Recenzja Akko x KTT CS Ocean Blue

Pora na kolejną recenzję przełączników. Dziś na celownik wziąłem sobie budżetowe przełączniki dotykowe od Akko, ale produkowane przez KTT. Na blogu mam już recenzję jednych przełączników od KTT, a mianowicie Sea Salt Lemon, które są w Chińskiej Republice Ludowej tak tanie, że można wybaczyć im nawet to jak szorstki feeling oferują. Jednak z dzisiejszym gościem jest nieco inaczej, bo to przełączniki tactile, a nie liniowe, czuć w nich więc aktywację dzięki nagłemu wzrostowi wymaganej siły do wciśnięcia, czyli zjawisko zwane po angielsku „tactile bump”. Sprawia to, że mam do nich nieco inne podejście, bo nie skupiam tak dużej uwagi na gładkości. Czy jednak Akko x KTT CS Ocean Blue oferują wystarczająco dużo bym był w stanie je polecić?

Akko x KTT CS Ocean Blue
Cieszę się, że Akko stara się podbić każdy istniejący sektor rynku klawiaturowego dobrymi budżetowymi produktami.

Warianty

Skrót CS w nazwie oznacza prawdopodobnie „Custom Switch” albo „Custom Series”, bo są to przełączniki od Akko skierowane do osób będących już w hobby klawiaturowym, a nie wybierających swoją pierwszą klawiaturę. Ocean Blue pochodzą z pierwszej edycji tych przełączników od Akko, bowiem po nich zdążyły wyjść jeszcze druga seria z Lavenderami oraz trzecia seria z Jelly Blue. Ocean Blue są zatem najstarsze, ale na pewno nie najgorsze. Oferują rzekomo progresywne sprężyny wymagające około 58 gramów siły do doprowadzenia trzonu do samego dołu. Przełączniki te aktywują się przy użyciu 36 gramów siły, ale najpierw musimy przejść przez górkę wymagającą 45 gramów siły, która jednocześnie informuje nasz palec o aktywacji.

Bump i sprężyna

Jeśli chodzi o charakterystykę bumpa to jest ona zdecydowanie okrągła. Jego rozmiar nie jest jakiś powalający, natomiast czuć go na tyle wyraźnie aby nawet podczas szybkiego pisania dawał o sobie znać. Powiedziałbym, że to taki średni rozmiar bumpów w przełącznikach. Nie jest ani tak mały by go nie czuć, ani tak duży żebyśmy nie mogli myśleć o niczym innym niż pokonywanie go. Muszę natomiast przyznać, że progresywności w sprężynie nie czuć w ogóle. Mają one dla mnie standardowy feeling, nie robi żadnej różnicy czy piszę na nich czy na przełącznikach z normalną sprężyną o takiej samej długości. Może w przełącznikach liniowych wrażenia są nieco inne. Akko posiada bowiem też dwa liniowce z serii CS, w których też umieścili te sprężyny „progresywne”.

Kształt bumpa na wykresie przypomina mi trochę T1.

Budowa

Przełączniki Ocean Blue mają bardzo ładny kolor, bowiem spód obudowy jest niebieski, trzon ma tę samą barwę, zaś góra obudowy jest przezroczysta, ale zabarwiona na niebiesko. Razem prezentuje się to bardzo atrakcyjnie. Akko nie podaje z czego dokładnie wykonane są te przełączniki, więc możemy tylko zakładać, że spód jest z nylonu, góra z poliwęglanu, a trzon z polioksymetylenu. Bezproblemowo możemy natomiast stwierdzić, że są to przełączniki 3-pin, a zatem nie mają dwóch dodatkowych plastikowych nóżek, które lepiej stabilizują przełączniki w klawiaturze. Dodatkowo obudowa Ocean Blue zamyka się na tak zwany „latch” kojarzony raczej z przełącznikami Kailh, zamiast typowego „4-prong” stworzonego przez Cherry. Dla niektórych może być to wada, bo żeby je otworzyć trzeba innego otwieracza niż do standardu Cherry.

Niestety są to przełączniki 3-pin.

Skok

Akko deklaruje, że trzon osiąga w tych przełącznikach spód na czwartym milimetrze, czyli standardowo, jednak pomiary wspaniałego członka community przełącznikowego wskazują na to, że bottom-out jest tu na poziomie 3.7mm, czyli aż 0.3mm wyżej. Podejrzewam, że spowodowane jest to designem tych przełączników. Jeśli czytaliście recenzję KTT Sea Salt Lemon to wiecie już pewnie, że KTT robi nieco dłuższe rdzenie trzonów i nieco głębsze dziurki na nie w spodzie obudowy. To powoduje, że przełączniki te nie mają bardzo zredukowanego skoku (tu tylko o 0.3mm), ale mimo to uderzają o spód obudowy rdzeniem trzonu, a nie spodem „szyn”. To generuje twardsze wrażenie podczas doprowadzenia trzonu do samego dołu, a do tego wpływa na dźwięk.

Sprężyna jest wyraźnie inaczej skonstruowana.

Brzmienie

Z kolei dźwięk jest bardzo podobny do tego z czym spotkałem się w przypadku Sea Salt Lemonów od tego samego producenta. Stuknięcie jest twarde i donośne, nie jest natomiast przesadnie głośne. Barwa dźwięku jest raczej skierowana w kierunku wysokiej częstotliwości. Sprężyna ma tendencję do wydawania z siebie niepożądanych dźwięków i niestety nie jest to tylko metaliczny pogłos, ale też taki chrupiący dźwięk kompresowanej sprężyny. Nasmarowanie pomogłoby zniwelować ten problem, jednak tego próżno szukać w fabrycznej wersji ów przełączników i trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Dodatkowo w momencie pokonywania wyczuwalnej grudki słyszymy dosyć wyraźnie to przejście przez nią, też takim jakby chrupnięciem, ale przyjemnym – wydaje je bowiem trzon ocierający o metalowe kontakty. Przełączniki te są prawie zupełnie suche, dlatego też dodatkowe nasmarowanie trzonów mogłoby obniżyć i przyciszyć nieco ton głosu.

Brzmią dosyć podobnie do pozostałych KTT.

Muszę przyznać, że jestem zaskoczony tymi przełącznikami. Z początku wydawało mi się, że będzie to po prostu kolejny przełącznik do odklepania, czyli poużywam go tydzień, napiszę recenzję i sprzedam. Teraz jednak uważam, że nie są one wcale tak złe jak myślałem i póki co raczej je sobie zostawię – mogę z nimi zbudować w przyszłości jakąś budżetową klawiaturę. Ja kupowałem te przełączniki w czasach gdy nie było jeszcze takiego kursu dolara jak teraz, a więc 90 sztuk kosztowało wtedy jakieś 100zł, a ja zniwelowałem jeszcze tę kwotę kuponami. Aktualnie ta sama ilość wychodzi już jakieś 140 złotych, natomiast nadal jest to niska kwota jak za to co oferują. Otrzymujemy tu bowiem bardzo dosyć wobble, przyjemny okrągły bump, który swoim rozmiarem nie męczy nam palców, a także dosyć oryginalny dźwięk. Sprężyny co prawda nie zmieniają w praktyce zbyt wiele, a w dodatku strasznie hałasują, natomiast jest to kwestia prosta do naprawienia. Minusem jest z pewnością brak dodatkowych nóżek stabilizujących, które uczyniłyby te przełączniki pięciopinowymi, a dodatkowo niektórzy mogą narzekać na sposób zamykania ich obudowy. Nie wspominam tu o gładkości, bo dla mnie gładkość nie gra praktycznie żadnej roli w przełącznikach tactile, no chyba, że przekracza jakiekolwiek normy, albo bump jest tak mały, że przełącznik niewiele różni się od liniowca. Tutaj nie mamy ani pierwszego, ani drugiego przypadku, dlatego tę kwestię zignorowałem. Polecam rzecz jasna nasmarować te przełączniki chociażby dla poprawienia walorów akustycznych, ale nawet jako opcja bez modyfikacji są to według mnie przełączniki warte uwagi i swojej ceny.

Trzony są zupełnie suche na ściankach.