Dla większości z Was nie powinno być niczym nowym, że metoda produkcyjna zwana double-shot uznawana jest powszechnie za najwytrzymalszą i najlepszą. To z niej korzystają przecież czołowe marki, takie jak GMK, Keykobo czy Signature Plastics. Zdarza się natomiast, że producenci decydują się nie na podwójny, a na potrójny wtrysk. Co daje triple-shot i dlaczego tak mało firm podjęło się produkcji nakładek za pomocą tej technologii? Zapraszam do recenzji Domikey Single Chip!
Obecnie z głowy jestem w stanie wymienić tylko dwóch producentów, którzy mają w swojej ofercie keycapy triple-shot. Są to rzecz jasna JTK i Domikey. Dzisiaj podejmuję się recenzji nakładek od tego drugiego, a konkretnie kolorystyki Single Chip o profilu Cherry. Jeszcze do niedawna DMK kojarzone było jedynie z profilem SA, ale od pewnego momentu postanowili oni rozpocząć produkcję znacznie popularniejszego profilu wiśniowego.
Padło na nie, bo jestem fanem użytej tu kolorystyki – uważam, że fantastycznie pasuje do mojej żółtej klawiatury. Ponadto w ostatnim czasie lubuję się w preferowanym przez większość entuzjastów profilu Cherry. Mimo tego wszystkiego nie mogę jednak nie przypisać metodzie potrójnego wtrysku ogromnego wpływu na moją decyzję o zakupie – kocham próbować nowych rzeczy, a dotychczas nie miałem okazji korzystać z nakładek tego typu. Pora więc na ten pierwszy raz!
Opakowanie i zawartość
Keycapy z reguły pakowane są przez producentów do pudełeczek, w których ułożone są na plastikowych tackach. Podobnie jest tutaj i o ile ja preferuję taką formę, to zdaję sobie sprawę o istnieniu ludzi, którzy wolą nakładki wrzucone luzem do woreczka strunowego. Keycapy nie powinny się się w takim worku połamać ani porysować, ale mimo wszystko ja lubię mieć je ładnie rozłożone na tackach żeby być w stanie szybko założyć je na klawiaturę bez szukania konkretnych nakładek.
Domikey Single Chip przychodzą do nas zapakowane w małe plastikowe tacki, wsunięte w papierowe koszulki. Na opakowaniu widoczne jest logo producenta, kolorowy wzorek i zadowolona emotka puszczająca nam oczko. Wewnątrz nie znajdziemy żadnych bonusowych akcesoriów, nawet keycap pullera. Jeśli więc nie posiadacie własnego, to lepiej się w niego zaopatrzyć. Keycapy są podzielone na osobne kity i w taki też sposób są rozłożone na tackach. Kupując więc 5 kitów otrzymamy trzy opakowania – dwa z dwoma tackami i jedno z jedną tacką.
Wsparcie
DMK to jedna z niewielu firm oferujących zestawy keycapów podzielone na wiele małych pakietów. Dzięki temu jesteśmy w stanie kupić wyłącznie te nakładki, których rzeczywiście potrzebujemy. W przypadku kolorystyki Single Chip do wyboru są:
- alfanumeryki,
- alfanumeryki z dodatkowymi legendami w trzecim kolorze,
- modyfikatory,
- modyfikatory plus,
- NumPad,
- ISO-UK,
- dodatkowe spacje,
- akcenty.
Ja dla siebie wybrałem pięć pakietów, dzięki którym byłem w stanie założyć nakładki na moją klawiaturę RAMA.WORKS U80-A SEQ2. Boli mnie jednak, że byłem zmuszony kupić modyfikatory plus i dodatkowe spacje żeby mieć keycapy potrzebne do wsparcia rzędu dolnego Tsangan. Nie ma jednak w zestawie klawiszy Super lub CapsLock w wymiarze 1,5u, przez co przy moim układzie klawiszy kończę z trzema Controlami lub Capslockiem w miejscu mojego lewego Controla. Tak źle, tak niedobrze.
Pomijając ten aspekt, jest naprawdę nieźle. Założymy Domikey Single Chip zarówno na klawiatury pełnowymiarowe, TKL, 60% jak i na mniej standardowe formaty – 65% czy 75%. Nie zabrakło wsparcia dla Alice/Arisu, a także HHKB. Jest tu też schodkowany CapsLock i Control, a nawet AltGr 1,5u. Co jednak ciekawe, nie znajdziemy w żadnym pakiecie drugiego B. Dziwi mnie też obecność tyldy w dwóch kitach – po co komu ich aż tyle?
Kolor
Kluczowy wpływ na moją decyzję o zakupie Domikey Single Chip miała zastosowana w ich przypadku kolorystyka. DMK produkuje bowiem wiele zestawów w różnych motywach, ale mi najbardziej do gustu przypadł ten łączący ze sobą dwa odcienie niebieskiego, białe legendy i żółte akcenty. Moi stali czytelnicy powinni wiedzieć, że niebieski i żółty to moja ulubiona kombinacja kolorów już od dzieciństwa, nie powinno więc też dziwić moje zamiłowanie do Single Chip.
Do modyfikatorów użyto ciemnego odcienia niebieskiego, wręcz granatowego. Alfanumeryki pięknie z nimi kontrastują, ponieważ są wyraźnie jaśniejsze – w kolorze letniego nieba. Wszystkie znaki i napisy są z kolei białe, co czyni je doskonale czytelnymi. Wyjątkiem są nadruki poboczne w japońskiej hiraganie, które są – podobnie do modów, granatowe. Wisienką na torcie są rzecz jasna intensywnie żółte akcenty, których legendy są czarne. Czyni je to kompatybilnymi nie tylko z tym zestawem.
Materiał i wykonanie
Choć popularność PBT z każdym rokiem rośnie i coraz więcej ludzi woli wybierać to tworzywo ze względu na jego lepszą wytrzymałość, to wciąż istnieją producenci tworzący swoje keycapy z ABS-u. Podyktowane jest to z reguły tym, że PBT ma gorsze możliwości jeśli chodzi o żywość i różnorodność kolorów, przez co firmy wolą postawić na ABS w przypadku kolorowych zestawów. Single Chip idealnie wpada w tę kategorię, ponieważ korzysta z bardzo żywych odcieni niebieskiego i żółtego, które mogłyby słabo wyglądać gdyby wykonano je z PBT.
Mimo to krucjata przeciw ABS-owi wciąż trwa, czego ja do końca nie rozumiem. Jasne, nakładki te prędzej czy później wytracą swoją teksturę, ale czy to naprawdę jest taki problem? Tym bardziej w przypadku zestawów takich jak recenzowany dziś Domikey Single Chip, który już domyślnie ma stosunkowo gładką powierzchnię. Jest też kwestia akustyczna, ale brzmienie nie zależy wyłącznie od zastosowanego tworzywa.
Można nie być fanem ABS-u, ale znaczna większość ludzi ceni sobie stosowanie metody double-shot do produkcji nakładek. Jest ona bowiem zgodnie uznawana za tę najwytrzymalszą na rynku. Dlatego też cieszy mnie niezmiernie, że Domikey Single Chip wykonane są z zastosowaniem tej technologii, a także triple-shot. Dzięki temu mamy do czynienia z wysoką jakością i odpornością.
No właśnie, triple-shot. Co prawda w przypadku prawie wszystkich pakietów DMK Single Chip użyto technologii double-shot, ale jeden z nich korzysta z… potrójnego wtrysku. Metoda ta polega na zastosowaniu jeszcze jednego, osobnego kawałka plastiku do wykonania drugiej legendy na nakładce. W ten sposób uzyskać można keycapy z głównym znakiem w kolorze białym, drugim znakiem w granatowym, a to wszystko na niebieskim tle. Alternatywą jest pad-print, ale on nie jest tak wytrzymały jak użycie odrębnej części plastiku, która nigdy nie zejdzie, bo jest przecież częścią struktury.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na grubość tych nakładek, bowiem wynosi ona aż 1,4 mm. Co prawda GMK i Shenpo są nieco grubsze, ale mimo wszystko mamy tu do czynienia z bardzo grubymi keycapami, co niewątpliwie wpływa na ich wytrzymałość (np. na złamania) jak i brzmienie. Poza tym jakoś tak lepiej czuję się wiedząc, że piszę na bardzo grubych nakładkach.
Profil
Jeszcze nie tak dawno temu w ofercie Domikey znaleźć można było wyłącznie zestawy korzystające z profilu SA. Ba, mam nawet na blogu recenzję jednego z nich: Domikey Showa. W pewnym momencie producent ten postanowił jednak rozszerzyć swoje portfolio o niezwykle popularny profil Cherry. Jest on bowiem absolutnym ulubieńcem entuzjastów, w tym również i moim. Lubię czasem pokorzystać z różnych dziwadeł pokroju MT3 czy PGA, ale znacznie częściej korzystam z klawiatur na keycapach Cherry – są one dla mnie najwygodniejsze.
„Wiśnia” charakteryzuje się średnią wysokością i delikatnym wyprofilowaniem powierzchni. Każdy rząd ma swój kształt i pochylenie, co jest źródłem tego niezmierzonego komfortu – profil ten jest bowiem tak idealnie zaprojektowany, że pisanie na nim to czysta przyjemność. Dlatego też cieszy mnie, że Domikey wypłynął na te niezbadane przez niego wody i zaczął oferować swoje świetne kolorystyki w bardziej przystępnym, lubianym przez większość profilu.
Brzmienie
W ostatnim czasie coraz mniejszą uwagę przykładam do brzmienia, które wydaje moja klawiatura. Jasne, lubię jak nie słychać żadnego metalicznego pogłosu, a stukanie jest przyjemne dla ucha, ale nie jest to dla mnie kluczowa kwestia. Okazuje się natomiast, że wystarczy mi doświadczyć prawdziwie dobrze brzmiących keycapów, aby szybko zmienić to przekonanie.
Domikey Single Chip skradły moje serce już na wielu płaszczyznach, ale brzmienie przez nie generowane to jakiś kosmos. Zawsze wiedziałem, że profil Cherry w połączeniu z grubymi ściankami jest przepisem na pyszny dźwięk, ale żeby nagle każde przełączniki, w każdej klawiaturze brzmiały tak dobrze, wyłącznie za sprawą nałożenia na nich keycapów od DMK? Nie do wiary!
Stukanie generowane przez te nakładki nazwałbym po prostu basowym. Jasne, bas w klawiaturach opartych o przełączniki MX style nie ma wiele wspólnego z prawdziwym basem, ale w przypadku Domikey Single Chip brzmienie jest zwrócone właśnie w stronę niskich częstotliwości. Ponadto grube ścianki mocno tłumią pogłos, przez co dźwięk jest czysty, ale nie przesadnie wyciszony. No po prostu mi się podoba, co tu wiele mówić.
Czcionka
Kto by się spodziewał, że najbardziej zawiodę się na jakości wykonania legend? Cóż, ja jak najbardziej, albowiem znaczna większość keycapów na rynku ma problemy właśnie na tej płaszczyźnie. Objawia się to zazwyczaj nierównymi literkami, które są grubsze od pozostałych. Podobnie jest w przypadku Domikey Single Chip, ale tutaj problem leży nie w alfanumerykach, a w modyfikatorach. Pojedyncze literki i cyferki są bowiem doskonałe, a jakiekolwiek nierówności można znaleźć wyłącznie pod lupą.
Modyfikatory zawsze były problemem, szczególnie te reprezentowane przez napisy – dokładnie tak jak w tym przypadku. Widzimy tu bowiem ikonki, a obok nich napis opisujący funkcję pełnioną przez dany klawisz. Profesjonalnie taki styl nazywa się icon+text. Gdzie leży zatem problem? Spójrzcie sobie na napisy zawierające literkę „a” lub „e”, a odpowiedź nasunie Wam się sama. Jeśli nadal tego nie widzicie, to spieszę z wyjaśnieniem – DMK z jakiegoś powodu kompletnie nie potrafi wykonać tych dwóch liter, przez co nawet ze znacznej odległości widać, że są one skrajnie cieńsze od całej reszty słowa. Wygląda to paskudnie i jest jednym z powodów dlaczego rozważałem nawet sprzedanie tego zestawu.
Żeby jednak nie mówić wyłącznie o wadach, to muszę pochwalić Domikey za użycie pięknej i eleganckiej czcionki, która w przypadku alfanumeryków prezentuje się wręcz prześlicznie. Główne legendy są wyrównane do lewego górnego rogu powierzchni, zaś w przypadku modyfikatorów znajdują się one przy lewej krawędzi, ale na środku. Poboczne znaki są natomiast przeciwległe do tych głównych, a zatem ulokowano je w prawym dolnym rogu.
No właśnie, a co z tymi sublegendami? W przypadku tego zestawu jest to japoński alfabet hiragana i umieszczony został on wyłącznie na nakładkach alfanumerycznych. Legendy te są rozłożone poprawnie, tak jak w klawiaturach produkowanych na japoński rynek. Można więc przestawić klawiaturę systemową na język japoński i korzystać ze znaków na nakładkach jako podpowiedzi, poprawnej reprezentacji. Mi osobiście podoba się taka estetyka, bo lubię jak coś dzieje się na keycapach, a nie są one puste. Podobają mi się gęste nadruki, o!
Ocena końcowa
Z początku byłem podekscytowany, że nareszcie będę miał okazję przetestować keycapy, na które tak długo się czaiłem. Podobał mi się ich styl, a że jestem fanem profilu Cherry i brzmienia grubych ABS-owych nakładek to spodziewałem się, że nie zawiodę się na żadnej płaszczyźnie. Niestety boleśnie przekonałem się, że czcionka pozostawia tu wiele do życzenia, a Domikey nadal musi popracować nad modyfikatorami. Na szczęście problem ten dotyczy tylko kilku nakładek, więc raczej nie sprzedam tego zestawu i dalej będę cieszył się resztą jego zalet.
A tych jest wiele – począwszy od przecudownego profilu Cherry, przez genialne brzmienie, aż po niezwykle przyjemną dla palców teksturę. Nie można zapomnieć też o kolorystyce oraz dodatkowych nadrukach, które wykonano metodą potrójnego wtrysku. Wytrzymałość jest tu zatem na najwyższym poziomie, chociaż niektórym może nie pasować użycie tworzywa ABS.
Jak jednak prezentuje się opłacalność keycapów od DMK? Niestety, to kolejna pięta Achillesowa. Za pełen zestaw opiewający we wszystkie pakiety musielibyśmy zapłacić prawie 700 złotych, chociaż na promocjach cena ta potrafi spaść nawet w okolice pięciu stówek. Jest to mimo wszystko sporo pieniędzy, nawet zważając na ogrom nakładek, które otrzymujemy. W tym budżecie oczekiwałbym mimo wszystko równiejszych napisów na modyfikatorach.
Na szczęście Domikey oferuje zakup tylko wybranych pakietów, dzięki czemu nie musimy dopłacać wbrew naszej woli za kompletnie zbędne nam elementy, takie jak NumPad. Najtańszy używalny zestaw (alfanumeryki + modyfikatory) kosztuje 300 złotych bez promocji, zaś ja za wybrane przez siebie pakiety zapłaciłem coś koło 400 złotych (na promocjach i z kuponami). Czy uważam to za dobrze wydane pieniądze? Nie, bo nawet Shenpo za 200 złotych ma równiejsze nadruki, ale jest jednak coś w tych Domikeyach, za co nadal je uwielbiam. Polecam je więc każdemu, kto potrafi przymknąć oko na kilka literek na modyfikatorach, a docenia wszystkie wymienione przeze mnie zalety!
Podziękowania
Jeśli doceniacie moją pracę, to możecie zasubskrybować mnie na Patronite. Zrobiła tak chociażby mizu, która ma swój kanał na YouTube, a także prowadzi wspaniały serwer Discord o nazwie Klawikoty, na którym możecie w przyjaznej atmosferze pogadać o klawiaturach i kotkach. Polecam!