Recenzja HMKB V1 95 (Heavymetal Keyboards)

Za każdym moim zakupem klawiaturowym stoi zawsze jakaś historia, jakiś powód dla którego zdecydowałem się na dany model, czy to klawiatury, czy keycapów, czy nawet przełączników. Generalnie jestem człowiekiem, który nienawidzi wyrzucać pieniędzy w błoto, dlatego każdy zakup jest przemyślany i poprzedzony researchem. Czasami rzecz jasna zdarzy się, że kupię jakiś sprzęt bez wystarczającego przebadania tematu i niestety się zawiodę, ale przez moje podejście zazwyczaj mogę uniknąć takich sytuacji. Nie inaczej było w przypadku serii Heavymetal Keyboards – na zakup modelu HMKB 80 czaiłem się w zasadzie już od paru lat, lecz gdy doszło co do czego podjąłem decyzję o nabyciu wariantu HMKB 95. O tym dlaczego tak postąpiłem wytłumaczę nieco później, a teraz zapraszam na słowo wstępu o samym projekcie i człowieku, który za nim stoi.

Ja swoją HMKB 95 kupiłem z normalnie dostępnego asortymentu na stronie, co jest generalnie dosyć ważnym tłem dla kontekstu całych dywagacji o Plastikschnittstelle – twórcy Heavymetal Keyboards, którego pseudonim często skraca się do Plastik. Cała historia tego projektu zaczęła się rzecz jasna od posta na GeekHacku, czyli największym forum dotyczącym hobby klawiaturowego. Plastik przedstawił wówczas swój pomysł wykonania podobnie wyglądających klawiatur w aż sześciu różnych formatach: 40%, 60%, 65%, 75%, TKL oraz 980. Ponadto część z rozmiarów miała być oferowana w różnych opcjach – z blockerami lub bez. Kluczem do sukcesu projektu miało być użycie giętej blachy, malowanej proszkowo przez samego Plastik-a w jego zaciszu domowym, co miało zredukować koszty. Okazało się jednak, że był to gwóźdź do trumny.

Widzicie, cały projekt spotkał się z naprawdę sporym zainteresowaniem, bo cena oferowanych klawiatur była bardzo atrakcyjna, a w dodatku krajem wysyłki były Niemcy, co przyciągnęło często zrzucanych na drugi plan klientów z Europy, którym z reguły nie widzi się sprowadzać klawiatur z innego kontynentu, gdyż wiąże się to ze znacząco podniesionymi kosztami. Końcowo sprzedało się około 1000 sztuk, a Plastik obiecał wykonać 20% więcej celem ograniczenia zjawiska flipowania. Prędko okazało się więc, że będąc jedyną osobą zaangażowaną w projekt po prostu nie wyrabia i nie ma opcji, że da radę wysłać klawiatury w przewidywanym terminie. Ale to nie było największym problemem, bo dużo bardziej ludzi zmartwił brak komunikacji.

Plastik okazuje się być człowiekiem, który bardzo nie lubi przekazywać poprawnych informacji. Nie wiadomo z czego to wynika, ale wszystko wskazuje na to, że nadal taki jest. Podczas gdy wszyscy klienci z zakupu grupowego wyczekiwali informacji na temat swoich klawiatur, a wielu z nich było już nawet zrezygnowanych i wątpiło, że wszystko zakończy się dobrze, Plastik kompletnie zlewał jakiekolwiek pytania. Przez pół roku trzymał się wersji, że wysyłki zaczną się we wrześniu 2020 roku, tylko po to żeby w ów wrześniu ogłosić opóźnienia – w dodatku spowodowane przez jego własną głupotę i lenistwo, a nie wojującego wówczas wirusa. Na szczęście w następnych miesiącach ludzie jakimś cudem przestawili jakiś przełącznik w głowie Plastik-a i udało im się sprawić, że ten zaczął przekazywać zgodne z prawdą, w miarę informatywne aktualizacje.

Koniec końców Heavymetal Keyboards zaczęły swoje wysyłki w grudniu 2021 roku, czyli półtora roku po GB i wiele miesięcy później niż pierwotnie obiecywano. Jakiś czas później na stronie heavymetalkeyboards.com pojawił się spory nakład nadmiarowych sztuk, a ceny wciąż były naprawdę atrakcyjne. To właśnie od tamtego momentu rozważałem zakup żółtego TKL-a, ale za każdym razem był jakiś ważniejszy wydatek. W pewnym momencie stwierdziłem nawet, że kupowanie tej klawiatury nie ma większego sensu i lepiej wydać kasę na coś ciekawszego. Zdanie zmieniłem dopiero w momencie, gdy doszły mnie słuchy o intrygującej promocji: dwie HMKB w cenie jednej!

Napisałem prędko maila do Plastik-a z zapytaniem czy cała ta promocja wciąż jest aktualna. Niestety, odpowiedź była negatywna, ale jej końcówka brzmiała „niedługo wleci ogromna przecena, wyprzedaż ostatnich sztuk”. Więc czekałem. I czekałem. I napisałem do Plastik-a z pytaniem kiedy. Dostałem odpowiedź, że w następnym tygodniu. Czekałem. Nie było. No ale skoro mam tę klawiaturę i piszę jej recenzję, to chyba jednak końcowo była, tak? No była, parę tygodni później niż obiecywał mi to Plastik – ale była! Tak więc, jak mówiłem, nasz drogi Plastik nadal się nie zmienił i wciąż mija się z prawdą we wszystkim co napisze.

Dodam jeszcze, że w tytule recenzji nie bez powodu po skrótowej nazwie HMKB znalazł się dopisek V1. Otóż Plastik ewidentnie planuje poszerzać asortyment swojej marki i chce w niedalekiej przyszłości pokazać światu drugą wersję Heavymetal Keyboards. Problem leży jednak w tym, że informacje na ten temat są bardzo ubogie, przynajmniej na ten moment, a sam Plastik nie należy do grona ludzi, którzy angażują się w projekt na pełnych obrotach, byle zamienić go w rzeczywistość najszybciej jak to możliwe. Dlatego choć ja jestem szczęśliwym posiadaczem HMKB wersji pierwszej, o tyle raczej nie nastawiałbym się, że V2 ujrzy światło dzienne w bliskim terminie.

Opakowanie

HMKB 95 przychodzi do nas w kartonie tak wielkim, że nawet nie zmieścił mi się on w kadrze. Sam w sobie nie nosi on w zasadzie żadnego brandingu, gdyż jest to najzwyklejsza tekturka, jednak taśma użyta przez producenta zawiera logo Heavymetal Keyboards. W środku znajdziemy ogromne ilości wypełnienia w postaci pianki i folii, które mają na celu zabezpieczyć naszą ciężką klawiaturę przed jakimikolwiek uszkodzeniami, mogącymi wystąpić podczas transportu.

Akcesoria

Poza samą obudową, w pakiecie dostajemy rzecz jasna wszystkie śrubki, nakrętki i gumeczki potrzebne do poprawnego złożenia HMKB 95. Są tu też PCB ze wsparciem QMK i VIA/VIAL oraz wybrana przy zakupie płyta montażowa. Ponadto producent zadbał o nasz komfort i do tak skomplikowanej w budowie klawiatury dołączył instrukcję składania, dzięki której nawet osoby nie mające nigdy styczności z urządzeniami tego typu będą w stanie bez problemu poskładać ją we własnym zaciszu domowym. Oczywiście Heavymetal Keyboards to seria klawiatur „customowych”, a więc w pakiecie nie dostajemy przełączników, stabilizatorów ani keycapów – te musimy dokupić sobie we własnym zakresie, co czyni to hobby tak wspaniałym – sami bowiem wybieramy jaka ma być nasza klawiatura, a nie polegamy na tym co zapewni nam producent.

Wygląd

Za nietypowym sposobem wykonania klawiatur z serii Heavymetal Keyboards idzie charakterystyczny wygląd, który w mojej opinii jest ich głównym atutem – nawet nie sama cena czy wykonanie, a właśnie aspekt estetyczny. HMKB 95 już od góry emanuje tą surową, industrialną stylistyką. Czarne główki śrub wystają ponad obudowę, cała jej powierzchnia jest płaska, a z rogów wyłaniają się przerwy powstałe w wyniku wykonania całości poprzez wyginanie wyciętej ówcześnie stali. Choć od przodu nie dzieje się nic szczególnego, a z tyłu widoczne jest jedynie wycięcie na dosyć głęboko osadzone złącze USB-C, to z profilu możemy dostrzec kolejne śrubki i przyjrzeć się szparkom w pełnej okazałości.

Podoba mi się, że całość po złożeniu prezentuje się naprawdę dobrze, nawet pomimo sposobu w jaki ta obudowa została wyprodukowana. Wszystkie krawędzie są bezpieczne, również te w rogach – to dzięki malowaniu proszkowemu, które utworzyło przyjemną teksturę, chroniącą nas przed gołą stalą. Zagięcia są z kolei ładnie zaokrąglone, co paradoksalnie pasuje do takiego kanciastego kloca jak HMKB 95. Fajnie że mamy tu koniec końców do czynienia z naprawdę oryginalnie wyglądającą klawiaturą – żaden inny model w mojej kolekcji nawet minimalnie nie przypomina stylistyki Heavymetal Keyboards. U podstaw każda klawiatura jest podobna, bo to przecież to samo urządzenie i są pewne zasady (oczywiście nieoficjalne, ale powszechnie przyjęte) stanowiące co jest klawiaturą, a co nie – ale HMKB 95 niewątpliwie na tle wszystkiego prezentuje się wyjątkowo.

Podczas oryginalnego zakupu grupowego jak i później przy okazji wyprzedaży nadmiarowych sztuk, klawiaturki z serii HMKB występowały w pięciu wariantach kolorystycznych: czarnym, szarym, srebrnym, beżowym oraz żółtym. Wszystkie barwy poza srebrnym zostały uzyskane poprzez proszkowe pomalowanie metalu. INOX to z kolei po prostu goła stal, bez jakiegokolwiek malowania. Moim zdaniem każdy z oferowanych kolorów prezentuje się świetnie na fotkach i każdy z nich ma w sobie coś pięknego, ale w żadnym stopniu nie żałuję zdecydowania się na szary. W połączeniu z dobranymi przeze mnie keycapami wygląda on po prostu wyśmienicie.

Wykonanie

Całość jest zaprojektowana tak żeby każdy element idealnie do siebie pasował, a ze złożeniem pomoże nam dołączona w zestawie instrukcja. Konstrukcja opiera się o gumeczki chroniące metalowe elementy przed stykaniem się ze sobą oraz śrubki w duecie z nakrętkami. Cały proces składania zajmuje może 10 minut, bo choć budowa jest nieco bardziej skomplikowana niż w typowej klawiaturze „customowej”, to nie można powiedzieć, że jest ona jakoś przesadnie trudna w okiełznaniu. Obie części łączymy ze sobą na wcisk, a później zabezpieczamy śrubkami i nakrętkami. Prościzna!

Cała obudowa składa się z dwóch elementów stalowych oraz jednej blaszki służącej tutaj jako regulator kąta nachylenia – też prawdopodobnie stalowej, choć malowanej w jakiś inny sposób, przez co w moim egzemplarzu jest już fabrycznie porysowana. Wewnątrz obudowy znajduje się z kolei PCB wraz z płytą montażową, z materiału wybranego przez nas przy zakupie. W moim przypadku jest to FR-4, czyli włókno szklane – to samo co użyte do wyprodukowania płytki drukowanej. PCB nazwane Eon95 wspiera QMK oraz VIA/VIAL, a więc otrzymujemy pełne możliwości konfiguracyjne przez najwygodniejszy na tej planecie interfejs, w dodatku z możliwością uruchomienia go w przeglądarce. Ustawimy za jego pomocą dowolne działanie na każdym z klawiszy.

Kolor na powierzchnię stali został naniesiony proszkowo i moim zdaniem jego wykonanie jest naprawdę doskonałe. Nie byłem w stanie doszukać się jakichkolwiek niedoskonałości w moim egzemplarzu, a pod latarką dostrzegłem jedynie pojedyncze prześwity do powierzchni gołej stali – normalnie niewidzialne jednak dla ludzkiego oka. Tekstura jest bardzo przyjemna pod palcem i przypomina mi trochę.. szorstki ABS, taki jak w JTK Royal Green. Samo wykończenie obudowy także jest bez wad, za co naprawdę doceniam Plastik-a. Może i zajęło mu to długo, może i przeciągał projekt z przyczyn wręcz niedorzecznych, ale przynajmniej gdy już dostarczył produkt, to dostarczył go w najlepszej formie w jakiej mógł on powstać.

Za wiele ciekawych rzeczy nie znajdziemy w środku obudowy. Zabrakło dociążenia z mosiądzu, ale nie bez powodu – nie pozwoliłaby na to konstrukcja. Zresztą na co komu mosiężna waga, skoro sama obudowa waży już niemało za sprawą wykonania jej w pełni ze stali? U mnie po zbudowaniu jest to [..] gramów, a gdyby zastąpić płytę montażową z FR4 taką stalową, to waga jeszcze by skoczyła. Gdyby zastanawiało Was z kolei po co w spodniej części obudowy okrągłe wycięcie, to służy ono jako dostęp do przycisku resetu czy tam bootloadera – no w każdym razie dosyć zbędny ficzer, o ile nie planujecie mapować klawiatury w klasyczny sposób, czyli QMK ToolBoxem.

Ergonomia

Heavymetal Keyboards dostępne były w wielu różnych formatach i układach, jednak u mnie padło na 95, czyli Full-size z dodatkowymi krokami. Pierwotnie miałem wziąć 80%, ale doszedłem do wniosku, że skoro za niewielką dopłatą jest najlepszy format na Ziemi, to grzechem byłoby go nie wybrać. HMKB 95 ewidentnie wzoruje się na 1800, ale nie można powiedzieć, że jest to pełnoprawny 980 – przede wszystkim przez przerwę między F12 i klawiszami nawigacyjnymi nad NumPadem. Projektant umieścił ją tam bowiem ze względu na identyczną przerwę w materiale źródłowym, jakim jest Cherry G80-1800.

Większość osób będzie natomiast nazywać ten format po prostu 95 lub 96%, ale dla mnie będzie to pełnowymiarówka z nieco lepszym rozkładem klawiszy niż w standardowym, najpopularniejszym wariancie 104-klawiszowym. Mamy tu bowiem panel numeryczny, sekcję alfanumeryczną, rząd klawiszy funkcyjnych i strzałki, lecz te ostatnie zostały wciśnięte pół rzędu niżej niż standardowo. Klaster nawigacyjny został tu bowiem wyrzucony i w jego miejscu znajdziemy tylko wąską przerwę. Jeśli jednak uwielbiacie klawisze nawigacyjne, to bez obaw! Dostęp do nich otrzymujemy poprzez wyłączenie NumLocka i wciskanie konkretnych klawiszy na NumPadzie, zaś nad samym panelem numerycznym znalazło się miejsce na dodatkowe 4 przyciski.

Większość formatów HMKB występuje w wariantach normalnych, WKL i w przypadku 60% również HHKB. Inaczej jest jednak w przypadku posiadanego przeze mnie modelu, gdyż ten nie ma potrzeby dodawania blockerów w celu pozbycia się klawiszy Windows. Tutaj realizowane jest to poprzez zastosowanie konkretnego układu, który jak najbardziej wspiera dołączone w zestawie PCB – dwa klawisze 1.5u, spacja 7u i ponownie dwa razy 1.5u. Taki rozkład uważam za jedyny słuszny w przypadku formatów 980 i 1800. Ponadto Eon95 pozwala na Enter oraz lewy Shift europejski (ISO) jak i amerykański (ANSI), a także na rozdzielenie Backspace lub plusa na NumPadzie na dwa osobne klawisze. Wisienką na torcie jest wsparcie schodkowanego CapsLocka, co w dzisiejszych czasach jest już na szczęście standardem.

Na spodzie obudowy znalazło się miejsce na gumki antypoślizgowe, lecz nie są one przyklejane do jej powierzchni, a montujemy je na wcisk w wyznaczonych miejscach. Takie rozwiązanie uważam za naprawdę genialne. Na tym geniusz designera się jednak nie kończy – zazwyczaj w klawiaturach „customowych” próżno szukać regulacji kąta nachylenia, a tutaj takowa się znalazła. Profil regulujemy za pomocą czarnego elementu, który należy przykręcić na wybranym poziomie. Ten ma ich cztery i niewątpliwie pomoże to niejednej osobie w dopasowaniu sprzętu bardziej pod siebie. Haczyk jest niestety taki, że regulacja w locie nie jest do końca możliwa – to znaczy producent uważa, że da się ją przeprowadzić, ale jest to zadanie niezwykle ciężkie i prościej jest już po prostu otworzyć całą klawiaturę.

Pomimo implementacji naprawdę interesujących rozwiązań, Plastik postawił na w miarę klasyczny sposób montażu płyty montażowej w obudowie. Mamy tu bowiem do czynienia z top-mountem, natomiast przez budowę całej klawiatury osiągamy go w nieco inny sposób – nie przykręcamy płyty bezpośrednio do topu, a zamiast tego śruba przechodząca przez top wchodzi w dziurki w płycie, a od drugiej strony blokujemy całość stosując nakrętki. Żeby było nieco ciekawiej, to płyta została dodatkowo zgnieciona z obu stron gumeczkami – jak w burger-mount’cie. Feelingowa nie różni się natomiast w żadnym stopniu od standardowego top-mounta. Pisząc, niezależnie od wybranych przełączników, lądowanie będzie stosunkowo twarde, a uginanie praktycznie nie wystąpi. U mnie teoretycznie była szansa na odrobinkę flexu, gdyż FR-4 jest materiałem giętszym niż stal, ale mimo to nie odczułem jakiegokolwiek uginania. Korzystając z HMKB 95 bardziej mogę skupić się na switchach, bo sama klawiatura ma naprawdę niewiele do zaoferowania w tej materii. Pasują do niej przez to wszelkie przełączniki tactile oraz klikające.

Keycapy

Każda z moich recenzji klawiatur powszechnie uznawanych za „customowe” zawiera nie tylko opinię o samym produkcie, ale również o wybranej przeze mnie konkretnej konfiguracji. Uważam, że to dobre dopełnienie recenzji, gdyż dostajecie perspektywę na całą klawiaturę oraz moje rekomendacje przełączników czy keycapów. Od tych drugich sobie właśnie zaczniemy.

Do mojej HMKB 95 wybrałem PBTFans Dolch i stoi za tym konkretny powód oraz bardzo ciekawa historia. Wybierając kolor, na który miałbym się zdecydować przy zakupie klawki z serii Heavymetal Keyboards rozważałem zwykle tylko jedną opcję: żółty. Niestety końcowo, gdy wreszcie zebrałem się na zakup tego produktu nie było akurat dostępnych żadnych sensownych formatów w żółci. Mój wzrok momentalnie skierował się więc w stronę szarego, bo czarny uważam za zbyt nudny w przypadku takiej klawiatury. Konkretny odcień szarości wybrany przez autora tej serii klawiatur został wybrany pod keycapy GMK Dolch. Widząc jej fotki z tymi właśnie nakładkami postanowiłem, że to połączenie jest tak świetne, że nie mogę go sobie nie sprawić.

Po tym jak już kupiłem HMKB 95 rozpocząłem poszukiwania jakkolwiek sensownych opcji keycapów w kolorystyce Dolch – tej prawdziwej, a nie Modern Dolch. Odpadły mi więc na starcie Aifei i DCX. Naturalnie najbardziej chciałem GMK Dolch R5, bo dawno nie miałem okazji obcować z GMK i chętnie sprawdziłbym wreszcie jak wygląda ich obecna jakość i czy moje Hennessey były po prostu wypadkiem przy pracy. Ponadto oferują one R5, czyli inny kształt rzędu dolnego, preferowany przeze mnie. Niestety group-buy na GMK Dolch R5 miał miejsce dawno temu, a sztuk nadmiarowych szukać próżno. Na rynku wtórnym nikt z kolei nie wystawiał akurat tego zestawu, a jeśli już to z innych niż Europa kontynentów (zabiłby mnie VAT i koszt dostawy) albo ze zbędnym mi pakietem Hangul.

Postanowiłem więc, że skoro nie da się ich nigdzie dostać w sensownych pieniądzach, to kupię sobie PBTFans Dolch – tańszą alternatywę wykonaną z PBT zamiast z ABS-u, oferującą prawie identyczne kolory i znacznie lepsze wsparcie, ale potencjalnie przeciętną jakość oraz brak R5. Szczerze powiedziawszy do samego końca nie wiedziałem czy aby na pewno postępuję dobrze, czy nie lepiej poczekać aż ktoś wystawi GMK. Ale popełniłem zakup PBTFans i nie było już odwrotu.

Ku mojemu zaskoczeniu nakładki te okazały się naprawdę dobrej jakości, o czym piszę między innymi w recenzji PBTFans Retro 100 – strach przed marką KBDFans okazał się nieuzasadniony, a same keycapy nie mają żadnych poważniejszych wad. Co prawda kosztowały mnie niemało, bo za cały pakiet (Base kit, Numpad kit i Windowed kit) zapłaciłem łącznie 550 złotych, ale to wciąż mniej niż przy GMK, a wsparcie jest o niebo lepsze. Podoba mi się też ich nietypowa czcionka, a także brzmienie na tej klawiaturze.

Historia staje się jednak ciekawsza, gdy nagle ni stąd, ni zowąd Oblotzky (niemiecki hobbysta, właściciel jednego z najlepszych sklepów klawiaturowych na planecie Ziemia) ogłasza wyprzedaż nadmiarów magazynowych, które odkopał i których chętnie pozbędzie się, bodajże przed przeprowadzką. Co było wśród keycapów, które mogliśmy kupić na tej zacnej promocji? GMK Dolch R5 w naprawdę dobrej cenie. Ale na tym się nie kończy, bo o ile to miało miejsce niedługo po zamówieniu przeze mnie PBTFans Dolch, tak niedługo po ich dotarciu do mnie, napisał sklep Shelter.pl proponując mi kolejną współpracę – tym razem test keycapów nowej marki, którą wprowadzają do asortymentu. Nie zgadniecie jaka była to marka i jaki zestaw znajdziecie do kupienia na ich stronie 🙂

Stabilizatory

Tutaj nie ma filozofii. Zamawiając HMKB 95 napisałem wiadomość do jednego z właścicieli polskiego sklepu z klawiaturami i akcesoriami klawiaturowymi, Keyspace.Store, z pytaniem o podesłanie zestawu stabilizatorów Cherry Clip-in. Są to bowiem moim zdaniem najlepsze obecnie na rynku staby i o ile nie trafi Wam się wadliwy egzemplarz, to nie widzę sensu dokładania do droższych alternatyw. Oczywiście przesmarowałem je zgodnie z moim poradnikiem, a efekt słychać na nagraniach poniżej. I uprzedzając pytania, nie mam zielonego pojęcia czemu lewy Shift tak brzmi.

Przełączniki

Na temat użytych przeze mnie switchy nie mam w zasadzie za wiele ciekawego do powiedzenia, bo temat wyczerpałem w dedykowanej recenzji. Padło na Cherry MX Ergo Clear w zasadzie z dwóch powodów. Po pierwsze skoro i tak już je miałem, a na HMKB 95 miały wylądować twardsze i wytrzymalsze na łamanie keycapy wykonane z PBT, to jest to niewątpliwie najlepsze zastosowanie dla tych przełączników. MX Clear mają bowiem bogatą historię łamania nakładek przez swoją nierównomierną grubość, czego nie naprawia odświeżony model Cherry MX Ergo Clear. Pękanie nie grozi nam jednak, a przynajmniej nie powinno, w przypadku keycapów z PBT – i mogę powiedzieć, że po miesiącach użytkowania nadal nic im nie jest, choć nieraz zdejmowałem i zakładałem je z powrotem na te felerne przełączniki.

Po drugie uważam, że tak do bólu zwykły, ale jednocześnie ciekawy switch jak MX Ergo Clear pasuje perfekcyjnie do surowości, powiewu klasyki jaki oferuje HMKB 95. Nie dość, że mamy tu do czynienia z układem raczej kojarzonym ze starymi klawiaturami, kolorem raczej niespotykanym w obecnie produkowanych modelach, to jeszcze sama obudowa jest wykonana w tak banalny i kojarzący mi się z vintage sposób, że nie mogłem po prostu wrzucić tu czegokolwiek – to jest właśnie doskonała klawiatura pod switche pokroju Cherry MX Ergo Clear. Nie żadne liniowce, nawet Cherry MX Black – tactile albo klikacze to najlepsze rozwiązanie, oczywiście moim zdaniem.

Czemu więc nie zdecydowałem się na Gateron Melodic? A no dlatego, że w mojej opinii posiadanie dwóch klawiatur pełnowymiarowych w swojej kolekcji i budowanie obu z nich na klikaczach byłoby lekką przesadą. Ponadto blacha niekoniecznie zgrałaby się z wysokimi odgłosami generowanymi przez click-leaf w Melodicach, więc postanowiłem, że do HMKB 95 użyję czegoś innego, a melodyjne Gateronki poczekają jeszcze na swoją kolej.

Brzmienie

Ostatnie lata przyzwyczaiły nasze uszy do konkretnej charakterystyki brzmienia, wynikającej z podobnej u podstaw budowie obecnie trendujących klawiatur. Nie powinno zatem dziwić, że HMKB 95 odbiegające kompletnie od reszty powstałych ostatnimi czasy „customów” oferuje zupełnie inny dźwięk. Stukanie niesie się w tej klawiaturze po całej, blaszanej obudowie i pozostawia po sobie donośne echo. Część fal dźwiękowych ucieka także przez nacięcia w rogach i na spodzie, jednak stosunkowo dobrze w ryzach trzyma je jednolity, płaski od środka spód. Co do zasady mamy tu do czynienia z brzmieniem lekko skierowanym ku basowi, jednak to w dużej mierze będzie zależało od użytych przez nas switchy, keycapów oraz płyty montażowej. W moim przypadku połączenie Cherry MX Ergo Clear, grubych PBT-ków oraz płyty z FR-4 pozwoliło osiągnąć naprawdę satysfakcjonujące zabarwienie.

We znaki daje się także chrupanie, charakterystyczne dla przełączników tactile o ostrym kształcie bump-a. Udało mi się natomiast uchronić całość przed metalicznym pogłosem sprężyn oraz klekotaniem stabilizatorów, dzięki czemu mogę delektować się czystym, unormowanym brzmieniem. Uważam przy tym, że HMKB 95 pasuje zarówno do keycapów z PBT jak i ABS, ale raczej stroniłbym w niej od przełączników klikających – ich dźwięk mógłby nie zgrać się ze stalową obudową. Liniowce i tactile pasują tu jednak jak ulał, choć moim zdaniem nie wolno przesadzić z basowością – lepiej pójść w klasykę od Cherry MX. Nie mam niestety porównania do płyt montażowych z innych materiałów, więc o tej kwestii nie mogę się wypowiedzieć.

Podświetlenie

Co prawda HMKB 95 nie oferuje żadnej formy podświetlenia, co rzecz jasna traktuję jako ogromną zaletę, ale jest jeden element, który nie daje mi spokoju. Widzicie, klawiatura ta wzorowana była na popularnej G80-1800, więc tak jak wzór zawiera przerwę pomiędzy klawiszami F12 oraz NumLock. Niestety, twórca Heavymetal Keyboards nie wpadł na pomysł żeby ulokować tam jakiekolwiek lampki kontrolne, co ma miejsce w oryginale. W efekcie mamy tam po prostu pustą przestrzeń, którą można było znacznie lepiej zagospodarować – nawet wywiercając tam nieduże otwory mające na celu przepuścić światło z PCB.

Plusem jest na szczęście możliwość wlutowania własnych diod emitujących światło o dowolnym kolorze (lecz dwu-pinowych, więc wyłącznie jednokolorowe LED-y wchodzą w grę) pod klawiszami CapsLock, NumLock oraz ScrollLock. Mają one za zadanie informować nas o włączeniu funkcji tych trzech klawiszy, więc wraz z ich wciśnięciem zapalają się, a po ponownym kliknięciu – gasną. Ja umieściłem tam diody zielone, a na odpowiadające im klawisze nałożyłem keycapy z okienkami przepuszczającymi światło. Wygląda to obłędnie – uwielbiam „windowed” nakładki i cieszę się, że wreszcie mam klawiaturę z nimi.

Ocena końcowa

Nie będę ukrywał przed Wami tego faktu: HMKB 95 to jedna z moich ulubionych klawiatur. W przeciwieństwie do Glare TKL nie kupiła mnie ona jednak swoim feelingiem, bo ten jest do bólu nudny. To co pokochałem w Heavymetal Keyboards to przede wszystkim wygląd, który można spokojnie nazwać oryginalnym, i który pozwala nam na wzbogacenie stanowiska o naprawdę świetnie prezentujący się sprzęt. Ponadto udało mi się zgrać swój egzemplarz z genialnymi keycapami oraz sztampowymi, ale pasującymi tutaj switchami. Całość mojej konfiguracji polecam każdemu, ale jestem pewien, że HMKB potrafi być dobrym sprzętem również na innych nakładkach i przełącznikach.

Za całość przyszło mi końcowo zapłacić lekko ponad 1400 złotych, ale sama obudowa, plate i PCB to „zaledwie” 639 złotych. Uważam więc, że jeśli przyjdzie Wam kupić tę klawiaturę w podobnej cenie, to jest to naprawdę dobry wybór i ciężko będzie dorwać coś ciekawszego z takim budżetem. Szkoda że zapasy na oficjalnej stronie się skończyły, ale używane HMKB co chwila pojawiają się na r/mechmarket i serwerze Discord o takiej samej nazwie, również od europejskich entuzjastów. Polecam! 🙂