Recenzja Durock Mamba

Moja fascynacja przełącznikami z wydłużonym rdzeniem trzonu (long-pole) zaczęła się już parę lat temu, kiedy to pierwszy raz miałem okazję spróbować Holy Burgundy – przełączników złożonych z obudowy YOK Trash Panda i trzonu Kailh Burgundy. Charakteryzowały się one właśnie skróconym skokiem wynikającym z wyraźnie wydłużonego, względem normalnych przełączników, rdzeniem. Bardzo spodobało mi się wówczas pisanie na switchach, które przy doprowadzaniu trzonu do samego dołu dają wyraźny feedback spowodowany twardym zderzeniem rdzenia z obudową.

Miłość do „long pp” została ze mną do dziś i wygląda na to, że nigdzie się nie wybiera. Postanowiłem więc przetestować dostępne w Polsce od ręki przełączniki Durock Mamba, które oferują taką właśnie charakterystykę. Poza wydłużonym rdzeniem mają one jednak kilka innych ciekawych cech, o których powiem nieco więcej już za chwilę. Jak więc te stosunkowo nowe liniowce wypadły w moich testach? Czy warto je kupić? Na te pytania odpowiem w tej recenzji. Zapraszam do lektury!

Budowa

Każdy kto w ostatnich latach interesował się światem przełączników powinien wiedzieć, że za marką Durock stoi niezwykle popularna fabryka JWK, w której powstają jedne z najgładszych liniowców na świecie. Producent ten zrobił furorę na rynku już jakiś czas temu, a ostatnimi czasy ludzi bardziej fascynują HaiMu i Tecsee, natomiast nie należy zapominać o tym co dla świata entuzjastów klawiaturowych zrobił Jwick.

Durock Mamba nie wyróżniają się jakoś szczególnie budową na tle innych znanych nam przełączników, o ile patrzymy na nie jedynie pobieżnie. Wystarczy bowiem zagłębić się w specyfikacje żeby poznać materiały użyte do ich produkcji, a także dokładną długość trzonu. Wychodzi więc na to, że Mamba mają standardowo zamykaną na 4 małe zatrzaski obudowę, której górna część została wykonana z Nylonu, a spodnia z polioksymetylenu (POM).

Trzon ma według danych technicznych długość 13,45 mm, co po własnoręcznym zweryfikowaniu suwmiarką okazuje się być prawdą. Wykonano go natomiast z mieszanki plastików UPE, którą Durock nazywa LY. Sam ten fakt powinien zapewnić genialny poziom gładkości, ponieważ za niezbyt chwytliwą nazwą kryje się najprawdopodobniej materiał UHMWPE, który jeszcze niedawno robił ogromną furorę wśród fanów przełączników, według których jest on najgładszym tworzywem stosowanym w switchach.

Warto jeszcze wspomnieć, że kolorystyka jest tutaj nieprzypadkowa. Fioletowy spód, żółta góra i czarny trzon mają nawiązywać do kolorów ubioru graczy z zespołu koszykarskiego Los Angeles Lakers, a same przełączniki powstały w celu złożenia hołdu tragicznie zmarłemu zawodnikowi – Kobe Bryantowi, który był legendą tej dyscypliny sportowej.

Skok

Durock Mamba to liniowce. Nie wiem na ile moi czytelnicy są obeznani w temacie przełączników i ich typów, ale na wszelki wypadek wspomnę, że liniowa charakterystyka to taka, w której nie odczuwamy żadnego progu aktywacji. Cały skok jest zatem płaski i płynny, nie możemy więc też cofnąć palca od razu po aktywowaniu, bo po prostu nie wiemy, że już do niego doszło. Według wielu liniowce najlepiej sprawdzają się w grach, ale moim zdaniem to bujda – czemu gracze mieliby chcieć dociskać przełącznik głębiej, skoro mogą wziąć tactile i zatrzymać palec na punkcie aktywacji?

W parze z dłuższym trzonem idzie krótszy skok. Według specyfikacji producenta jest on zredukowany do 3,5 mm, aczkolwiek wykres wykonany przez ThereminGoat wskazuje na jeszcze większą redukcję, bo do zaledwie 3,2 mm! To naprawdę krótki dystans, gdyż w standardowych przełącznikach Cherry MX wynosi on około 4 milimetry. Jeśli zastanawiacie się co takiego niesie za sobą krótszy skok, to już spieszę z odpowiedzią.

Po pierwsze pisanie na takich przełącznikach sprawia wrażenie szybszego, bo doprowadzając trzon do samego dołu musimy docisnąć go na krótszy dystans, a także powrót trzonu do domyślnej pozycji zajmuje mniej czasu. Mnie cieszy jednak zupełnie inna kwestia, którą jest wrażenie haptyczne zapewnione przez wcześniejszy bottom-out. Mowa oczywiście o bardzo twardym impakcie spowodowanym zderzeniem się rdzenia trzonu ze spodem obudowy. Uczucie przy pisaniu na Durock Mamba jest wyraźnie inne niż na chociażby Gateron Milky Yellow Pro, które mają normalnej długości rdzeń. Osobiście bardzo lubię twardy bottom-out, dlatego korzystanie z recenzowanego dziś modelu było dla mnie czystą przyjemnością.

Ten wykres został wykonany przez ThereminGoat!

Sprężyny

Durock Mamba mogą pochwalić się długim rdzeniem, ale nie tylko nim. Długa jest w nich również sprężynka, a ma ona około 18 mm. Nie jest to zatem tak dużo jak w chociażby TTC ACE V2, ale mimo to wykracza ona wyraźnie poza standardową długość – 15 mm. Dzięki temu występują dwa zjawiska: pre-load oraz wynikający z niego slow-curve. To z kolei powoduje, że pisanie na Mambach jest niezwykle przyjemne, bowiem palce wręcz zapadają się w dół, czemu dowodzi powyższy wykres.

Wyważenie tych sprężynek również zapewnia świetne wrażenia. Do doprowadzenia trzonu do samego dołu potrzeba bowiem jedynie 55 gramów siły. Mamy tu zatem do czynienia ze stosunkowo lekkimi przełącznikami, chociaż blisko im do popularnych Gateron Yellow mających sprężyny 63,5 g. Trzeba natomiast zwrócić uwagę na to, że długie sprężyny zachowują się zupełnie inaczej i odczuwanie w nich oporu także się różni. Tak czy inaczej pisało mi się na nich świetnie, bowiem nie męczyły mi palców.

Brzmienie

Z przełącznikami o długim rdzeniu trzonu jest z reguły tak, że ich brzmienie znacznie wybiega poza normy znane ze standardowych modeli. Potężne zderzenie małego powierzchniowo cypelka rdzenia ze spodem dziurki w spodzie obudowy powoduje, że rozlega się donośny odgłos, który niesie się w każdym kierunku. Tak też dzieje się w Durock Mamba, które bardzo hałasują.

Spory wpływ na brzmienie recenzowanego dzisiaj modelu ma także użyty do jego produkcji zestaw materiałów. Nieczęsto zdarza się przełącznik z Nylonowym topem, POM-owym spodem i trzonem z LY, a więc brzmienie jest tutaj nieco bardziej egzotyczne niż w innych long-pole liniowcach – takich jak chociażby Akko CS Radiant Red. Stukanie jest bardziej soczyste, a nawet bardziej wytłumione niż w przypadku propozycji konkurencji. Ponadto barwa jest nieco inna – zazwyczaj przełączniki long-pole mają wysokie brzmienie, ale tutaj jest ono delikatnie bardziej basowe.

Uważam zatem, że są to naprawdę świetne przełączniki pod względem dźwięku, ale na przeszkodzie do ideału stanął.. metal. W społeczności fanatyków przełącznikowych utarło się przekonanie, że plastik używany przez JWK jest świetny, ale za to metal wręcz przeciwnie. Chodzi tu rzecz jasna o sprężyny (choć w modelach tactile również o metalowe kontakty), które w przypadku Durock Mamba paskudnie rezonują. Szkoda, że producent smarując trzony nie pomyślał przy okazji o nałożeniu jakiegoś oleistego smaru na sprężynki. Byłoby tak pięknie, a tak to musimy samodzielnie je przesmarować jeśli chcemy komfortowo korzystać z tych przełączników.

Gładkość

Nie jest żadną tajemnicą, że JWK jako producent zasłynął przede wszystkim ze swojej niesamowitej wręcz na tamte czasy gładkości. Oferowane przez niego przełączniki były bowiem tak gładkie jak ZealPC Tealios, ale w znacznie niższej cenie. W głównej mierze było to osiągane za sprawą dosyć dobrego fabrycznego smarowania. Podobnie jest w przypadku recenzowanych dzisiaj Durock Mamba, które także mają naniesione oleiste smarowidło na powierzchnię trzonów.

Oczywiście nawet bez tego są one bardzo płynne i przyjemne, ale obecność dodatkowego lubrykantu powoduje, że tarcie jest w nich ledwie wyczuwalne. Z jednej strony jest to spora zaleta, bo nie trzeba bawić się w samodzielne smarowanie żeby przełączniki były gładkie, natomiast z drugiej strony i tak przydałoby się przesmarować w nich sprężynki, więc i tak musimy je otworzyć – a wtedy warto przy okazji nałożyć jakiś Krytox 205g0 na trzony, co jest utrudnione przez obecność fabrycznego smaru. Lubrykanty nie lubią się bowiem ze sobą łączyć, więc wypadałoby najpierw wyczyścić trzony z tego oleju, zanim przystąpimy do nakładania własnego smaru.

Ocena końcowa

Gdybym miał podsumować Durock Mamba jednym krótkim zdaniem, to powiedziałbym, że są to naprawdę przyjemne przełączniki z wydłużonym rdzeniem i potrzebą przesmarowania sprężyn. Fajnie, że JWK dalej eksperymentuje z materiałami i dzięki temu otrzymujemy choćby minimalnie inaczej brzmiące liniowce, a nie ciągle to samo. Podoba mi się też fakt, że mamy tu do czynienia z naprawdę gładkim switchem, którego nie trzeba dodatkowo smarować. Warto jednak moim zdaniem zrobić to ze względu na poprawienie brzmienia, a przede wszystkim w celu pozbycia się rezonowania sprężyn.

Końcowo jestem w stanie polecić te przełączniki pod jednym warunkiem – musicie poszukiwać takich konkretnych wrażeń, czyli długiego rdzenia trzonu, długiej sprężyny oraz lekko basowego, czystego i donośnego brzmienia. Durock Mamba są to w stanie zaoferować w nawet niezłej cenie, ponieważ w sklepie CENTOREK kupicie je za 32,95 złotych za 10 sztuk. Zestaw do klawiatury TKL wyjdzie zatem prawie 3 stówki. Jest to sporo w porównaniu do innych liniowców, ale z drugiej strony ciężko o jakąkolwiek tańszą konkurencję, która miałaby long-pole, takie brzmienie i taką gładkość.

Podziękowania

Artykuł ten mógł powstać dzięki współpracy z polskim sklepem CENTOREK, który zajmuje się sprzedażą klawiatur oraz akcesoriów do nich, takich jak przełączniki czy stabilizatory. Zestaw przełączników otrzymałem od niego w zamian za napisanie tej recenzji, za co bardzo dziękuję. Z kolei Was, moich drogich czytelników, zachęcam do sprawdzenia oferty tego sklepu, bo znajdziecie tam sporo ciekawych produktów, których próżno szukać u konkurencji!

Ponadto chciałbym podziękować mojej czytelniczce mizu, która jest subskrybentką 3-go stopnia na moim Patronite. Wy również możecie dołączyć do tego zaszczytnego grona, a w ramach wynagrodzenia wsparcia od mizu chciałbym zaprosić Was do odwiedzenia jej kanału na YouTube oraz serwera Discord o nazwie Klawikoty, gdzie możecie pogadać o klawiaturach i kotach w bardzo przyjaznych warunkach!