Moja historia z klawiaturami mechanicznymi

Jestem aktualnie na takim etapie lubienia klawiatur mechanicznych, że uznaję samego siebie za entuzjastę, a klawiatury za moje hobby. Moja wiedza na ten temat jest niemała, zrobiłem tak duży postęp i research, że gdyby ktoś powiedział mi dwa lata temu, że taki będę, to bym pewnie nie uwierzył. No właśnie, bo nie zawsze tak było. Kiedyś też byłem nieświadomym chłopcem, który o klawiaturach wiedział tyle, że piszą, a Corsaira na Cherry MX uznawał za Święty Graal klawiatur mechanicznych. Dlatego właśnie w tym artykule cofniemy się trochę w czasie i przejrzymy jak wyglądała moja przeszłość w kwestii klawiatur, nie tylko mechanicznych z resztą.

Prolog

Moje samodzielne początki z komputerami to przede wszystkim pecet dziadka. Posiadał on wówczas zwykłą klawiaturę z pobliskiego sklepu informatycznego. Ma ją z resztą do dzisiaj, no i poza tym, że działa, to jest po prostu taka sobie. Najzwyklejsza membranówka z gumowymi kopułkami, której feeling jest słaby i aż ciężko mi się na niej teraz pisze gdy czasami bywam u dziadka i muszę coś na jego komputerze wykonać. Jednak w pewnym momencie przyszła pora na zmianę, gdyż na komunię dostałem laptopa Dell. Był to mój pierwszy własny komputer. Oczywiście korzystałem z dołączonej do niego klawiatury laptopowej, która nie wypada nadzwyczajnie dobrze. Mam tego laptopa do dziś i gdy czasami muszę coś na nim napisać, to aż mi się robi niedobrze. Jest to chyba najgorszy etap mojego klawiaturowego życia, gdyż klawiatura ta jest okropna, a ja robię na niej masę błędów.

Rozwój w dobrą stronę

W pewnym momencie życia, prawdopodobnie pod napływem opinii znajomych, którzy mówili, że zewnętrzna klawiatura jest lepsza, postanowiłem również w taką zainwestować. Na Allegro zakupiłem zestaw od Bloody (Q2100), w którego skład wchodziła myszka oraz właśnie klawiatura. Oczywiście była to zwykła membranówka z gumowymi kopułkami, która nie zachwycała feelingiem, aczkolwiek nie była tragiczna. Naprawdę, pracowało mi się na niej przyzwoicie, a gdy wróciłem do niej już po zakupie pierwszego mechanika, to jak najbardziej dało się z niej korzystać.

Z początku byłem jak wszystkie dzieciaki – kochałem podświetlenie.

Pierwszy mechanik

Już od dawnych lat oglądałem sporo YouTube, a więc posiadałem jakąś tam wiedzę na niektóre tematy. Również o klawiaturach mechanicznych wiedziałem, że istnieją oraz, że są fajne. To właśnie wtedy zdecydowałem się na swój pierwszy zakup w tym kierunku. Padło na dosyć tani model od Modecoma, konkretnie Volcano Lanparty na niebieskich przełącznikach Outemu, a także z czerwonym podświetleniem zamiast RGB, które było droższe. Byłem na dosyć niskim budżecie, więc wziąłem najtańszy polecany model. Pierwsze wrażenia były genialne, od razu zakochałem się w tym jak działa i sprawuje się ta klawiatura. Jedyne co mnie bolało to głośne przełączniki.

Modecom Volcano Lanparty powędrował później do mojego przyjaciela.

Dalsza „gamingowa” droga

W pewnym jednak momencie uznałem, że pora na zmiany i jakiś upgrade półkę wyżej. Znalazłem na Allegro outlet, który posiadał klawiatury mechaniczne Razera w okazjonalnych cenach i zdecydowałem się na ten lepszy według mnie model, którym był Blackwidow V2. To jeden z najlepszych wyborów w moim życiu jeśli chodzi o klawiaturę, ponieważ nie tylko dosrałem świetnie wyglądającą klawiaturę, to miałem do tego podpórkę pod nadgarstki, a także przepiękne podświetlenie. Dodatkowo nie był to ten beznadziejny floating key design (czyli switche bez obudowy dookoła, jakby wystające ponad klawiaturę). Był to krok w dobrą stronę, jednak przełączniki nadal były głośne, bo wybrałem zielone Razery.

Razem z Blackwidow V2 pokochałem stonowane jednolite podświetlenie.

Przebudzenie

Wreszcie przyszła pora na krok dalej. Przypadkowo natrafiłem na dosyć małe jak dla mnie klawiatury. Przeglądając internet oraz Amazona wpadła mi w oko sześćdziesięcio procentowa klawiaturka. Była to RK61, która była tanim chińczykiem. Jednak po krótkim researchu wpadłem na o wiele lepszą opcję, którą była Anne Pro 2. To właśnie ona sprawiła, że wpadłem w czarną dziurę, a raczej klawiaturową dziurę. Oglądając recenzje Anny trafiłem na kanał TaeKeyboards, który jest kanałem o tanich, ale także o high endowych klawiaturach. To właśnie między innymi ten kanał wprowadził mnie w świat klawiatur, ale to wszystko dzięki Anne Pro 2, która była genialną klawiaturą. wybrałem ją w wariancie białym na Gateron Red, a kupiłem ją z AliExpress.

Anne Pro 2 wydawała mi się z początku bardzo mała.

Pierwszy stopień wtajemniczenia

Oczywiście na Annie się nie skończyło. Ona została przeze mnie kupiona w Lutym 2019 roku, a już w Czerwcu kupiłem sobie kolejną. Byłem zachwycony przełącznikami mechanicznymi i jak wiele niepoznanych wcześniej ich istnieje. Mój wybór padł na sześćdziesięcio procentową GK61, która posiadała hot-swap sockety, a zatem w każdej chwili mogłem sobie wymieniać w niej switche. Wariant oczywiście biały, bo czemu nie. Do tego wybrałem przełączniki Kailh Box Jade, które mam do dzisiaj. Byłem zachwycony jak genialne potrafią był przełączniki. Naprawdę, cieszyłem się z tego powodu, że pakuję tyle pieniędzy w klawiatury. Nim się obejrzałem, bo już w Lipcu miałem zamówioną kolejną klawiaturę, a była to tym razem Akko 3068 na Cherry MX Brown. Nie posłużyła mi jednak długo, bo szybko ją sprzedałem w Polsce, ale również była ciekawa, szczególnie jej rozmiar, czyli 65%.

Akko 3068 nie pozostała u mnie na długo, nie zdążyłem też napisać jej recenzji.

Entuzjazm

Następny miesiąc był już gwoździem do trumny, że tak powiem. To właśnie w Sierpniu dokonałem najdroższego w swoim życiu zakupu dotyczącego jednej klawiatury. Kupiłem części do swojej customowej klawiatury. Pierwszej w życiu i mam wrażenie, że dosyć udanej. Korzystam z niej aż do dnia dzisiejszego i jedyne co bym zmienił to rozmiar, no i może obudowa z innym montażem płytki byłby lepszy, aczkolwiek póki co nie mam takich pieniędzy. Wiem natomiast tyle, że jest to moja pierwsza klawiatura, która była dla mnie tak ważna. Wiecie ile razy wyładowałem na niej złość? Trzy razy na klawiszu ESC, po prostu naciskając go mocniej niż normalnie. Dbam o tę klawiaturę i boję się jej nawet zarysować lekko dotykając jej telefonem. To moje oczko w głowie, największy sukces w życiu. Mogę brzmieć dziwnie, ale nigdy nie miałem takiego hobby, w które byłbym tak bardzo zaangażowany i żebym wkładał w nie całe swoje życie i pieniądze. Klawiatury mnie zmieniły, a mój różowy custom to zwieńczenie tej miłości.

Razem z Tofu60 pokochałem różowo-białą kolorystykę.

Co dalej?

Teraz już nie ma wyjścia i będę siedział w tym hobby aż umrę. Czy planuję jakieś nowe klawiatury? Owszem, chciałbym kiedyś zbudować jeszcze jednego customa, z jeszcze wyższej półki. Ale póki co zostaję przy swojej różowej miłości. Chcę się nią nacieszyć póki mi się jeszcze podoba. Jeżeli chodzi natomiast o klawiatury pre-built to planuję kilka modeli kupić w przyszłości, ale o tym napiszę osobny artykuł gdzie napiszę o wszystkim co chcę jeszcze koniecznie przetestować. A tymczasem wracam do kochania tego co mam, a Wam dziękuję za przeczytanie tej klawiaturowej biografii. Miłego dzionka!