Recenzja YK75 (GTMX Low-Profile Blue)

Kupowanie klawiatur na AliExpress jeszcze do niedawna kojarzyło się wielu z zamawianiem chińskiego chłamu, który nie ma prawa działać równie dobrze co renomowane produkty znanych producentów. Czas zweryfikował jednak te bezpodstawne oskarżenia i obecnie coraz mniej osób bierze w ogóle pod uwagę kupienie klawiatury poza AliExpress, bo to tam jest najlepszy wybór w atrakcyjnych cenach. Raz na jakiś czas pojawiają się natomiast modele, których nikt nie miał okazji przetestować, a na papierze wyglądają dosyć ciekawie. Każdy czeka wówczas aż ktoś bardziej kompetentny kupi ów produkt i wyrazi swoją opinię na jego temat. Postanowiłem więc, że tym razem będę to ja.

Od jakiegoś czasu wyskakiwały mi na AliExpress różne aukcje różnych modeli klawiatur niskoprofilowych w rozmiarze 75%. Spośród nich najbardziej zapadły mi w pamięć Redragon TL84-B i jakiś tam Feker, które to zdobiły listę proponowanych w mojej aplikacji najczęściej. Zdecydowałem się jednak przetestować coś zupełnie innego – model YK75, który nie jest oznaczony logiem żadnej marki, a co za tym idzie spotkamy go prawdopodobnie nieraz w ofercie najpopularniejszych chińskich firm, które po prostu nalepią na nim swój logotyp.

Ta 75% klawiatura niskoprofilowa naciekawiła mnie przede wszystkim z powodu jej wyglądu oraz zastosowanych w niej przełączników. Na pierwszy rzut oka wygląda ona bowiem jak kopia 1:1 popularnego NuPhy Air75, zaś przełączniki to GTMX, czyli według wielu jedne z najciekawszych switchy low-profile. Po krótkim zastanowieniu stwierdziłem więc, że po prostu kupię tę klawiaturę i przetestuję ją dla Was. Zapraszam do lektury!

Opakowanie

Zawsze wiedziałem, że Chińczycy mają jakiś fetysz umieszczania na opakowaniach masy kompletnie zbędnych, rażących wręcz po oczach, grafik. Jest to szczególnie dobrze widoczne w przypadku klawiatury YK75, która przychodzi do nas w pudełku wsuniętym w tekturową koszulkę, na której froncie znajdziemy ufo, statek kosmiczny, jakąś postać, kwiatek, chmurki i dziwne zwierzątka. Oczywiście wszystko to dookoła wycentrowanego renderu samego urządzenia.

Na odwrocie kartonu całość jest nieco bardziej stonowana, bo zamiast dającej po oczach pomarańczy wita nas tu granatowe tło. Ilość obrazków też jest mniejsza, bo ogranicza się do paru zwierzątek, kwiatka i ufo. Przy lewej krawędzi znajdziemy render przedstawiający klawiaturę na biurku wśród innych peryferiów i urządzeń elektronicznych, zaś resztę powierzchni zajmuje poradnik łączenia klawiatury z komputerem w dwóch językach: angielskim i chińskim. Brakuje mi tu trochę specyfikacji technicznej, która niewątpliwie by się przydała.

Akcesoria

Nie zawiodłem się na zestawie akcesoriów, które otrzymujemy razem z klawiaturą. Należą do niego:

  • czarny przewód USB-C do USB-A w oplocie,
  • druciany keycap puller,
  • adapter 2,4 GHz,
  • trzy zastępcze keycapy,
  • papierologia.

Zaczynając od kabla, ten jest standardowej jakości i wcale nie jest łatwo go wyprostować z odgięć, przez co niezbyt ładnie prezentuje się na biurku. Wiem jednak, że wiele z Was ma pewnie w domu lepsze kable USB-C i poradzi sobie raczej z tym problemem. Cieszy mnie natomiast druciane narzędzie do ściągania nakładek, albowiem nie uszkadza ich ono, w przeciwieństwie do plastikowych keycap pullerów. Dobra robota, producencie!

Ciekawym dodatkiem są również trzy nakładki, które mają nadruki z funkcjami MacOS. Służą one zatem do wymiany tych obecnych na klawiaturze przez osoby korzystające z komputerów od Apple. Tego typu miły gratis z reguły ogranicza się do droższych klawiatur, z Keychronem na czele, więc cieszy jego obecność również w tym dosyć budżetowym modelu.

Wygląd

YK75 to klawiatura niskoprofilowa, co widać momentalnie po rzuceniu na nią okiem. Jej rozmiar to 75%, a zatem mamy tu wszystkie potrzebne klawisze w stosunkowo kompaktowym formacie. Według wielu osób 75% jest lepszą opcją niż 65% czy TKL, bo jest podobnych wymiarów, a ma praktycznie taką samą funkcjonalność co 80%. Wiadomo, fani panelu numerycznego go tutaj nie uświadczą, ale raczej nikt nie spodziewa się NumPada w czymkolwiek mniejszym niż full-size czy 96%. Ponadto bardziej zaznajomeni z tematem zauważyli już pewnie, że klawisze są tutaj skondensowane, a nie pooddzielane od siebie przerwami na osobne klastry. Mamy tu zatem do czynienia z przeciwieństwem „exploded 75”, które moim zdaniem znacznie lepiej wygląda od takiego skondensowanego.

Jeśli wiecie jak wygląda klawiatura NuPhy Air75, swoją drogą bardzo lubiana przez społeczność, to zapewne od razu dostrzegliście szereg podobieństw recenzowanego dziś modelu do niej. Jest to bowiem prawie dosłowny klon znacznie droższej klawiatury. O ile nie można przyczepić się do formatu, bo ten nie został wynaleziony przez NuPhy, to użycie praktycznie tak samo wyglądającej, szarej obudowy z zaokrąglonymi wszelkimi zgięciami i rogami powoduje, że bez przyglądania się ciężko dostrzec różnice. Ponadto kolorystyka, która trafiła do mnie na testy wykorzystuje dokładnie takie samo połączenie barw: białe alfanumeryki, szare (z domieszką niebieskiego; może i nawet bladoniebieskie) modyfikatory i trzy akcenty – turkusowy, żółty i koralowy.

Co natomiast ciekawe – YK75 występuje jeszcze w dwóch innych wersjach kolorystycznych i żadna z nich nie kradnie pomysłu od NuPhy, jednocześnie wyglądając naprawdę atrakcyjnie. Ja sam wybrałem klona Air75 z jednego prostego powodu – bardziej przypada mi do gustu ten wygląd. Uważam też, że klonowanie droższych produktów i oferowanie ciekawych cech w znacznie niższej cenie od oryginału jest procesem pozytywnym, bo jest w stanie obniżyć ceny sprzętu mającego aspekty dotychczas dostępne wyłącznie dla osób z wysokim budżetem. Poza tym kolorów nie da się opatentować, a YK75 wizualnie różni się wystarczająco od Air75 żeby nazwać ją inną klawiaturą.

W prawym górnym rogu obudowy dostrzec możemy długą szparkę, w której ukryte są diody informujące o… no właśnie nie do końca wiem o czym. Nie są to indykatory, więc moim zdaniem potencjał został zmarnowany – producent sprawił bowiem, że wraz z włączeniem CapsLocka zapala się dioda pod nim, co ma swoje wady – takie jak palenie się nieodpowiedniej diody wraz z przeprogramowaniem CapsLocka w inne miejsce. Wydaje mi się natomiast, że wspomniane lampki w szparce informują w jakiś sposób o łączeniu się klawiatury z komputerem. Nie rozszyfrowałem natomiast co dokładnie oznacza jaki sygnał świetlny.

Spód klawiatury jest wykonany z ciemnego, ale prześwitującego tworzywa. Dzięki temu możemy zerknąć do środka i zobaczyć jak prezentuje się czarne PCB. Co natomiast dziwne, nigdzie nie jestem w stanie dostrzec baterii, która ma rzekomo oferować 1850 mAh pojemności. Być może kryje się ona pod nieprześwitującym fragmentem, na którego powierzchni nadrukowano instrukcję obsługi przełączników trybu oraz skrótów klawiszowych – niestety w całości po chińsku. Obok jest jeszcze miejsce na adapter 2,4 GHz, dzięki czemu możemy transportować klawiaturę bez obawy o zgubienie ów dongla, przy czym siedzi on tam tak luźno, że bałbym się mimo wszystko o jego wypadnięcie.

Na tyle obudowy widoczne jest złącze USB-C osadzone blisko lewej (z perspektywy osoby korzystającej z klawiatury) krawędzi obudowy, zaś po przeciwnej stronie znajdziemy dwa przełączniki. Jeden służy do przełączania między układem Windows, a Mac, zaś drugi pozwala na wybór trybu działania – przewodowo, przez Bluetooth lub przez 2,4 GHz. Oba z nich są w miarę łatwe w przełączaniu, a także łatwo trafić w środkowy stopień, co wcale nie jest tak oczywiste w większości tego typu trzystopniowych przełączników trybu.

Wykonanie

Wiadomym jest, że niższa cena oznacza niższy koszt produkcji, a to często wiąże się z gorszym nakładem finansowym na użyte materiały. Często możemy trafić więc na klawiatury, w których producent stara się na każdym kroku optymalizować koszta tak, aby korzystanie z urządzenia nie było przesadnie gorsze od droższej konkurencji tylko dlatego, że jest tańsze. Niestety, firma stojąca za wyprodukowaniem YK75 za nic ma sobie dbałość o frajdę z użytkowania i zaoferowała swoim klientom bardzo niechlujny produkt.

Nie jest żadnym zaskoczeniem, że obudowa jest tu w pełni plastikowa, ale zdecydowanie niecodziennym jest żeby również płyta mocująca była z tworzywa. Co do zasady wykonuje się ją w klawiaturach ze stali lub aluminium, a dopiero modele bardzo drogie, zwane przez wielu customami, korzystają z różnych tworzyw w celu zaoferowania giętkości. Tego samego nie można natomiast powiedzieć o YK75, gdyż tutaj plastikowa płyta mocująca nie tylko negatywnie wpływa na sztywność konstrukcji, ale również na wrażenia z użytkowania.

Nikt nie wygina na co dzień swojej klawiatury, ale jeśli jesteśmy w stanie wziąć ją w obie ręce i bez problemu wyginać w każdym kierunku, to coś jest nie tak. Można się sprzeczać, że przecież YK75 to model niskoprofilowy, a zatem ta cienkość przyczynia się do podatności na wyginanie, ale nic bardziej mylnego. Korzystałem w swoim życiu z takich modeli jak Keychron S1 i w nich nie ma miejsca na jakiekolwiek odgięcia mimo równie niskiego profilu co w przypadku recenzowanego dziś urządzenia.

Jak jednak wspomniałem, giętkość ta nie tylko powoduje, że klawiatura sprawia wrażenie mało trwałej, ale również oferuje przez to znacznie mniej przyjemne wrażenia z użytkowania. Rozumiem wszystkich fanów pisania na giętkich płytkach z polioksymetylenu czy poliwęglanu, ale tam jest to specjalnie przemyślane tak, aby z klawiatury korzystało się komfortowo i miło. W YK75 niestety czujemy, że coś poszło wyraźnie nie tak. Każde wciśnięcie klawisza sprawia, że cała konstrukcja się ugina, a także zostaje wysłane po niej drganie, które czuć po przeciwległej stronie. Możnaby powiedzieć, że jest to pożądany przez wielu bounce, ale nic z tych rzeczy. W Mr. Suit faktycznie to wrażenie odbijania sprawiało frajdę, ale tutaj o wiele lepiej sprawdziłaby się metalowa płyta mocująca.

Ergonomia

Skoro mówimy tu o klawiaturze niskoprofilowej, to kwestia ergonomii powinna być w miarę prosta. Jak bowiem powszechnie wiadomo, modele o niskim profilu powodują najmniejszy ból przy korzystaniu, gdyż nie musimy unosić tak wysoko nadgarstków. W przypadku YK75 mowa o zaledwie 18 milimetrach grubości na froncie, razem z keycapem! Dla porównania, wysokość standardowej klawiatury wynosi z reguły jakieś 35 mm na froncie łącznie z nakładką OEM.

Profil to jednak nie wszystko i równie ważny jest kąt nachylenia. Ten jest domyślnie bardzo niski w YK75, a podwyższenie go jest możliwe wyłącznie za sprawą plastikowych elementów, które po odwróceniu mają ciut grubsze gumki antypoślizgowe, a co za tym idzie przechylają klawiaturę nieco bardziej w naszym kierunku. Nie jest to jednak wystarczająco dużo abym osobiście czuł się bardzo komfortowo pisząc na tej klawiaturze. Oczywiście nie mówię, że pisanie na YK75 jest niekomfortowe, a po prostu uważam, że mogło być jeszcze wygodniejsze.

Poza faktem, że nie ma tu zwykłych rozkładanych nóżek tylko dziwny wynalazek opierający się na magnesach (co samo w sobie nie jest złe, bo przecież w IQUNIX ZX75 sprawdza się świetnie), to muszę zwrócić uwagę na… odpadający element magnetyczny w ów wynalazkach. Jest on bowiem przyklejony na taśmę dwustronną i przy jednej z prób wyjęcia po prostu mi się odkleił. Zresztą, sam proces wyciągania tych nóżek jest strasznie trudny, bo nie ma w nich żadnego wcięcia, w które można wsunąć paznokieć i wygodnie podważyć plastik. Zamiast tego trzeba się męczyć z ciągnięciem za gumki antypoślizgowe, co w pewnym momencie może się skończyć również jej urwaniem.

Wspominałem o gumkach antypoślizgowych, bowiem klawiatura ta jest wyposażona w cztery sztuki – dwie na froncie i dwie na tyle. Są one wystarczające, aby utrzymać tę nadzwyczaj lekką (zaledwie 515 g) konstrukcję w miejscu, natomiast przy nieco mocniejszym popchnięciu całość się przesuwa. Nie można jednak oczekiwać zbyt wiele, bo jasnym jest, że bez względu na siłę gumek nie przeskoczy się kwestii masy i faktu, że YK75 jest po prostu absurdalnie lekką klawiaturą jak na swój rozmiar. Oczywiście może być to także zaleta, bo przecież lekkie urządzenie łatwiej nosi się w plecaku.

Keycapy

Narzekałem na jakość wykonania obudowy i tak samo będę zmuszony do ponarzekania na keycapy zastosowane w klawiaturze YK75. Zanim jednak wyleję na nie pomyje, to zacznę od pochwalenia producenta za wykorzystanie plastiku PBT do ich produkcji, albowiem ten jest wytrzymalszą od ABS-u alternatywą. Zamiast metody double-shot wybór padł jednak na dye-sublimation, czyli technikę w teorii tylko trochę mniej wytrzymałą od podwójnego wtrysku, a w praktyce właściwie porównywalną.

Dye-sub ma jednak jedną zasadniczą wadę – jeśli chcemy mieć na keycapie nadruk jaśniejszy niż tło, to należy użyć metody 5-side dye-sub, która polega na zabarwieniu całej powierzchni keycapa, poza miejscem gdzie ma być nadruk. Mawia się też na to reversed dye-sub. Minusem tej praktyki jest fakt, że podgrzewanie keycapa z każdej strony do takich temperatur żeby ten przyjął barwnik sprawia, że często dochodzi do wyraźnych deformacji. Całe szczęście w ostatnich latach producenci bardziej starają się żeby temu zapobiec, a jednym ze sposobów zdaje się być używanie bardzo grubych keycapów. Tak jest właśnie w przypadku YK75, której nakładki mają aż 1,5 mm grubości, czyli tyle samo co popularne GMK! Dzięki temu w dużym stopniu uniknęły one wygięć, chociaż widać, że niektóre capy siedzą jakoś dziwnie krzywo, a spacja jest lekko zakrzywiona w kształt banana (kolor się zgadza). Taki to już jednak urok taniego PBT i „pięciostronnej sublimacji barwnika”.

Powiązany z metodą wykonania nadruków, choć niebezpośrednio z niej wynikający, jest też problem z krzywymi literkami i ikonami w przypadku keycapów założonych na YK75. Szczególnie dobrze widoczne jest to w przypadku dołączonego w zestawie keycapa Control do układu MacOS – zarówno napis jak i ikona są nierówne, przechylone pod sporym kątem w kierunku ruchu wskazówek zegara. Wygląda to tragicznie i niestety dotyczy również pozostałych nakładek na klawiaturze, choć nie w tak skrajnym stopniu. Innym przykładem jest choćby Enter, który jest lekko przesunięty w prawo. Strzałka w górę jest z kolei przesunięta w lewo i w dół, a ypsylon – w prawo. Bawi też klawisz „-_”, bowiem ikony są nadrukowane na nim na odwrót – to dłuższa kreska powinna być nad krótszą.

Sama czcionka jest atrakcyjna dla oka. Litery są ogromne i wyśrodkowane, zaś ich kolor to szary w przypadku białych nakładek i biały w przypadku wszystkich pozostałych. Każdy modyfikator jest opisany słownie, ale tylko Backspace i Escape są w całości napisane wielkimi literami; cała reszta zaczyna się wielką, ale kończy małymi. Strzałki wyglądają na swój sposób nowocześnie, podobnie zresztą jak cyfry i towarzyszące im ikony. Skoro o ikonach mowa, to w rzędzie funkcyjnym znaleźć można dodatkowe nadruki w kolorze pomarańczowym, dzięki którym możemy w łatwy sposób zidentyfikować klawisze, których poboczną funkcją jest zarządzanie multimediami. Wszystkie wymienione tu przeze mnie elementy świetnie pasują do estetyki klawiatury, która ma być taka właśnie nowoczesna, schludna i wyraźnie skierowana do milenialsów.

Wiadomo, że klawiatury niskoprofilowe muszą korzystać z niestandardowych profili żeby zaoferować prawdziwie cienką konstrukcję. Nie wiemy jednak na jaki konkretnie postawił producent YK75, a ja sam nie mam na tyle kompetencji w dziedzinie modeli o niskim profilu żeby jednoznacznie określić z jakim profilem mamy tu do czynienia. Myślę natomiast, że skoro jest to klon NuPhy Air75 to można założyć, że profil również jest skopiowany – a NuPhy w swojej klawiaturze korzysta z nSA, czyli jak rozumiem wariacji popularnego SA, ale w cieniutkim, niskoprofilowym wydaniu. Jeśli chodzi o frajdę z pisania, to te keycapy zdecydowanie ją zapewniają, bowiem zaoferowany tu profil jest niziutki, a powierzchnia zbliżona do sferycznej i przyjemnie gładka. Ponadto delikatne wgłębienia w keycapach powodują, że palce dobrze się ich chwytają, czemu zawdzięczam rzadkość występowania literówek i miss-clicków. Warto natomiast zwrócić uwagę, że wszystkie rzędy mają tu taki sam kształt, a więc mowa tu o profilu „uniform”. To pozwala na swobodne przekładanie nakładek bez względu na rząd.

Przełączniki

Pod keycapami znajdziemy rzecz jasna przełączniki, ale w przypadku tego modelu są one, a jakże, niskoprofilowe. Producent postawił na dwie opcje: GTMX Low-Profile Red i GTMX Low-Profile Blue. Te pierwsze są liniowe, zaś te drugie – klikające. Jako że nie zachwycają mnie jakoś szczególnie liniowce, a od dawna chciałem przetestować niebieskie GTMX-y, to wybrałem wariant na tych drugich. Switche te korzystają bowiem z mechanizmu snap-spring, który w bardzo kreatywny sposób generują zarówno bump jak i słyszalny klik. Ale może po kolei.

Czym na tle tactile i liniowców wyróżniają się przełączniki klikające to chyba nie muszę nikomu tłumaczyć: poza wyczuwalnym sprzężeniem zwrotnym słychać w nich donośny klik, który ma poinformować nasze uszy o przekroczeniu progu aktywacji. Sposobów na wytwarzanie ów dźwięku jest wiele, a Gaote (czyli producent przełączników Outemu oraz GTMX) postawił na swój autorski design – snap-spring. Polega on na umieszczeniu w obudowie specjalnie pozaginanej blaszki, która zawieszona jest na wystającym z trzonu dzyndzlu. Wraz z przekroczeniem odpowiedniej siły nacisku blaszka po prostu przeskakuje, generując przy tym donośny klik oraz wyczuwalny bump.

Nieco więcej o dźwięku będę rozwodził się ciut dalej, a więc narazie pozostanę przy tym sprzężeniu zwrotnym. Jest ono ledwie wyczuwalne, ale ma bardzo ciekawy, zaokrąglony charakter. Zaczyna się on już od razu po rozpoczęciu wciskania i trwa około milimetr, żeby następnie ustąpić liniowemu skokowi. Nie mogę powiedzieć, że pisało mi się na tych przełącznikach źle, bo tego typu bump naprawdę mi się podoba. Chciałbym natomiast żeby był on trochę lepiej wyczuwalny, bo jednak wolałbym gdyby klawiatura informowała nie tylko moje uszy, ale też palce o aktywacji. Winowajcą jest tu niewątpliwie sam design snap-spring, ale podejrzewam, że wystarczyłoby nieco inaczej zagiąć blaszkę, a może nawet ją pogrubić, a efekt byłby znacznie lepszy.

Dokopać się do jakichkolwiek danych technicznych tych przełączników jest nie lada wyzwaniem, ale na szczęście wiadomo, że korzysta z nich także Redragon – a ta marka na całe szczęście ochoczo mówi nam, że całkowity skok w GTMX Low-Profile Blue wynosi 3 mm, aktywacja odbywa się w okolicach 1,2 mm, zaś sprężynka wymaga aż 70 gramów siły do doprowadzenia trzonu do samego dołu. To wyjątkowo dużo jak na przełączniki niskoprofilowe i muszę przyznać, że wcale nie odczuwałem tego tak bardzo przy użytkowaniu. Może być to natomiast kolejny powód dlaczego bump jest tak słabo wyczuwalny – według specyfikacji osiąga on jedynie 55 gf oporu, czyli znacznie mniej niż sprężyna.

Klawiatury oparte o przełączniki ze stajni Outemu i innych tworów stojącego za nim producenta przyzwyczaiły nas do oferowania hot-swap’a w zestawie. Tak jest chociażby w przypadku Redragon Anubis K539, który kosztuje mniej więcej tyle samo co YK75. Niestety, goszcząca dzisiaj u mnie klawiaturka odstępuje od tej zasady i nie oferuje nam możliwości szybkiej wymiany przełączników na inne modele GTMX. A szkoda, bo z pewnością poprawiłoby to mój odbiór produktu.

Stabilizatory

Na ogół ogromny wpływ na moją ocenę klawiatury mają zamontowane w niej stabilizatory, a raczej wydawany przez nie dźwięk. Istnieją jednak przypadki, w których klekotanie stabilizatorów jest zagłuszone przez przełączniki. Tak jest w YK75, o ile tak jak ja wybierzemy opcję na GTMX Low-Profile Blue – wówczas jakiekolwiek nieprzyjemne dźwięki wydobywające się spod klawiszy stabilizowanych są mocno ukrywane przez donośne klikanie.

Jeśli jednak zdecydowalibyśmy się na zakup wariantu na liniowych Redach, to niestety nie mam zbyt dobrych wieści. Okazuje się bowiem, że użyte tu stabilizatory mają kompletnie suche druciki, co jest perfekcyjnym przepisem na hałaśliwe stabilizatory. Myślę jednak, że i tak nie powinno być tak źle jak w niektórych modelach o standadowym profilu, albowiem z nieznanego mi powodu staby w konstrukcjach o niskim profilu klekoczą mniej, nawet jeśli nie znajdziemy na nich ani grama smarowidła.

Brzmienie

Większość z Was kojarzy przełączniki klikające z grzechotkami pokroju Kailh Blue czy Cherry MX Blue, ale wielu z Was zapomina o tak świetnych wynalazkach jak Kailh BOX White czy TTC MT Hybrid Blue. GTMX Low-Profile Blue także nie korzystają z mechanizmu click-jacket, więc w teorii powinny zaoferować co najmniej inne brzmienie od klasycznego odgłosu przypominającego marakasy. W praktyce okazuje się, że dźwięk jest nie tylko nieco inny, ale również lepszy – według mnie rzecz jasna.

Zawsze miałem słabość do dobrze brzmiących switchy klikających. Chociaż raczej nie zakwalifikowałbym niebieskich GTMX do grona tych najlepszych, to zdecydowanie uważam je za ciekawiej brzmiące od paskudnych MX Blue. Dźwięk jest tu bowiem nieco bardziej basowy (ale też bez przesady) i bardziej opanowany – to znaczy nie grzechocze tak jak mu się podoba, a rzeczywiście klika i trzyma się w ryzach. To powoduje, że podczas testów YK75 niejednokrotnie zdejmowałem po prostu słuchawki z uszu żeby posłuchać trochę tego radującego moje uszy kliku.

Nie popsuły mi tych wrażeń na szczęście stabilizatory, bo te nawet mimo braku smaru nie hałasują na tyle żeby przebić się przez głośne klikanie przełączników. Gorzej mogłoby być gdyby wybrać wersję na liniowcach, ale można tu tylko gdybać. Zresztą, smar jest tak tani i tak banalny w aplikacji, że coraz rzadziej uważam nienasmarowane stabilizatory za niewybaczalną wadę. Rozumiem przy tym jednak, że wiele osób nie może sobie pozwolić na samodzielne smarowanie i wolą po prostu dostać gotowy produkt pod nos, bez żadnego dłubania przy nim. Dla takich ludzi YK75 nie jest opcją idealną.

Zwrócić uwagę przydałoby się natomiast na metaliczny pogłos wydobywający się spod każdego klawisza. O ile klikanie zagłusza wszelkie niedoskonałości, to podczas pisania byłem w stanie zarejestrować uszami nieprzyjemne rezonowanie. Ciężko mi natomiast jednoznacznie stwierdzić czy winne są tu sprężynki, czy może sama metalowa blaszka odpowiadająca za klik. Skłaniałbym się jednak ku temu drugiemu, gdyż miałem okazję testować GTMX Low-Profile Brown i w nich pingowanie generowane przez wprawioną w ruch „snap-sprężynę” było nie do zniesienia. Ciekawe czy smar byłby w stanie to zredukować? A może brak snap-springów i liniowość jest jedynym ratunkiem?

Podświetlenie

Moje serce zawsze raduje się na widok jednokolorowego, białego podświetlenia w klawiaturze. Nienawidzę bowiem kolorowych świecidełek, które nie są w stanie prawidłowo reprodukować bieli. YK75 ma zamontowane diody emitujące wyłącznie białe światło pod każdym z klawiszy, a konfiguracja tego podświetlenia ogranicza się do zmiany poziomu jasności oraz efektu. Moim zdaniem jest to jednak znacznie lepsze wyjście, bo białe podświetlenie zawsze pasuje, a jak ktoś go nie lubi to może je wyłączyć. Gdyby były tu jednak lampki RGB, to nie bylibyśmy w stanie ustawić prawdziwej bieli.

Samo światło jest ładne i dosyć jasne, ale przez brak prześwitujących liter w keycapach nie przydaje się do rozjaśnienia literek. W mojej opinii wygląda to mimo wszystko bardzo ładnie, gdy podświetlenie okala każdy klawisz, tak jakby pływając pomiędzy nakładkami. Ponadto od spodu widać trochę oświetlenia, ale nie traktowałbym tego jako underglow, bo to po prostu światło uciekające z diod w przeciwnym kierunku niż powinno. W prawym górnym rogu znajduje się z kolei szparka, przez którą normalnie mają prześwitywać diody informujące o łączeniu bezprzewodowym z urządzeniem, ale białe światło spod klawiszy również się tam przebija, co może być mylące i sugerować, że coś się tam świeci.

Bezprzewodowość

Lubię klawiatury niskoprofilowe ze wsparciem działania bez kabla, bo czyni je to idealnymi do zabrania w podróż i korzystania z nich chociażby w pociągu, a na biurku plącze się mniej kabli. Kompaktowy rozmiar także zawsze doskonale współpracuje z bezprzewodowością, dlatego niezmiernie cieszy mnie, że YK75 oferuje opcję połączenia zarówno przez Bluetooth 5.0, jak i 2,4 GHz. Jako że preferuję mniejsze opóźnenia, to swoje testy przeprowadziłem jedynie na tym drugim, ale przy jednorazowym połączeniu klawiatury z komputerem przez BT nie poczułem żadnych poważnych lagów – wprowadzane znaki pojawiały się na ekranie momentalnie po ich wciśnięciu. W grach widać jednak, że nawet piąta wersja „niebieskiego dotyku” nie jest stworzona do niczego innego niż pisanie tekstów i granie w mało dynamiczne single-playery.

Klawiatura łączy się z komputerem przez odbiornik 2,4 GHz na USB-A. Zasięg jest na tyle dobry, że byłem w stanie zabrać klawiaturę ze sobą na sofę (czyli na kilka metrów odległości) i wciąż z niej korzystać bez jakichkolwiek opóźnień. Przy normalnym użytkowaniu byłem z kolei w stanie grać nawet w takie produkcje jak CS:GO i osu! i nie poczuć żadnej różnicy względem połączenia po kablu.

Znacznie gorzej wypadła żywotność baterii, albowiem po naładowaniu do pełna klawiatura rozładowała się po zaledwie dwóch dniach działania z podświetleniem włączonym na maksymalną jasność. Wyłączenie lampek z pewnością wydłużyłoby działanie, ale i tak uważam, że dwa dni intensywnej pracy to słaby wynik – ale nie można też oczekiwać cudów od stosunkowo niedużego ogniwa.

Oprogramowanie

Nie wiem czy producent oferuje jakąkolwiek aplikację pozwalającą na konfigurację urządzenia, ale ja bynajmniej nie byłem w stanie znaleźć jej w internecie. Wiąże się to rzecz jasna z klasycznym dla mnie problemem, a mianowicie brakiem możliwości przeprogramowania klawisza Control w miejsce CapsLocka. Używam bowiem lewego Controla w układzie UNIX i nie jestem w stanie się od niego odzwyczaić, a YK75 nie pozwala mi w wygodny sposób tego przemapować. Przebolałbym brak opcji konfiguracji podświetlenia, bo przecież to i tak jest jednokolorowe, ale bez możliwości zmiany układu klawiszy klawiatura jest dla mnie zwyczajnie nieużywalna.

I zanim mnie uprzedzicie – tak, wiem że istnieją stworzone do tego programy i jestem w stanie zmienić sobie pozycję tego klawisza bez dedykowanego oprogramowania do klawiatury, ale uważam to po prostu za tragiczny ruch ze strony producenta żeby zmuszać klientów do szukania alternatyw na własną rękę. Ja sam w takim przypadku odpalam po prostu AutoHotKey, ale ten nie działa mi w CS:GO – widocznie blokuje go anti-cheat.

Ocena końcowa

I tak oto doszliśmy do końca recenzji tej jakże interesującej klawiatury. Z jednej strony zapowiadała się ona jako obiecująca opcja, szczególnie jako alternatywa dla relatywnie drogiego NuPhy Air75, ale w praniu wyszła nieco mierna kopia korzytająca z bardzo słabych materiałów i mająca dziwaczne problemy z jakością wykonania.

Na pochwałę niewątpliwie zasługuje wybór przełączników, bo GTMX Low-Profile Blue bardzo przypadły mi do gustu, przede wszystkim pod kątem generowanego przez nie dźwięku. Można było trochę poprawić feeling, ale tak czy siak pisało mi się na nich przyjemnie. Fajne są również keycapy, a raczej ich profil – dzięki niemu korzystanie z tej klawiatury to czysta przyjemność. Kolory i ogólna stylistyka także bardzo mi się podobają, a opcja połączenia bezprzewodowego przez Bluetooth i 2,4 GHz pozwala na wygodniejszą pracę w podróży, a nawet i w domu.

Nie wyszła jakość nadruków, bo jak sami widzicie na zdjęciach: spora część z nich jest po prostu nierówna. Użyto tu co prawda bardzo wytrzymałej metody produkcyjnej, ale producent popełnił najbardziej podstawowe błędy, których nie powinien popełnić nikt kto produkuje keycapy. Do wykonania konstrukcji wykorzystano z kolei wyłącznie plastiku, co bardzo negatywnie wpływa zarówno na sztywność, odporność jak i sam feeling pisania – cała klawiatura po prostu wygina się bez jakiegokolwiek opanowania.

Słabo wypada także żywotność baterii, której starcza tylko na dwa dni pracy z włączonym na maksymalną jasność jednokolorowym, białym podświetleniem. Z pomniejszych wad muszę z kolei wymienić beznadziejnie zaprojektowane nóżki podwyższające kąt nachylenia, spośród których jedna popsuła mi się w pierwszych dniach testów, a także kompletnie suche stabilizatory (te nie są jednak takim problemem decydując się na niebieskie switche).

Czy byłbym w stanie polecić tę klawiaturę? W jej bazowej cenie, oscylującej gdzieś w okolicach 250 złotych – nigdy w życiu. Tak słabo wykonana konstrukcja musi być tania, abym był w stanie wybaczyć jej wady i docenić pojedyncze zalety. Jeśli jednak uda Wam się dorwać ją za mniej niż 170 złotych, to myślę, że jest to poprawna opcja niskoprofilowa. Wystarczy, że poszukujecie produktu z wymienionymi przeze mnie zaletami i przymkniecie oko na wymienione przeze mnie wady, a YK75 będzie wyborem w sam raz dla Was!

Podziękowania

Na sam koniec chciałbym podziękować mojej czytelniczce mizu, która zakupiła subskrypcję trzeciego stopnia na moim Patronite. W zamian za to zapraszam Was wszystkich do sprawdzenia jej kanału na YouTube o klawiaturach, a także do dołączenia na prowadzony przez nią serwer Discord o nazwie Klawikoty, gdzie można pogadać o klawiaturach i kotkach! 🙂