Recenzja Outemu Cold Plum

Podoba mi się w tym hobby, że rynku nie dominuje jedna konkretna marka produkująca dany komponent, tylko entuzjaści są rozbici pomiędzy wielu różnych producentów, którzy ich zdaniem oferują najlepsze produkty. Szczególnie widoczne jest to w przypadku przełączników, których wybór jest naprawdę ogromny, a lista renomowanych i lubianych producentów z każdym rokiem się poszerza. Jeszcze niedawno najlepsze, zdaniem wielu, switche można było dostać od Gateron, JWK czy Tecsee, a w ostatnim czasie do ich grona dołączyło Mengmoda, KTT czy Outemu.

Możecie się sprzeczać, że przecież już dawno temu produkty tej ostatniej marki były lubiane, a to głównie za sprawą współpracy z hbheroinbob, znanym szerzej jako GAZZEW – ten, który odpowiedzialny jest za BOBA U4 i U4T. Niemniej jednak uważam, że pojedyncze modele były odstępstwem od normy u Gaote, które przecież na co dzień nadal zajmowało się produkcją miernych przełączników do klawiatur pre-built. Teraz się to jednak zmieniło i coraz więcej dostępnych jest niedrogich przełączników tej marki, które oferują bardzo przyjemne doznania.

Wiecie już pewnie, że jestem wielkim fanem silentów od Outemu, gdyż ich brzmienie jest niemożliwie ciche, a w dodatku pisze mi się na nich wyśmienicie. Jak natomiast maluje się kwestia zwykłych switchy? Dzisiaj sprawdziłem to na przykładzie Outemu Cold Plum, czyli jednego z czterech kolorowych przełączników oferowanych przez tego producenta stosunkowo od niedawna w ramach serii Seasons (poprzednio recenzowałem należący do niej model Outemu Maple Leaf). Czy liniowiec ten może konkurować chociażby z Gateronami? Zapraszam do lektury!

Outemu Cold Plum

Budowa

Niewielu jest producentów oferujących przełączniki w dwóch rodzajach obudów, tak jak robi to Outemu. Ich przyziemniejsze modele występują głównie w wersji z obudowami zamykanymi na dwa duże, ciężkie do podważenia zatrzaski, natomiast te ciekawsze, w tym recenzowane dziś Cold Plum, ściągają w tej kwestii od Cherry i zamykają się na cztery małe zatrzaski. Dzięki temu otworzymy je tymi popularniejszymi otwieraczami, a jeśli będzie taka potrzeba to nawet śrubokrętem czy wykałaczką.

Cała seria Seasons polega na reprezentowaniu przez kolory należących do niej przełączników konkretnych pór roku. Outemu Cold Plum ma rzekomo przypominać nam o zimie, aczkolwiek niekoniecznie jestem w stanie zrozumieć na jakiej płaszczyźnie. Moim zdaniem zimowy przełącznik powinien być biały jak śnieg albo niebieski jak lód, ale nie różowo-purpurowy jak śliwka (od której pochodzi nazwa). Niemniej jednak mamy tutaj biały trzon wykonany z polioksymetylenu i obudowę w dwóch odcieniach fioletu wykonaną z nylonu. Ponadto trzon został wyposażony w dwie ścianki po bokach krzyżaka, które mają w teorii ograniczać ilość płynów i pyłów dostających się do wnętrza przełącznika, co oczywiście nie ma realnego przełożenia na rzeczywistość.

Nie kończąc jeszcze o trzonie, to jego rdzeń został nieco wydłużony w celu zredukowania długości skoku – dokładnie do 13,6 mm. Spód obudowy jest natomiast dosyć biedny, bowiem nie znajdziemy tam dodatkowych nóżek stabilizujących. Outemu Cold Plum są zatem przełącznikami 3-pin, przez co korzystanie z nich w klawiaturach plateless graniczy z cudem, a i w tych z hot-swap’em może mieć nieprzyjemne skutki w postaci krzywego ustawienia. Góra obudowy siedzi na dolnej bardzo stabilnie, a więc nie trzeba dodawać tu żadnych uszczelek, zaś spasowanie trzonu jest tak idealne, że praktycznie nie odczujemy w tych przełącznikach zjawiska zwanego wobble.

Skok

Outemu Cold Plum to liniowce, aczkolwiek nie takie zwykłe, za co z pewnością część osób je pokocha. Rozchodzi się rzecz jasna o wydłużony rdzeń trzonu, który analogicznie skraca skok – w tym przypadku do zaledwie 3,3 mm (aż 0,7 mm mniej od standardowych 4 milimetrów). Oznacza to mniej więcej tyle, że pisaniu na „Zimnych Śliwkach” towarzyszy bardzo twardy impakt przy doprowadzeniu trzonu do samego dołu. Skutkiem, przynajmniej w moim przypadku, jest szybsze pisanie za sprawą szybszego powrotu trzonu do pierwotnej pozycji. A poza tym mocne zderzenie trzonu ze spodem obudowy jest po prostu bardzo przyjemne – dlatego też preferuję przełączniki tego typu od tych ze standardowym skokiem. Niemniej jednak wiem, że niektórym long-pole po prostu nie przypasuje.

Liniowość w recenzowanych przełącznikach objawia się rzecz jasna skokiem bez żadnych przeszkód – sprzężeń zwrotnych, zwanych po prostu bump-em. Oznacza to, że nie wyczujemy w nich momentu aktywacji, a jedyny opór stawia sprężyna. Dla jednych będzie do zaleta, a dla drugich wada. Moim zdaniem pisanie na liniowcach jest bardzo atrakcyjne, tak samo zresztą jak granie. Na Cold Plum wykonywało mi się obie czynności równie wyśmienicie, pewnie też za sprawą osadzenia punktu aktywacji na wysokości 2 milimetrów, czyli standardowo – przynajmniej nie aktywują się one od samego dmuchnięcia, jak to ma często miejsce w przełącznikach ze zredukowaną długością skoku, skierowanych rzekomo do graczy i z dopiskiem Speed w nazwie.

Sprężyny

Niezwykle dziwnym zagraniem jest zamontowanie w Cold Plum sprężynek, których długość nie wynosi nawet 14 mm. Outemu przyzwyczaiło nas już do korzystania głównie z wydłużonych sprężyn, nawet takich 18-milimetrowych. Dlatego też dziwi mnie, że jedna z ich najświeższych serii przełączników oferuje model z jakże staroświeckim wariantem sprężyny. Myślę natomiast, że musi być w takim razie popyt na rynku, skoro powstają takie modele. A swoją drogą, Outemu Lotus Flower z tej samej serii sezonowej nie różni się od Cold Plum niczym poza właśnie sprężyną – tam jest ona wydłużona.

Wyważenie to jednak mimo wszystko ważniejsza kwestia, bo można mieć długie sprężyny, ale nieodpowiednio wyważone pod nasze palce będą bardziej szkodzić niż pomagać. Dlatego też cieszę się, że sprężyny w Outemu Cold Plum wymagają niecałe 70 gramów siły do doprowadzenia trzonu do samego dołu, zaś aktywacja odbywa się w nich przy użyciu około 60 gf. Początek skoku to z kolei 50 gf, a więc pomiędzy początkiem i końcem jest 20 gramów, a więc w miarę standardowo – czego można się było spodziewać po 14-milimetrowych sprężynkach. Osobiście nie narzekam jednak na ten fakt, gdyż pisało mi się na recenzowanych switchach bardzo dobrze, głównie dzięki temu, że nie męczą mi one palców, ale nie są też dla nich za lekkie.

Gładkość

Producent nie szczędził smaru na zimowe przełączniki, które są przedmiotem dzisiejszej recenzji. Po obu stronach ich trzonów widoczna jest pokaźna ilość oleistego smarowidła, które znacząco wpływa na wrażenia z pisania. Są to bowiem liniowce, a więc typ przełączników, w którym rozchodzi się przede wszystkim o gładkość. Bez płynnego skoku pisanie na liniowcu jest moim zdaniem bardzo nieprzyjemne, gdyż czuć każde otarcie. Dlatego też niezmiernie cieszy mnie, że producent dobrze zrealizował fabryczne smarowanie, dzięki czemu Outemu Cold Plum są praktycznie idealnie gładziutkie i nie trzeba ich dodatkowo dosmarowywać we własnym zakresie.

Brzmienie

Ciekawie prezentuje się aspekt jakim jest dźwięk generowany przez te przełączniki. Mocno we znaki daje się brak umieszczenia przez producenta smaru na sprężynkach, gdyż z tego powodu są one bardzo głośne – rezonują, co skutkuje bardzo nieprzyjemnym dla ucha metalicznym pogłosem. Oczywiście da się to zredukować, poprzez samodzielne dosmarowanie sprężyn olejem, ale w fabrycznie smarowanych przełącznikach można moim zdaniem oczekiwać również sprężyn, które nie pingują.

Co do samego brzmienia wynikającego ze stukania plastikowego trzonu o plastikowy spód i górę obudowy, to jest ono naprawdę przyjemne dla ucha. Oczywiście w dużej mierze zależy to także od klawiatury i keycapów, ale co do zasady Outemu Cold Plum oferują w miarę basowe brzmienie, co stanowi wyjątek wśród modeli z wydłużonym rdzeniem trzonu. Podczas moich testów zauważyłem, że grube keycapy wykonane z PBT wyciągają z nich najwięcej basowości, ale słychać to także w przypadku grubego ABS-u (na przykład Keykobo).

Należy natomiast zaznaczyć, że nie jest to basowe brzmienie per se, a bardziej relatywny bas względem klasycznego brzmienia przełączników long-pole. Wiadomo, że niższy dźwięk zaoferuje chociażby Gateron Milky Yellow Pro, natomiast jeżeli zależy nam na skróconym skoku, ale też w miarę basowym brzmieniu, to Cold Plum od Outemu będzie jak najbardziej rozsądnym wyborem i dobrą alternatywą dla dużo droższych Gateron Baby Raccoon.

RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na Outemu Cold Plum i DCS Sleeper.
RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na Outemu Cold Plum i AlephKey Zhuyin Side-Print.

Ocena końcowa

Za każdym razem przy recenzowaniu różnych przełączników spod szyldu Outemu muszę zwrócić uwagę na pojedyncze wady, ale wszystko to przyćmiewa zawsze fakt, że są one po prostu absurdalnie tanie. To samo dotyczy recenzowanych dzisiaj Outemu Cold Plum, które możemy kupić na AliExpress za śmieszne pieniądze – około 100 złotych za 90 sztuk i to bez żadnych promocji. Z kuponami kwotę tę można bardzo łatwo zbić poniżej złotówki za przełącznik, co jest genialną ceną.

Dostajemy w niej bowiem bardzo gładkie i świetnie brzmiące liniowce, które producent fabrycznie nasmarował. Dodatkowym atutem jest tu wydłużony rdzeń trzonu i wynikający z niego krótszy skok, jednak dla niektórych może być to wada. Szkoda, że nie otrzymujemy długich sprężynek, ale nie można mieć wszystkiego. Ponadto te zamontowane w Cold Plum strasznie rezonują, ale da się to naprawić odrobiną oleju. Niestety na spodzie obudowy nie uświadczymy dodatkowych nóżek, ale za to wobble jest tu praktycznie nieodczuwalny.

Jest zatem tak jak mówiłem: Outemu Cold Plum mają kilka niedociągnięć, ale w swojej cenie nie istnieje dla nich praktycznie żadna konkurencja. Jedyne przełączniki mogące konkurować o miano podobnych kosztują od nich trzy razy więcej i mowa tu rzecz jasna o Baby Raccoon od Gaterona. Czy więc Outemu Cold Plum są godne polecenia? Oczywiście, że tak! Musisz jednak pamiętać, że to 3-piny i trzeba dosmarować ich sprężyny. Mój secik zostaje ze mną na dłużej i wrzucę go sobie pewnie do jakiejś budżetowej klawki, bo do takich Cold Plum pasują jak ulał.

Podziękowania

Na koniec chciałbym podziękować moim czytelnikom mizu i Majesiowi, którzy zakupili subskrypcję trzeciego stopnia na moim Patronite. W zamian za to zapraszam Was wszystkich do sprawdzenia kanału YouTube o klawiaturach autorstwa mizu, a także do dołączenia na prowadzony przez nią serwer Discord o nazwie Klawikoty, gdzie można pogadać o klawiaturach i kotkach. Majes nie chciał z kolei zareklamować żadnych swoich sociali, więc po prostu dzięki! 🙂