W ostatnim czasie dostrzec można gwałtowny wzrost popularności klawiatur magnetycznych pośród klientów wszelkiej maści – nie tylko graczy, lecz wśród nich przede wszystkim. Żeby zapewnić odpowiednią podaż, coraz więcej różnorakich producentów postanowiło wypuścić swoje modele na przełącznikach wykorzystujących Zjawisko Halla. Na początku ceny były wysokie, często sięgające nawet tysiąca złotych, lecz z czasem na szczęście zaczęły spadać. Obecnie jesteśmy w bardzo dziwnym momencie, gdyż aktualnie na AliExpress można kupić klawiaturę 60% na magnetykach nawet za tak śmieszne pieniądze jak 150 złotych – i to bez żadnych promocji czy kuponów. Szczególną uwagę społeczności zdaje się przykuwać MADLIONS MAD60HE, dlatego postanowiłem sprawdzić co w trawie piszczy. Żeby jednak nie było za nudno, do siebie na test wziąłem troszkę inny wariant, a konkretnie MADLIONS MAD68 R.
Za marką, której logo sygnuje przedmiot dzisiejszej recenzji, stoi ten sam producent co za klawiaturami i myszkami ATK, VGN i VXE. Produkty tej chińskiej manufaktury są poważane w obu społecznościach – znajdziemy je zarówno na listach polecanych myszek, jak i na tych z klawiaturami. MADLIONS jest ewidentnie brandem skierowanym bardziej w stronę zagorzałych graczy, co wnioskuję po kiczowatym logo i czerwonej kolorystyce (jak wiadomo czerwony to szybszy, więcej FPS-ów itp.), ale też asortymencie widocznym na stronie. Wśród niego znajdziemy różne klawiatury magnetyczne, lecz najbardziej w oczy rzuca się recenzowana dziś MAD68 R, MAD68HE i MAD60HE. Wszystkie z nich różnią się od siebie wyłącznie rozmiarem, przełącznikami, stylistyką keycapów i ewentualnie czułością oraz odświeżaniem. Najtańsze warianty potrafią kosztować naprawdę śmieszne pieniądze, jednak dla mnie ważne było żeby przetestować to, co marka „Zdenerwowanych Lwów” potrafi zaoferować w najbardziej dopieszczonej opcji – stąd wybór padł na wariant R modelu MAD68HE. Klawiatura ta owiana jest też kilkoma kontrowersjami, więc sprawdźmy co ciekawego ma do zaoferowania ten wybitnie tani model magnetyczny i czy krytyka jest uzasadniona. Zapraszam do lektury!

Opakowanie
Głównym zarzutem wobec produktów z serii MAD60HE jest widoczne jak na dłoni podobieństwo do Wooting 60HE. Dostrzec można to już na etapie odpakowania paczki, której zawartością jest karton łudząco podobny stylem do tego stosowanego przez holenderską markę, ojca pierwszej klawiatury z Rapid Triggerem na świecie. Pudełko MADLIONS MAD68 R jest kompletnie czarne, lecz na froncie znajduje się czerwony pas z nazwą modelu. Rewers dzierży z kolei wielki napis „FIERCE GAMING GEAR.” oraz bardzo krótką specyfikację produktu, z której w zasadzie nic nie wynika. To pierwszy raz od dawna, kiedy spotykam się z opakowaniem tak ubogim w informacje o mieszczącym się wewnątrz sprzęcie, lecz osobiście uważam to za lepsze rozwiązanie, gdyż tych bzdur na pudełkach i tak nikt nie czyta – tym bardziej zamawiając przez internet.


Akcesoria
Wewnątrz opakowania znajdziemy rzecz jasna klawiaturę, ale poza nią również kilka akcesoriów. Są to:
- czarny kabel USB-A do USB-C,
- żółty keycap i switch puller w jednym,
- pasek wraz z elementami do zamontowania go,
- papierologia.
Przewód, który dostajemy w pakiecie, nie ma żadnego oplotu. Ma to swoje plusy jak i minusy, lecz koniec końców jeśli kabelek nam nie odpowiada, to podmienienie go na inny nie jest szczególnie trudnym zadaniem – w końcu mówimy tu o najpopularniejszym standardzie, czyli USB typu C. Niemniej jednak ten dołączony w zestawie jest ogumiony, przez co trzyma swój pierwotny kształt dosyć mocno, lecz w tym samym czasie stosunkowo łatwo go wyprostować. Sprawia wrażenie taniego, ale nie oczekujmy wiele od tak budżetowego sprzętu – ja bym się cieszył, że producent w ogóle cokolwiek wrzuca do pudełka. Tego samego nie powiem jednak o narzędziu do zdejmowania nakładek i wyciągania przełączników, bo do niczego się ono nie nadaje. Wykonane zostało w pełni z plastiku, przez co łatwo je połamać, a w dodatku możemy porysować ścianki keycapów podczas użytkowania go.
Ciekawym bonusem jest pasek, który możemy przymocować do obudowy klawiatury. Wykonany został z miękkiego materiału, a montaż polega na przykręceniu dwóch blokujących go w miejscu śrubek. To rzecz jasna kolejne nawiązanie do Wootinga, bowiem to 60HE była pierwszą klawiaturą oferującą dodatek tego typu. Już od dawna uważam, że nie ma on większego sensu, bo podczas spoczywania na biurku pasek po prostu przeszkadza, lecz widocznie dla niektórych element ten dodaje całości takiego uroku, że nawet producenci kopiujący magnetyczną legendę muszą implementować go do swoich produktów. Gdyby on jeszcze chociaż wyglądał jakoś sensownie, tak jak w 60HE, ale w przypadku MADLIONS MAD68 R widnieje na nim jedynie czerwono-czarna grafika lwa w akompaniamencie nazwy marki – bez sensu.

Wygląd
Najlepiej widocznym podobieństwem recenzowanego dzisiaj produktu do tworu marki Wooting sprzed lat jest zdecydowanie wygląd. Obudowa, a konkretnie jej styl i kształt, została po prostu skopiowana z 60HE. Wyraźniejsze jest to niewątpliwie przy modelu MAD60HE, gdyż tam kładąc obie klawiatury obok siebie dosłownie nie da się dostrzec różnic, lecz przy MAD68HE i MAD68 R jest podobnie. Ramki mają równą szerokość, to znaczy są stosunkowo wąskie, za wyjątkiem tej przedniej. Tam widoczny jest lekki pochył do przodu, trochę przypominający mi RAZER Blackwidow, ale skierowany dużo stromiej do płaszczyzny biurka. Przy prawej krawędzi tegoż frontu producent umieścił swoją nazwę, która w moim wariancie ma kolor czerwony – pasujący do zastosowanych keycapów. Z tego co widziałem na stronie marki, inne warianty oferują napis w czerni, co moim zdaniem jest lepszym, czystszym rozwiązaniem – nikt przecież nie lubi brandingu tak rzucającego się w oczy, tym bardziej gdy nie mówimy o produkcie premium.


Kształty obudowy od spodu również są identyczne jak w Wooting 60HE, to znaczy przy froncie znajduje się szparka, a z tyłu swego rodzaju grill. Tam też umieszczone zostało złącze USB-C, a dokładnie przy lewej krawędzi klawiatury. Na spodzie znajdziemy także cztery gumki antypoślizgowe w czerwonym kolorze, naklejkę z numerem seryjnym i.. nic więcej. Wszelkie zagięcia widoczne z profilu, również to charakterystyczne zachodzenie górnych ramek za resztę obrysu obudowy, to perfekcyjna kopia designu holenderskiej marki. Wspomniany we wcześniejszej sekcji pasek montuje się z kolei w dokładnie tym samym miejscu, w identycznie zaprojektowanym uchwycie, przy lewej krawędzi.
MADLIONS MAD68 R występuje w różnych wariantach kolorystycznych, i dotyczy to także MAD60HE. Do wyboru jest obudowa w czerni lub bieli, zaś keycapy mogą być albo dopasowane do reszty, albo z dodatkowymi wzorami. Te wzorki, nawiązujące do mapy topograficznej, to również swego rodzaju inspiracja – Wooting oferuje bowiem żółty wariant takowych już od dawna. Najwyższy model testowanego przeze mnie wariantu kupić można wyłącznie w wersji z topograficznymi nakładkami w kolorze czerwonym (na czarnym tle). Prezentuje się ona naprawdę genialnie i tak jak zazwyczaj besztam produkty gamingowe za kiczowaty wygląd, tak tutaj jestem zmuszony do przyznania wysokiej noty za aspekt wizualny. O ile bowiem nie wrzuciłbym tego typu keycapów na swoją prywatną klawiaturę, o tyle do sprzętu przeznaczonego do gier pasują one jak ulał, nie tylko dodając im pazura, ale również wyróżniając je na tle produktów biurowych.

Wykonanie
Nie wiem czy przeoczyłem tę opcję przy składaniu zamówienia, czy po prostu nie była ona jeszcze wtedy dostępna, ale aktualnie da się kupić MADLIONS MAD68HE/MAD60HE z aluminiową obudową za około stówkę więcej od wariantu R, posiadanego przeze mnie. Według tabelki dostępnej w aukcji na AliExpress, wszystkie pozostałe opcje korzystają z plastikowej obudowy, tak samo jak ta testowana przeze mnie. Nie traktowałbym tego jednak jako wadę, albowiem aluminiowy korpus w tym budżecie to istna zmora klawiatur. Istnieje przecież limit jakości, którą da się zaoferować w danych pieniądzach, a w kontekście tak budżetowego produktu nie spodziewałbym się fajerwerków. Może jednak się mylę i wariant z aluminiową obudową gniecie ten plastikowy, a ja łudzę się tylko, że chińskie manufaktury nadal nie potrafią wykonać dobrego korpusu z metalu za niewielkie pieniądze.
Spójrzmy natomiast na to z jeszcze innej perspektywy. Kupując klawiaturę w rozmiarze przystosowanym do transportu chcielibyśmy mieć faktyczną możliwość przenoszenia go przy zachowaniu sensownego poziomu komfortu. Jeśli zatem dorzucimy do tego obudowę z metalu, to przecież dodatkowe obciążenie w plecaku może utrudnić nam pojechanie na LAN-ówkę czy inne wydarzenie e-sportowe. Mówię tu jednak o stosunkowo małej grupie odbiorców, bo nie ma co się oszukiwać – główna grupa odbiorców to ludzie, którzy nigdy nie zabiorą swojej klawiatury z biurka. Dla takich klientów aluminium faktycznie może być lepszą opcją, o ile jakość jest tam zachowana na sensownym poziomie, ale jeżeli wolelibyście mieć opcję łatwego przenoszenia swojej MAD60HE/MAD68HE, to tworzywo ABS powinno być Waszym wyborem. Tym bardziej, że mówimy tu o naprawdę solidnej obudowie, która pomimo stygmatu jaki towarzyszy plastikowi od lat wytrzyma naprawdę wiele i w dodatku nie ugina się, nie strzela ani nie skrzypi podczas użytkowania czy nawet celowego wyginania, a masa całości wynosi ~590 gramów. Dobry plastik nie jest zły!


Wnętrze
Żeby dostać się do wnętrza MADLIONS MAD68 R należy w pierwszej kolejności zdjąć część keycapów celem odkrycia losowo rozlokowanych śrubek z główkami typu Phillips, a następne wykręcić je. Po ich usunięciu możemy swobodnie wysunąć płytę montażową i PCB ze środka. Naszym oczom ukaże się wówczas jedna warstwa pianki spoczywająca na spodzie obudowy, tuż pod płytką drukowaną. Nic więcej specjalnego się tam nie dzieje, ale możemy rzucić okiem na gwinty, w które wkręcają się śrubki. To one definiują montaż tej klawiatury jako tray mount, albowiem PCB przykręcamy bezpośrednio do spodu obudowy, przez co feeling i brzmienie są nierównomierne. Spory wpływ na to ma też losowe rozmieszczenie śrubek. Najważniejsze co jednak widzimy to niezastosowanie metalowych gwintów, przez co śrubki wkręcamy bezpośrednio w plastik. Taka zagrywka jest bardzo słaba i znacznie pogarsza żywotność sprzętu, lecz tylko w przypadku scenariusza, w którym często będziemy otwierać obudowę.
Pomiędzy płytkami znajdziemy dodatkowe wyciszenie w postaci mlecznego silikonu, zaś na spodzie producent umieścił wspomnianą już cienką warstwę gęstej pianki. Co ciekawe, spód ów pianki jest dziwnie refleksywny, a wśród różnych recenzentów w sieci słychać opinie, że jakość użytego materiału jest gorsza od tej w Wooting 60HE+. Dla mnie jednak jakikolwiek wypełniacz we wnętrzu klawiatury to tania zagrywka z dosyć jasnym celem – sprawienie, że tani produkt będzie udawać brzmienie znacznie droższego. Każdy kto jednak zagłębił się mocniej w temat klawiatur zdaje sobie sprawę z tego, że piankowy dźwięk wcale nie jest pożądany przez entuzjastów. O ile natomiast tyram za każdym razem producentów za stosowanie takich ruchów, to tutaj mam zgoła odmienną opinię. Widzicie, tak jak pianka moim zdaniem rujnuje brzmienie, tak bądź co bądź w sprzęcie za ledwo ponad stówkę (przy najtańszym wariancie) nie można spodziewać się fajerwerków. Jeśli zatem do wyboru mamy klasyczne brzmienie taniego, plastikowego produktu z tray mount’em albo to samo, ale z dodatkiem pianki i silikonu, to absolutnie każdy klient będący docelową grupą odbiorczą takiego produktu wybierze drugą opcję. Nie mam im tego oczywiście za złe, bo są na świecie takie klawiatury, których nic już nie uratuje i trzeba wspomagać się wypełniaczami. To jest w zasadzie dobre podsumowanie: pianka i silikon to świetne materiały, które beznadziejną i tanio brzmiącą klawiaturę uczynią choć troszkę przyjemniejszą w odbiorze zmysłem słuchu.


Ergonomia
Wybór wariantu nie tylko decyduje o wyglądzie, materiale obudowy czy przełącznikach, ale również o rozmiarze. MADLIONS oferuje bowiem dwie opcje: MAD60HE i MAD68HE. Ta pierwsza to klasyczne 60%, natomiast ta druga oferuje dużo praktyczniejszy format 65%. Skoro posiadam ten drugi, to nim zajmę się w tym tekście, lecz jeśli Wam bardziej odpowiada sześćdziesiątka, to nic straconego – w końcu na każdej innej płaszczyźnie klawiatury te powinny być identyczne. Jeśli chodzi o 65%, to personalnie nie przepadam za tym rozmiarem, ale tylko ze względu na estetykę. Dużo bardziej podoba mi się symetryczność 60%, dlatego z reguły nie kupuję tej opcji z dodatkową kolumną, jednak w tym przypadku czułbym przesadne podobieństwo do Wooting 60HE, a przecież nienawidzę testować kilkukrotnie tej samej klawiatury. Zresztą, sprzęt do gier nie musi mi odpowiadać wizualnie, a praktycznie już jak najbardziej – pod tym względem 65% jest genialnym rozwiązaniem, bo nie tylko zawiera wszystkie najpotrzebniejsze klawisze w niezwykle minimalnej formie (tylko i wyłącznie sekcja alfanumeryczna, bez klawiszy funkcyjnych czy sekcji nawigacyjnych), ale również dorzuca nam osiem klawiszy: strzałki, Delete, PageUp, PageDown i Insert.
Korzystanie z MAD68 R to czysta przyjemność, nie tylko do gierek. Pisało mi się na niej równie satysfakcjonująco, a to za sprawą perfekcyjnego rozmiaru do takich zadań. Oczywiście brakowało mi czasami rzędu funkcyjnego, ale przecież wystarczy przytrzymać klawisz FN żeby cyferki zmieniły się w F-ki. Obecność strzałek ułatwiła mi z kolei nawigowanie po menu gry osu!, a także pisanie tekstów czy zwykłe czatowanie na Discordzie. Moja nienawiść do formatu 65% może nie jest w takim razie taka zasadna, skoro w tym samym czasie jestem w stanie przetestować klawiaturę w tym rozmiarze i doskonale się przy niej bawić. No, ale nic przecież nie zmieni faktu, że wizualnie dużo bardziej przypada mi do gustu MAD60HE przez znacznie symetryczniejszy rozkład klawiszy. Wolałbym też żeby MAD68 R oferowała rząd dolny z blockerem na lewo od strzałek, co dodałoby całości nieco uroku.
Szczerze powiedziawszy na tym mógłbym zakończyć tę sekcję, ale pozostaje jeszcze kwestia zamontowania płyty montażowej i PCB w obudowie. Żyjemy bowiem w czasach, gdy niektórzy członkowie społeczności potrafią wymagać od klawiatur pre-built tak wymyślnych sposobów montażu jak gasket mount. Nawet dzisiaj, w dniu pisania tego fragmentu, jedna z osób zadała mi pytanie co myślę o MAD68 R, a między wierszami zapytała czy oferuje ona montaż uszczelkowy. Gdy moja odpowiedź była przecząca, użytkownik ten rzekł „To chyba pass ona”. Doszliśmy więc do momentu, w którym producenci tak skutecznie przeprali klientom mózgi, że ci nawet nie chcą patrzeć na klawiatury z tray mount’em, bo przecież gasket jest lepszy. Ale czy na pewno?
Jeśli czytacie mojego bloga na bieżąco, to zapewne kojarzycie recenzje modeli Dark Project ALU87B Gamma oraz Redragon K688GB Bragi PRO. W obu tych tekstach zaznaczałem, że montaż uszczelkowy w tym budżecie nie ma większego sensu, bo przecież nie zaoferuje nam on takich doznań jak w propozycjach premium skierowanych do entuzjastów. Nie chciałem wówczas umniejszyć rynkowi budżetowych sprzętów dla mas, a po prostu przekazać fakt – o ile bowiem gasket może faktycznie w tego typu produktach zapewnić lekkie uginanie, to nie będzie on w żaden sposób przemyślany, a więc finalnie nie spełni swojej docelowej roli. Mimo to wiele ludzi zdaje się nie zwracać na to uwagi i woli faszerować się marketingowym bełkotem o tym jaki to gasket jest wspaniały i jakie świetne doznania z zaimplementowania go płyną. A przecież nawet gdyby zamontować PCB i płytę montażową w MAD68 R na uszczelkach, to ilość napchanych w obudowie wypełniaczy skutecznie zablokowałaby jakiekolwiek uginanie.
Nie uważam zatem, że tray mount to jakakolwiek wada w recenzowanym dzisiaj sprzęcie. To wręcz zaleta, bo choć pisanie na nim nie należy do najprzyjemniejszych doznań na świecie, to przecież mówimy tu o produkcie przeznaczonym przede wszystkim do grania. Jeśli więc producentowi udało się osiągnąć tak niską cenę między innymi dzięki odrzuceniu gasketa, to winszuję – aluminiowa płytka montażowa i tak jest sztywna, co przecież wielu graczy doceni za sprawą równości i pewności kliku jaką ta sztywność zapewnia, a podczas pisania większość klientów nawet nie odczuje różnicy względem takiego gasketu jak te montowane w budżetowych propozycjach. Zresztą, jeśli ktoś zajmuje się głównie pisaniem na swojej klawiaturze, to są na rynku dużo lepsze opcje do tego przeznaczenia niż czysto gamingowa MADLIONS MAD68 R.
Spód obudowy zdobią gumki antypoślizgowe, skutecznie utrzymujące klawiaturę w miejscu, ale zabrakło regulacji kąta nachylenia. Ten domyślnie wynosi 5° i może okazać się to problemem dla niektórych, lecz mi osobiście zupełnie nie przeszkodziło to w komfortowym użytkowaniu recenzowanego dzisiaj sprzętu – mimo, że moją preferencją jest nachylenie powyżej 9°. Wysokość frontowa wynosi z kolei 18,8 mm, zaś efektywna wysokość (mierzona od samego spodu do czubka przełącznika spacji) około 22,5 mm. Mamy tu zatem do czynienia ze sprzętem tak standardowym, że aż szkoda wspominać o braku konieczności dokładania tu podpórki pod nadgarstki, bo zrobimy sobie nią więcej krzywdy niż używaniem klawiatury bez podparcia.




Keycapy
Nie wiem czego konkretnie spodziewałem się po nakładkach zamontowanych na klawiaturze, której najtańszy wariant kosztuje zaledwie 100 złotych z promocjami i kuponami, ale jeśli mam być zupełnie szczery, to jestem w ciężkim szoku. MAD68 R, czyli najdroższy wariant tego modelu (wykluczając ten w aluminiowej obudowie) dzierży naprawdę świetne jakościowo keycapy, których profil to nie żaden paskudny OEM, CSA czy inne bzdurki, ale… najprawdziwsze Cherry! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaka była moja radość, gdy pierwszy raz dotknąłem tej klawiatury po otworzeniu kartonu. Wisienkowy profil to aktualnie mój zdecydowany ulubieniec i pisanie na nim zapewnia mi największy komfort spośród wszystkich opcji dostępnych na rynku. Sam ten fakt sprawił, że korzystanie z MADLIONS MAD68 R przez te ostatnie kilkanaście dni okazało się dużo ciekawszym i przyjemniejszym doświadczeniem niż pierwotnie się spodziewałem. Cherry oferuje stosunkowo niski wzrost, cylindryczne wyprofilowanie i każdy rząd w innym kształcie – ta kombinacja to istna ambrozja dla moich palców, stąd też taka reakcja z mojej strony.
Na tym nie kończy się jednak seria zaskoczeń. Nie wiem czy chwaliłem się tym kiedykolwiek w swoich testach, ale uwielbiam kupować lub brać na testy klawiatury, o których praktycznie nic nie wiem. Jasne, żeby ocenić czy dany model jest w ogóle warty mojego czasu rzucam na niego okiem i czasem sprawdzam nawet najważniejsze aspekty, ale w przypadku MAD68 R nie pofatygowałem się żeby zrobić cokolwiek poza obejrzeniem jednego filmu na YouTube i przeczytaniem kilku wiadomości na serwerze Discord o nazwie „Poklikane”. Nie miałem zatem zielonego pojęcia w co właściwie wchodzę i o ile w przypadku profilu nawet research nie zdradziłby co na mnie czyha (producent nigdzie nawet nie wspomina o Cherry), to kwestii metody wykonania mogłem się spodziewać nawet po rzuceniem okiem na sam sprzęt. Ale jakoś nie wpadło mi do głowy, że MADLIONS zastosował do tej klawiatury… dye-sublimation. Pięciostronny.
Dobra, nie dramatyzujmy. Sublimacja barwnikowa to genialna metoda nanoszenia nadruków na keycapy, a jedne z moich ulubionych zestawów jak JC Studio czy XMI wykonane są właśnie w tej technologii. Schody zaczynają się jednak jeśli chcemy osiągnąć legendy jaśniejsze od tła albo jakieś fikuśne wzorki otoczone ciemnym tłem. Wówczas jedyną opcją pozostaje 5-side dye-sub, czyli metoda wykorzystująca białe nakładki i „tatuowanie” każdej z pięciu widocznych dla oka stron. Jeśli nie brzmi to dla Was wystarczająco strasznie, to już tłumaczę dlaczego powinno. Sublimacja to proces polegający na wprowadzeniu barwnika w stan gazowy, aby ten mógł wchłonąć się w plastikową nakładkę. Podczas produkcji wykorzystuje się zatem ogromne temperatury, a jak zapewne się domyślacie tworzywa sztuczne niekoniecznie muszą lubić takowe. O ile rzecz jasna producenci o tym pomyśleli i stosują dye-sub wyłącznie na nakładkach z PBT, czyli plastiku dużo odporniejszym na wysokie temperatury od ABS-u, to wciąż pozostaje jedna kwestia – deformacja.

Popularną opinią wśród entuzjastów klawiaturowych jest istna nienawiść do 5-side dye-sub, gdyż praktycznie wszystkie zestawy wyprodukowane za pomocą tej metody okazały się istną klapą. Nakładki przychodziły do klientów powyginane, zdeformowane i nawet jeśli zdatne do użytkowania, to po prostu brzydkie z powodu niedoskonałości. Czego więc można oczekiwać od tak taniej klawiatury, przy której koszta keycapów są wyłącznie skrawkiem całego budżetu? Cóż, po takim wstępie, kompletnie demonizującym 5-side dye-sub, muszę przyznać, że sam jestem w szoku widząc efekt końcowy. Normalnie po klawiaturze tego kalibru z nakładkami korzystającymi z takiej metody spodziewałbym się jakiejś masakry, a okazuje się, że MADLIONS albo nie zarabia ani centa na tych produktach, albo technologia poszła przez ostatnie lata znacząco do przodu. Keycapy w MAD68 R są bowiem perfekcyjnie proste i przyglądając się dosłownie wszystkim z sześćdziesięciu ośmiu z nich nie byłem w stanie dostrzec jakichkolwiek niedoskonałości mogących wystąpić w wyniku podgrzania tworzywa do ogromnych temperatur – serio, nawet spacja jest prościutka. To ogromna zaleta!
Zaspoilerowałem już trochę materiał użyty do tych nakładek, ale każdy kto wie choć odrobinę o klawiaturach nie mógł spodziewać się niczego innego. PBT jest bowiem jedynym tworzywem szeroko stosowanym w keycapach, które nadaje się do sublimacji barwnikowej. ABS zwyczajnie w świecie spaliłby się przy podejmowaniu jakichkolwiek prób naniesienia na niego nadruków tą metodą. Jesteśmy więc skazani na Poli(tereftalan butylenu) przy nasadkach tego typu, to znaczy dzierżących takie wzory. Nie uważam tego jednak za minus, bo plastik ten ma przecież masę zalet. Poza oczywistościami jak wytrzymałość jest też brzmienie, które tworzywo to generuje – przyjemny dla ucha bas. Ponadto tekstura jest charakterystycznie sucha pod palcem, czego nie spotkałem jeszcze w żadnym zestawie wykonanym z ABS-u. Sama jej charakterystyka zależna jest już od wykończenia i tutaj producent postawił na gładkie, ale o ile czujemy pod opuszkami brak jakiejkolwiek szorstkości, to nie można powiedzieć, że palec się po nich ślizga. Wręcz przeciwnie, za sprawą tej suchości świetnie trzyma się powierzchni i zapewnia komfortową rozgrywkę w FPS-y, w których pewny chwyt palca na klawiszu jest kluczowy.
Grubość też jest do pozazdroszczenia, bowiem użyte przez MADLIONS nakładki oferują ścianki 1,5-milimetrowe. Tak samo grube są chociażby GMK, czyli istny industry standard wśród najbardziej zagorzałych entuzjastów klawiaturowych. Takie wymiary zapewniają nie tylko doskonałą trwałość, ale również czyste brzmienie – grube tworzywo skutecznie tłumi część fal dźwiękowych, w tym samym czasie uwydatniając to co tygryski lubią najbardziej, czyli basik. Powstaje więc swego rodzaju balans, gdyż niski profil nie gwarantuje nam dużej przestrzeni do odbijania fal dźwiękowych, ale tworzywo PBT i grube ścianki skutecznie obniżają brzmienie całości. Feeling takich nakładek to też ciekawa sprawa, bo pisząc na grubych keycapach trochę inaczej postrzegamy przełącznik – staje się on twardszy, mniej wyrazisty, ale jednocześnie zaskakująco przyjemny – zwłaszcza przy liniowcach, takich jak te zamontowane w MAD68 R.


Choć przedmiot dzisiejszego tekstu dostać możemy w wielu wariantach, również takich bardziej eleganckich, bo z czystą czcionką w bieli, to mi szczególnie spodobał się wariant R na keycapach wzorowanych na mapie topograficznej, no i przede wszystkim zestawie od Wootinga. Tutaj zastosowany został jednak kolor czerwony, który dużo lepiej pasuje do całego stylu klawiatury. Jest to przecież produkt gamingowy, w dodatku od marki z czerwonym logo, więc ta intensywna barwa wydaje się logicznym wyborem. Tak jak zresztą pisałem wcześniej, moim zdaniem klawiatura do gier wcale nie musi wyglądać kiczowato i jednocześnie wyróżniać się na tle smutnych, biurowych sprzętów. MAD68 R to perfekcyjny tego przykład, albowiem poważnie rozważam zostawienie sobie jej do grania w gierki głównie za sprawą oferowanego przez nią wyglądu, na który kluczowy wpływ mają te konturowe nakładki. Jest coś takiego w tych czerwonych liniach na czarnym tle i czarnych liniach na czerwonym tle co do mnie przemawia. Nie zrobiłbym czegoś takiego swojej prywatnej klawiaturze „customowej” z kolekcji, ale do sprzętu gamingowego? Czemu nie!
Istotnym problemem stają się nadruki, bo skoro producent postawił na tak niebanalne podejście do stylu, to gdzie umieścił wszelkie literki i cyferki żeby nie naruszyć pięknych linii topograficznych? A na froncie nakładek, bo czemu by nie. Takie ulokowanie nadruków zwie się od lat „ninja print”, bo znaki nie rzucają się od razu w oczy, lecz są dostrzegalne od przodu, czyli ze strony na którą z reguły patrzymy rzucając okiem na biurko i leżącą na nim klawiaturę. Czytelność jest dosyć utrudniona pomimo stosunkowo dobrego kontrastu, a to z powodu mocnego zgniecenia liter i słów od lewej do prawej. Nie wiem dlaczego producent podjął taką decyzję, bo z tego powodu miałem momentami problem odczytać konkretne nadruki, ale koniec końców i tak na klawiaturze pisze się bez patrzenia na nią, więc nie jest to tak poważny problem.
Dużo ważniejsza jest sama prezencja, a ta jest naprawdę dobra. Literki nie są jakoś szczególnie krzywe, choć przy dokładniejszych oględzinach widać lekkie zagięcia tu i ówdzie – dobrze widoczne jest to w przypadku średnika osadzonego niżej od dwukropka, piątki wyginającej się w lewo od małpy czy nawiasu obok dziewiątki wyglądającego jakby wyszedł z mocno zakrapianej imprezy. Modyfikatory to z kolei inna opowieść, bo tam koślawość to norma – praktycznie wszystkie napisy są powyginane jak po twardych narkotykach, w każdym kierunku świata. Łatwo też zauważyć, że czarne nadruki są dużo grubsze od tych czerwonych, tak samo zresztą jak linie topograficzne. To w tej kwestii producent najprawdopodobniej przyoszczędził żeby zaoferować nam tańszy produkt. No chyba, że wynika to po prostu z niedoskonałości metody 5-side dye-sub, ale nie usprawiedliwiałbym tego w taki sposób.
Irytuje mnie też ten brak zdecydowania i konsekwencji przy projektowaniu linii topograficznych przecinających się z literkami. Spójrzmy na przykład na H – linia nachodzi na literę, lecz nie narusza jej struktury i mimo to jesteśmy w stanie ją odczytać. Czemu więc na prawym Alt’cie czy Shift’cie linia zostaje przerwana? Nie można było zrobić tego samego w przypadku H, choćby dla zachowania jednolitości? Podobnie jest w przypadku podejścia do modyfikatorów, spośród których wszystkie są reprezentowane przez słowo napisane wielkimi literami, lecz nie w przypadku Backspace – tam musiała oczywiście wkraść się strzałka tuż obok słowa „BACK”. Po co ona tam jest? Nie dało się zostawić samego napisu?



Stabilizatory
Bez zaskoczeń w kwestii stabów – MADLIONS postarał się i przesmarował zamontowane na klipsy do płyty montażowej stabilizatory. Grubego smarowidła jest sporo i to dobrze rozprowadzonego, dzięki czemu druciki nie wydają żadnych klekoczących odgłosów. Robótka wygląda w dodatku na tyle dobrze, że nie spodziewałbym się konieczności poprawiania smarowania we własnym zakresie przez długi okres od zakupu. Cieszy mnie niezmiernie, że tak dopracowane stabilizatory są obecnie standardem i kupując dowolną klawiaturę prawie w ogóle nie musimy martwić się, że dostaniemy suche lub źle przesmarowane staby. I tak, przekopiowałem tę sekcję z innej recenzji, bo do szału doprowadza mnie już parafrazowanie tego samego w praktycznie każdej recenzji klawiatury. Staby stały się po prostu tak dobre w pre-builtach bez względu na budżet, że dopóki coś nie poszło nie tak (jak w Keychronach czy Dark Project Gamma), to w zasadzie nie ma sensu pisać tej sekcji od nowa.

Przełączniki
Przeróżnych switchy magnetycznych namnożyło się w ostatnim czasie na rynku do tego stopnia, że osobiście zerkając w specyfikacje wszystkich tych niedrogich magnetyków widzę kompletnie nieznane mi propozycje. Sama MAD68 R występuje na co najmniej ośmiu różnych przełącznikach, montowanych w zależności od wybranej wersji. Nie mam jednak zamiaru wymieniać ich nazw, bo mija się to z celem – i tak nic Wam one nie powiedzą, skoro nie mówią nic mi. W praktyce i tak wszystkie z nich powinny oferować podobną charakterystykę, bo mówimy przecież o liniowcach wykorzystujących Efekt Halla – co niby da się w nich zmienić poza marginalnymi kwestiami jak załatanie dziurki w spodzie obudowy czy skrócenie skoku? Alternatywnie czynnikiem decydującym może być wyważenie sprężyn znajdujących się w środku, ale patrząc na specyfikacje wszystkich ośmiu switchy montowanych w serii MAD60HE widzę maksymalnie 9 gramów siły różnicy pomiędzy niektórymi wariantami.
Czym jest Efekt Halla powinien wiedzieć już każdy zainteresowany magnetyczną klawiaturą, więc nie będę sztucznie wydłużał tej recenzji kolejny raz opisując to zjawisko fizyczne. Jeśli jednak jesteś dopiero nowicjuszem w tym temacie i chciałbyś/chciałabyś dowiedzieć się jak dokładnie działają magnetyczne przełączniki, zachęcam do najechania na podświetlony na czerwono napis w poprzednim akapicie – wyświetli Ci się okienko z opisem skopiowanym z jednej z moich wcześniejszych recenzji klawiatury magnetycznej, bo podstawowa zasada działania i tak jest między nimi wszystkimi identyczna. Skoro to mamy już za sobą, to pora rozjaśnić co konkretnie daje nam ta cała technologia i dlaczego jest ona w mojej opinii kamieniem milowym w świecie klawiatur, nie tylko tych gamingowych.
Pierwsza zaleta takich switchy wynika jeszcze nie z samego wykorzystania Efektu Halla, a z faktu wyeliminowania metalowych styków z wnętrza obudowy. Dzięki temu obcujemy z przełącznikiem bezkontaktowym, w którym jedynie tarcie występuje pomiędzy trzonem, a prowadnicami. Jeśli producent zastosuje odpowiednie materiały i zadba o świeżość form, do których je wtryskuje, to otrzymujemy absurdalnie gładki switch, któremu nie ma równych – i chcę żeby to wybrzmiało, bo niektórzy wątpią w dominację magnetyków nad zwykłymi liniowcami, gdzie w rzeczywistości o ile dobrze przesmarowany klon Cherry MX potrafi się zbliżyć do switcha HE, to wciąż nie jest to samo. Niektóre marki decydują się też na fabryczne smarowanie magnetyków, ale osobiście nie uważam tego za konieczne – dobrze wykonany przełącznik HE jedynie straci na smarowaniu, o ile nie będzie ono wykonane cieniutkim olejem. Gruby lubrykant sprawi bowiem, że powierzchnia tarcia będzie większa niż pierwotnie, a to paradoksalnie zwiększy szorstkość. Mogę natomiast zapewnić Was, że w przypadku osadzonych w MAD68 R switchach zwanych Kunlun Magnetic wszystko jest w należytym porządku i ich praca jest płynna jak krojenie mięciutkiego masła rozgrzanym nożem, co moim zdaniem wynika z nałożenia oleistego smarowidła wyłącznie na bocznych prowadnicach trzonu.

Pozostałe zalety płyną już wyłącznie z dobrodziejstw Edwina Halla. Skoro bowiem klawiatura na bieżąco mierzy głębokość wcisku, to powinniśmy mieć możliwość dowolnego ustawienia punktu aktywacji. Tak też jest w MADLIONS MAD68 R, albowiem oprogramowanie pozwala nam na dowolne ustalenie progu wejścia w przedziale od 0,1 mm do 3,7 mm – czyli praktycznie na całej długości skoku, wynoszącej 3,8 mm – ciutkę mniej niż w standardowych Cherry MX. Brakuje mi natomiast opcji ustawienia działania analogowego, do którego klawiatury magnetyczne są w pełni zdolne. Producent prawdopodobnie zdecydował się na taki ruch z powodu niskiego zainteresowania, bowiem gracze wykorzystują analogowość w bardzo małej ilości przypadków, a także mało gier w ogóle wspiera taką opcję. Niemniej jednak uważam, że granie w immersyjnego single-playera na klawiaturze analogowej jest doświadczeniem wyśmienitym, bo możemy poczuć się trochę jak na padzie, jednocześnie mając poziom precyzji zarezerwowany tylko dla myszki i klawiatury.
Mądre głowy w siedzibie marki Wooting wpadły kiedyś na pomysł, że skoro punkt aktywacji jest tak łatwo modyfikowalny w magnetykach, to czemu by go zupełnie nie wyeliminować na rzecz aktywacji przy każdym ruchu w dół i deaktywacji przy każdym do góry. Tak powstał Rapid Trigger, bez którego aktualnie klawiatura magnetyczna nie ma większego sensu. Gracze wykorzystują bowiem tę technologię na potęgę, a szczególną przewagę daje im ona we wszelkiego rodzaju rytmikach i FPS-ach. W obu przypadkach RT pozwala bowiem na dużo większą precyzję i szybkość reakcji. Przykłady? Streamowanie w osu! z Rapid Triggerem staje się banalne, podobnie jak counter-strafe’owanie w CS2. Osobiście nie wyobrażam sobie aktualnie grania bez klawiatury na przełącznikach magnetycznych właśnie za sprawą RT, który może nie tyle czyni mnie lepszym graczem, ale korzystając z niego czuję realną poprawę swojej kontroli nad grą – to ja panuję nad tym, co dzieje się na ekranie, a nie jakieś zdarzenia losowe czy omyłkowe puszczenie klawisza za późno.
Istnieją też inne rozwiązania korzystające z Efektu Halla, które byłyby niemożliwe bez niego, ale nad nimi nie będę tak bardzo się rozpisywał. W przypadku recenzowanej dzisiaj MADLIONS MAD68 R mamy chociażby DKS, dający opcję ustawienia czterech akcji pod jednym klawiszem, zależnych od tego czy wciskamy klawisz do dołu, czy idzie on z powrotem do góry. W oprogramowaniu znajdziemy także SOCD (znany również jako Snap Tap), który jest zbanowany w CS-ie, pozwalający na perfekcyjne counter-strafe’owanie w grach, gdzie movement odgrywa kluczową rolę, ale ten nie wynika z magnetyczności – po prostu na magnetykach jest dużo responsywniejszy i efektywniejszy.

Ostatnią, ale niemniej ważną, zaletą jest niewątpliwie żywotność. Magnetyczne klawiatury to standard militarny, albowiem są odporne na wszelkie czynniki zewnętrzne, zaś ich wytrzymałość liczy się w miliardach – i to nie dlatego, że po tylu wciśnięciach przestały działać, a przez brak konieczności dalszego pomiaru. Nikt przecież nie będzie używał klawiatury tak długo, bo ta zdąży się rozpaść od zewnątrz. Magnetyki zawdzięczają to przede wszystkim prostocie budowy, bo jedyną częścią ruchomą jest trzon, a ten fizycznie nie może się popsuć od wciskania. Wyrobić, wytrzeć – jasne, ale nie popsuć. Dużo szybciej może nam paść zamontowane w klawiaturze PCB albo któryś z sensorów, ale werdykt i tak jest dosyć prosty – mając klawiaturę magnetyczną nie trzeba martwić się o kwestię wytrzymałości przełączników, bo te nie przestaną działać za naszego życia.
Chciałbym ogólnie wiedzieć jaki producent zajmuje się produkcją zamontowanych tu Kunlun Magnetic, ale niestety ciężko mi znaleźć jakąkolwiek informację na ten temat. Gdybym miał strzelać to postawiłbym pewnie na Grain Gold, tę samą manufakturę co najnowsze switche Wootinga, magnetyki od GEON’a czy g3ms Magnetite, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się poszczególnym częściom i nieco dokładniejszym researchu dochodzę do wniosku, że za Kunlun Magnetic nie stoi żaden znany mi producent. Nie wiadomo też z czego wykonane są poszczególne części, więc pozostaje założyć, że spód jest nylonowy, góra poliwęglanowa, a trzon polioksymetylenowy. W środku obudowy, zamykanej na cztery małe zatrzaski (jak w MX style), znajdziemy jeszcze sprężynkę, która według specyfikacji wymaga 37 gramów siły do aktywacji. Skoro jednak punkt aktywacyjny jest w MAD68 R konfigurowalny, to do jakiego poziomu wciśnięcia odnosi się tutaj producent? Osobiście obstawiałbym 1,5 mm, bo na takim poziomie aktywacja jest ustawiona domyślnie. Jeśli zaś chodzi o bottom-out, to ten pozostaje tajemnicą, ale według moich palców są to okolice 55 gf potrzebnych do maksymalnego wciśnięcia klawisza.
Liniowa charakterystyka oferowana przez Kunlun Magnetic jest płynna i banalna w odbiorze, tak samo jak w masie innych propozycji na rynku. Trzon zderza się natomiast ze spodem odrobinę wcześniej niż w niektórych opcjach konkurencji, co nawet trochę czuć pod palcem w formie twardego zderzenia. Spód jest ponadto zaklejony, to znaczy producent nie wywiercił w nim dziury jak ma to miejsce w większości switchy HE na rynku. Wpływa to niewątpliwie na poprawę akustyki, jednocześnie nie zmieniając absolutnie nic na gorsze w samym zachowaniu przełącznika. Jego spód zdobią także dwa dodatkowe piny z tworzywa, których rolą jest stabilizowanie switcha w PCB, dzięki czemu nie przechyla się on na boki czy we własnej osi pomimo bycia nieprzylutowanym do niczego i trzymanym wyłącznie przez płytę montażową.
Patrząc na całokształt Kunlun Magnetic muszę przyznać, że są to jedne z ciekawszych przełączników magnetycznych, z jakimi miałem okazję obcować. Nie robią nic nadzwyczajnego, bo są po prostu gładkie i wykorzystują Efekt Halla, ale poprawiają małe błędy konkurencji – takie jak otwór w spodzie obudowy. Ponadto ich wobble jest stosunkowo niski jak na magnetyka, dzięki czemu znacznie poprawiają się wrażenia z grania jak i pisania. Nie dajcie się jednak nabrać, że to zasługa trzpienia z dodatkowymi ściankami po bokach krzyżaka – te są tutaj tylko po to żeby w teorii chronić wnętrze przełącznika przed potencjalnymi płynami i pyłem, które mogłyby się tam dostać. Realny wpływ na wobble mają z kolei tolerancje, które w przypadku modelu zamontowanego w MADLIONS MAD68 R wypadają wzorowo. Ba, nawet wyważenie sprężyny nie jest tak złe jak pierwotnie się spodziewałem. Moje palce preferują coś w okolicach 65 gramów siły, a może i nawet 70 gf dla lepszej kontroli, ale pisząc tę recenzję na testowanym produkcie kompletnie nie odczułem żadnych komplikacji w związku z wyważeniem dużo niższym niż to trafiające w mój gust najbardziej.

AKTUALIZACJA 20.01: Mam wrażenie, że przeoczyłem kilka kwestii w trakcie pierwotnych testów, a także nie do końca wyraziłem jasno swoje odczucia jeśli chodzi o czułość i inne opóźnienia. Załączam więc tę krótką notkę, w której poruszę wszystkie te elementy. Po pierwsze MAD68 R pozwala na konfigurację punktu aktywacji we wspomnianym wcześniej spektrum, ale stopniowanie nie jest co 0,1 mm, a co 0,01 mm. Podobnie jest w przypadku Rapid Trigger, którego czułość nie zmieniamy co 0,1 mm, a tak samo co 0,01 mm. Odświeżanie deklarowane przez producenta to z kolei 8000 Hz, a Keyboard Inspector zdaje się to potwierdzać, lecz widziałem film koreańskiego YouTubera, który uważa inaczej – jego testy rzekomo wykazały polling rate na poziomie 750 Hz. Dla mnie natomiast żadna z tych kwestii nie ma jakiegokolwiek znaczenia, dlatego też pierwotnie o nich nie pisałem. Po rozmowie na Discordzie z dwoma zapalonymi graczami doszedłem jednak do wniosku, że warto o tym wspomnieć.
Jeśli zaś chodzi o moje odczucia co do wymienionych specyfik, to osobiście nie jestem w stanie dostrzec jakichkolwiek różnic względem dużo droższego Wooting 60HE, a także nie odczuwam żeby konfigurowanie czułości czy punktu aktywacji tak maleńkimi progami miało sens. W praktyce i tak każdy ustawia je na równych poziomach, czyli na przykład aktywację na 0,3 mm, a czułość RT na 0,1 mm. Próbowałem bawić się tymi ustawieniami i sprawdzić czy poczuję jakiś skok wyników w grach po zmianie tych ustawień na choćby delikatnie inne, ale bez skutku – mój performance był bez zmian. Kto wie, może wynika to z niedokładności klawiatury i to co prezentuje nam software nie ma tak precyzyjnego przełożenia na rzeczywistość?
Ważnym tematem dla niektórych pozostaje też kwestia dead zone, czyli w praktyce poziomu od którego sensor zacznie odbierać sygnały jako aktywację. Jeśli ustawimy „martwą strefę” na 0,2 mm to teoretycznie pierwsze dwie dziesiąte milimetra powinny być ignorowane i nawet przy skonfigurowaniu progu aktywacji na 0,1 mm klawisz nie powinien się aktywować tak wcześnie. Dead zone można jednak przestawić na 0 mm i wówczas klawiatura powinna pozwolić nam na pełną dowolność. Powinna, bo niektórzy użytkownicy wątpią w wiarygodność oprogramowania i sugerują, że MAD68 R już domyślnie ma wgrany dead zone, na który nie mamy wpływu. Czy ja to poczułem podczas grania lub pisania? Oczywiście, że nie! Dając aktywację maksymalnie wysoko, bez żadnego dead zone’u, byłem w stanie aktywować przełącznik bez wciśnięcia go, przechylając trzpień w lewo (czyli ruch o poziom wobble). W praktyce grało mi się po prostu świetnie i nawet jeżeli producent podjął jakiekolwiek kroki ograniczające wyniki sprzętu, to jako okazyjny gracz CS2 i osu! nie byłem ich w stanie zauważyć. Nie jestem w końcu zawodowcem w żadnej produkcji kompetytywnej, a mój czas reakcji wynosi około 210 ms według popularnego testu, więc nie mam nieziemskich zdolności oceny tak marginalnych różnic. KONIEC AKTUALIZACJI
Myślę, że to dosyć oczywista kwestia, lecz przez brak jakiegokolwiek lutowania po stronie przełączników jesteśmy w stanie bez najmniejszego problemu wyciągnąć je z klawiatury za pomocą dołączonego w zestawie narzędzia. Pozwala nam to nie tylko podmienić je na dowolne inne switche magnetyczne, również takie tactile czy klikające, ale także podjąć modyfikacje w dużo prostszy sposób. Bez konieczności odlutowywania czegokolwiek w MADLIONS MAD68 R czas jaki zejdzie nam na własnoręczne przesmarowanie czy też podmiankę sprężynek jest znacząco skrócony. To spora zaleta, choć tak jak pisałem już wcześniej – należy zastanowić się czy jest w ogóle sens lubrykowania Kunlun Magnetic, skoro fabrycznie są one już maksymalnie płynne. Jeśli natomiast chodzi o kompatybilność z innymi switchami HE, to do recenzowanego dziś sprzętu bez problemu wsadzimy wszelkie modele wzorowane na Gateron KS-20, a więc takie z magnesem w centralnej części przełącznika. Sprawdzałem to na przykładzie GEON.WORKS Raw HE i nie doświadczyłem żadnych komplikacji.

Brzmienie
Skoro producent podjął próby stuningowania akustyki pianką i silikonem, to raczej każdy z Was spodziewa się jak będzie brzmiał końcowy produkt. Trzeba mieć jednak na uwadze, że mówimy tu o przełącznikach HE, które wielu kojarzą się z grzechoczącym brzmieniem. Po moim pierwszym kontakcie z MAD68 R wiedziałem natomiast, że producent zastosował skuteczne modyfikacje zniwelowania tego nieprzyjemnego dla ucha pogłosu. Niewątpliwie wynika to głównie z braku otworu na spodzie przełącznika, ale też zapewne z delikatnego przesmarowania trzpienia. Słychać przy tym jednak, że sprężyny mogłyby dostać odrobinę więcej oleju, bo lekki metaliczny pogłos nadal wydobywa się spod keycapów. A skoro o nich wspomniałem, to grube nakładki wykonane z PBT doskonale obniżają brzmienie i tłumią część pogłosu, zaś wypełnienie obudowy zabija jej brzmienie, pozostawiając nieco nudne, lecz donośne stukanie.
Moim zdaniem stosowanie pianek w klawiaturach mija się z celem, bo pusta obudowa z tworzywa sztucznego generuje przepiękne brzmienie, ale to tylko i wyłącznie moja opinia. MAD68 R to sprzęt, który ma trafić przede wszystkim do zwyczajnego klienta, którego kompletnie nie obchodzi jakieś hobby klawiaturowe, ale za to jara go mityczny thock i clack. Dźwięk generowany przez MADLIONS MAD68 R można nazwać normickim, ale nic nie poradzimy na to, że w takiej formie brzmi ona najlepiej dla docelowego targetu – a już na pewno lepiej niż gdyby pozostawić ją pustą. Cieszy przy tym fakt, że producent nie zalał spodu obudowy silikonem ani nie umieścił na PCB tak zwanej pianki PE. Ponadto ilość smaru na drucikach stabilizatorów skutecznie eliminuje wszelki niepożądany klekot mogący powstać pod klawiszami stabilizowanymi, choć osobiście jestem w szoku jak głośno stukają te przyciski. Serio, wciskając spację słychać ją w całym mieszkaniu, co dla niektórych może okazać się poważnym problemem.
Podświetlenie
Każdy przełącznik ma zamontowaną pod sobą diodę emitującą światło, przylutowaną bezpośrednio na powierzchni PCB (SMD). LED-y te są w stanie generować podświetlenie we wszystkich kolorach tęczy, czego dało się spodziewać po klawiaturze na miarę trzeciej dekady XXI wieku. Osobiście nie jestem wielkim fanem świecidełek, ale z nieprześwitującymi keycapami wygląda to nawet przyjemnie – takie światło okalające każdy klawisz, jakby te w nim pływały. Nie można natomiast przesadzić z jasnością, bo w przeciwnym wypadku światło zacznie penetrować powierzchnię nakładek z dominującym czerwonym odcieniem i będzie wyglądać to brzydko. Nawet na 50% jasności całość prezentuje się ładnie, choć fanatycy lampek choinkowych wbudowanych w klawiatury powiedzieliby zapewne, że w środku dnia może być trochę za ciemno. Niemniej jednak największy zarzut jaki mam do zastosowanych tutaj LED-ów to ich osadzenie, a konkretnie w północnej orientacji. Nakładki nie mają przecież znaków przepuszczających światło, więc taka zagrywka nie ma najmniejszego sensu, a w połączeniu z keycapami o profilu Cherry może wystąpić interferencja – choć akurat w przypadku tych użytych przez MADLIONS problem ten nie ma miejsca – początkowo zakładałem, że z powodu zastosowania przełączników ze skróconym skokiem, ale prędko okazało się, że to sprawka zbyt chudego plastiku we wnętrzu keycapa.
Kolory, efekty i prędkość animacji można dowolnie ustawić zarówno przez oprogramowanie, jak i skrótami klawiszowymi. Reprodukcja barw jest na najwyższym poziomie, to znaczy biel jest najprawdziwszą bielą (serio, widzę taki efekt pierwszy raz od bardzo dawna i jestem w szoku), fiolet prawdziwym fioletem, a żółty.. no cóż, ewidentnie wpada w limonkę, ale jeśli odejmiemy kilka punktów zielonego w ustawieniach to otrzymamy coś na styl żółci (choć dla mnie to już bardziej pomarańcz). Zresztą, w mojej opinii ustawianie jakiegokolwiek innego koloru niż czerwony w klawiaturze z takimi keycapami to zbrodnia, ale jeśli producent montuje takie same LED-y w pozostałych wariantach, to dla kogoś może okazać się to przydatną informacją.




Oprogramowanie
To tu zazwyczaj zaczynają się wszelkie problemy z naśladowcami Wootinga. Wiele osób argumentuje swój zakup produktu tej holenderskiej marki właśnie tym, że oferują one software, którego poziomu nie potrafił osiągnąć jeszcze żaden konkurencyjny brand. O co się zatem rozchodzi i czy MADLIONS jest chociaż blisko sukcesu? A no o to, że oprogramowanie marki Wooting jest w przeglądarce, działa sprawnie, nie ma z nim praktycznie żadnych problemów, zapisuje ustawienia w klawiaturze, oferuje przejrzysty interfejs oraz pozwala zaprogramować akcje, których próżno szukać u konkurencji. Tak się natomiast składa, że MAD68 R, albo raczej jej software, spełnia prawie wszystkie z tych cech. Wystarczy bowiem odpalić stronę internetową producenta żeby go odpalić (mało tego, aplikacji nawet nie da się pobrać na komputer!), a wita nas on bardzo prostym i przystępnym dla każdego użytkownika wyglądem i rozkładem funkcji.
Przeprogramujemy w nim wszystkie klawisze wedle naszego uznania, ustawimy podświetlenie, skonfigurujemy masę ustawień związanych z Efektem Halla i nie tylko, a także nagramy makra. Aktualizacja firmware’u jest banalna i szybka, tak samo jak jej cofanie gdyby coś poszło nie tak. Spotkałem się ze stwierdzeniem, że kilka osób zgłaszało tak zwane zbrickowanie swojego egzemplarza, ale szczerze powiedziawszy nie wiem jakim czarodziejem trzeba być żeby przy tak banalnym procesie cokolwiek poszło nie tak. Cóż, niektórzy najwidoczniej mają po prostu niezbyt przydatne talenty. Soft pozwala nam też ustawić dead zone, a nawet się go kompletnie pozbyć, zaś ustawianie Rapid Triggera jest proste i ładnie zaprezentowane. Ponadto obrazek wizualizujący klawiaturę pokazuje nam od razu na jakiej wysokości mamy ustawioną aktywację oraz czułości dobrane do RT. Jest natomiast jeden minus, który osobiście mnie mierzi.
Widzicie, jeśli ustawicie Rapid Trigger raz, zamkniecie stronę z oprogramowaniem i odpalicie ją raz jeszcze, to o ile klawiatura zapamięta konfigurację i zapisze ją w pamięci wbudowanej, to software uparcie będzie pokazywał, że RT jest wyłączony. Jeśli z kolei ręcznie go tam włączymy, to nasze ustawienia nie zostaną pokazane na suwakach. Co prawda nie musimy ich na nowo konfigurować, bo zgodnie z ryciną wszystko się zgadza, ale jeśli dajmy na to chcielibyśmy odrobinkę zmienić czułość RT, to nie będziemy startować z poprzedniego ustawienia, a z tego domyślnego. Może i to mało znacząca kwestia, ale ja podczas testów dostawałem od niej szału. Gorsze jest chyba jednak rozegranie elementu zwanego profilami, który w mojej opinii jest absolutnie kluczowy w klawiaturach magnetycznych przeznaczonych do grania.
Osobiście nie uznaję czegoś takiego jak osobna klawiatura do gier i osobna do pisania. Jeśli mam na biurku jakiś sprzęt, to korzystam z niego do wszystkich zadań – tym bardziej jeśli testuję go akurat do recenzji. To samo tyczy się klawiatur magnetycznych – nie widzę żadnej logiki w uznawaniu ich za produkty przystosowane tylko albo głównie do grania. To nadal jest narzędzie, które można świetnie wykorzystać do pracy, na przykład za sprawą dostosowania punktu aktywacji do własnych preferencji czy ustawieniu funkcji takich jak Toggle lub Tap Dance pod klawisze, które mogą się w takiej formie przydać (np. FN, Caps Lock). Zmartwił mnie zatem brak jakiejkolwiek opcji ustawienia skrótu klawiszowego, za pomocą którego przenosiłbym się pomiędzy utworzonymi profilami. Zamiast tego muszę za każdym razem odpalać stronę z softem i ręcznie wybierać ten, z którego akurat chcę skorzystać. Wiadomo, nie jest to nic wybitnie trudnego czy wymagającego, bo to przecież tylko dwa, w porywach do trzech kliknięć, ale mimo wszystko wolałbym być w stanie zrobić to z poziomu urządzenia.














Ocena końcowa
Patrząc na MADLIONS MAD68 R, jak i wszystkie pozostałe warianty od tego producenta, można zacząć zastanawiać się skąd w zasadzie wynika tak ogromna różnica w cenie pomiędzy nią, a Wooting 60HE. W końcu mówimy tu o kilkukrotnej rozbieżności – najtańszy wariant MAD60HE kosztuje zaledwie jakieś 150 złotych bez kuponów i promocji, najdroższy w plastikowej obudowie około 300 złotych, zaś najdroższy w metalowej obudowie niecałe 390 złotych. Nawet patrząc na najwyższy model mamy ponad dwukrotną różnicę, bowiem Wooting za 60HE woła trochę ponad 800 złotych i to za wersję z plastikową obudową. Bazując więc wyłącznie na cenie nie da się zaprzeczyć, że MADLIONS po prostu miażdży Wootinga, oferując praktycznie identyczną klawiaturę za ułamek ceny oryginału, a na wielu płaszczyznach nawet prześcigając swój pierwowzór. Ponadto jeśli wyczekamy jakąś promocję z kuponami, których na AliExpress w ciągu roku nie brakuje, to obniżymy cenę nawet o dodatkowe kilkanaście procent.
MADLIONS MAD68 R zamknięta jest w solidnej, plastikowej obudowie, z opcją wyboru wersji z aluminium. Płytka montażowa jest aluminiowa, co zapewnia sztywność, a osadzone w niej przełączniki oferują doskonałe doznania podczas pisania oraz grania. Keycapy to pierwsza klasa, zaś rozmiar 65% zawiera wszystkie potrzebne do gierek klawisze, choć sprawdzi się też dobrze w pracy. Stabilizatory są perfekcyjnie zmodyfikowane już na etapie produkcyjnym, a w środku obudowy znajdziemy wygłuszacze, które są tak uwielbiane przez zwyczajnych klientów, nadające urządzeniu charakterystyczne i według wielu lepsze niż u droższej konkurencji brzmienie. Podświetlenie spełnia swoją rolę zaskakująco dobrze, radząc sobie nawet z bielą, zaś oprogramowanie dostępne wyłącznie w przeglądarce pozwala na skorzystanie z masy funkcji wynikających z magnetycznej natury produktu. Dokładność Rapid Triggera jak i konfigurowalnego punktu aktywacji uznaję za doskonałą, bo podczas grania czułem się dokładnie tak samo jak niegdyś na Wootingu.
W czym zatem leży problem? Moim zdaniem na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze kupując produkt MADLIONS de facto wspieramy plagiaryzm, bo nie da się nie zauważyć ewidentnej kradzieży designu calutkiej obudowy od Wootinga. Uważam natomiast, że to akurat jest najmniejszy problem – wszelki progres w świecie klawiatur zawdzięczamy przecież plagiaryzmowi właśnie, bo gdyby ponad 10 lat temu żadna marka nie zaczęła kraść designu od Cherry MX, to dzisiaj rynku nie dominowałyby produkty marek takich jak Gateron, Kailh czy TTC i wciąż męczylibyśmy się z przeciętnymi Wisienkami. Chociaż kto wie, być może rynek poszedłby w kompletnie innym kierunku i wyszłoby mu to na lepsze. W każdym razie, zdaję sobie sprawę z tego, że plagiat jest najgorszą formą lenistwa i nie wprowadza absolutnie żadnych innowacji, ale nie oszukujmy się, że nie wiadomo skąd on wynika akurat w tym przypadku – Wooting się sprzedaje, lecz jego cena jest dla wielu przesadą, dlatego też chińskie brandy chciałyby ugryźć kawałek tego magnetycznego ciasta i próbują w taki, a nie inny sposób.
Większym problemem jest w mojej opinii sama kwestia wsparcia. Zamawiając produkt MADLIONS jesteśmy w zasadzie pozostawieni sami sobie, bo chroni nas jedynie AliExpress. Sam producent zapewne wyłoży lachę jeśli klawiatura zepsuje się po dłuższym czasie, a że jest to nowy model, to nie da się przewidzieć jak będzie wyglądać jego działanie w dalszej perspektywie. Kto wie, może MADLIONS planuje respektować powszechne prawo do gwarancji, ale w ogóle nie zdziwi mnie jeżeli za dwa lata masa ludzi obudzi się z ręką w nocniku, bo ich MAD60HE/MAD68HE nie działa i nie mogą nic z tym faktem zrobić. Z drugiej strony trochę ciężko mi uwierzyć, że cokolwiek mogłoby się zadziać w sprzęcie magnetycznym samo z siebie, bowiem co do zasady jest on tak wytrzymały, że obawy o gwarancję powinniśmy zamieść pod dywan. Przy zastosowaniu tanich części może być jednak różnie, więc miejcie to na uwadze.
Po drugiej stronie spektrum leży Wooting, który jest pionierem gamingowych klawiatur magnetycznych na rynku globalnym i to jemu zawdzięczamy odejście wielu graczy profesjonalnych od produktów SteelSeries czy Logitech’a. Holendrzy w przeciwieństwie do MADLIONS dają nam do 4 lat gwarancji, a jeżeli ta się skończy, to są oni w stanie sprowadzić dla nas potrzebne części, które zawiodły, i wysłać je do nas żebyśmy byli w stanie zrobić cokolwiek w kierunku naprawy urządzenia. Ponadto marka ta raczej nigdzie się nie wybiera, więc nie trzeba martwić się o aktualizacje firmware’u czy utrzymywanie oprogramowania przy życiu, gdzie przy MAD68 R może być różnie, a nie każdy potrafi emulować sobie software przeglądarkowy.
O ile więc osobiście uważam serię MAD6xHE od MADLIONS za ogromny kamień milowy na rynku klawiatur magnetycznych, to w pełni rozumiem też dlaczego ktokolwiek miałby wybrać Wootinga zamiast MAD68 R. Kupowanie od mniej renomowanych brandów zawsze wiązało się z ryzykiem i o ile ja nigdy nie spotkałem jeszcze się z problemami jakie opisuję powyżej, to trzeba pamiętać o tym, że z tak budżetowym sprzętem nigdy nic nie wiadomo, a dobrze byłoby mieć też jakieś wsparcie od marki, którego tutaj może po prostu zabraknąć. Cena jest jednak tak kusząca, że absolutnie nie dziwi mnie wybuch popularności produktów tego producenta. Ba, w zasadzie to bardzo mnie on cieszy, bo obniżanie progu wejścia w magnetyczne klawiatury niesie za sobą wyłącznie zalety dla klientów, bowiem tak agresywna konkurencja zmusi z czasem innych do zaoferowania swoich produktów w przystępniejszych cenach. Kończąc już, jak najbardziej polecam Wam zakup dowolnego wariantu MADLIONS MAD6xHE, chociaż raczej na Waszym miejscu szedłbym w wersję z metalową obudową albo chociaż najwyższe modele tej z plastiku. Jeśli jednak macie bardzo ograniczony budżet, to i przy najtańszym MAD60HE powinniście być zadowoleni, bo to po prostu dobry produkt, który spełnia swoją rolę.
Postscriptum
Dziękuję Wam wszystkim za śledzenie mojego bloga, czytanie recenzji i nawet zaglądanie na moje transmisje na żywo na Twitchu. Żeby zbudować trochę lepszą więź pomiędzy mną, a czytelnikami, postanowiłem założyć serwer Discord przeznaczony głównie do dzielenia się opiniami o artykułach, proponowania tematów, informowania o nowych publikacjach i po prostu rozmawiania o klawiaturach. Wiem, że jest w Polsce kilka serwerów o takiej tematyce, ale chciałbym żeby moja społeczność miała jakieś dedykowane miejsce, w którym może bez problemów dostać notyfikację o nowo opublikowanej recenzji i prędko napisać o niej kilka słów krytyki. Jeśli więc chcielibyście dołączyć, to link pozostawiam w tym odnośniku. Dzięki!