Ostatnie lata pokazały nam, polskim konsumentom, że możemy mieć dobre klawiatury na własnym podwórku, a do tego w atrakcyjnych cenach, zamiast sprowadzać wszystko co najlepsze z Chińskiej Republiki Ludowej. Modele takie jak KRUX Atax Pro, Dream Machines DreamKey TKL czy Silver Monkey X SMGK1000 rozkochały w sobie konsumentów i stały się swoistymi legendami, głównie za sprawą ich stosunku ceny do jakości. Każda z nich oferowała coś ciekawego, coś czego nie miała pozostała dwójka. Co gdyby jednak połączyć wszystkie ich zalety w jedną całość i wydać jako nowy, kompletny produkt?
Taką właśnie myśl mieliśmy wraz z Maćkiem i Damianem z EnvyTech – serwisu technologicznego, dla którego współtworzę teksty. Dziwiło nas, że skoro od dawna wiadomo czego oczekują klienci, to dlaczego nadal żaden z czołowych polskich producentów nie stworzył modelu, który wszystkie te wymogi by spełniał. Okazało się jednak, że podobnie myślał Genesis, który wyciągnął do nas rękę i zgodził się na stworzenie wspólnie z nami klawiatury łączącej najważniejsze atuty najlepszych budżetowych TKL-i dostępnych na polskim rynku. Wspólnymi siłami zaczęliśmy tworzyć nową klawiaturę – sporą częścią projektu zajął się Genesis, ale wszelkie modyfikacje konsultował z nami, a my sami również wprowadzaliśmy sporo zmian. Końcowo powstał dzięki temu produkt, który dzisiaj dla Was zrecenzuję: Genesis Thor 404 TKL!
Zanim jednak przejdziemy do faktycznej recenzji, to jestem Wam winien kilka wyjaśnień. Jak to zostało dobrze ujęte w prezentacji ów klawiatury w serwisie EnvyTech: „Kto recenzuje swój własny sprzęt?” – a no uważam, że każdy powinien. Recenzja jest oczywiście tekstem opartym w głównej mierze na subiektywnych odczuciach, natomiast właśnie dzięki temu możemy zrozumieć o co konkretnie chodziło autorowi. Dlatego też zdecydowałem się napisać dzisiejszą recenzję, której przedmiotem będzie klawiatura stworzona między innymi przeze mnie.
Mogą w związku z tym spaść na mnie oskarżenia, że przesadnie chwalę swój produkt pomijając w tym samym czasie jego wszelkie wady. Pamiętajmy jednak o jednej ważnej kwestii – skoro to ja stworzyłem tę klawiaturę, to dlaczego miałaby ona mieć dla mnie jakiekolwiek wady? No właśnie! Chciałem ją taką, aby spełniała ona wszystkie, moim zdaniem, potrzeby jakie może w tej chwili mieć konsument poszukujący dobrego sprzętu w okolicach trzech stówek. A to czy mi się udało, pozostaje do Waszej oceny. Lecimy z recenzją!
Opakowanie
Nikogo nie zdziwi raczej, że najnowsza klawiatura od marki Genesis przychodzi do nas w pudełku o stylistyce identycznej do pozostałych jej produktów. Wykonano je zatem głównie w kolorze szarym z czerwonymi i białymi akcentami. Na froncie znajdziemy render prezentujący klawiaturę, logo producenta, naklejkę informującą o kooperacji z serwisem EnvyTech, informację o przełącznikach zamontowanych wewnątrz naszego egzemplarza, a także dwa emblematy: jeden dotyczący podświetlenia RGB, a drugi hot-swapa.
Tył pudełka jest znacznie bogatszy w interesujące informacje. Dowiemy się stamtąd najważniejszych cech klawiatury, a nawet specyfikacji obu wariantów przełączników, na których możemy zakupić tę klawiaturę. Jakby tego było mało, to w lewym dolnym rogu znalazło się miejsce na krótką specyfikację samego urządzenia, z której wynika między innymi tyle, że częstotliwość próbkowania wynosi tu 1000 Hz, a zatem Thor 404 TKL nadaje się do bardziej wymagających gier kompetytywnych i rytmicznych.
Akcesoria
Bogaty w przydatne przedmioty zestaw akcesoriów to pierwszy krok do sukcesu. Czasami zdarza się, że producent przedobrzy w tej kwestii i zapomni o dopracowaniu samego urządzenia (jak chociażby w Vissles V84), ale całe szczęście w przypadku Genesis Thor 404 TKL tak nie jest. Mamy tu zatem opleciony przewód USB-C do USB-A (w kolorze zależnym od wariantu klawiatury), narzędzie łączące keycap puller i switch puller w jedno, dwa bonusowe przełączniki oraz instrukcję obsługi. Zabrakło mi tutaj jedynie jakichś naklejek z logiem EnvyTech 😉
Dołączony tu kabelek jest opleciony sztywnym materiałem, przez co wyprostowanie zagięć nie należy do łatwych zadań. Dodatkowo nie podoba mi się wizualnie biały oplot – lepiej pasowałaby tu guma, gdyż w przeciwieństwie do taniego materiału do oplotów jest matowa i nie świeci się jak psu jajca. Dla kontrastu narzędzie do zdejmowania nakładek i wyciągania przełączników jest bardzo wygodne i wykonane w taki sposób żeby niczego nie uszkodzić. Konkurencja powinna się uczyć od Genesisa! Dwa gratisowe przełączniki są z kolei fajnym gestem, bo w przypadku gdyby jeden z tych zamontowanych już w klawiaturze nawalił, to nie musimy ściągać sprawnego z AliExpress.
Wygląd
Moi stali czytelnicy doskonale zdają sobie sprawę z moich preferencji co do wyglądu. Nie powinno zatem nikogo zdziwić, że obudowa Genesis Thor 404 TKL jest bardzo elegancka i minimalistyczna. Krawędzie dookoła klawiszy są średniej szerokości, zaś ścianki boczne – płaskie. Rogi zostały z kolei delikatnie zaokrąglone. Wszystko to nadaje klawiaturze swoistego uroku, który bardzo trafia w moje gusta. Nie trafi ona natomiast do ludzi, którzy oczekują od klawiatury fajerwerków, wylewającego się z każdej strony podświetlenia czy koślawych kształtów. My postawiliśmy na stonowany wygląd, którego nie powstydzi się osoba z klasą, a nie na zabawkę z odpustu.
Spód obudowy jest równie płaski co jej boki i góra. Widać tam wyłącznie naklejkę z nazwą modelu i numerem seryjnym, gumki antypoślizgowe i rozkładane nóżki. Na tyle dostrzec można z kolei małe, płytkie wycięcie, w którym ukryty został port USB-C. Plusem dla wielu osób może być fakt, że nie jest on głęboko, przez co więcej kabli będzie kompatybilnych z tą klawiaturą. Na froncie, przy prawej krawędzi, widoczne jest logo marki Genesis (chociaż w wersji czarnej ciężej je dostrzec za sprawą użycia lakieru w tym samym kolorze), zaś nad strzałkami znalazło się miejsce na dwie lampki kontrolne informujące o włączeniu CapsLocka i ScrollLocka, rzecz jasna podpisane.
Jak widzicie na zdjęciach, Genesis Thor 404 TKL dostępna jest w dwóch wariantach kolorystycznych: białym i czarnym. Obecnie na polskim rynku bardzo ciężko o sensowny model TKL do 300 złotych w kolorze prawdziwie białym, gdyż jedyne dostępne opcje albo mają float-key, albo korzystają z bardziej brudnego odcienia bieli. Oczywiście opcja wyboru jest tu ważna ze względu na to, że nie każdy chce korzystać z czarnych peryferiów, w tym ja – znacznie bardziej preferuję jaśniejsze kolory.
Ważnym aspektem jest również brak floating-key design’u. Bardzo ważnym było dla nas, aby Thor 404 TKL nie wyglądał jak klawiatura z bazaru, a jak produkt ze znacznie wyższej półki. Dlatego też koniecznym było zastosowanie closed designu, który polega na obudowaniu przełączników z każdej strony. Moim i chłopaków zdaniem wystające ponad korpus switche wyglądają tanio i nieelegancko, dlatego nie chcieliśmy tego w naszej klawiaturze. Zresztą, dodatkowo ma to wpływ na brzmienie – trzyma w ryzach fale dźwiękowe generowane przez przełączniki, zamiast dawać im się swobodnie wylewać w każdym kierunku.
Wykonanie
Obudowa została w całości wykonana z tworzywa sztucznego, co jest normą w tym przedziale cenowym. Nie myślcie jednak, że jest ona wykonana w słaby sposób! Wystarczy chwycić ją w dłonie i zacząć wyginać, aby poczuć sztywność wynikającą z zastosowania metalowej płyty mocującej oraz grubego plastiku. Co prawda przednia ścianka delikatnie ugina się pod naciskiem, ale trzeba użyć naprawdę sporo siły żeby to osiągnąć – a tak przecież nie korzysta się na co dzień z klawiatury. Ważne jest też to, że żaden element klawiatury nie skrzypi ani jest strzela przy jakichkolwiek próbach uginania. Całość waży z kolei 933 g, czyli standardowo jak na model TKL.
Genesis Thor 404 TKL jest klawiaturą banalną w modyfikowaniu za sprawą łatwego otwierania. Wystarczy zdjąć górną część obudowy zamontowanej na zatrzaski, a następnie odkręcić kilka śrubek ukrytych pod keycapami. Wewnątrz należy uważać żeby nie urwać tasiemki, która łączy PCB z płytką-córką, na której ulokowano port USB-C. Spód płytki drukowanej wyłożony został cieniutką warstwą pianki. Nie ma ona zatem znaczącego wpływu na dźwięk, jednak niewątpliwie niweluje wysokie dźwięki pozostawiając głównie bas. Jeśli ktoś ma jednak życzenie, to może bez problemu ją wyjąć i wymienić na coś innego, na przykład wypełnienie do pluszaków. Pamiętajmy jednak, że jakiekolwiek otwieranie klawiatury i ingerowanie w jej wnętrze może się skończyć utratą gwarancji.
Ergonomia
No właśnie, TenKeyLess. Najnowsza klawiatura od Genesis jest modelem w tym formacie, gdyż wraz z chłopakami z EnvyTech uważamy go za najlepszy wybór. Oczywiście niektórzy klienci wolą Full-size za obecność NumPada, a inni preferują 60% dające im możliwość oszczędzenia masy miejsca na biurku. Na polskim rynku najpopularniejsze zdają się jednak być TKL-e, czego dowodzi popularność modeli takich jak te wymienione we wstępie. Dlatego też Thor 404 TKL również korzysta z tego formatu.
A jeśli nie wiecie czym się on charakteryzuje, to już spieszę z odpowiedzią: jest to rozmiar, który ma obcięty panel numeryczny, a poza tym nie różni się praktycznie niczym od typowej klawiatury pełnowymiarowej. Preferują go raczej gracze za sprawą większej ilości miejsca po prawo, a więc na ruchy myszką, aczkolwiek sporo ludzi, w tym ja, lubi je po prostu za estetyczny wygląd.
Zastosowany układ to klasyczne ANSI, a zatem Enter jest niski, zaś lewy Shift długi. To samo tyczy się rządu dolnego – jest on standardowy, czyli spacja ma 6,25u długości, a pozostałe klawisze obok niej po 1,25u każdy. To czyni ewentualną wymianę keycapów znacznie prostszą do wykonania, bowiem układ taki wspiera znaczną większość zestawów dostępnych na rynku. Pasować będą tu także keycapy Genesis Lead 300 od tego samego producenta.
Front obudowy ma od samego dołu do samej góry około 19 mm, co czyni Genesis Thor 404 TKL klawiaturą wygodną w użytkowaniu nawet bez jakichkolwiek podpórek. Na spodzie obudowy znalazły się z kolei podwójne rozkładane nóżki do podwyższenia kąta nachylenia. Dzięki nim możemy regulować ów kąt w aż trzech poziomach. Osobiście preferuję ten największy, ale wiem, że niektórym bardziej odpowiada ten pomiędzy, wynoszący około 6 stopni. Poza nóżkami na dole obudowy są także gumki antypoślizgowe, które doskonale radzą sobie z utrzymywaniem klawiatury w miejscu. Nóżki również są nimi zakończone, więc nawet po podwyższeniu kąta nachylenia urządzenie nie straci przyczepności.
Keycapy
Niezwykle ważnym aspektem każdej klawiatury są zamontowane na niej nakładki – w końcu to z nimi nasze palce mają kontakt podczas grania i pisania. Dlatego też w recenzowanej dziś klawiaturze postawiliśmy na obecny standard w branży, jakim są keycapy wykonane z tworzywa PBT metodą double-shot. Takie połączenie zapewnia im żywotność na najwyższym poziomie, a więc posłużą one przez długie lata nawet najbardziej wymagającym graczom, ociekającym potem podczas rozgrywek.
Legendy wykonane zostały z prześwitującego, mlecznego tworzywa, które przepuszcza podświetlenie. Użyta czcionka jest z kolei niezwykle czytelna, elegancka i minimalistyczna. Chyba najbardziej cieszy mnie fakt, że wszystkie znaki mają domknięte brzuszki (w dodatku bez widocznych przerw!), a literki w sekcji alfabetycznej są wyrównane do lewego górnego rogu, a nie wyśrodkowane. To taki niuans, ale cieszy moje oko. Modyfikatory zostały opisane słowami, niektóre w akompaniamencie ikonek. Najgorzej wypada natomiast Backspace, na którym widnieje wyłącznie strzałka. Szkoda, że nie udało umieścić się tam napisu, ale chińskie fabryki uwidziały sobie stosowanie w tym miejscu samej ikonki.
Dodatkowe nadruki zostały naniesione metodą laser-engraving na bocznej powierzchni niektórych keycapów. Są one szare w wersji białej i białe w wersji czarnej, więc świetne kontrastują z tłem (choć wyglądają nieco tandetnie w tym drugim przypadku). Dzięki umieszczeniu ich na boku zamiast na górze nasze palce nie wchodzą z nimi w kontakt, a co za tym idzie – nigdy się nie wytrą ani nie zanikną, jak to laserowo wypalane znaki mają w zwyczaju. Psuje to trochę minimalizm całej klawiatury, ale bez takich sub-legend wielu posiadaczy musiałoby co chwila zaglądać do instrukcji w celu sprawdzenia funkcji ukrytych pod warstwą.
Nikogo nie zdziwi raczej, że użyty tu profil to popularny OEM. Jasne, mogliśmy się bardziej wysilić i postawić na preferowany wśród entuzjastów Cherry, ale wówczas stworzyłoby to problem z obijaniem się keycapów o górne obudowy przełączników. Dlatego też bezpieczniejszy jest OEM, który jest przecież kochany przez zwyczajnych konsumentów i to nie bez powodu – charakteryzuje się średnią wysokością, innym kształtem dla każdego rzędu i lekkim wyprofilowaniem powierzchni, która tak na marginesie jest w przypadku tych keycapów bardzo przyjemna w dotyku, nawet lekko gładziutka – ale w taki suchy, charakterystyczny dla PBT sposób.
Grubość ścianek bocznych jest w tym przypadku nadzwyczajna, gdyż wynosi oszałamiające 1,5 mm, czyli sporo więcej niż obecny standard wynoszący 1 milimetr. Dzięki takiej grubości keycapy są znacznie odporniejsze na pęknięcia, a w dodatku wpływają na brzmienie wyciszająco i dopełniająco.
Stabilizatory
Producenci dbający o nasmarowanie stabilizatorów to obecnie już norma, więc również w najnowszym modelu od Genesis uświadczymy grube smarowidło, dobrze rozprowadzone na drucikach stabów. Zapobiega ono klekotaniu, które wynika ze swobodnych ruchów metalowych drutów. Smar sprawia, że nie mogą one o nic obijać, a ich ruchy są ograniczone i bardziej mozolne, co skutkuje znacznie cichszą pracą, wolną od niepożądanych odgłosów.
Oczywiście skłamałbym gdybym powiedział, że nie ma na rynku klawiatur z lepiej przesmarowanymi stabilizatorami, bo na takie miano zasługuje chociażby trzykrotnie droższy IQUNIX ZX75, natomiast w swoim budżecie Thor 404 TKL wypada na tej płaszczyźnie wręcz doskonale. W razie gdyby jednak komuś nie przypadł do gustu stopień nasmarowania, albo na przykład z czasem lubrykant starł by się z drucików, to zawsze można skorzystać ze smarów oferowanych przez partnera mojego bloga – TinkerKeys, i przesmarować staby we własnym zakresie, oczywiście zgodnie z moim poradnikiem.
Przełączniki
W kwestii przełączników, na których występuje Genesis Thor 404 TKL, sprawa jest prosta: wybrałem do niej dwa modele, które w mojej opinii są najlepszymi dostępnymi obecnie na rynku przełącznikami w swoich kategoriach i swoim budżecie. Liniową opcją są więc wszystkim znane i przez wielu lubiane Gateron Yellow Pro w wersji drugiej, natomiast dotykowy wariant to najnowsza rewizja popularnych Kailh BOX Brown. Niestety, Thor 404 TKL nie występuje obecnie na żadnych klikaczach ani silentach, ale nie jest wykluczone, że w przyszłości się to zmieni. Wracając do dostępnych przełączników, jako że są ich dwa różne modele, to pozwolę sobie opisać je w osobnych sekcjach.
Kailh BOX Brown V2
Na pierwszy ogień weźmiemy sobie wariant tactile, który trafił do tej klawiatury tylko i wyłącznie za sprawą moich preferencji w przełącznikach. Nie będę ukrywał, że mam mieszane uczucia co do różnego rodzaju switchy dotykowych imitujących Cherry MX Brown, gdyż są one w mojej opinii strasznie nudne. Bump jest w nich ledwie wyczuwalny, a same w sobie nie robią nic nadzwyczaj ciekawego. Co natomiast ważne, jestem ogromnym fanem oryginalnych „Brązowych Wisienek”, gdyż sprzężenie zwrotne jest w nich znacznie przyjemniejsze niż chociażby w takich Gateron Brown czy Kailh Brown, a w dodatku brzmią przepięknie. Dlaczego zatem wybór padł na BOX-y?
A no dlatego, że spośród wszystkich brązowych przełączników jakich przez lata spróbowałem, tylko Kailh BOX Brown były w stanie tak mnie zaskoczyć. Bump jest w nich maleńki, to prawda, ale jest nadzwyczaj przyjemny, nawet bardziej niż w MX Brown. Objawia się on w postaci ostrego zahaczenia gdzieś przed połową skoku, dzięki czemu nawet pomimo jego niedużych rozmiarów jesteśmy go w stanie poczuć jako swego rodzaju anomalię w liniowym skoku. Moje palce dosłownie to uwielbiają, więc nie byłbym sobą gdybym nie poprosił o umieszczenie ów BOX-ów w Thorze 404 TKL.
Wersja druga, którą zamontował tutaj Genesis, różni się od pierwszej na kilku płaszczyznach. Po pierwsze pochodzi ona z odświeżonych form, a więc naturalną koleją rzeczy jest wyczuwalnie płynniejszy skok (który i tak był już dosyć gładki). Ponadto na ich spodzie umieszczono dwie dodatkowe nóżki, które znacznie poprawiają stabilność przełącznika w PCB, co jest tym bardziej zauważalne w przypadku klawiatur z hot-swapem. Producent nie zdradza materiałów użytych do produkcji obudowy tych przełączników, ale podejrzewam, że jest to standardowo poliwęglanowa góra i nylonowy spód. Wiadomo natomiast, że trzon jest polioksymetylenowy.
Kaihua uważa, że sprzężenie zwrotne wyczuwalne w okolicach 1/4 skoku jest większe w V2 niż w V1, aczkolwiek wykresy zdają się temu zaprzeczać. Niemniej jednak charakterystyka pozostała ta sama, a zatem bumpa czuć jako nieduże, ale wyraźnie zahaczenie. Pre-travelu jest tutaj około 0,5 mm, a bump trwa do około 1,5 mm, zaś po nim następuje liniowy skok. Domyka się on z kolei na poziomie 3,6 mm, a więc nieco wcześniej niż w standardowych klonach Cherry MX, których skok sięga 4 mm długości.
Sprężyny zamontowane we wnętrzu Kailh BOX Brown V2 mają 19 mm, czyli trochę więcej od standardu, wynoszącego 15 mm. Wpływa to na odczucia płynące z pisania na tych przełącznikach, gdyż wydłużone sprężynki generują tak zwany slow-curve. Szczególnie przyjemny wpływ zjawisko to ma na modele tactile, w których za jego sprawą bump staje się jeszcze wyrazistszy i pełniejszy. Nacisk potrzebny do doprowadzenia trzonu do samego dołu wynosi około 58 gf, natomiast do przekroczenia bumpa wymagane jest 65,7 gramów siły. Mamy tu zatem do czynienia ze średnio wyważonymi przełącznikami, które nie sprawiały moim palcom problemów z pisania, ale nie były też zbyt lekkie – po prostu idealne.
Jeśli zastanawiacie się po co w przełącznikach BOX od Kaihua taka kwadratowa obudowa wokół krzyżaka, to już spieszę z odpowiedzią. W zamyśle seria BOX ma oferować lepszą odporność na pyły i wodę, a do tego potrzebne jest uszczelnienie elementów strategicznych – metalowych kontaktów. Dlatego też producent postanowił osłonić je widocznym na zdjęciu białym elementem, dzięki któremu nawet w przypadku zalania przełącznik powinien wytrzymać wpływ wody. Ponadto kwadratowa obudowa blokuje część pyłów i płynów przed dostawaniem się do środka przełącznika, czyniąc go jeszcze odporniejszym. Jaki ma to realny wpływ na wodo- o pyłoszczelność? Moim zdaniem żaden, bo przecież przy zalaniu i tak padnie nam PCB znajdujące się wewnątrz klawiatury, więc nic nam z tego, że styków nie dosięgnie korozja. Niemniej jednak producent deklaruje żywotność Kailh BOX Brown V2 na poziomie 80 milionów wciśnięć, więc są to jak najbardziej wytrzymałe switche, będące w stanie posłużyć przez długie lata, nawet wymagającym graczom.
W teorii taka kwadratowa obudowa, jaką uświadczymy w Kailh BOX, powinna zmniejszać wobble. Nie było to prawdą w poprzedniej rewizji i niestety było czuć, że nie piszemy na przełącznikach dopracowanych w 100%, aczkolwiek w V2 poprawiono ten aspekt i trzon znacznie mniej gibie się na boki. Niektórzy powiedzą pewnie, że wobble jest bez znaczenia, ale moim zdaniem wystarczy raz skorzystać ze switchy z bardzo niskim wobblem i już nigdy nie będzie się chciało wracać do modeli z wyraźnie gibiącym się trzonem.
Gateron Yellow G Pro
Skoro Kailh BOX Brown V2 zostały wybrane przeze mnie tylko i wyłącznie ze względu na moje preferencje, to czym kierowałem się przy wytypowaniu Gateron Yellow G Pro na opcję liniową? A no fakt, że są one swego rodzaju standardem w branży. Gdzie nie spojrzycie, klawiatury korzystają z żółtych Gateronków w wersji Pro lub nawet tej zwykłej. Spowodowane jest to genialnym stosunkiem ceny do jakości, gdyż producent tych przełączników nie woła za nie kosmicznych kwot, jednocześnie oferując w nich nadzwyczajny poziom gładkości, zbliżony do tego znanego ze switchy optycznych. Do tego ich wyważenie jest najbardziej neutralne dla większości konsumentów, zaś brzmienie praktycznie każdemu przypada do gustu.
Gateron Yellow G Pro to smarowana wersja popularnych liniowców od Gaterona. Głębszych różnic między wersjami można się doszukiwać, ale w praktyce zmieniło się przede wszystkim smarowanie – zwykłe Gateron Yellow go nie oferowały, a G Pro już jak najbardziej. Poza tym są to te same, kochane liniowce, w których nie czuć żadnego bumpa, tylko liniowy, płaski skok. Jedyny opór stawia tu sprężyna, która wymaga od naszych palców około 63,5 gramów siły do doprowadzenia trzonu do samego dołu. Cały skok ma 4 mm długości, zaś aktywacja odbywa się w okolicach 2 mm, przy użyciu ~50 gf. Sama sprężynka ma z kolei standardową długość, wynoszącą 15 mm. Nie uświadczymy tu zatem slow-curve.
Choć Yellow G Pro są wykonane z podobnych materiałów co BOX Brown V2, gdyż użyto do ich trzonów polioksymetylenu, a górna i dolna część obudowy to kolejno poliwęglan i nylon, to nie uświadczymy tu takiej samej budowy. BOX-y nie tylko zamykają się na dwa duże zatrzaski zamiast czterech małych, to jeszcze są kompletnie inaczej zbudowane od środka. W przypadku Gateronów mamy do czynienia z klasycznymi klonami Cherry MX, które wewnątrz do złudzenia przypominają swój pierwowzór. Nie dostajemy tu zatem zwiększonej odporności na pyły i wodę.
Wspominałem, że Gateron Yellow G Pro oferują nadzwyczajny poziom gładkości. Możecie więc zastanawiać się jak właściwie są one w stanie to osiągnąć – spieszę zatem z odpowiedzią! Odpowiedzialne są za to rzecz jasna świeżutkie formy, z których plastik wychodzi gładziutki, a także doskonałe fabryczne smarowanie niwelujące jakiekolwiek ocieranie pomiędzy trzonem, a prowadnicami. Pisząc na tych switchach dosłownie nie da się odczuć jakiegokolwiek tarcia, co jest dosłownie niesamowite w tych pieniądzach. Normalnie powiedziałbym, że przełączniki optyczne mają nad naszym Thorem 404 przewagę, ale po dotknięciu ostatecznej wersji na Gateronkach zmieniłem zdanie. Różnic praktycznie nie czuć!
Gdyby ktoś zapytał mnie które z tych dwóch opcji preferuję, to wybrałbym raczej Kailh BOX Brown V2, bo liniowce najzwyczajniej w świecie trochę mi się już znudziły. Znacznie bardziej preferuję klawiatury na przełącznikach klikających bądź dotykowych, bo coś się w nich chociaż dzieje. Uważam natomiast, że opcja wyboru daje większej ilości osób szansę na odnalezienie swojego ideału w klawiaturze Thor 404 TKL. Gdybyśmy wypuścili ją tylko na żółtych Gateronkach, to wiele osób narzekałoby na brak wyboru, a tak to większość jest zadowolona. Nie rozstrzygnę natomiast tutaj sporu czy do gier bardziej nadają się żółtki, a brązowe są do pisania, bo o tym napisałem osobny artykuł.
Genesis Thor 404 TKL pozwala również na szybką wymianę przełączników, na wypadek gdyby komuś nie spodobały się ani jedne, ani drugie z fabrycznie zamontowanych. Chodzi rzecz jasna o hot-swap, który zawdzięczamy gniazdom przylutowanym do powierzchni PCB. Wystarczy pociągnąć przełącznik za pomocą dołączonego w zestawie narzędzia, a ten bez większego problemu wyjdzie z płyty mocującej. Następnie należy umieścić w jego miejsce inny, pasujący. Wejdą tu praktycznie wszystkie switche MX style, gdyż płytka drukowana wspiera zarówno 3-pin, jak i 5-pin. Dodatkowo hot-swap pozwala na znacznie łatwiejsze przesmarowanie domyślnych przełączników lub stabilizatorów bez potrzeby lutowania czegokolwiek.
Brzmienie
Nie będę ukrywał, że dźwięki jakie wydaje z siebie klawiatura to ostatni aspekt, na który w ogóle zwracałem uwagę przy tworzeniu Genesis Thor 404 TKL. Może Wam się wydawać, że dla entuzjasty, który płaci tysiące złotówek za idealnie brzmiące obudowy będzie zależało na dopracowaniu brzmienia w jego klawiaturze, ale nic bardziej mylnego. Kluczowy jest tu bowiem próg cenowy, który chcieliśmy utrzymać jak najniżej. Dopracowanie brzmienia to coś co kosztuje niemałe pieniądze, dlatego nie przyłożyłem szczególnej uwagi do tej kwestii i wolałem skupić się na przełącznikach oraz wykonaniu.
Mam natomiast sporo szczęścia, bo mogę napisać takie słowa: Thor 404 TKL brzmi obłędnie, jak na klawiaturę za 300 złotych. Nie tylko stabilizatory nie klekotają, a metalowe styki i sprężynki w przełącznikach nie rezonują, ale także samo zabarwienie stukania jest genialne. Niewątpliwie wpływ na to ma warstwa pianki (wbrew moim zaleceniom, nie myślcie że porzuciłem swoje ideały ;)) umieszczona we wnętrzu obudowy, która jest na tyle porowata, że eliminuje sporą część wysokich dźwięków i pozostawia to co tygryski lubią najbardziej, a więc bas. Dzięki temu niezależnie od wybranego wariantu przełącznikowego, możemy liczyć na naprawdę przyjemne brzmienie, które niejednej klawiaturze za znacznie większe pieniądze jest w stanie utrzeć nosa.
Dodatkowo, co ważne dla wielu osób, kwestia głośności również wygląda tutaj nieźle. Oczywiście brak szelestów i innych niepożądanych odgłosów wydobywających się spod klawiszy to jedno, ale również kontrolowanie fal dźwiękowych przez ścianki obudowy jest tutaj niezwykle ważne. Moim zdaniem pisanie na Thor 404 TKL generuje na tyle ciche stukanie, że spokojnie można korzystać z niej nocami, nawet jeśli za ścianą ktoś śpi. Polecam zapalonym graczom i nocnym pisarzom!
Podświetlenie
Co to by była za klawiatura, od marki kierującej swój sprzęt do graczy, bez kolorowego podświetlenia, prawda? Cóż, osobiście nie jestem jakimś wielkim fanem świecidełek i zazwyczaj podczas testowania klawiatur z RGB albo kompletnie je wyłączam, albo ustawiam na jednolity kolor, ale jestem w stanie docenić ładne oświetlenie. W przypadku Genesis Thor 404 TKL mamy opcję konfiguracji LED-ów zarówno z poziomu klawiatury, jak i przez oprogramowanie. Możemy nawet ustawić wybrany kolor i połączyć go z efektem polegającym na wygaszaniu pojedynczych lampek na sekundę po wciśnięciu danego klawisza. To ten efekt spodobał mi się w recenzowanej dziś klawiaturze najbardziej.
Oczywiście, jak to bywa z diodami RGB SMD montowanymi w klawiaturach, reprodukcja kolorów nie jest na najlepszym poziomie. Mam natomiast jedną bardzo pozytywną wiadomość: biel nie jest tu różowa jak u większości producentów, a niebieskawa. Moim zdaniem to lepiej, gdyż lekka niebieska poświata nie zabija tej chłodności bieli, z którą każdy ją kojarzy – w przeciwieństwie do różu, który jest paskudny i nie ma nic wspólnego z białym. Minusem jest natomiast żółty, który cierpi w tym modelu najbardziej – jest on bowiem dosłownie limonkowy. Ciężko też temu podołać, nawet korygując poziom niebieskiego w ustawieniach.
Jasność i żywość pozostałych barw też pozostawia wiele do życzenia. Na maksymalnym poziomie jasności jakiekolwiek inne kolory niż niebieski i biały są blade i wyblakłe, zupełnie tak jakby zamontowane tu diody miały jakiegoś boosta w niebieskim. Obniżając jasność zanikają one praktycznie zupełnie i wówczas podświetlenie traci jakikolwiek sens. Dla mnie to rzecz jasna absolutnie obojętne, bo jak wspominałem światełka to ostatnie co obchodzi mnie w klawiaturze, natomiast zdaję sobie sprawę, że dla niektórych może być to ważny aspekt. Dlatego też informuję, że podświetlenie w Thorze 404 TKL nie należy do najlepszych, o ile korzystamy z kolorów innych niż niebieski lub biały. Pamiętajmy jednak, że konkurencja wcale nie wypada w tej kwestii lepiej: Atax Pro i SMGK1000 mają problemy z białym, a LED-y w DreamKey TKL generują jeszcze bardziej wyblakłe i ciemne światło.
Oprogramowanie
Co wyróżnia dobry software na tle tych słabych? Swoboda konfiguracji i możliwość odinstalowania aplikacji od razu po ustawieniu wszystkiego pod siebie. Takie jest właśnie oprogramowanie dedykowane do Genesis Thor 404 TKL, które pobrać można ze strony producenta. Jest ono podzielone na warianty kolorystyczne i przełącznikowe (i niestety trzeba pobrać wersję dedykowaną naszej konkretnej konfiguracji, zamiast jednego zgodnego ze wszystkimi instalera), ale w praktyce różni się ono tylko graficznie – funkcjonalność jest ta sama.
Sama aplikacja wygląda w miarę schludnie, lecz utrzymuje gamingową estetykę kojarzoną z Genesisem. Pierwsza zakładka pozwala nam na przestawienie działania poszczególnych klawiszy (wszystkich poza FN), w drugiej skonfigurujemy podświetlenie, w trzeciej ustawimy tryb gamingowy (blokujący konkretne kombinacje klawiszy), zaś w ostatniej nagramy makra, które następnie możemy przypisać do wybranych przycisków. Jak już wspomniałem, od razu po zakończeniu konfiguracji możemy swobodnie usunąć oprogramowanie z naszego komputera, a klawiatura i tak zapamięta ustawienia za sprawą pamięci wbudowanej. Oznacza to także, że po podpięciu jej do innego urządzenia nie musimy martwić się ponowną konfiguracją.
Ocena końcowa
Nie będę krył zachwytu i radości. Powiedzieć, że jestem zadowolony z efektu końcowego to jak nie powiedzieć nic. Nigdy nie pomyślałbym, że stworzę własną klawiaturę w kolaboracji z jakąś marką, a już na pewno nie spodziewałem się, że będzie to budżetowy TKL od polskiego producenta. Jestem uradowany, że Genesis Thor 404 TKL się udał i jestem go w stanie z czystym sumieniem polecić, a nie tylko dlatego, że wymaga tego ode mnie jakaś umowa.
Oczywiście recenzowana dziś klawiatura podoba mi się tak bardzo za sprawą bardzo konkretnych cech. Przede wszystkim jest wykonana jak czołg, co jest niecodzienne dla produktu w takiej cenie, a tym bardziej przy plastikowej obudowie (ale metalowej płycie mocującej). Keycapy to klasyczna kombinacja PBT i podwójnego wtrysku, a co za tym idzie oferują one topową wytrzymałość. Również czcionka jest w ich przypadku genialna, a moje serce skradły literki wyrównane do lewego górnego rogu. Najlepsze w swoich kategoriach przełączniki do wyboru to z kolei swego rodzaju bita śmietana na kawie frappuccino – bez niej niby też jest smacznie, ale dzięki niej aż chce się pić (a w tym przypadku pisać).
Innymi, równie ważnymi, kwestiami są zaś dwie wersje kolorystyczne, closed design, odłączany kabel USB-C, hot-swap pozwalający na szybką zmianę przełączników, genialnie nasmarowane stabilizatory, ładnie ulokowane indykatory, rozmiar TKL oraz przepiękne brzmienie. Całościowo tworzy się obraz klawiatury idealnej, która w tej półce cenowej nie ma sobie równych. A kosztuje ona niedużo, bo zaledwie 299 złotych za wariant na Gateron Yellow G Pro oraz 329 złotych na Kailh BOX Brown V2. Cenę w oficjalnym sklepie Genesis można dodatkowo obniżyć kodem promocyjnym GENESIS10. Właściwie jedyną konkurencję stanowi dla niej Dark Project KD87A na optycznych Gateron Optical Red, ale tam nie uświadczymy białej wersji kolorystycznej, doskonałych stabów ani innych opcji przełącznikowych, a keycapy mają tam legendy na przedniej ściance. Moim zdaniem Genesis Thor 404 TKL jest więc w chwili obecnej najlepszą klawiaturą TKL w okolicach trzech stówek!
Gdybym miał natomiast podać jakiekolwiek wady tego urządzenia, to niewątpliwie wymieniłbym dwie cechy: strzałka na Backspace zamiast napisu oraz podświetlenie. To pierwsze godzi w moją duszę perfekcjonisty, bo wolałbym gdyby wszystkie modyfikatory opisano w podobny sposób, zaś to drugie jest niewątpliwie przedmiotem pożądania wielu klientów. Dla mnie rzecz jasna podświetlenie nie ma żadnego znaczenia, natomiast nawet ja jestem zaskoczony jak ciemne i wyblakłe są tu niektóre kolory, na przykład czerwony. Czy to jednak poważne wady? Moim zdaniem absolutnie nie i w tej cenie i tak raczej nie znajdziecie klawiatur wypadających lepiej na tej płaszczyźnie. Dlatego też polecam każdemu, kto akurat poszukuje niedrogiego TKL-a, zakup Genesis Thor 404 TKL. Nie zawiedziecie się!
Podziękowania
Na koniec chciałbym podziękować marce Genesis, nie tylko za użyczenie mi dwóch egzemplarzy na test, bo to przecież oczywiste skoro jestem współtwórcą tej klawiatury, ale również za ciężką pracę chłopaków z Genesisa włożoną w ten projekt, a także za sam fakt podjęcia z nami współpracy. Pamiętam jak dziś mój pierwszy kontakt z tą marką, który niewątpliwie nie należał do udanych, a także nieco wyboistą pierwszą współpracę, w ramach której zjechałem poprzednika Thor 404 TKL – Thor 303 TKL. Cieszę się natomiast, że mimo to Genesis nie zraził się do mnie i kontynuował współpracę ze mną, która finalne doprowadziła do powstania cudeńka, które jest przedmiotem tego tekstu. Cieszy mnie także fakt, że przez ten czas Genesis urósł w moich oczach z producenta przeciętnego sprzętu na realnego konkurenta najlepszych marek w budżetowej sekcji polskiego rynku. Liczę na to, że na Thorze 404 się nie skończy! 🙂
Dziękuję też wszystkim moim czytelnikom, którzy są ze mną i mnie wspierają. To dzięki Wam mogę tworzyć nie tylko recenzje, ale również takie projekty jak Thor 404. Dziękuję również chłopakom z EnvyTech, którzy otworzyli mi furtkę do stworzenia tej klawiatury. Mogę brzmieć nieco egoistycznie pisząc przez większość tej recenzji, że to moja klawiatura i to ja ją stworzyłem, ale prawda jest taka, że bez Maćka i Damiana nigdy by ona nie powstała. Mimo, że to ja miałem największy wkład w powstawanie samego urządzenia i to ja decydowałem o komponentach oraz zmianach, to chłopaki ogarniali całą współpracę i promocję produktu, więc im również należą się podziękowania!
A na samiusieńkie zakończenie dziękuję mojej drogiej czytelniczce mizu, która zakupiła subskrypcję trzeciego stopnia na moim Patronite. W zamian za to zapraszam Was wszystkich do sprawdzenia jej kanału na YouTube o klawiaturach, a także do dołączenia na prowadzony przez nią serwer Discord o nazwie Klawikoty, gdzie można pogadać o klawiaturach i kotkach!