Recenzja Greetech Brown

Zbierałem się do tej recenzji od naprawdę dawna. Widzicie, o tym co oferują Greetech Brown jestem świadom od naprawdę dawna, ale jakoś tak nigdy nie miałem okazji wziąć ich sobie w sensownej ilości do przetestowania. Próbowałem kilkukrotnie wyciągnąć pakiet 90 sztuk od partnera bloga, TinkerKeys, ale widocznie nie kalkulowało się to właścicielowi. Finalnie kupiłem je sobie w naprawdę dobrej cenie od tego samego sklepu, bo Zaksin zrobił mi na nie bardzo atrakcyjną przecenę. Mogę więc nareszcie wziąć się za te wspaniałe switche, a jest za co się zabierać. Greetech od lat uchodził bowiem za przeciętnego producenta, którego produkty nie wypadają zbyt dobrze na tle konkurencji. Co sprytniejsi członkowie hobby zauważyli jednak, że da się je kupić absurdalnie tanio prosto z Chińskiej Republiki Ludowej w serwisie Taobao, a w takich pieniądzach wymaga się dużo mniej od produktu. Jak się prędko okazało, Greetechy były wtedy istnym „hidden gem’em”, bo w swojej cenie wypadały wyjątkowo dobrze.

Wariant Brown pierwszy raz miałem okazję dotknąć gdy jeszcze zajmowałem się kolekcjonowaniem przełączników. To wtedy dostrzegłem, że sprzężenie zwrotne przez nie oferowane jest niezwykle przyjemne jak na switch tego kalibru. Nie zapominajmy bowiem, że przełączniki brązowe od lat uznawane są za te z maleńkim, ledwie wyczuwalnym bump-em. O ile więc ja sam potrafię dobrze bawić się korzystając chociażby z Cherry MX Brown, to bump w Greetech Brown zdaje się na ich tle co najmniej nietypowy, bardziej przypominający ten z Kailh BOX Brown V2. Skoro więc mam ich już trochę i w dodatku korzystam z nich prawie codziennie od paru tygodni, to przyszła pora rozprawić się z kwestią ich opłacalności. Nie wiem natomiast czy w dniu opublikowania tej recenzji będzie to miało jeszcze jakiekolwiek znaczenie – TinkerKeys jest jednym z niewielu źródeł, gdzie kupić można je w sensownych pieniądzach, a to przecież ich główna zaleta. Niemniej, sprawdźmy co ciekawego w Greetech Brownach piszczy – zapraszam do lektury!

Budowa

Początki serii przełączników mechanicznych od Greetech to czasy, gdy patent niemieckiej firmy Cherry MX był świeżo po wygaśnięciu, w efekcie czego kolejni chińscy producenci wkraczali w ten świat chcąc zająć część tego rosnącego z powodu klawiatur gamingowych rynku. Nie dziwi zatem fakt, że Greetech Brown zbudowane są praktycznie tak samo jak pierwowzór, przez co nazwać możemy je po prostu MX style. Kompletnie czarna obudowa zamyka się na cztery małe zatrzaski, zaś w jej wnętrzu znajdziemy dwa metalowe styki, sprężynę i brązowy trzon. Zastosowane materiały to polioksymetylen do trzpienia i prawdopodobnie nylon do całej obudowy. Istnieje też szansa, że tylko spód jest nylonowy, a góra to poliwęglan, ale tworzywa nie powinny mieć tak wielkiego znaczenia gdy rozmawiamy o przełącznikach, których głównym celem nie było świecić nietypowym plastikiem w specyfikacji.

W zależności od wariantu górna część obudowy może być przezroczysta, a dolna biała, lecz ja nie bez powodu chciałem sprawdzić te w całości czarne – zazwyczaj producenci używają do nich bowiem najlepszych materiałów pod kątem akustyki, a w dodatku wyglądają one po prostu bardzo stylowo, czyli tak jak stare switche powinny. Na spodzie obudowy znalazły się nie tylko metalowe piny, ale również dwa plastikowe. Służą one do stabilizacji przełącznika w PCB, na przykład przy konstrukcji plateless lub w takiej wykorzystującej gniazda hot-swap. Dodatkowe nóżki sprawiają, że przełącznik nie obróci się wokół własnej osi. Warto wspomnieć jeszcze o wobble, który w Greetech Brown jest zaskakująco niski, choć nie tak bardzo jak w nowszych Outemu. Obie części obudowy trzymają się siebie sztywno, więc nie ma konieczności uszczelniania ich filmami, zaś rdzeń trzonu ma standardową długość 12,5 mm.

Skok

Brown w nazwie zdradza już z jakim przełącznikiem mamy do czynienia – tactile. Brązowa kategoria potrafi się jednak różnić poziomem wyczuwalności sprzężenia zwrotnego, choć i tak dla wielu osób będzie ono za delikatne bez względu na działania podjęte przez producenta w celu zwiększenia poziomu wyczuwalności. O ile rzeczywiście mogę przyznać, że Cherry MX Brown nie zachwyca wielkością bump-a, to w przypadku Greetech Brown ciut inaczej zaprojektowane, delikatnie mocniej zagięte nóżki na trzpieniu generują wyraźnie ostrzejsze doznania z użytkowania. Różnica w żadnym wypadku nie jest skrajna i pisząc na pierwowzorze jak i na podróbce od Greetecha nie poczujemy znacznych zmian, ale osoba z czułymi palcami od razu zauważy, że zachowanie tych przełączników jest odmienne.

Przyznam natomiast, że osobiście lubię korzystanie zarówno z jednych, jak i z drugich. Wszystko zależy od sytuacji, lecz co do zasady pisanie na MX Brown i Greetech Brown jest tak podobne, że mógłbym przerzucać się między nimi i wciąż czerpać taką samą frajdę. Jeśli jednak wrzucę cieniutkie keycapy pokroju DCS Sleeper na jedne i drugie, to dysproporcja w wyczuwalności bump-a staje się jeszcze ewidentniejsza i personalnie trochę bardziej kręci mnie wówczas propozycja od Greetecha – choć tak jak mówię, oba te modele są genialne i w kategorii tactile z niedużym sprzężeniem zwrotnym ustawiłbym je obok siebie, na pierwszym miejscu podium.

Jeśli zaś chodzi o długość skoku, to tutaj bez zaskoczeń. Przez brak wydłużenia trzonu mamy do czynienia z przełącznikiem o standardowej długości skoku, wynoszącej pełne 4 milimetry. Aktywacja odbywa się natomiast na drugim milimetrze, lecz żeby do niej dotrzeć, to najpierw należy przejść przez charakterystycznie ostre sprzężenie zwrotne. W zasadzie to skok maluje się w sposób następujący: najpierw mamy krótki, około 1-milimetrowy fragment liniowy, zwany pre-travel’em, później wchodzimy na etap bump-a trwający kolejny milimetr, zaś po przekroczeniu jego ostrego czubka ponownie wita nas liniowość, tym razem w formie 2-milimetrowego post-travel’u. Można by więc rzec, że Greetech Brown to takie liniowce z małą anomalią w połowie, przypominającą zahaczenie, które jednak prędko odpuszcza.

Sprężyny

Jak na przełącznik z dawnych lat przystało, Greetech Brown mieszczą w swoich obudowach sprężynki o standardowej długości wynoszącej zaledwie 15 mm. Opór przez nie stawiany to z kolei.. no właśnie, ciężko powiedzieć. Jedyne informacje dostępne w sieci mówią o 50 gramach siły potrzebnych do osiągnięcia progu aktywacji, lecz odnosi się to zapewne do punktu tuż za bump-em. Dokopałem się także do wykresu stworzonego przez legendę klawiaturowego hobby – Haata. Dzięki niemu możemy poznać między innymi opór potrzebny do wciśnięcia klawisza do samego dołu, siłę potrzebną do przekroczenia szczytu bump-a, a także sam jego kształt. Bottom-out wymaga 55 gf, a sprzężenie zwrotne sięga 60 gf. Ostrość prezentuje się z kolei przepięknie na tym wykresie, tym bardziej jeśli porównamy go do wykresu Cherry MX Brown od tego samego autora. Muszę natomiast przyznać, że choć na obrazkach wygląda to jak ogromna różnica, to w rzeczywistości, podczas pisania z normalną prędkością, nie jest aż tak odczuwalna.

Wyważenie gości dzisiejszej recenzji wypada naprawdę dobrze jak na brązowe przełączniki. Takie sprężynki perfekcyjnie pasują bowiem do switcha tactile z małym bump-em, bo nie są dzięki temu za lekkie, ale ich ciężkość nie przyćmiewa też i tak delikatnej natury tactile eventu. Osobiście wrzuciłbym tutaj coś wydłużonego, na przykład do 18 milimetrów, żeby jeszcze dodatkowo uwydatnić oferowany przez Greetech Brown feeling – a jako że planuję żeby zostały one u mnie jeszcze na dłużej, to zapewne moją opinię po podmiance sprężyn na takowe jeszcze na blogu spotkacie 😉

Brzmienie

Niezbyt dobrze wypada kwestia rezonowania sprężyn, albowiem te są kompletnie suche, w wyniku czego przy każdym wciśnięciu słyszymy absurdalnie głośne pingowanie, a także odgłos składających się zwojów metalu. Brzmi to fatalnie i szczerze jest to jedyny powód, dla którego nie rekomenduję używania tych switchy w formie domyślnej. Nawet jeśli nie planujecie zmieniać w nich sprężyn, bo nie boicie się dewiacji fabrycznych sprężyn w tanich chińskich switchach, to przynajmniej je sobie przesmarujcie jakimś olejem – efekt usłyszycie od razu.

Jeśli zaś chodzi o samo stukanie przełączników dziś recenzowanych, to jest spodziewanie dobrze. Widzicie, od początku zakładałem, że Greetech Brown to istni królowie brzmienia, więc w ogóle nie zdziwiłem się, gdy pierwszy raz wrzuciłem je do klawiatury i zacząłem na nich pisać. Może nie najlepszym pomysłem było zamontować je na próbę do F1-722, bo to klawiatura już domyślnie brzmiąca wyśmienicie, ale z drugiej strony to przecież do takich sprzętów switche tego typu pasują najlepiej. Niemniej jednak sprawdziłem brązowe Greetech’y jeszcze w dwóch innych klawkach i na innych keycapach, dzięki czemu przekonałem się raz na zawsze, że ich lekko basowa natura, połączona z głębokim, choć lekko szurającym czy może wręcz chrupiącym, stukaniem to ambrozja dla moich uszu i na pewno zostaną one ze mną na dłużej.

GEON.WORKS F1-722 na GMK Dolch R5.
RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na GMK Dolch R5.
RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na AlephKey Zhuyin.
Vertex Arc60 (aluminium plate) na JC Studio Tulip.
Vertex Arc60 (aluminium plate) na Domikey Single Chip.

Gładkość

Zanim jednak wrzucę je do jakiejś klawiatury lutowanej, będę zmuszony do wytoczenia najpotężniejszych dział: pędzelka i smaru. Fabrycznie nie znajdziemy bowiem na ich trzonach nawet śladu smarowidła w jakiejkolwiek formie, co bezpośrednio wpływa na ich przeciętną płynność pracy. Szorstkość nie tylko czuć tu w postaci wyraźnego ocierania trzonu o prowadnice, ale także słychać – jak wspomniałem wcześniej. Da się to natomiast zniwelować odpowiednim przesmarowaniem, zgodnym z moim poradnikiem. Wówczas stają się one dużo przyjemniejsze w odbiorze, choć leciutkie tarcie wciąż w nich czuć – nawet po zastosowaniu Krytoxa 205g0.

Ocena końcowa

Gdybym musiał stanąć przed wyborem usunięcia z egzystencji Cherry MX Brown lub Greetech Brown, to miałbym poważny dylemat. O ile bowiem jedne i drugie sprawiają mi multum frajdy z użytkowania, o tyle propozycja Niemców zazwyczaj oferuje dużo lepszą płynność. Jeśli zaś chodzi o bump-a, to ten nieco bardziej do gustu przypadł mi w przypadku Brownów od Greetecha. Nie jestem więc w stanie jednoznacznie stwierdzić, która z tych opcji jest lepsza. Obie są bowiem w moich oczach równie dobre, z równie dobrym wyważeniem, wobble’m czy brzmieniem.

Kluczowym czynnikiem często pozostaje cena, która niewątpliwie lepiej wypada w przypadku Greetech Brown. Do tej pory kupić było je można od TinkerKeys za 8,90 złotych przy 10 sztukach. Promocja na Black Friday obniżyła jednak tę kwotę o 50%, co daje nam absurdalne wręcz 40 złotych za 90 sztuk. To jednak jedynie historia, bo obecnie w asortymencie partnera mojego bloga switchy tych brakuje i nie ma planów na przywrócenie ich do oferty, a co za tym idzie należy kupować je z innych źródeł. Dobrą opcją jest AliExpress, ale tam nie byłem w stanie znaleźć opcji z czarnymi obudowami. Można więc pójść o krok dalej i sprowadzić je z Taobao, ale to z kolei wymaga trochę zachodu. W każdym razie, finalny koszt będzie niższy od Cherry MX Brown, dzięki czemu w mojej opinii Greetech Brown z nimi wygrywają, jednak koniec końców jeśli stać Was na oba te modele, to przy obu z nich powinniście być zadowoleni, gdyż różnice są naprawdę niewielkie.

Postscriptum

Dziękuję Wam wszystkim za śledzenie mojego bloga, czytanie recenzji i nawet zaglądanie na moje transmisje na żywo na Twitchu. Żeby zbudować trochę lepszą więź pomiędzy mną, a czytelnikami, postanowiłem założyć serwer Discord przeznaczony głównie do dzielenia się opiniami o artykułach, proponowania tematów, informowania o nowych publikacjach i po prostu rozmawiania o klawiaturach. Wiem, że jest w Polsce kilka serwerów o takiej tematyce, ale chciałbym żeby moja społeczność miała jakieś dedykowane miejsce, w którym może bez problemów dostać notyfikację o nowo opublikowanej recenzji i prędko napisać o niej kilka słów krytyki. Jeśli więc chcielibyście dołączyć, to link pozostawiam w tym odnośniku. Dzięki!