Pamiętacie jak parę miesięcy temu zachwycałem się niedrogimi keycapami spod szyldu Aifei? A pamiętacie jak pisałem wówczas, że ich jedyną wadą są w zasadzie modyfikatory reprezentowane przez ikonki, ale gdyby nie ten zabieg to i same nadruki nie byłyby tak proste i nie można byłoby powiedzieć, że są to świetne keycapy? No to ostatnimi czasy producent tych nakładek zaskoczył nas wprowadzając kolejną iterację z serii Aifei, tym razem z modyfikatorami „icon+text” oraz kilkoma innymi usprawnieniami. W dodatku wcale nie kosztują one więcej od swoich poprzedników, a w zależności od wybranego zestawu i źródła mogą okazać się nawet tańsze. Sprawdźmy zatem co w trawie piszczy i czy nowiutkie Aifei są godnymi zawodnikami na obecnym rynku budżetowych keycapów!
Opakowanie i zawartość
Keycapy przychodzą do nas zapakowane w zwyczajny karton z okienkiem, przez które możemy ujrzeć kolor naszego wariantu. Wewnątrz pudełka są one z kolei rozłożone na plastikowych tackach, co niewątpliwie ułatwia założenie ich później na klawiaturę – nie musimy bowiem szukać konkretnych nakładek, bo wszystko mamy podane na tacy. W zestawie nie otrzymujemy nic poza samymi keycapami, nawet narzędzia do ściągania ich z klawiatury. Z jednej strony rozumiem, że każdy entuzjasta już takowy posiada, jednak miejmy na uwadze, że Aifei to keycapy budżetowe, a więc ich głównym targetem są osoby dopiero zaczynające swoją przygodę z klawiaturami „customowymi”, lub takie w ogóle nie planujące wchodzenia w hobby, a wyłącznie chcące zmodyfikować lekko swój sprzęt – a takowym keycap puller dobrej jakości z pewnością by się przydał.
Wsparcie
Poza zmianą legend na modyfikatorach, nowe Aifei otrzymały zaktualizowane wsparcie, które znacznie bardziej przypadnie do gustu osobom siedzącym nieco głębiej w klawiaturach. Poprzednio jedyna spacja dołączona do zestawu miała wymiar 6,25u, zaś modyfikatory obok niej (Alty, Controle, Windowsy) po 1,25u. Teraz producent zlitował się nad osobami preferującymi nieco mniej sztampowe układy klawiszy i w pakiecie dostajemy również 7u do klawiatur WKL lub Tsangan oraz dwie króciutkie spacyjki do Alice lub Arisu. To w zasadzie główny powód, dla którego w ogóle recenzuję te keycapy – potrzebowałem bowiem takowych do klawiatury RAZER Blackwidow 2014 TE, która ma bardzo nietypowy rząd dolny – opiewający między innymi w klawisze 1,5u, których próżno było szukać w poprzedniej wersji tych keycapów.
Ciekawym zagraniem jest natomiast usunięcie z zestawu NumPada, przez co nie założymy nowych Aifei na klawiaturę pełnowymiarową lub jakąkolwiek inną z panelem numerycznym. Oczywiście wszystkie mniejsze rozmiary, również 65% i 75%, są przez nową generację Aifei wspierane, a to za sprawą różnej wysokości klawiszy nawigacyjnych do dowolnego rozmieszczenia na prawo od panelu alfanumerycznego. Dostajemy tu nawet schodkowany CapsLock, UNIX Control (taki w miejsce CapsLocka) czy Backspace w miejsce \|. Do szczęścia zabrakło właściwie tylko F13 i wsparcia klawiatur z układem ISO.
Najgorsze w tym wszystkim jest niestety to, że nawet gdybyśmy bardzo chcieli założyć Aifei na wymienione, niewspierane układy i formaty, to nie damy rady dokupić żadnych pakietów uzupełniających. Producent nie oferuje bowiem żadnych innych zestawów niż klasyczny Base kit, zatem pozostajemy na jego łasce, a jak wspominałem w poprzednim akapicie – do bardzo dobrego wsparcia brakuje mu wiele, choć złym też raczej bym go nie nazwał. Dodam też, że istnieją warianty kolorystyczne, które mają ciut lepsze pokrycie – zawierają między innymi panel numeryczny. Przykładem takowego jest Aifei Oblivion.
Kolor
Nowa generacja wiąże się z nowymi formami, a to z kolei skutkuje koniecznością ponownego wyboru kolorystyk, które producent chce oferować swoim klientom. W przypadku Aifei na chwilę obecną jesteśmy w stanie kupić zarówno u partnera bloga Keyspace.Store jak i na AliExpress wiele różnych wariantów kolorystycznych, natomiast ja postawiłem na klasykę – White on Black, skracanie często do WOB. Jest to rzecz jasna wariant oparty o białe nadruki na czarnych nakładkach, co czyni WOB-y idealną opcją do założenia na znaczną większość klawiatur. Kolorystyka ta pasuje moim zdaniem zarówno do obudów srebrnych, czarnych, czerwonych, niebieskich jak i zielonych.
Ja swój zestaw wrzuciłem na wspomnianą już wcześniej RAZER BlackWidow 2014 TE i pasują one do niej perfekcyjnie. Obudowa tej klawiatury jest delikatnie skierowana ku szarości, poniekąd przez swoją matowość, więc gdyby nakładki były w głębokiej czerni mógłby powstać problem na tej płaszczyźnie. Na szczęście tutaj tak nie jest i również Aifei White on Black są delikatnie szarawe. Może się to jednak okazać mieczem obusiecznym i gdy z kolei będziemy chcieli założyć je na bardzo ciemno czarną obudowę (na przykład Julie60 widoczną poniżej, po lewo), to nagle Aifei WOB przestaną tak doskonale pasować.
Materiał i wykonanie
Marka Aifei oraz producent za nią stojący nigdy nie byli zbyt transparentni jeśli chodzi o materiały stosowane do produkcji keycapów. Do dziś pamiętam, że wiele osób błędnie wierzyło w wykonanie poprzedniej generacji z tworzywa PBT, gdy te w rzeczywistości okazały się ABS-owe – potwierdził to test polegający na.. roztopieniu keycapa w acetonie. Poprosiłem jednego z właścicieli sklepu Keyspace.Store o wykonanie podobnego testu w przypadku najnowszej iteracji nakładek Aifei i okazało się, że choć producent ponownie deklaruje materiał jako PBT, to nakładki są wykonane z plastiku ABS – a przynajmniej ich zewnętrzna część, bowiem wnętrze nie rozpuściło się, a jedynie zmiękło. Może to oznaczać, że użyta została tutaj mieszanka ABSu-u z innym tworzywem, odporniejszym na aceton – a zatem najpewniej PBT. Oczywiście fakt, że mamy tu do czynienia z nakładkami ABS-owymi nie jest wadą, bo oba stosowane do nakładek plastiki mają swoje wady i zalety. Wolałbym jednak dowiadywać się o materiale z oficjalnej specyfikacji, a nie z testów wykonywanych przez hobbystę, wymagających stosowania chemikaliów.
Na szczęście bez żadnego zastanawiania możemy stwierdzić, że Aifei White on Black najnowszej generacji wyprodukowane zostały metodą double-shot, czyli tą uznawaną za najwytrzymalszą. Ich grubość wynosi z kolei 1,4 mm, czyli niezwykle standardowo jak na nakładki w 2024 roku. Ponadto ich tekstura jest przyjemnie gładka, ale ma też w sobie coś szorstkiego – przyznam nawet, że wszystkie beżowe zestawy z PBT, które do tej pory testowałem są gładsze niż ABS w Aifei, co obala popularny mit jakoby to jeden miał być gładszy od drugiego. Bzdura, wszystko zależy od widzimisię producenta, a nie od termoplastiku. Ogólnie rzecz biorąc są to zatem naprawdę dobrze wykonane nakładki, które zdecydowanie wytrzymają długo zanim będziemy musieli je wymienić – o ile nie posłużą nam wieczności.
Czcionka
Odwiecznym problemem tańszych zestawów nakładek jest czcionka, albo raczej jak równe są względem siebie znaki. Znamy już wiele przypadków keycapów, które nie były w stanie dowieźć odpowiedniej jakości, a chyba najlepszym przykładem zestawu o krzywych nadrukach jest JTK Royal Green. Skoro więc w tak drogim zestawie występują takie wady, to Aifei powinny mieć jeszcze większe problemy – prawda? No właśnie nie do końca, bo budżetowe keycapy wielokrotnie dowodziły, że potrafią zaoferować jakość lepszą niż dużo droższa konkurencja.
Niestety muszę rzec, że najnowsza generacja Aifei cierpi na problem nierówności nadruków w stopniu większym niż ta poprzednia. Wiąże się to z zastosowaniem modyfikatorów reprezentowanych przez kombinację ikony i napisu. To właśnie te napisy wypadają najgorzej, wyglądając koślawo. Literki w tym samym słowie potrafią wyglądać kompletnie inaczej, czego idealnym przykładem jest napis Delete – „D” jest grube, a „e” cieniutkie i krzywe. Podobnie jest w Super, gdzie brzuszek „p” jest nienaturalnie cieniutki. Generalnie rzecz ujmując nie ma jednak tragedii i jak na swoją cenę recenzowane dzisiaj Aifei nie wypadają wcale tak źle. Ba, jestem nawet w stanie zdzierżyć te nierówności i zostawić te nakładki na jednej z moich klawiatur.
Sam krój pisma jest bardzo przyjemny dla oka, a inspirację widać z daleka. Nic jednak dziwnego, skoro czcionka stosowana od dziesiątek lat w keycapach Cherry i później GMK uchodzi za definicję elegancji, a ktokolwiek kto dopuści się modyfikacji lub użycia innej czcionki w nadrukach nakładek jest od razu traktowany jak heretyk (moim zdaniem niesłusznie). Dodam też, że choć przerwa między „f” i „t” w napisie Shift występuje, to jest ona taka sama jak pomiędzy pozostałymi literami w tym słowie. Widocznie producent uznał, że skoro nie jest w stanie pomniejszyć tej przerwy, to poszerzy wszystkie pozostałe. Skutek uboczny? Każdy inny modyfikator ma normalne odstępy, więc całokształt prezentuje się dziwacznie.
Profil
Żadnym zaskoczeniem dla nikogo nie jest fakt zastosowania tu przez producenta najpopularniejszego profilu na rynku “tych fajniejszych” keycapów, czyli Cherry. Charakteryzuje się on lekkim wyprofilowaniem powierzchni, stosunkowo niskim wzrostem oraz odrębnym kształtem każdego z rzędów. Dzięki tym cechom na nakładkach Cherry pisze się obłędnie i sam jestem ich wielkim fanem, choć nie ukrywam, że brakuje mi trochę na rynku bardziej egzotycznych profili, które byłyby tak samo dobrej jakości – na przykład MT3 lub PGA. Warto natomiast zwrócić uwagę, że standardowe Cherry mają nieco mniej sferyczną powierzchnię niż będące przedmiotem tej recenzji Aifei. Nie wpływa to znacząco na odczucia z użytkowania, ale ewidentnie rzuca się w oczy i wyróżnia te nakładki na tle konkurencji.
Brzmienie
Aifei White on Black mają standardowe 1,4 mm grubości ścianki bocznej, z czego wynika tłumienie niepożądanych odgłosów i dobre kontrolowanie tego co pozostaje, co nazwać można „mięskiem”. Samo zabarwienie to z kolei ewidentny sopran, co nie jest niczym dziwnym – ABS jest bowiem znany z tego, że brzmi wyżej niż PBT. Zestaw ten będzie zatem pasował do znacznej większości przełączników i klawiatur, bo zgra się zarówno z tymi basowymi nieco podwyższając ich stukanie, jak i z tymi „clacky” – uwydatniając ich dźwięk.
Ocena końcowa
Czy warto wybrać Aifei najnowszej generacji? Krótka odpowiedź brzmi: tak! Nie ma bowiem obecnie na rynku jakiejkolwiek konkurencji, która w tej cenie oferowałaby ABS, double-shot, ładne kolory, elegancką czcionkę i 1,4 mm grubości. Na drugiej stronie spektrum leżą rzecz jasna wszelkie zestawy Xiami, Shenpo, AlephKey czy JC Studio, lecz one nie są przeze mnie brane pod uwagę, bo to PBT i w dodatku o konkretnej kolorystyce. Jasne, jeśli szukasz beżu to zrezygnuj z Aifei, ale jeśli potrzebujesz jakiejś innej kolorystyki, to poza Aifei nie masz zbytnio wyboru.
Nie oznacza to rzecz jasna, że Aifei wychodzi na mniejsze zło. Ta najnowsza wersja, która jest przedmiotem dzisiejszego tekstu, wypada naprawdę w porządku. Jedyne zarzuty jakie mam wobec tych keycapów to wciąż nie do końca równe nadruki na modyfikatorach i nieco ubogie wsparcie, ale poza tym ciężko doszukać się czegokolwiek złego. W dodatku cena to jakiś absurd – 89 złotych za zestaw?! W takich pieniądzach grzechem byłoby nie kupić tych nakładek! Znajdziecie je rzecz jasna u partnera mojego bloga – Keyspace.Store. Jest to główny polski dystrybutor nakładek marki Aifei, więc zachęcam do nich zajrzeć 🙂
Podziękowania
Na koniec chciałbym podziękować polskiemu sklepowi klawiaturowemu Keyspace.Store za użyczenie mi zestawu tych keycapów do testu. Uwielbiam z nimi współpracować, bo oferują bardzo konkurencyjne ceny, nawet do tych z chińskich serwisów. Ponadto korzystacie na tym również Wy, moi czytelnicy, bowiem możecie użyć promocyjnego kodu KRZEW przy zakupach na Keyspace.Store – doliczy Wam wówczas 10% zniżki, nie tylko na recenzowane dziś nakładki. Polecam! 🙂