Recenzja Kailh Pro Burgundy

Pomimo faktu, że przełączniki Kailh Pro Burgundy zakupiłem tylko i wyłącznie do stworzenia Frankenschtein switchy (czyli takich składających się z części z różnych przełączników) Holy Burgundy, to same bordowe switche mnie zaskoczyły swoim zachowaniem. Testuję je już od ponad tygodnia i muszę przyznać, ze to dosyć nietypowe doznanie korzystać z szorstkich przełączników, w których właśnie ta szorstkość pomaga. A nie ma co ukrywać, tarcie trzonu o housing (obudowę) jest ogromne, co skutkuje wyczuwalną szorstkością podczas wciskania klawiszy. Zmienia to również znacząco dźwięk przełączników, gdyż ocieranie się o siebie części nie tylko czuć, ale także słychać.

Kailh Pro Burgundy
Kupiłem tych przełączników tak dużo, że aż wysypują mi się z ręki.

Pro?

Burgundy to liniowe przełączniki od Kaihua, a dokładniej z serii Pro, która ma wcześniejszy moment aktywacji, a także krótszą podróż trzonu. Przełączniki takie typowo są kierowane do graczy, gdyż szybsza aktywacja to szybsza reakcja, ale w przypadku Burgundy nie widziałem nigdzie marketingu gejmingowego. Wykorzystują one jednak charakterystyczny dla Kaihua housing, na dole biały, na górze przezroczysty, skutecznie przepuszczający światło RGB. Istnieją one jednak również w wersji z czarnym dolnym housingiem, który już tego światła nie przepuszcza, ale są one znacznie rzadziej spotykane.

Przełączniki Kailh Pro Burgundy korzystają z typowych dla tego producenta zatrzasków obudowy.

Nacisk i skok

Kailh Pro Burgundy korzystają ze sprężyny 70 gramowej, czyli aby doprowadzić trzon do samego dołu musimy użyć właśnie 70 gramów siły. Natomiast aktywacja odbywa się już przy użyciu 50 gram siły, na poziomie 1.7 mm. Dolna granica wciśnięcia to 3.6 mm. Sprawia to, że przełącznik ten jest dosyć lekki, ale nie za lekki. Mi osobiście pisze się na nich genialnie, są wyważone perfekcyjnie przez co nie męczą mi palców przy dłuższych sesjach. W grach jest podobnie, jednak w rytmicznej grze osu! przeszkadza mi nieco fakt, że są to przełączniki liniowe. Osobiście do szybkiego klikania potrzebuję wyczuwalny moment aktywacji aby wiedzieć kiedy cofnąć palec, a w przypadku liniowych Burgundy jest to niemożliwe i wciskam je do samego dołu. Również szybsza aktywacja nie pomaga, dla mnie nie robi ona żadnej różnicy w żadnej grze.

Powyższy wykres obrazuje skok przełącznika.

Gładkość

Ciekawe jest jednak to, że pomimo niesamowitej szorstkości (nie jest najgorsza, ale jest mocno wyczuwalna) korzystanie z tych przełączników jest bardzo przyjemne. Pisząc na nich czuję się jakbym pisał na chmurce, takiej puszystej. Nie kojarzy mi się to jednak z klawiaturą membranową na gumowych kopułkach, gdyż Burgundy wciąż utrzymują ten charakterystyczny dla przełączników typu MX feeling. Nie mogę ich porównać do niczego poza tą puszystą chmurą, bo gąbka też jest tutaj zbyt giętka. Trzeba by to poczuć samemu żeby zrozumieć o co mi chodzi, ale w skrócie jest to normalny feeling z dodatkiem delikatnej puszystości. Powodem jest najprawdopodobniej właśnie to duże tarcie, które nie jest jednak za duże aby zniszczyć doznania kompletnie.

Trzon w tych przełącznikach jest wyraźnie bordowy.

Ocena końcowa

Ogólnie rzecz biorąc Kailh Pro Burgundy pozytywnie mnie zaskoczyły. Nie są to niesamowite przełączniki, których każdy powinien spróbować. Są one powyżej średnich, gdyż poza byciem zwykłymi liniowcami, to mają tę szorstkość, która według mnie im pomaga. Jakość wykonania nie jest wysoka, co widać również w spasowaniu części, szczególnie obudowy. Wobble trzonu (czyli gibanie się na boki) jest średnie, ale pewnie byłoby mniejsze gdyby górny housing był lepiej spasowany z dolnym housingiem. Dźwięk jest ciekawy, taki dosyć niski, ale głośniejszy niż chociażby Gateron Red. Tak czy siak, nic nadzwyczajnego. Raczej odradzam kupowania tych przełączników, chyba, że ktoś chce spróbować tego chmurkowego uczucia podczas pisania. Tymczasem ja idę rozbierać te przełączniki i przygotować je do zrobienia z nich większego pożytku.