wyposażona w gniazda pozwalające na szybką wymianę przełączników bez korzystania z lutownicy. Jest jednak jeden haczyk: są to gniazda dedykowane do Outemu, w które nie włożymy ani Gateronów, ani Kailh, ani nawet Cherry MX. Wejdą tu jedynie wybrane modele Outemu (trzeba zwracać uwagę na specyfikacje, bo chociażby recenzowane ostatnio Outemu Cold Plum nie wejdą), KTT i Akko. Te dwie ostatnie marki nie należą jednak do przesadnie drogich, więc można kupić jakieś liniowce od nich (na przykład KTT Kang Bai V3) i zamontować do tej klawki.

Brzmienie

Nie ma co się rozwodzić na temat brzmienia w tak budżetowej klawiaturze nieskierowanej do początkujących entuzjastów czy entuzjastów w ogóle, więc powiem po prostu, że Thor 230 TKL nie jest głośną klawiaturą (wariant na Brown ciut głośniejszy od tego na Red), a to za sprawą wygłuszenia w środku (moim zdaniem można było dorzucić jeszcze piankę na spód obudowy i byłoby pysznie) oraz przesmarowania stabilizatorów. Same przełączniki też same w sobie szczególnie nie hałasują, co w połączeniu z plastikową płytą montażową czyni Thora 230 TKL stosunkowo cichym sprzętem. Wisienką na torcie jest pianka włożona w keycap spacji, która dodatkowo wycisza echo generowane przez ten długi klawisz.

Jest natomiast jeden bardzo poważny problem, którego niestety nie da się przeskoczyć korzystając z tanich przełączników Outemu. Mowa o metalicznym pogłosie, który generowany jest przez rezonujące wewnątrz switchy sprężynki. Znacznie bardziej daje się to we znaki w przypadku wersji na Outemu Dust-Proof Brown, ale ta na Redach też nieźle hałasuje. Można to porównać to orkiestry grającej wewnątrz naszej klawiatury podczas korzystania z niej. Oczywiście da się to zwalczyć poprzez nasmarowanie sprężyn olejem, co jest dodatkowo uproszczone przez obecność hot-swapu, ale wątpię, że wielu klientów się na to zdecyduje.

Genesis Thor 230 TKL Anchor Grey Positive na Outemu Dust-Proof Red.
Genesis Thor 230 TKL White na Outemu Dust-Proof Brown.

Podświetlenie

Normą w tej chwili jest obecność świecących we wszystkich kolorach tęczy diod pod klawiszami klawiatury, więc również Genesis Thor 230 TKL takowe oferuje. Standardowa wersja klawiatury pozwala na dowolną konfigurację LED-ów z poziomu oprogramowania oraz za pomocą skrótów klawiszowych, natomiast jeśli dobrze zrozumiałem, to mająca również premierę wersja Lite nie pozwala na zmianę predefiniowanych kolorów. W przypadku wszystkich testowanych przeze mnie egzemplarzy diody wypadają podobnie, to znaczy nie potrafią poradzić sobie z bielą i dodają do niej wyraźną nutkę czerwieni i niebieskiego, czyniąc z białego blady fiolet. Nieco lepiej jest w przypadku żółtego, który nie wykazuje praktycznie żadnego „przezielenienia”, „zlimonkowania”.

Poważnym problemem jest jednak odbijanie się światła, a co za tym idzie jego jasność. W przypadku ciemnych wersji kolorystycznych klawiatury również płyta montażowa jest czarna, a co za tym idzie nie odbija ona tak dobrze fal świetlnych. Podświetlenie wygląda w nich zatem dużo mniej efektownie, a także po prostu ciemniej. Dla kontrastu, biały Thor 230 TKL świeci bardzo jasno i żywo, choć ma ten sam problem z bielą (nawet go trochę uwydatniając). Jeśli zatem zależy Wam na oświetleniu, to raczej zdecydowałbym się na białą wersję. Dodatkowo nie widać w niej tak mocno nierówności w podświetleniu klawiszy, których nadruki mają wiele domkniętych brzuszków (dla przykładu Caps Lock), co ma niestety miejsce w czarnych wariantach.

Oprogramowanie

Genesis oferuje dedykowany software do swojej najnowszej klawiatury, który pobrać możemy z oficjalnej strony. Pozwala on na skonfigurowanie działania dowolnych klawiszy, ustawienie podświetlenia, a także nagranie makr i przypisanie ich do wybranych klawiszy. Ciekawą funkcjonalnością jest tutaj możliwość ustawienia dwóch funkcji pod jeden klawisz. Możemy zatem dać Control i V w to samo miejsce, co pozwoli nam szybko wklejać skopiowany tekst, bez makr. Sama aplikacja jest schludna i spełnia swoją funkcję, a w dodatku po jej odinstalowaniu wszystkie ustawienia pozostają wgrane w pamięć wewnętrzną klawiatury. Możemy zatem przepiąć ją do dowolnego innego urządzenia, a nasze ustawienia wciąż będą działać. Przypominam, że nawet klawiatury Logitecha po tysiąc złotych tego nie potrafią 😉

Ocena końcowa

Najnowsza propozycja budżetowej klawiatury od popularnej polskiej marki sprzętu gamingowego jest zdecydowaną ewolucją względem poprzednich produktów spod szyldu Genesis. Dotychczas mieliśmy bowiem opcję zakupu ultra taniej i bardzo słabo wykonanej Thor 210 na klikających przełącznikach, albo nieco przyjemniejszą w odbiorze Thor 303 TKL, która odpychała jednak wystającymi ponad korpus przełącznikami. Genesis Thor 230 TKL jest więc dobrym dopełnieniem oferty o realnie dobry sprzęt, za który nie musimy płacić ogromnych sum pieniędzy. Wystarczy bowiem 179 złotych i już możemy mieć closed design, keycapy double-shot ABS, świetnie nasmarowane staby, dosyć dobre podświetlenie w wersji białej, trzy warianty kolorystyczne oraz hot-swap na przełączniki Outemu, KTT i Akko.

Co prawda wykonanie to w pełni tworzywo sztuczne, które się nieźle ugina, ale Thor 230 nadrabia to funkcjonalnością: odepniemy w niej kabel od złącza USB-C, zaś kąt nachylenia damy radę regulować w aż trzech stopniach. Ponadto oprogramowanie pozwoli nam na ustawienie dowolnego działania klawiszy na głównej warstwie i w dodatku będziemy mogli je odinstalować od razu po konfiguracji. Jedyny poważniejszy zarzut z mojej strony to naturalnie przełączniki Outemu Dust-Proof Red, które są szorstkie jak papier ścierny, a także te drugie – Outemu Dust-Proof Brown, brzmiące jak istna orkiestra grająca wyłącznie na trójkątach 😀

Czy polecam zatem Genesis Thor 230 TKL? Tak, jak najbardziej! Jest to w tej chwili niewątpliwie najlepsza z dostępnych na polskim rynku propozycji TKL-i do dwóch stówek, a w dodatku wariant Lite pozwoli na dodatkowe zaoszczędzenie paru złotych jeśli nie potrzebujemy konfigurowalnego podświetlenia. Polecam natomiast poczekać na wariant na Outemu Panda, bo są to zdecydowanie najlepsze przełączniki z dostępnych – nie mają takich wad jak zwyczajne Browny i Redy od tego producenta. Niemniej jednak nawet na Red i Brown jest to bardzo solidna propozycja!

Podziękowania

Po raz kolejny dziękuję serdecznie mojemu wieloletniemu partnerowi bloga, którym jest marka Genesis. Cieszę się, że mogę otrzymywać przedpremierowo produkty, dzięki czemu jestem w stanie zapewnić Wam, moim najdroższym czytelnikom, rzetelne testy i recenzje jako jedna z pierwszych osób w kraju! 🙂

Na koniec chciałbym podziękować też mojej czytelniczce mizu, która zakupiła subskrypcję trzeciego stopnia na moim Patronite. W zamian za to zapraszam Was wszystkich do sprawdzenia jej kanału YouTube o klawiaturach, a także do dołączenia na prowadzony przez nią serwer Discord o nazwie Klawikoty, gdzie można pogadać o klawiaturach i kotkach.