Recenzja Wuque Studio WS Jade

Choć liniowce to niewątpliwie najnudniejszy typ przełączników, to z jakiegoś powodu udało im się zdominować świat fanatyków przełącznikowych. Producenci chętnie produkują z tego powodu kolejne i kolejne switche liniowe, zmieniając w nich zazwyczaj materiały i długość skoku, ale nic poza tym. Jest jednak na rynku pewien gracz, który od samiutkiego początku wprowadzał na niego innowacje. Mowa oczywiście o HaiMu, producencie modeli takich jak Wuque Studio WS Jade, których recenzję właśnie czytacie. Sprawdzimy sobie zatem dzisiaj czy wspomniany producent nadal ceni sobie rozwój i wprowadza jakieś nowości, czy być może skupia się na zwyczajnych re-colorach. Zapraszam do lektury!

Budowa

Już sama nazwa może nam wskazywać, że WS Jade są w kolorze żadów – kamieni szlachetnych o dosyć szerokiej gamie barw, lecz kojarzonych przede wszystkim z charakterystycznie bladym zielonym. Ponadto ich obudowę wykonano z tworzywa POM, prawdopodobnie dzięki czemu ścianki nie są idealnie jednolite, a takie delikatnie (ale w najmniejszym tego słowa znaczeniu) prześwitujące. Jeśli nie do końca rozumiecie o co mi chodzi, to popatrzcie sobie na obudowy Cherry MX Black – tam całość jest perfekcyjnie nieprześwitująca. Z kolei w takich Gateron Milky Yellow Pro obie części są wyraźnie mleczne, a więc przepuszczają i rozpraszają część światła. WS Jade są gdzieś pomiędzy, nie przepuszczając podświetlenia, ale jednocześnie mając gładką, „rozmazaną” strukturę – dokładnie tak, jak jadeit.

Trzon wykonano z UPE, czyli jakiejś tam mieszanki tworzyw kojarzonej z absurdalnym poziomem gładkości. Szczerze niespecjalnie chce mi się nawet sprawdzać czy UPE to to samo co UHMWPE, bo niezbyt mnie to w sumie obchodzi. Ważne jest to, jak zachowuje się switch, prawda? No właśnie, na jego zachowanie ma wpływ tutaj jeszcze jeden element – metalowe części. I nie mam na myśli styków ani sprężyn, a zatopionych w plastiku kawałków stali nierdzewnej – jednego w rdzeniu trzonu, a drugiego w spodzie obudowy. Ma to rzecz jasna na celu wpłynąć na feeling oraz brzmienie recenzowanych dzisiaj switchy. To dopiero jest innowacja!

Oczywiście HaiMu nie jest pierwszym producentem, który na coś takiego wpadł. Uprzedził ich Kailh we współpracy z NovelKeys, tworząc Cream+. Tam budowa pozwalała nam na podmiankę specjalnie przeznaczonych do tego insertów, w tym metalowych. HaiMu dodało od siebie zatem kawałek w spodzie obudowy, dodający tutaj kontakt metalu z metalem. Jakby tego było mało, to na bokach trzonów dostrzec można także maleńkie, plastikowe amortyzatory – takie same jak w HaiMu x OldTom Ice Rim. Znalazły się one tam w celu wytłumienia dźwięku wydawanego przez zderzenie się trzonu z górną częścią obudowy, po tym gdy puścimy klawisz.

Poza tym aspektem mowa tu o stosunkowo zwyczajnych przełącznikach. Obudowa zamyka się na cztery małe zatrzaski (MX style), a na spodzie znajdziemy dwie dodatkowe nóżki stabilizujące, mające ułatwić umieszczenie tych przełączników w klawiaturach hot-swap oraz plateless. Ciekawym dodatkiem są dyfuzory podświetlenia, które okazują się być tu osobnym elementem, który podczas transportu lub wkładania przełączników w ciasną płytę montażową lubi wypaść. Niemniej jednak jest to niezła gratka dla fanów podświetlenia, gdyż dyfuzory te idealnie radzą sobie z rozprowadzeniem światła generowanego przez diody osadzone na powierzchni PCB.

Skok

Wuque Studio WS Jade to liniowce, a zatem nie odczujemy w nich w żaden sposób progu aktywacji. Cały skok jest płaski, a jego długość wynosi.. no właśnie ciężko powiedzieć, bo marka deklaruje na swojej stronie 3,6 mm, zaś wykres autorstwa ThereminGoat przedstawia 3,25 mm. Rozbieżność jest więc gigantyczna, jednak moje palce raczej skłaniałyby się w kierunku tych 3,6 mm widniejących w specyfikacjach produktu. Nie wiem zatem skąd u największego kolekcjonera przełączników taka różnica. Aktywacja ma z kolei miejsce w okolicach drugiego milimetra, czyli doprawdy standardowo.

Jak już zapewne wiecie, lubię gdy moje liniowce mają zredukowany skok za sprawą wydłużonego trzonu (w tym przypadku wynoszącego 12,8 mm). Dodaje to trochę smaku do nudnej liniowości, która sama w sobie niczym nie wyróżnia się na tle pozostałych rodzajów przełączników. Jeśli natomiast chodzi o wrażenia z użytkowania, to uwielbiam liniowce, ale tylko w bardzo specyficznych warunkach. Dla przykładu w gry takie jak CS2 preferuję grać na tactile i klikaczach, jednak osu! siada mi bardziej na liniowcach. Pisanie zależy bardziej od sprężyn, bo na obu typach lubię pisać, ale jeśli coś Wam to da, to okres testowania WS Jade wspominam bardzo pozytywnie, także pod kątem użytkowania ich w celach redaktorskich.

Źródło: ThereminGoat

Sprężyny

Obecnie mało który nowo wydany przełącznik oferuje sprężynki standardowej długości. Nie powinno zatem dziwić, że będące przedmiotem dzisiejszej recenzji WS Jade również zawierają takowe, jednak co ciekawe nie są one 22-milimetrowe jak w większości modeli na rynku. Zamiast tego wewnątrz „Żadów” znalazły się dwustopniowe sprężynki o długości 17,6 mm według mojej suwmiarki. Nie jest to zatem dużo, ale wystarczająco żeby wywołać zjawisko slow-curve. Jak zapewne doskonale wiecie z poprzednich tekstów, osobiście bardzo lubuję się w tego typu sprężynach, bo przyjemnie zapadają się one pod palcem. Szczególnie fajnie korzysta mi się z nich w liniowcach właśnie, więc to dodatkowy plus dla Wuque Studio WS Jade.

Nacisk wymagany do doprowadzenia trzonu do samego dołu to około 60 gramów siły, natomiast aktywacja odbywa się przy użyciu 50 gf. Można zatem powiedzieć, że mamy tu do czynienia ze standardowo wyważonym przełącznikiem, który podpasuje znacznej większości hobbystów. Osobiście wolę switche liniowe z delikatnie cięższymi sprężynkami, w okolicach 65 gf, ale podczas korzystania z WS Jade nie doświadczyłem żadnych problemów z literówkami czy przypadkowym wciskaniem klawiszy. Do tego rzecz jasna nie męczyły mi się na nich palce, co jest sporą zaletą.

Brzmienie

Zderzenie się dwóch elementów metalowych, w dodatku tak maleńkich jak w tym przełączniku, musi poskutkować wysokim dźwiękiem. Taki był zamiar producenta – stworzyć switche o naprawdę wysokim brzmieniu. Co tu ukrywać, Wuque Studio osiągnęło pod tym względem istny sukces. WS Jade wydają z siebie odgłosy tak sopranowe jakie nam się nawet nie sniły. Żaden plastik nie był w stanie zapewnić tak charakterystycznego stukania jak mamy tutaj. Ponadto dźwięk jest donośny, ale jednocześnie dosyć dobrze kontrolowany przez polioksymetylenowe obudowy. Efektem jest switch nadzwyczaj przyjemny, który jest mistrzem w swoim rodzaju, jednocześnie nie gryząc w uszy tym swoim sopranem, a trzymając go w ryzach. Wisienką na torcie jest plastikowy amortyzator wyciszający uderzenie trzonu w górną część obudowy przy odskakiwaniu. O ile nie powoduje on diametralnych zmian w brzmieniu, to słychać wyraźnie, że odgłos przy odbiciu jest wytłumiony.

Metalowe styki i sprężyny nie przeszkadzają mu w tym, gdyż są zupełnie bezgłośne. To spory atut, bo nadal pojawiają się na rynku modele, w których sprężynki nie są wystarczająco dobrze przesmarowane i trzeba poprawiać je na własną rękę. Jeśli natomiast chodzi o dobre sparowanie z klawiaturą i keycapami, to moim zdaniem Wuque Studio WS Jade pasują do każdej konfiguracji, choć najprzyjemniej brzmiały dla mnie w basowej U80-A i cieniutkimi, a więc wysoko brzmiącymi, keycapami DCS Sleeper. Pasują do nich jednak także basowe, grube PBT-ki pokroju JC Studio. Wszystko zależy zatem od Waszych preferencji.

RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na DCS Sleeper (cienki ABS).
RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na JTK Royal Green (gruby ABS).
RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na Shenpo Red Cyrillic (gruby PBT).

Gładkość

Nie ma dobrego liniowca bez płynnego skoku, i to na tej płaszczyźnie WS Jade wypadają najgorzej. O ile na trzonach znalazła się dosyć pokaźna ilość oleistego smaru, o tyle podczas wciskania klawiszy czuć delikatne ocieranie pod palcami. Warto przy tym zaznaczyć, że nie ma tragedii i nie jest to poziom takich Cherry MX Black Clear-Top, ale mogło być zdecydowanie lepiej. Dla porównania, dużo tańsze Gateron Milky Yellow Pro oferują gładsze wrażenia z użytkowania.

Ocena końcowa

Jak sami widzicie, da się jeszcze w 2024 wprowadzać innowacje, nawet do liniowych przełączników MX style. Cieszy mnie to niezmiernie, bo ostatnie lata były zdominowane przez męczenie tego samego designu bez wprowadzania do niego jakichkolwiek poważniejszych zmian. Wuque Studio WS Jade dowodzą, że można oczekiwać od producentów czegoś więcej niż zmiany materiału obudowy na jeszcze wymyślniejszy blend nylonów. Tutaj padło akurat na dodanie metalowych elementów w miejsca, w których zawsze spotkać można było plastik, ale jestem przekonany, że da się wynaleźć jeszcze więcej jeszcze różniejszych zmian. Wystarczy chcieć!

Same WS Jade przypadły mi do gustu, co jest stosunkowo dziwne – mało który nowo wydany liniowiec jest w stanie zainteresować mnie na tyle żebym mógł jednogłośnie powiedzieć, że mi się podoba. Tutaj zdecydowanie wygrał metalowy czubek rdzenia trzonu, dzięki któremu „Żady” od Wuque Studio brzmią po prostu fenomenalnie. Nie można zapomnieć przy tym o przyjemnych sprężynkach o dobrym wyważeniu, a także o stosunkowo niskim wobble (choć, standardowo, daleko im do króla – Outemu). Cieszy także widok dodatkowych nóżek stabilizujących na spodzie obudowy, lecz to już raczej można traktować jako normę.

Szkoda, że pomimo fabrycznego smarowania nie są to przełączniki doskonale gładkie – tylko tego zabrakło do ideału. Tym bardziej, że za 90 sztuk tych jadeitowych switchy musimy zapłacić u TypeBuilders.pl 239,90 złotych, plus wysyłkę. Nie jest to co prawda ogromna kwota jak na dzisiejsze czasy, ale w tych pieniądzach można już moim zdaniem spodziewać się perfekcyjnie gładkich switchy. Niemniej jednak nie uważam żeby kwestia ta od razu je skreślała. Jeśli ktoś poszukuje idealnie płynnego skoku to i tak nie kupi przecież MX style tylko pójdzie w przełączniki magnetyczne. Wuque Studio WS Jade starają się osiągnąć coś kompletnie innego i w mojej opinii wychodzi im to wyśmienicie. Polecam!

Podziękowania

Switche do dzisiejszej recenzji zapewnił polski sklep TypeBuilders.pl, który zajmuje się sprzedażą różnego rodzaju akcesoriów do klawiatur, począwszy od przełączników, przez keycapy, na stabilizatorach kończąc. Ceny nie są u nich wygórowane, a dzięki uprzejmości właścicieli możecie skorzystać ze zniżki 10% na cały asortyment dodając do zamówienia kod KRZEW.