Zdjęcie główne zrobione na odwal i nie mieszczące się w kadrze białego stolika robiącego mi za tło? Tak, to musi być recenzja kolejnej śmieciowej klawiatury full size. Taką właśnie jest Corsair K66, którego kupiłem tylko i wyłącznie w celu wylutowania z niej przełączników na cel modyfikacji, a pozostałość klawiatury złamać na pół albo wyrzucić przez balkon. W ogóle pierwotne przeświadczenie było, że do recenzji tego modelu nie dojdzie, bowiem klawiaturę kupiłem jako uszkodzoną i niesprawną. I co prawda było to faktem przez pierwsze godziny użytkowania, bowiem kilka klawiszy nie działało, a kilka wysyłało sygnały kilka razy przy jednym wciśnięciu, ale po czasie się to unormowało i na moment pisania artykułu klawiatura jest w pełni sprawna! Ciekawe na jak długo. Oczywiście decyzji o wylutowaniu nie zmieniam, dostałem ją za 65 złotych z wysyłką w cenie więc nie mam zamiaru sprzedawać jej dychę drożej i tracić okazję dostania 104 przełączników Cherry MX za tak niską cenę. A zatem, dlaczego klawiatura ta swoją beznadzieją przewyższa nawet recenzowanego niegdyś przeze mnie Razera?
Pudełko
Maszyna ta przychodzi do nas w czarno-żółtym pudełku z mieniącym się logo Corsaira i jakimiś tam pierdołami. Średnio mnie szczerze obchodzi co jest na nim napisane, bo przestałem zwracać uwagę na marketing bullshit już kilka lat temu, ale mimo najśmielszych chęci moje oczy zarejestrowały chociażby chwaleniem się, że klawiatura ta posiada pełni anty-ghosting. No dziwne żeby nie posiadała, skoro opiera się na płytce drukowanej (PCB), a każda klawiatura z PCB posiada antyghosting. W ogóle strasznie często jest spotykane mylenie pojęcia anti-ghosting i key-rollover, ale o tym w innym artykule, który już planuję od jakiegoś czasu. Z klawiaturą nie przychodzi absolutnie nic dodatkowego, jakieś papiery i tyle. Nie wiem natomiast czy to Corsair nic od siebie nie daje czy poprzedni właściciel wszystko rozkradł. W ogóle model jest hiszpański i w dodatku z outletu, więc pewnie nawet nie jestem drugim, a trzecim właścicielem.
Układ
Pierwsze co rzuca się w oczy to układ tej pełnowymiarowej klawiatury. Występuje tutaj wysoki Enter w kształcie odwróconej litery L, a także krótki lewy Shift z dodatkowym klawiszem \| obok. Układ taki nazywamy ISO, choć na pudełku nazwano go UK. Nie ma to natomiast sensu, bo układ UK ma zupełnie inaczej rozlokowane klawisze. Tu natomiast wszystkie występują normalnie tam gdzie powinny, natomiast lewy Shift rozcięto po to żeby dodać drugi ten sam klawisz. Typowe dla klawiatur z układem ISO dedykowanych na rynek krajów nieposiadających dodatkowych klawiszy na klawiaturach. Jednak w układzie tego Corsaira zauważyć można jeszcze jedno – niestandardowy bottom row. Jak nazwa wskazuje, bottom row to najniższy rząd klawiszy. Dlaczego jest on niestandardowy? Ponieważ spacja ma 6.5 jednostek długości zamiast typowego 6.25, a w efekcie sąsiednie klawisze mają kompletnie pogmatwane długości, gdzie każdy z nich powinien mieć tę samą: 1.25 jednostki. Efektem takiego ani trochę logicznego zabiegu jest kompletny brak kompatybilności z zamiennymi keycapami. Jeśli chcemy je wymienić, albo nam się któryś popsuje, to dostanie czegokolwiek jakościowego wręcz graniczy z cudem, a Corsair sprzedaje zestawy po chorych cenach. Układ zatem zdecydowanie na minus. Do krótkiego Shifta i wysokiego Entera jest jednak prosto się przyzwyczaić, a w grach ten pierwszy nie ma, wbrew mitom, absolutnie żadnego znaczenia. Jeśli ktoś nie trafia w małego Shifta w grze to powinien się zastanowić czy w ogóle nadaje się do używania klawiatury jako narzędzia do gry.
Klawisze multimedialne
Ciekawie natomiast dodano tutaj klawisze multimedialne. Mamy do dyspozycji wyciszenie, zmniejszenie i zwiększenie głośności na górze oraz stop, poprzedni utwór, pauzę i następny utwór na dole. Obok tych pierwszych znajdują się diody informujące o włączeniu NumLocka, CapsLocka oraz ScrollLocka. Po lewo od nich ulokowany jest przycisk blokujący klawisz Windows. Czysto gamerski dodatek, ja na przykład nigdy nie jestem w stanie pojąć jak można przypadkowo kliknąć Windowsa w grze, ale skoro istnieją tak mało precyzyjni gracze to czemu nie, niech dostają rozwiązanie typu „pójście na łatwiznę”. Gdy przycisk ten wciśniemy to zaświeci się na czerwono, pokazując tym wyłączenie działania klawisza Windows. Gdy dioda się nie świeci to oczywiście Windows działa w najlepsze. Minusem ogromnym jest fakt, że wszystkie te przyciski są oparte o jakieś gumowe kopuły, a więc wciskanie ich nie należy do najciekawszych. Do przyjemnych z resztą też nie, bo uczucie przy ich wciśnięciu jest bardzo gąbczaste i takie nijakie, nierówne. Na plus natomiast fakt, że przyciski te są gigantyczne i fajne zaokrąglone, więc łatwo się je naciska. Dla mnie zbędny dodatek, bo i tak z nich nie korzystam, ale jak dla kogoś komu się to przyda to fajna sprawa.
Spód
Od spodu ów wyrób klawiaturo-podobny prezentuje nam kilka gumek antypoślizgowych oraz dwie stopki podwyższające profil pisania. Niestety jednak obie te stopki nie posiadają gumek, więc podwyższając profil rezygnujemy z odporności przed niechcianym przesuwaniem. Mnie problem ten natomiast nie dotyczy, bo klawiaturę kładę na podkładce pod mysz, a ona generuje już wystarczający opór żeby klawiaturę skutecznie zablokować w miejscu. Widzimy dodatkowo na spodzie od przodu dwa wejścia jakby na podpórkę pod nadgarstki, jednak nie znajdziemy jej w zestawie z klawiaturą. Pewnie kwestia cięcia kosztów i korzystanie z tego samego projektu w kilku klawiaturach. Jakość wykonania klawiatury nie jest jednak aż taka niska jak mogłoby się wydawać. Klawiatura swoje waży i choć mniej niż moje maleńkie Tofu, to należy pamiętać, że Corsair jest całkowicie plastikowy, a jedyny element z metalu to tu płytka, w której zamontowane są wszystkie przełączniki. Nie jest prosto ugiąć tę maszynę w dłoniach, aczkolwiek to wciąż jest plastik i jest to oczywiście wykonalne. Dodam jeszcze, że klawiatura ta nie ma żadnego podświetlenia, mimo obecności miejsc na ledy na płytce drukowanej. Dla jednych plus, dla drugich minus, ale nie oszukujmy się – dodanie ledów to nie jest gigantyczny wzrost kosztów produkcji, a przecież zawsze można je wyłączyć jeśli nie przepada się za świecidełkami.
Przełączniki
Są natomiast dwie rzeczy, które wpływają na odbiór tej klawiatury bardzo negatywnie. Są to przełączniki i stabilizatory. I o ile te pierwsze posiadają jeden bardzo ważny plus, to te drugie skutecznie się tej zalety pozbywają. Chodzi mi tu o dźwięk. Użyte w Corsairze K66 przełączniki to Cherry MX, a w moim modelu wariant Red. Są to lekkie przełączniki liniowe, o których mam napisaną osobną recenzję. Najważniejsze jest dla nas tutaj natomiast to, że są one tragicznie wykonane i podczas pisania czuć bardzo wyraźnie to obrzydliwe tarcie trzonu o obudowę, przez co przyjemność z użytkowania tutaj właściwie nie istnieje. Wcale nie pomaga tu słyszalność sprężyn, choć jest ona zauważalnie niższa niż w Durgodzie (którego recenzja niebawem) i gdyby ktoś nie wiedział o problemie to by pewnie nawet nie usłyszał metalicznego pogłosu zwanego pingiem. Jednak Cherry MX Red mają jedną poważną zaletę – jest to świetny dźwięk, głęboki i niski. Z tego powodu klawiatura ta brzmi naprawdę przyjemnie, ale tylko i wyłącznie gdy nie korzystamy z klawiszy stabilizowanych, czyli między innymi.. spacji. Zastosowane w tej klawiaturze stabilizatory są tak beznadziejne, że grzechotka pod spacją, enterem, backspacem i oboma shiftami jest po prostu normą. Irytujący dźwięk metalowego drucika szeleszczącego pod klawiszami to zdecydowanie ostatnie czego chciałbym doświadczyć. Powodem jest tu przede wszystkim kompletny brak jakiegokolwiek smaru w stabilizatorach, który redukowałby ten szelest. Corsair i oszczędzanie to widocznie standard i to w dodatku akceptowany przez klientów.
Keycapy
Wcale nie lepiej wypadają keycapy wykonane w profilu OEM, czyli takim standardowo spotykanym w gotowych klawiaturach. Są one chudziutkie, chociaż widywałem gorsze. Pod tym względem przegrywają z Razerem Blackwidow V2, ale wygrywają chociażby z keycapami pudding. Jeszcze gorszą decyzją jest tu jednak nakładanie liter. Są one bowiem wyłącznie naklejkami, które w jakiś sposób zostały wtopione w powierzchnię nakładki. Pomijam już w ogóle fakt, że identyczne rozwiązanie spotykami w klawiaturach po dziesięć złotych z marketu. Dlaczego jednak przy możliwości zrobienia dowolnych liter Corsair wybrał tak obrzydliwą czcionkę, kanciastą, wręcz krzyczącą „jestem z odpustu!”? Można było postawić na minimalizm i elegancję, ale widocznie kreowanie graczy na ludzi kiczowatych to dla nich cel nadrzędny. Jeszcze bardziej zadziwia mnie wyżłobienie na powierzchni spacji wzorku obecnego na ciężarówkach. Jaki powód? Nie wiem, pewnie spoconemu graczowi kciuk ślizga się na spacji i to dodaje mi jakiejś dokładności czy jakim innym mitem Corsair to wytłumaczył. Keycapy te wykonane są z ABSu i nie jest to ten fajny ABS co w przypadku Razera, który nie zaczął się świecić po kilku latach użytkowania, a ten gorszy sort, który ma wyraźnie starte dziury na klawiszach W, A, D i prawym Shifcie. Widać, że poprzedni właściciel to zapalony gracz, który nigdy się nie cofa.
Ocena końcowa
I nie zrozumcie mnie źle. To jest klawiatura reklamowana jako twór dla graczy. Ja w gry gram, ostatnimi czasy na klawiaturze pogrywając w osu! oraz Minecrafta. Nie lubię jednak nazywać się graczem z jednego prostego powodu – przez to jak osoba gracza została wykreowana przez firmy właśnie takie jak Corsair. Jeżeli to jest klawiatura przeznaczona do grania, to ja z grami nie mam w takim razie nic wspólnego. Bo to po prostu beznadziejna klawiatura, która przedstawia nam kilka idiotycznych rozwiązań i ma dosłownie dwie zalety, gdzie jedna jest skutecznie wytłumiona przez wady. Poza w miarę solidną budową i ładnie brzmiącymi przełącznikami klawiatura ta oferuje dosłownie same wady i niezrozumiałe dla mnie dodatki. Co to w ogóle jest za design? Pół przełączników wystaje, pół jest zakryte. Varmilo, które robi dobre klawiatury, też ma taki design i osobiście uważam, że to najgłupsze co można zrobić, bo wygląda po prostu beznadziejnie i mało elegancko. W ogóle sam wygląd klawiatury nie powala, kabel jest gumowy i nieodpinany, gigantyczne logo mieni się jak tylko w okolicy znajdzie się światło. Jasne, powiecie mi, że komuś to wszystko może się podobać, ale.. to jest moja recenzja? Opisuję tu produkt i oceniam go subiektywnie, bo na tym polega recenzja. No i niestety, ale tej klawiatury w życiu bym nikomu nie polecił. Nie da się jej nawet już dostać, ma kilka lat, ale uwierzcie mi na słowo – Corsair się nie zmienił i nadal robi tak samo beznadziejne klawiatury, tylko w niektórych zmieniają słaby komponent (na przykład keycapy) na inny słaby komponent. Model Corsair K66 bardzo nie odstaje jakością od wcześniej recenzowanego przeze mnie Razera, ale i tak w starciu wybrałbym ów Razera za poprawnie zasłonione przełączniki, jeszcze solidniejszą budowę i elegancki wygląd.