Glarses, gdy jeszcze zaczynał swoje tworzenie treści o tematyce klawiaturowej na platformie YouTube, wydawał mi się naprawdę spoko gościem, który nie tylko chce szerzyć wśród mniej doświadczonych entuzjastów popartą argumentami i researchem wiedzę, ale również propagował poprawne, moim zdaniem, postawy – takie jak odrzucanie całej ideologii gonitwy za mitycznym „thockiem”, pchania pianki gdzie popadnie czy tworzenia bezsensownych filmów z modyfikowania klawiatur na sposoby, które nie mają najmniejszego sensu. Obecnie tworzy on znacznie mniej na swój kanał, ale gdy już umieści na nim nowy film, to od razu go oglądam – można więc powiedzieć, że jestem jednym z jego fanów.
Swego czasu pojawiło się wideo, w którym Glarses pochwalił nam się swoją współpracą z hegemonem branży przełącznikowej – niemieckim Cherry. „Stworzył” on z ich pomocą nowy przełącznik, a konkretnie Cherry MX Purple, który miał w zamyśle nawiązywać do jednych z ulubionych switchy twórcy – Cherry MX Clear. Jego celem było poprawienie tego przestarzałego designu i zapewnienie znacznie lepszej jakości. Niewątpliwie wydarzenie to można zapisać w kartach historii klawiaturowej jako jedno z bardzo ważnych wydarzeń, bo Cherry nigdy wcześniej nie współpracowało tak otwarcie z designerami czy nawet YouTuberami. Nawet jeżeli MX Purple okazałyby się przemalowanymi Clearami, to nie da się ukryć, że mamy do czynienia z rozwijaniem się procederu polegającego na otwieraniu się do hobbystów przez dotychczas mocno zamurowane swoją dumą przedsiębiorstwo z Niemiec.
Pierwotnie stroniłem od sprawdzania tych przełączników, bo jak zapewne wiecie mam już klawiaturę zbudowaną na Cherry MX Ergo Clear, a mianowicie HMKB 95. Switche te są bardzo przyjemne pod palcami, lecz nie potrafiłbym korzystać z nich w zbyt wielu swoich sprzętach, bowiem nie pasują one w mojej opinii do takich standardowych buildów. Klawiaturę pod MX Clear trzeba naprawdę dobrze dopasować, bo jeśli umieścimy je w byle czym, na przykład Vertex Arc60, to będą one ciągnęły całość w dół. Lepiej sprawdzają się one w takich nieszablonowych urządzeniach jak repliki sprzętu vintage czy też kawał giętej blachy. Ale ugiąłem się, gdy w końcu wpadło w moje ręce kilkadziesiąt sztuk tych gagatków za sprawą promocji na AliExpress. Część dostałem też w prezencie od jednego z założycieli sklepu Keyspace.Store, a resztę dokupiłem sobie ze wspomnianego chińskiego serwisu i oto jestem – wreszcie z recenzją tych przełączników z jakże bogatym tłem. Sprawdźmy zatem czy Cherry MX Purple to realny progres, czy może zwyczajny re-color recenzowanych przeze mnie swego czasu Ergo Clearów.
Budowa
MX style – mówi Wam to coś? Nie ma co rozwodzić się na temat budowy Cherry MX Purple, bo to po prostu kolejny przełącznik ze stajni tego producenta – tego, który MX style dosłownie wynalazł. Mamy tu zatem obudowę zamykaną na cztery małe zatrzaski, w dodatku w pełni czarną i wykonaną z jakiejś mieszanki nylonu – jakiego dokładnie, to już producent nie chce nam powiedzieć. Trzon jest z kolei polioksymetylenowy, fioletowy i ma standardową długość. W środku obudowy znajdziemy też sprężynę i metalowe styki (pozłacane!), a na spodzie umieszczone zostały dwie dodatkowe nóżki, które stabilizują przełącznik w PCB – dzięki temu bez problemu wrzucimy je do klawiatury plateless i hot-swap, a one nie wypadną ani nie będą przesadnie obracać się wbrew naszej woli.
Skok
Od dziesiątek lat standardową długością skoku w Cherry MX i ich klonach były 4 milimetry i nic się w tej materii nie zmieniło. Są pojedyncze modele skracające ów skok, ale recenzowane dzisiaj MX Purple są wierne oryginałowi i utrzymują klasyczną podróż trzonu aż do czwartego milimetra. Aktywacja odbywa się w nich z kolei mniej więcej w połowie, co rzecz jasna jest poprzedzone ostrym w swojej charakterystyce bump-em. No właśnie, pozostańmy na chwilę przy tej kwestii. Cherry MX Clear zyskały swoją popularność za sprawą oferowania dużo lepiej odczuwalnego sprzężenia zwrotnego niż Cherry MX Brown, ale jednocześnie nie oferują one okrągłej charakterystyki jak chociażby Jwick T1 czy Holy Panda, ale ostrą. A co to oznacza?
Wszystko zaczyna się od paru dziesiątych milimetra tak zwanego pre-travelu, który jest po prostu liniowym fragmentem poprzedzającym nagły wzrost oporu. Ten opór to nic innego jak tactile bump, który w tym przypadku jest nagły i tak jak szybko rośnie do pokaźnego rozmiaru, tak samo szybko się kończy nagłym spadkiem w okolicach drugiego milimetra. Zaraz po nim spotkać możemy już tylko i wyłącznie liniową kontynuację, aż do samego dołu. Oczywiście sprzężenie zwrotne tego typu skutecznie informuje nasze palce o przekroczeniu progu aktywacji, a co za tym idzie możemy swobodnie zwolnić klawisz bez dociskania go do końca, co potencjalnie może przyspieszyć nasze pisanie względem liniowców bez haptycznie zaznaczonej aktywacji. Personalnie uwielbiam switche dotykowe za to jak wymyślne formy bump-ów potrafią zaoferować, a tego typu ostra charakterystyka ma szczególne miejsce w moim sercu. Nie da się zatem skwitować tego inaczej, niż przyznając, że Cherry MX Purple to dla mnie niezwykle komfortowe i przyjemne w użytkowaniu przełączniki.
Zwróćcie uwagę, że choć piszę o ostrej charakterystyce bump-a, to poniższy wykres wykonany przez wiernego członka społeczności przełącznikowej, ThereminGoat, pokazuje go w formie dużo bardziej wyrównanej, wręcz płaskiej. Nie dajcie się jednak zwieść, gdyż twórca wykresu stosuje po prostu bardzo dziwny przedział oporu i to z tego powodu MX Purple wydają się na nim tak delikatne. W rzeczywistości, gdyby rozciągnąć wykres w osi Y, ostrość stanie się ewidentna, co czuć też wyraźnie pod palcem – skok jest nagły, poprzedzony pre-travelem i kończy się tak samo szybko jak się zaczął. To dosłowna definicja „sharp tactile”. Spójrzcie jak inaczej maluje się ten obraz w przypadku wykresu wykonanego przez BluePylon, prezentującego Cherry MX Clear.
Sprężyny
Po dziś dzień już chyba wszyscy znaczący producenci przerzucili się albo co najmniej wydali kilka przełączników na długich sprężynkach, wykraczających poza standardowe niegdyś 15 milimetrów. Można by pomyśleć, że konserwatywne Cherry nigdy nie dokona czegoś takiego jak rozwój w kierunku, w którym idzie większość hobby, ale tu Was zdziwię – Cherry MX Purple kryją wewnątrz obudowy nie 15 milimetrowe, nie 16 milimetrowe, a 18 milimetrowe sprężynki! To co prawda nic w porównaniu ze stosowanymi przez niektóre marki sprężyny długością sięgające nawet 25 mm, ale przynajmniej widać krok w dobrą stronę. Zresztą, nie każdy przecież potrzebuje zjawiska slow-curve w swojej klawiaturze, a jeżeli na takowym mu zależy, to zawsze istnieje opcja podmiany domyślnych sprężyn na takie z lepszymi tolerancjami i lepiej dopasowanym wyważeniem. Rzekłbym nawet, że zmiana sprężynek jest wśród hobbystów modyfikacją na równi ważną ze smarowaniem – niby nie każdy się jej podejmuje, ale zdecydowana większość ją popełnia dla świętego spokoju i zwiększenia satysfakcji z użytkowania.
Wracając do clou sprawy, zamontowane w MX Purple sprężyny wymagają od naszych palców około 55 gramów siły do doprowadzenia trzonu do samego dołu, zaś górka sprzężenia zwrotnego sięga około 54 gf, po której przekroczeniu klawisz się aktywuje. Można zatem bez problemu nazwać recenzowane dziś przełączniki średnio wyważonymi w kierunku lekkich, albowiem obecnym standardem są okolice 65 gramów. Ja sam bardzo lubię tak wyważone switche, ale pisanie na Cherry MX Purple nie sprawiało mi żadnych problemów pomimo nieco niższego oporu, a wręcz powiedziałbym, że było to dosyć przyjemne doświadczenie. Mam jednak z tyłu głowy, że w moim HMKB 95 siedzą znacznie lepiej wyważone, bo z podmienionymi przeze mnie sprężynkami, Cherry MX Ergo Clear.
Brzmienie
Nie ma chyba nic tak charakterystycznego w hobby klawiaturowym jak brzmienie przełączników produkowanych przez Cherry. Nie bez powodu wielu hobbystów szaleje za dźwiękiem wydawanym przez Cherry MX Black osadzonymi w aluminiowej płycie montażowej. Podobna zasada tyczy się recenzowanych MX Purple, jednak w ich przypadku do brzmienia dochodzi aspekt bump-a, który również wydaje z siebie dźwięk – w przeciwieństwie do liniowców, w których słyszalne jest wyłącznie stukanie trzonu o spód i górę obudowy. Cherry MX Purple charakteryzują się zatem tym samym, czystym i pełnym dźwiękiem o wyraźnie wysokim zabarwieniu, jednak dodatkowe chrupanie na wysokości sprzężenia zwrotnego skutecznie balansuje ten sopran dając nam w efekcie coś naprawdę przepysznego.
Będąc do bólu szczerym, nigdy w życiu nie słyszałem tak genialnie brzmiących switchy jak Cherry MX Brown, Ergo Clear i MX Purple. Jasne, uwielbiam odgłosy wydawane przez stukający trzon w MX Black, ale przełączniki tactile od tego niemieckiego producenta mają w sobie to coś, to dopełnienie do świetnego brzmienia, czyniące je perfekcyjną ambrozją dla ludzkich uszu. Może brzmię teraz jak wariat, ale tak jak zostawiłem sobie Ergo Cleary, tak MX Purple pozostaną ze mną na bardzo długo przede wszystkim przez ich zabójczo dobre, podobające mi się do granic możliwości, brzmienie. Chyba że uznam je za zbyt podobne i niewarte umieszczenia w kolejnej klawiaturze, bo takie pomysły też potrafią przyjść mi do głowy.
Jakby tego było mało, to Cherry poprawiło jakiś czas temu, wraz z wypuszczeniem Ergo Clear, problem występujący w oryginalnych MX Clear, które to paskudnie pingowały – zarówno sprężynami, jak i metalowymi stykami. Tutaj jest zupełnie inaczej, tak jak w Ergo-bracie, i z wnętrza przełącznika nie wydobywa się praktycznie żaden metaliczny pogłos. Gdy przyłożymy ucho wystarczająco blisko to damy radę doszukać się lekkiego rezonowania, ale jest ono nieporównywalnie mniej słyszalne niż w starych Clear-ach. To naprawdę spory plus dla producenta, bo od lat pingowanie jest jedną z głównych bolączek oferowanych przez niego produktów.
Gładkość
Rozważanie nad aspektem płynności w przełącznikach dotykowych zawsze jest kwestią sporną. Dla jednych jest to ważna cecha, bo czują rzeczywiste różnice w gładkości działania, a dla innych lekka chropowatość nie jest niczym złym. Ja jestem jeszcze dalej w tym spektrum, bo według mnie szorstki tactile jest właśnie najlepszy, bowiem ta szorstkość uwydatnia bump-a. Nie sprawdzi się to rzecz jasna w switchach, które poza małym bumpem oferują długi fragment skoku liniowego, ale w przypadku Cherry MX Purple dominacja sprzężenia zwrotnego jest na tyle pokaźna (pomimo pozorów, bo przecież pre-travel i post-travel tu występują i wcale nie są krótkie – niemniej jednak bump je dominuje i mimo wszystko zmusza palec do nagłego dociśnięcia klawisza do samego dołu tuż po przekroczeniu sprzężenia zwrotnego, dlatego też mówię o dominacji), że kompletnie nie odczuwam w nich ocierania trzonu o prowadnice, a już bynajmniej nie w negatywnym znaczeniu. Dla mnie pisanie na tych przełącznikach jest właśnie tak doskonale przyjemne za sprawą poprawiającego ostrość bump-a szurania.
Szkoda natomiast, że niemieckie Cherry nie zdecydowało się mimo wszystko na odświeżenie form do wyprodukowania tych przełączników, a zamiast tego wykorzystało po prostu te dostępne jeszcze z niedawno recenzowanych Ergo Clear. To powoduje, że na krzyżakowym elemencie łączącym switcha z keycapem znajdują się wypustki, które są grubsze niż w domyślnie wykorzystywanych do produkcji nakładek specyfikacjach. Z kolei to jest powodem, że zakładając na MX Purple, MX Clear i MX Ergo Clear jakiekolwiek ciaśniejsze nakładki, ale nie tylko, ryzykujemy ich pęknięciem. To poważny problem, który powoduje, że nie jestem w stanie z czystym sumieniem nikomu polecić żadnego z wymienionych przełączników, o ile nie korzystacie z keycapów PBT – te są odporne na pękanie, a przynajmniej na takie spowodowane ciut za szerokim krzyżakiem w trzonie.
Ocena końcowa
No więc mamy takie samo podsumowanie jak w przypadku braci o mlecznym trzpieniu – MX Purple są tak samo wspaniałymi switchami, o naprawdę wybitnym sprzężeniu zwrotnym i wyśmienitym brzmieniu, lecz z karygodnym błędem w postaci łamania nakładek. Gdyby nie ta kwestia, to polecałbym ich zakup choćby z powodu wspierania dobrego twórcy treści o tematyce klawiatur, ale niestety nie mogę tego zrobić, bo nie ma nic gorszego niż założenie keycapów na nowo zbudowaną klawiaturę tylko po to żeby po niedługim czasie okazało się, że część z nich po prostu się połamało i trzeba je kleić. Jeśli zatem naprawdę nie boicie się takiego scenariusza, albo po prostu korzystacie z wytrzymałych, odpornych na takie zjawisko zestawów, to Cherry MX Purple będą dobrym wyborem. W innym wypadku, odradzam.