Ostatnie lata to straszna stagnacja na rynku przełączników MX style. Nie pojawiło się prawie nic ciekawego, co byłoby mnie w stanie zaskoczyć. Spośród liniowców jestem w stanie wymienić co najwyżej Kailh x NovelKeys Cream Arc z niecodzienną sprężyną i Cream+ z wymiennymi wkładkami do rdzenia trzonu. Jeśli natomiast chodzi o największą opłacalność, to tę kwestię niewątpliwie zdominowały Gateron Milky Yellow Pro, które za mniej niż złotówka za sztukę (na promocjach) potrafią zaoferować topową gładkość, porównywalną do modeli optycznych. Czy jest więc jakikolwiek sens dopłacania do innych, droższych przełączników?
Cóż, na to pytanie postaram się odpowiedzieć w dzisiejszej recenzji, gdyż jej przedmiotem będą switche od tego samego producenta, które przez wielu są uznawane za jedne z najlepszych liniowców MX style dostępnych obecnie na rynku. Mowa oczywiście o Gateron Oil King, na które czaiłem się już sporo czasu. Bez zbędnego owijania w bawełnę sprawdźmy już więc, czy są to przełączniki godne polecenia w cenie, za którą są oferowane. Zapraszam do lektury!
Budowa
Gateron Oil King to nic innego jak standardowe przełączniki MX style, składające się z dolnej części obudowy wykonanej z bliżej nieokreślonej mieszanki plastików zwanej przez producenta „INK” (a więc tej samej co obudowy z serii Gateron Ink), górnej części obudowy wykonanej z nylonu oraz polioksymetylenowego trzonu o normalnej długości. Ponadto wewnątrz znajdziemy klasycznie sprężynę i dwa metalowe kontakty odpowiadające za przepływ prądu i aktywację.
Na spodzie obudowy znajdziemy dodatkowe dwie nóżki, które czynią Oil Kingi przełącznikami 5-pin, a zatem kompatybilnymi z klawiaturami bez płyty mocującej oraz stabilniejszymi w hot-swap’ach. Obudowa zamyka się klasycznie, a więc na cztery małe zatrzaski – wygodne do otworzenia zarówno specjalnym otwieraczem, jak i śrubokrętem. Z przodu obudowy znajdziemy ponadto slot na diodę LED, który nie przepuszcza światła z PCB, a wpuszcza jedynie dwu- lub czteropinowe lampki THT.
„Królowie Oleju” są całkowicie czarni, co wygląda naprawdę atrakcyjnie i pasuje do eleganckich klawiatur, najlepiej o tej samej barwie. Niewątpliwie jest to także nawiązanie do Cherry MX Black, czyli popularnych liniowców, które dla wielu są wyznacznikiem standardu wśród tego typu przełączników. Ciekawy jestem zatem, czy na innych płaszczyznach także dochodzi do ich imitowania.
Skok
Recenzowane dziś przełączniki to liniowce, a więc nie odczujemy przy ich wciskaniu progu aktywacji. Skok jest w pełni liniowy, czyli opór stawia wyłącznie sprężyna. Dla jednych to ogromna zaleta, bo palce nie rozpraszają się przez wyczuwalne sprzężenie zwrotne, a dla drugich katorga – nie potrafią pisać bez wyraźnego zaznaczenia punktu aktywacji. Osobiście lubię liniowce i chętnie korzystam z nich do pisania tekstów, a także do grania w osu!, ale na ogół preferuję modele tactile – zarówno do pisania, jak i grania w FPS-y. Do osu! zawsze wygrywa u mnie liniowość.
Specyfikacje jasno wskazują, że Gateron Oil King nie robią nic oryginalnego w kwestii skoku. Oczywiście nie jest to w żadnym stopniu wada, bo dla klasycznych liniowców także jest miejsce na rynku, a mógłbym nawet rzec, że są one preferowane przez społeczność. Mamy tu zatem próg aktywacji osadzony w połowie skoku, czyli na poziomie 2 mm, a sam skok kończy się na czwartym milimetrze. Pisze się więc na nich przyjemnie, ale bardziej lubię liniowce z wydłużonym rdzeniem trzonu, przez co pisało mi się na nich ciut mniej przyjemnie niż, dajmy na to, na Durock Mamba.
Sprężyny
Gateron rozpieszcza nas, klientów, innowacjami na nieco innej płaszczyźnie. Zamontowane wewnątrz Oil Kingów sprężynki mają bowiem długość 20 mm (chociaż moje pomiary wykazały 19,4 mm), czyli kilka milimetrów więcej niż wynosi standard. Wiąże się z tym rzecz jasna zjawisko zwane slow-curve, które uwielbiam za wyśmienity feeling zafundowany przy użytkowaniu klawiatury. Gdyby Gateron użył tu 15-milimetrowych sprężyn, to byłbym zawiedziony, bo wówczas Oil Kingi byłyby do bólu nudne, a tak to chociaż w kwestii długości sprężynek dzieje się coś ciekawego. Props!
Jeśli chodzi natomiast o wyważenie, to jest jak najbardziej standardowo. Skok, według pomiarów użytkownika ThereminGoat, zaczyna się przy oporze wynoszącym około 50 gf, aktywacja ma miejsce przy 55 gf, a sam dół osiągamy przy użyciu 60 gramów siły. Jest to zatem wyważenie bardzo podobne do tego znanego z Gateron Yellow (63,5 gf), ale przez długość sprężyny i idący za tym pre-load może się okazać, że korzystanie z Oil King zapewnia naszym palcom delikatnie inne odczucia – i tak też jest, bowiem pisało mi się na nich nieco lepiej i przyjemniej, ale moje palce po prostu kochają slow-curve.
Brzmienie
Dźwięki wydawane przez Gateron Oil King są stosunkowo normalne, więc nie ma się co spodziewać po nich fajerwerków. Nie oznacza to jednak, że brzmią one źle. Ich stukanie jest czyste, wręcz kremowe – jak na przełączniki fabrycznie smarowane przystało. Ponadto pozbawione są one jakiegokolwiek słyszalnego rezonowania, co czyni je switchami zdatnymi do użytkowania od razu po wyjęcia z pudełka, bez potrzeby własnoręcznego modyfikowania. Gdybym miał natomiast określić barwę brzmienia, to powiedziałbym, że jest to bas, w dodatku lekko wyciszony przez smarowidło.
W porównaniu do Gateron Milky Yellow Pro wypadają one bardzo podobnie. Różnice są naprawdę minimalne, ale moim zdaniem nie na tyle wyraźne żeby koniecznie wybierać Oil King zamiast Milky Yellow Pro. Oczywiście to w pełni kwestia gustu i jednym spodoba się jedno brzmienie, a drugim drugie, ale personalnie nie widzę sensu dopłacania za brzmienie Oil King, bo jest ono nieprawdopodobnie podobne do tego w znacznie tańszych odpowiednikach.
Gładkość
Nazwa „Oil King” nie wzięła się rzecz jasna znikąd. Chodzi tu oczywiście o oleisty smar, który producent fabrycznie nałożył na trzony tych przełączników w celu wygładzenia ich do granic możliwości. Efektem są jedne z najgładszych liniowców MX style z jakimi miałem do czynienia, ale czy najgładsze? Cóż, z łatwością osiągają one poprzeczkę postawioną niegdyś przez Gateron Milky Yellow Pro, ale nie przekraczają jej jakoś szczególnie mocno. Gdybym miał przed sobą dwie klawiatury – jedną na Oil Kingach i drugą na Milky Yellow Pro, to nie byłbym w stanie powiedzieć, które to które po samym feelingu (a nawet i brzmieniu).
Czy jest więc jakikolwiek sens kupowania Oil Kingów zamiast znacznie tańszych „Mlecznych Żółtków Pro”? Osobiście uważam, że jeśli zależy nam tylko i wyłącznie na gładkości, to absolutnie nie – nawet jeśli trafią nam się ciut mniej gładkie Yellowki, to zawsze można je samodzielnie poprawić Krytoxem 205g0 zgodnie z moim poradnikiem. No chyba, że chcesz mieć absolutną pewność, że dostaniesz produkt kompletny, idealnie nasmarowany – wtedy Gateron Oil King okazuje się jedyną słuszną opcją.
Ocena końcowa
Mam mieszane uczucia, ale jednego jestem pewien – nie jestem w stanie z czystym sumieniem polecić Wam przełączników Gateron Oil King. Są one dla mnie po prostu tak nieciekawe i tak „normalne” do bólu, że przez ten brak cech charakterystycznych czy choćby minimalnych innowacji nie mogę powiedzieć, że za 289 złotych (z kodem KRZEW taniej o 10% ;)) za 90 sztuk jest to dobry wybór – bo nie jest. Znacznie taniej, bo za 135 złotych za 90 sztuk możecie kupić Gateron Milky Yellow Pro w sklepie KeySpace.Store i otrzymacie bardzo podobne przełączniki, które różnić będą się marginalnie brzmieniem, lepiej rozprowadzą podświetlenie, a na ich trzonach znajdzie się odrobinę mniej równo rozmieszczone oleiste smarowidło.
Nie zrozumcie mnie źle – Gateron Oil King to naprawdę solidne liniowce, z klasycznymi specyfikacjami dotyczącymi skoku, przyjemnym dla moich palców wyważeniem, doskonałą gładkością, niskim wobble i przyjemnym dla ucha brzmieniem. Problem leży po prostu w tym, że za mniej niż połowę ceny możecie dostać coś praktycznie identycznego. Moim zdaniem nie ma więc sensu dopłacać, no chyba że oczekujecie od przełączników, że będą idealne prosto z pudełka i na pewno nie będziecie musieli nic w nich poprawiać – wtedy Oil King nie mają sobie równych. W każdym innym przypadku uważam jednak, że Milky Yellow Pro wypadną lepiej. I wiem co mówię, bo w rękach miałem już tysiące sztuk tego modelu i po dziś dzień jest on tak samo dobry jak za dnia opublikowania jego recenzji na blogu.
Podziękowania
Recenzja ta została zrealizowana dzięki uprzejmości polskiego sklepu KeySpace.Store, który użyczył mi ów przełączniki na test. Cieszy mnie niezmiernie, że nawet jeśli moje teksty nie są do granic możliwości pozytywne, to sklep ten dalej chce ze mną współpracować, a nawet daje Wam, moim czytelnikom, zniżkę w postaci kodu promocyjnego KRZEW. Jeśli chcecie więc wesprzeć polską społeczność klawiaturową, to polecam zrobić sobie u nich zakupy! Asortyment jest naprawdę szeroki, a ceny bardzo niskie, więc każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie 😉
Dziękuję też mojej czytelniczce mizu, która zakupiła subskrypcję trzeciego stopnia na moim Patronite. W zamian za to zapraszam Was wszystkich do sprawdzenia jej kanału na YouTube o klawiaturach, a także do dołączenia na prowadzony przez nią serwer Discord o nazwie Klawikoty, gdzie można pogadać o klawiaturach i kotkach! 🙂