Jeśli śledzicie scenę przełączników mechanicznych (ależ to wyniośle brzmi), to zapewne znacie taki koncept jak Black Cherry Pie. Domyślnie były to przełączniki składające się z części trzech modeli, a konkretnie trzonu Kailh Cream, góry Cherry MX (czarnej, nylonowej) i spodu JWK Alpaca (choć ten element często zastępowany był dowolnymi spodami innych switchy tego producenta). Operacja stworzenia przełączników z trzech innych jest jednak niezwykle kosztowna, przez co dla wielu osób była po prostu poza zasięgiem. Z tego też powodu pewien znany producent postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i wypuścił na rynek model wzorowany na Black Cherry Pie, ale bez konieczności samodzielnego składania. Poznajcie Sarokeys x BSUN BCP. Jak daleko im do oryginału i czy są w ogóle wartą uwagi opcją w dzisiejszych czasach? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dzisiejszej recenzji. Zapraszam do lektury! 🙂
Budowa
Jako że Black Cherry Pie są przełącznikami złożonymi z elementów pochodzących z różnych modeli od różnych producentów, to wykonanie ich w jednej fabryce może wydawać się nie lada wyzwaniem. Tak też jest, bo przecież konkretne mieszanki plastików nie są dokładnie znane, ale z drugiej strony nie gra to przecież tak znaczącej roli. Koniec końców gdyby posadzić człowieka przy klawiaturze i dać mu na niej pisać, to nawet gdyby pod każdym klawiszem umieścić inny przełącznik – zapewne nie odczułby różnicy tak prędko. Tym bardziej zatem mało kto odczuje tudzież usłyszy marginalne rozbieżności między prawdziwymi BCP, a tymi od BSUN.
Wracając jednak do konkretów, Sarokeys BCP składają się z czarnego, nylonowego spodu, równie czarnej i nylonowej góry oraz kremowego, polioksymetylenowego trzonu. Celem osiągnięcia feelingu oraz brzmienia, za które wszyscy tak pokochali oryginał, BSUN musiał wydłużyć trzpień tych przełączników do 13,3 mm, skracając w ten sposób skok. Obudowa dzierży zaś standardowe cechy, a więc zamyka się na cztery małe zatrzaski (MX style), mieści w środku dwa metalowe styki, a na spodzie ma dwie dodatkowe nóżki stabilizacyjne, czyniące Sarokeys BCP switchami 5-pinowymi.
Skok
Wspomniałem o redukcji skoku, którą producent osiągnął tu poprzez wydłużenie rdzenia trzonu. Ostatnimi czasy ciężko znaleźć jakiekolwiek nowe switche, które oferowałyby 4 mm skoku, ale osobiście nie widzę tego jako problem – sam uwielbiam nieco krótszą podróż trzpienia, albowiem zapewnia ona niezwykłe doznania z użytkowania, a z kolei w grach nieco poprawia moje wyniki. W przypadku recenzowanych dzisiaj klonów BCP mamy do czynienia ze skokiem wynoszącym około 3,3 mm, zaś aktywacja ma miejsce gdzieś w okolicach 1,3 mm. Można zatem powiedzieć, że są to przełączniki o relatywnie krótkim skoku, nawet jak na dzisiejsze standardy – oczywiście modele niskoprofilowe zaoferują jeszcze krótszą podróż, ale skupiam się tu stricte na pełnym wymiarze.
Sarokeys BCP, tak jak oryginał na którym się wzorują, to przełączniki liniowe. Nie odczujemy w nich zatem żadnej formy sprzężenia zwrotnego, które informowałoby nasze palce o osiągnięciu progu aktywacji. Ja personalnie bardzo lubię ten rodzaj switchy, bo liniowość potrafi wycisnąć naprawdę wiele z klawiatury. Głównie rekomendowałbym jednak BCP do klawiatur o miękkszej płycie montażowej, gdyż przepotężny impakt powstały w wyniku zderzenia się spodu rdzenia trzonu ze spodem obudowy daje się we znaki. Da się to lubić i ja to lubię, ale większości zapewne nie podpasuje to w modelach z twardymi płytami montażowymi, na przykład mosiężnymi czy stalowymi.
Sprężyny
Normą jest już montowanie w nowszych przełącznikach sprężynek o długości wykraczającej poza normalne niegdyś 16 milimetrów. W przypadku recenzowanych dzisiaj BCP sprężyny mają długość zbliżoną do 20 mm i wymagają 57 gf do doprowadzenia trzonu do samego dołu. Aktywacja odbywa się gdzieś 10 gramów siły niżej, a więc można powiedzieć, że mamy tu do czynienia ze switchami stosunkowo lekkimi, ale jeszcze nie za lekkimi. Szczególnie pomaga tu fakt występowania zjawiska slow-curve, dzięki któremu, pomimo niższej niż norma wymaganej sile bottom-out’u, nasze palce nie odczuwają wcale takiej lekkości przez cały skok. Krótko mówiąc, mi korzystało się z BCP naprawdę dobrze i w kontraście do recenzowanych ostatnio PAIGU Mocha Cheese, na tych przełącznikach naprawdę chciało mi się pisać. Nie miałem żadnych sytuacji z niepożądanymi literówkami czy męczeniem palców, a same wrażenia płynące z połączenia długiej sprężyny i krótkiego skoku nie były takie straszne.
Brzmienie
Jak brzmią long-pole liniowce pewnie już każdy wie. Ale jak brzmią w całkowicie nylonowej obudowie i ze zwyczajnym, polioksymetylenowym trzonem? Głośno, wysoko, ale ze szczyptą basiku przy zderzeniu się góry trzpienia z górą obudowy. Takie zabarwienie dźwiękowe uznaję za naprawdę świetne, pasujące do wielu klawiatur dostępnych na rynku. Ponadto Sarokeys BCP świetnie parują się zarówno z grubym ABS-em, jak i grubym PBT – oba te plastiki wyciągają z nich calutki potencjał. Osobiście rekomendowałbym wrzucenie przełączników z dzisiejszej recenzji do klawiaturki bez jakiegokolwiek wypełnienia obudowy, aby nadać im troszkę więcej głębii. Bez tego zdają się one stukać nieco zbyt pusto, bez życia – daje się we znaki wytłumienie, ale też obniżenie całkowitego brzmienia. No chyba, że pasuje Wam taka specyfika, wtedy kim ja jestem żeby Was oceniać.
Gładkość
Sarokeys BCP nie są fabrycznie smarowane. Mamy takie czasy, że to w zasadzie spore zaskoczenie, gdyż obecnie ciężko natrafić na jakiekolwiek modele bez oleistego smarowidła na bokach trzpienia – a jednak! Co do zasady nie jest to ani zaleta, ani wada – wszystko zależy bowiem od tego, jak zachowuje się przełącznik w praktyce. Nie da się przecież ocenić niektórych rzeczy tylko na podstawie informacji dostępnych w internecie, a jednym z tych aspektów jest gładkość. Czy fabryczne smarowanie oznacza, że są one płynne? Czy brak oznacza przeciwność? Czy możemy w ogóle ufać producentowi, że dwie różne partie tego samego przełącznika będą tak samo gładkie? No właśnie, to przez takie pytania ciężko czasem jednoznacznie określić przełącznik. Na szczęście jako recenzent mam informacje z pierwszej ręki, więc mogę podzielić się nimi w tekstach.
W przypadku Sarokeys x BSUN BCP mowa o naprawdę płynnych wrażeniach podczas użytkowania. Moim zdaniem są to jedne z najgładszych switchy liniowych jakich miałem okazję używać w ostatnich latach. Serio. Nie sięgają one co prawda poziomu bezkontaktowych przełączników magnetycznych, ale i tak reprezentują naprawdę doskonały poziom – wystarczający do komfortowego użytkowania. Dożyliśmy niestety czasów, w których ludzie są w stanie z pełną powagą sugerować na serwerach Discord, że zaletą switchy magnetycznych nie jest ich bezkontaktowość, a co za tym idzie gładkość, bo przecież każdy (albo chociaż większość) dostępnych obecnie liniowców „””mechanicznych””” oferuje dokładnie to samo. Ja mam jednak trochę konserwatywniejsze podejście i uważam, że choć recenzowane dzisiaj BCP są z pewnością bardzo płynnymi liniowcami i pisze mi się na nich doskonale, to do perfekcyjnego poziomu gładkości jeszcze im troszkę brakuje. Czy samodzielne przesmarowanie mogłoby w tym pomóc? Jeśli wykonane poprawnie, na pewno, ale jeśli nie chce Wam się babrać ze smarowidłami, to i tak jest naprawdę świetnie!
Ocena końcowa
Powiem Wam, że im więcej przetestuję switchy tym bardziej zastanawiam się nad swoim gustem. Może ja po prostu dotarłem już do takiego etapu w hobby, że nie sprawia mi radości korzystanie z „nowych” przełączników, a może to rynek mnie do tego zmusił. Obecnie wolę złożyć klawiaturę na standardowych Cherry MX-ach niż jakichś wymyślnych pstryczkach o kolorowej obudowie i wymyślnej nazwie. W gąszczu takich modeli pojawia się natomiast Sarokeys BCP, czyli wytwór, który sprawił mi naprawdę sporo frajdy. Mógłbym porównać je do Durock Mamba, które to bardzo przypadły mi do gustu. Tu jest tak samo – bo to po prostu liniowiec, który nie stara się odkryć koła na nowo, a to co ma robić dobrze robi doskonale.
BSUN odwalił tu kawał dobrej roboty. BCP zyskały popularność nie z powodu egzotyczności, a właśnie prostoty. To zwyczajny liniowiec long-pole, który brzmi przewidywalnie głośno i wysoko, ale ma też szczyptę charakterystycznego basiku przy powrocie trzonu. To normalny przełącznik, który oferuje gładkie doznania i nada się perfekcyjnie zarówno do grania, jak i pisania. To switch, który nie robi nic wyjątkowego, ale dokładnie za to mi się podoba. Najważniejsza powinna być tu jednak cena, bo podobnych propozycji mieliśmy w ostatnich latach sporo – chociażby Gateron Baby Raccoon. Tu powstaje poważny zgrzyt, albowiem Sarokeys x BSUN BCP u partnera mojego bloga TypeBuilders kosztują 309,90 złotych za 90 sztuk lub 249,90 złotych za 70 sztuk (nieco taniej z kodem KRZEW). To sporo jak za liniowce w 2024 roku. Polecałbym je zatem tylko i wyłącznie tym, których nie zaboli w portfel taki zakup, a wybór BCP będzie podyktowany przede wszystkim ich zabarwieniem dźwiękowym – nie widzę bowiem innego logicznego powodu, aby wybrać akurat ten model w gronie doskonałych switchy, oferujących tyle samo w niższej cenie.
Podziękowania
Dzisiejsza recenzja powstała dzięki uprzejmości polskiego sklepu TypeBuilders, który to podesłał mi Sarokeys x BSUN BCP do testów. Jestem za to bardzo wdzięczny i cieszę się, że mogę poszerzać katalog recenzji o kolejne modele przełączników za sprawą współprac z polskimi dystrybutorami zamiast sprowadzać je z zagranicy. Dodatkowo TypeBuilders oferuje kod KRZEW dla Was, moich czytelników, za pomocą którego możecie pomniejszyć cenę koszyka o 10%, nie tylko z recenzowanymi dziś switchami. Polecam!