Recenzja HMX Xinhai

Raz na jakiś czas lubię sprawdzić co tam słychać w świecie przełączników, ale nie tych zwyczajnych jak Cherry MX2A Orange, a w tych bardziej nietypowych, preferowanych przez świrów ze świata fanatycznej miłości do modyfikowania switchy (tak, mam na myśli serwer r/SwitchModders). Już jakiś czas temu odkryłem, że niezłą furorę robią tam produkty marki HMX i nawet miałem okazję sprawdzić cóż to takiego na przykładzie HMX Cloud. Minęło już jednak trochę czasu, a ja wciąż mam kurzące się, czekające na swoją kolej HMX Xinhai – swego rodzaju Święty Graal przełączników tego producenta, a przynajmniej wówczas, gdy pierwszy raz się nimi zainteresowałem. Obecnie, z tego co widzę, modeli jest jeszcze więcej, a różni ludzie mają różne typy swoich ulubionych, a jak doskonale wiecie – ja nie do końca nadążam za trendami i w zasadzie nawet mnie to nie kręci. Jest coś fajnego w chłodnym spojrzeniu na produkt jakiś czas po tym jak przejdzie na niego cały hype i atmosfera ochłonie.

HMX to chiński (wow, kto by się spodziewał) producent, specjalizujący się w liniowcach wykonanych z najwymyślniejszych materiałów jakie świat widział. Ciężko połapać się w całym ich asortymencie, ale dałem jakoś radę sprowadzić sobie najciekawsze opcje. Przy okazji testów HMX Cloud wspomniałem, że są to naprawdę interesujące przełączniki, ale w zasadzie nie odkrywają one koła na nowo. Zapłacić trzeba za nie niemałe pieniądze, a ich brzmienie jakoś szczególnie mnie wówczas nie porwało – to znaczy było przyjemne dla ucha, ale słyszałem już w swojej „karierze” podobne switche. Czy zatem Xinhai dadzą radę zaoferować mi coś więcej, czy okażą się po prostu kolejnym przełącznikiem tej marki, z inną nazwą mieszanki nylonu zastosowanej do produkcji spodu obudowy? Przekonajcie się sami – zapraszam do lektury!

HMX Xinhai

Budowa

Dominacji MX style ciąg dalszy – HMX Xinhai składają się z zamykanej na cztery małe zatrzaski obudowy, której górę wykonano z nylonu PA12, zaś spód ze „zmodyfikowanego nylonu”. Tak jak wspominałem na wstępie, producent ten uwielbia zasypywać nas produktami wykorzystującymi najdziwniejsze znane ludzkości tworzywa, ze szczególną miłością do nylonu. Trzon to na całe szczęście najzwyklejszy polioksymetylen, choć zapewne część z Was wzdycha teraz widząc tę znajomą nazwę w czasach, gdy producenci chętnie zastępują go innymi plastikami. Jego długość to z kolei 13,4 mm. Wewnątrz znajdziemy także sprężynkę oraz metalowe styki, a więc wszystko jest na swoim miejscu. Nie wiem co konkretnie oznacza słowo „Xinhai”, lecz przełączniki o tej nazwie korzystają z biało-granatowej kolorystyki. Wyglądają przy tym podobnie do Cloudów, lecz w ciemniejszym odcieniu niebieskiego.

Na całe szczęście producent zadbał o nasz komfort i umieścił na spodzie dwie dodatkowe nóżki stabilizujące, które szczególnie pomagają w montowaniu switchy w klawiaturach plateless oraz hot-swap – dzięki nim nie bujają się na boki i nie wypadają same z siebie. A skoro o bujaniu, to HMX Xinhai oferują naprawdę dobry poziom wobble – podczas korzystania ciężko odczuć jakiekolwiek chybotanie, zaś celowo przechylając trzon poczujemy wyłącznie delikatny odchył w dół i w górę – na boki jest perfekcyjnie, jak w najlepszych Outemu. To dobra informacja, bowiem z doświadczenia wiem jak ogromną różnicę w korzystaniu może zrobić przełącznik z niskim wobble.

Skok

Nie wydaje mi się żeby HMX miało w swojej ofercie jakiekolwiek inne rodzaje przełączników niż liniowce, a więc niczym dziwnym nie jest, że recenzowany dziś model również należy do tej grupy. Cały skok ma 3,4 mm długości, a aktywacja odbywa się na drugim milimetrze. Szczerze powiedziawszy jest to przełącznik o stosunkowo mocno zredukowanej podróży trzonu, co zawdzięcza wydłużonemu rdzeniowi. Osobiście przepadam za takimi liniowcami, bo choć nie odczuję w nich żadnego bump-a informującego moje palce o przekroczeniu progu aktywacji, to mam chociaż potężny, twardy impakt przy końcu wciśnięcia. Co natomiast niezwykle ciekawe, zastosowany tu materiał wyraźnie wpływa na tę twardość – bliżej nieokreślona mieszanka nylonu daje minimalne poczucie miękkości, przez co pisząc na Xinhai mam wrażenie jakbym korzystał z Cherry MX o 4-milimetrowym skoku. To naprawdę dziwne odczucie, bo przecież doskonale wiem, że mam do czynienia z czymś innym, ale feeling pod palcami płata mi figle.

Sprężyny

Ah, długie sprężynki. Nie ma to jak 22 milimetry zakręconego metalu w środku przełącznika, generującego niezwykłe zjawisko zwane pre-loadem, którego skutkiem jest tak zwany slow-curve. Za sprawą takiego zabiegu pisanie jak i granie na HMX Xinhai powinno być prawdziwie dobrą zabawą, lecz doświadczyłem sporego zawodu przy ich wyważeniu. Normalnie wolę, gdy sprężyny w moich przełącznikach wymagają ode mnie nieco więcej siły – bez znaczenia czy są one długie, czy normalne. Tutaj siła wymagana do aktywacji to zaledwie 37 gf, a spód osiągamy po użyciu 45 gramów siły. Ja wiem, że Chińczycy lubią lekkie przełączniki, ale to już chyba przesada. Zrozumiałbym takie wyważenie w lekkich tactile, gdzie trzeba jakoś uwydatnić sprzężenie zwrotne, ale nie w liniowcach. Możecie sobie wyobrazić jak wiele literówek popełniałem pisząc na nich swoimi ciężkimi palcami.

Brzmienie

Zgadnijcie jak brzmią HMX-y. Wow, czy Wasza odpowiedź to ten mityczny „clack”? Tak myślałem. Mam wrażenie, że całe zamiłowanie do switchy tego dziwacznego producenta wzięło się właśnie z dźwięku, jakie wydają oferowanie przez niego modele. Większość z nich brzmi bowiem po prostu bardzo wysoko, co część społeczności zdaje się bardzo lubić. Ja sam mam czasami ochotę popisać na klawiaturze o takim zabarwieniu brzmienia, co nie znaczy, że chcę konkretnie pakować się w istną fontannę sopranu – a taką zdecydowanie są HMX Xinhai. Mam w ogóle wrażenie, że przy ABS-owych keycapach, które dodatkowo uwydatniają wysokie częstotliwości, nie ma żadnych wyraźnych różnic między modelem recenzowanym dziś, a HMX Cloud. Nawet pomimo o 0,3 mm dłuższych trzonów!

Nie da się jednak powiedzieć, że brzmią one źle. Tak jak podobało mi się stukanie „Chmurek”, tak samo przypada mi do gustu dźwięk generowany przez Xinhai. Myślę natomiast, że aby wyciągnąć z nich totalne maksimum potencjału, trzeba naprawdę dobrze je sparować z odpowiednią klawiaturą i keycapami. Co do tych drugich, to proponowałbym pozostanie przy grubym PBT lub grubym ABS-ie, bo zamianka na cienkie keycapy to istny hardkor. Rekomendowane przeze mnie klawiatury to z kolei te, które raczej kojarzymy z basem – na przykład Vertex Arc60, w której zarówno Cloud jak i Xinhai podobały mi się chyba najbardziej.

RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na JTK Royal Green (gruby ABS).
RAMA.WORKS U80-A SEQ2 na AlephKey Zhuyin (grube PBT).

Gładkość

Fabryczne smarowanie to zabawny koncept. Mam wrażenie, że im więcej producentów decyduje się na taki zabieg, tym gorsza wychodzi jakość tej „usługi”. Wszyscy chcą bowiem oferować smarowane switche, bo przecież grzechem jest odstawać od konkurencji w tak kluczowym aspekcie jak gładkość, a że nie mają na to odpowiednich środków, to robią to szybko i na jedno kopyto. Otwierając kilka sztuk HMX Xinhai dostrzegłem, że oleisty smar znajduje się w nich w miarę równo rozprowadzony po bokach trzpienia, ale ewidentnie brakuje go na froncie i tyle. Co prawda nawet tak przesmarowane przełączniki będą pracować płynniej niż gdyby zaoferować je w suchej formie, lecz do dobrego smarowania trochę im jeszcze brakuje. Dlatego jak zawsze, zalecam samodzielne przesmarowanie HMX-ów jeśli jesteście w ich posiadaniu, żeby osiągnąć prawdziwie dobry poziom.

Co do samej gładkości, to ta nie jest wcale taka zła w recenzowanych dziś switchach. Zawdzięczają one to użytym materiałom i formom, które nie są jeszcze tak zużyte żeby produkować szorstkie trzony. Podczas szybkiego pisania nie byłem w stanie odczuć jakiegokolwiek niepożądanego szurania, co jest sporym plusem. Nie są to natomiast najgładsze przełączniki jakich przyszło mi użytkować. Ich poziom porównałbym do znanych i lubianych Gateron Milky Yellow Pro.

Ocena końcowa

Co do zasady korzystanie z HMX Xinhai było ciekawym doświadczeniem, bo po raz kolejny miałem okazję sprawić co do zaoferowania ma ten jakże barwny producent. Niestety nie kupiły mnie niektóre cechy testowanego dziś produktu i raczej nie zostanie on ze mną na dłużej, a już na pewno nie w oryginalnej formie. Może skuszę się podmienić w nich sprężyny na coś cięższego i zobaczę jak wówczas się zachowują, ale na pewno nie popełnię klawiatury na fabrycznych Xinhai. Wiem natomiast, że dostępny jest też wariant na sprężynkach 62,5 gramowych i teraz trochę żałuję, że to nie na nie się zdecydowałem. Łudziłem się, że testowanie ich w oryginalnej postaci (bo cięższy wariant doszedł miesiące po wypuszczeniu samych przełączników, wcześniej oferowanych wyłącznie na 45 gramowych sprężynach) będzie dobrym pomysłem i niestety się przejechałem.

Każda inna ich cecha jest moim zdaniem podręcznikowym skokiem na pieniądze głodnych nowości fanatyków przełącznikowych. Wymyślne warianty nylonu w specyfikacji? Są. Skrócony skok? Jest. Wysokie brzmienie? Również tu uświadczymy. Czym więc są HMX Xinhai, jak nie „gimmick” przełącznikiem? Oczywiście miejcie na uwadze, że zapewne pisałbym tak samo o HMX Cloud gdybym testowanie produktów tej marki zaczął od gości dzisiejszej recenzji. Pora jednak na kubeł zimnej wody – rynek nie potrzebuje 30 liniowców o łudząco podobnej charakterystyce, których jedyną różnicą jest jeden delikatnie inny plastik wykorzystany do górnej części obudowy.

Z drugiej strony należy przyznać, że tak szeroki asortyment pozwala na dopasowanie czegoś perfekcyjnie pod siebie. Jeśli jakiś marginalny aspekt Wam przeszkadza, to po prostu przerzucacie się na model, który go poprawia. Dokładnie w tym celu powstał cały koncept franken-switchy – podmienianie części, które nam nie odpowiadają, na takie pasujące naszym preferencjom. Nie mogę zatem winić klientów HMX za miłość do tych switchy. Ja po prostu zostanę ze swoimi Cloudami, może zostawię sobie Xinhai, ale raczej nie dokonam zakupu jakichkolwiek innych HMX-ów – bo to dla mnie zwyczajnie bez sensu. Jeśli natomiast Wam przypada do gustu brzmienie tych czy jakichkolwiek innych przełączników tego chińskiego producenta, to śmiało kupujcie – bo co do zasady oferują one wszystko czego po liniowcu za ponad 2 złote per sztuka można oczekiwać. Gładkość, niski wobble, różne warianty sprężyn, różne długości skoku – to wszystko znajdziecie w ofercie HMX. A kupić możecie je na przykład od partnera bloga Typebuilders, który dystrybuuje część switchy tej marki na Polskę. Z kodem KRZEW otrzymacie u niego zniżkę na 10% koszyka, więc warto korzystać.

Podziękowania

Te switche akurat kupiłem za własne pieniądze od UniKeys, ale jeśli nie chce Wam się czekać na paczkę, to bierzcie HMX-y od Typebuilders – ceny mają dosyć konkurencyjne, a paczkę dostaniecie nazajutrz, albo dwa dni po złożeniu zamówienia – w każdym razie szybciej niż z Chińskiej Republiki Ludowej. No i nie zapomnijcie o kodzie KRZEW na 10% zniżki!