Recenzja RAZER Tartarus Pro Mercury (RAZER Analog Optical)

Pamiętam jeszcze te czasy, gdy całe popołudnia spędzałem na graniu ze znajomymi w różnego rodzaju gry komputerowe. Wśród ogrywanych przez nas tytułów były Minecraft, GTA San Andreas czy Counter Strike Global Offensive. Nigdy jednak nie wyrósł ze mnie talent i po dziś dzień gram wyłącznie dla własnej rozrywki, a nie dla osiągania sukcesów w turniejach. Mimo to postanowiłem sprawdzić czy RAZER Tartarus Pro, czyli keypad stworzony specjalnie dla graczy, uczyni mnie choć trochę lepszym graczem. Zapraszam do lektury!

Pierwszy raz keypad od amerykańskiego producenta z trzema wężami w logo przykuł moją uwagę jakieś dwa lata temu. Cały koncept posiadania osobnego urządzenia do grania i pełnej klawiatury do pisania wydawał mi się genialny, bo pozwalał na używanie najbardziej absurdalnych modeli do pracy bez przymusu korzystania z nich do celów innych niż pisanie.

Ostatnio postanowiłem jednak sprawić samemu sobie egzemplarz RAZER Tartarus Pro na testy, w wyniku czego mogłem samodzielnie ocenić czy jest to faktycznie świetne rozwiązanie, czy jego genialność kończy się na koncepcie. Potestowałem go stosunkowo długo, bo praktycznie pełny miesiąc. Dzisiaj przyszła z kolei pora na recenzję tego interesującego produktu.

Opakowanie

RAZER Tartarus Pro Mercury zapakowany jest w pudełko o białym froncie i czarnym tyle. Na przodzie nadrukowany został render klawiatury w akompaniamencie nazwy modelu oraz trzech najważniejszych, zdaniem producenta, cech. Są to:

  • analogowe przełączniki optyczne,
  • konfigurowalny próg aktywacji,
  • 32 programowalne przyciski.

Oczywiście szata graficzna opakowania różni się w zależności od wybranej opcji kolorystycznej samej klawiaturki. Ja wybrałem białą, więc w moim przypadku pudełko jest białe na froncie. Jeśli natomiast wybierzecie czarny wariant, to opakowanie będzie w standardowych kolorach marki – czarnym i zielonym.

Na odwrocie opakowania znajdziemy wypisane główne aspekty produktu, tym razem sześć zamiast trzech. Dodatkowo każdy z nich jest krótko opisany, a trzem najważniejszym towarzyszą obrazki. Dowiadujemy się stąd przede wszystkim, że producent pozwala na zaprogramowanie pod każdym klawiszem analogowym aż dwóch różnych progów aktywacji odpowiadających za kompletnie inne czynności. Na samym dole są z kolei wypisane wymiary oraz waga klawiatury.

Akcesoria

Po otworzeniu pudełka nie znajdziemy w nim zbyt wielu dodatków, poza samą klawiaturą. Wszystko ogranicza się bowiem do papierologii i kultowych holograficznych naklejek z logiem marki RAZER. Do papierologii należy z kolei instrukcja obsługi oraz podziękowania od CEO firmy za zakup ich produktu. Poza tym nic ciekawego.

Od góry

Sklasyfikowanie RAZER Tartarus Pro do jakiejś konkretnej grupy rozmiarowej może być ciężkim zadaniem. Moim zdaniem nie ma jednak sensu nazywać tego produktu wartościami procentowymi, typu 25%, a zamiast tego mówić na niego po prostu „keypad” albo „gaming pad”. W skład tej klawiaturki wchodzi 20 klawiszy opartych o przełączniki analogowe, jedna rolka jak z myszy, jeden okrągły przycisk na boku i jedna gałka niczym z kontrolera konsolowego.

Nietrudno dostrzec, że rozkład klawiszy w głównej sekcji jest niestandardowy. Klawisze są bowiem w równych kolumnach, a nie przesunięte jak w normalnych klawiaturach. Nazywa się to „ortholinear”, lub w skrócie „ortho”. Dla niektórych może się to wydawać niewygodne, ale prawda jest zgoła inna – to właśnie taki rozkład jest moim zdaniem najbardziej optymalny dla graczy. Pozwala on bowiem na wygodne osadzenie palców lewej dłoni na WASD, bez potrzeby przesuwania środkowego nieco w lewo, generując przy tym dyskomfort.

Ponadto kolumna osadzona najbliżej lewej krawędzi jest nieco przesunięta w dół, co w moim odczuciu usprawnia sięganie do znajdujących się tam klawiszy małym palcem. Problem jest natomiast taki, że przycisk oznaczony liczbą „1” też jest przesunięty w dół, przez co niewygodnym było dla mnie używanie go jako klawisza „1!”. Ustawiłem tam więc Esc i myślałem, że problem został zażegnany. Okazało się jednak, że zaprogramowanie „1!” pod klawisz numer 2 niezbyt dobrze korespondowało z moją pamięcią mięśniową i musiałem na nowo nauczyć się trafiać w odpowiednie przyciski do zmiany broni. Jest to jednak poniekąd wina tego, że nigdy wcześniej nie korzystałem z klawiatur „ortho”.

Kolumna najbliżej prawej krawędzi jest nieco pochylona pod kątem do całej reszty, aczkolwiek nie zmienia to w żaden sposób odczuć z korzystania z tego keypada. Tuż pod nią jest natomiast rolka wyciągnięta żywcem z myszki. Przyznam już w tym momencie, że kompletnie nie rozumiem jej obecności w RAZER Tartarus Pro. Wygląda to trochę tak, jakby producent z Kaliforni chciał po prostu napchać do tego produktu jak najwięcej funkcji, ale sam do końca nie wiedział po co. Osobiście przez cały okres testów nie skorzystałem praktycznie ani razu z tej rolki, bo zwyczajnie nie jestem sobie w stanie wyobrazić do czego może mi ona posłużyć. Może do regulacji głośności?

RAZER Tartarus Pro

Podpórka pod nadgarstki

Tuż pod główną sekcją klawiszy znalazła się odczepialna podpórka pod nadgarstek, która jest w kształcie falki, a jej kraniec jest wyłożony miękką pianką obitą w szarą ekoskórę z logiem RAZER. Jestem ogromnym fanem podpórek tego producenta i nieinaczej jest w tym przypadku. Ten dodatek pozwolił mi na wyraźne zwiększenie komfortu podczas grania, gdyż mój nadgarstek zazwyczaj leży sztywno na powierzchni biurka lub podpórki podczas grania. Właśnie dlatego miękka powierzchnia oszczędza mi dyskomfortu i bólu.

Należy jednak pamiętać, że piankowe podpórki obite ekoskórą bardzo szybko się niszczą. Materiał ten jest bowiem podatny na kruszenie, a przez kontakt z często spoconą skórą proces ten znacznie przyspiesza. Dlatego też podejrzewam, że wystarczy naprawdę niewiele miesięcy i podpórka w tym przypadku się zniszczy. Warto też zauważyć, że podpórkę można zamontować w dwóch różnych pozycjach, widocznych na poniższych zdjęciach.

Od spodu

Po odwróceniu RAZER Tartarus Pro do góry nogami naszym oczom ukazuje się sporo gumek antypoślizgowych. Jest to zrozumiałe, gdyż cały keypad waży niecałe 400 gramów, a więc jest podatny na ślizganie się po biurku. Dzięki pięciu szarym gumkom, spośród których dwie są ogromne, keypad na szczęście ani drgnie i stoi stabilnie w wyznaczonym miejscu.

Niestety na tym kończą się zalety spodu. Brakuje tu chociażby jakichkolwiek nóżek, które pozwoliłyby na podwyższenie kąta nachylenia. Jest to dla mnie szczególnie ważne, gdyż moje nadgarstki są przyzwyczajone do kąta wynoszącego 9 stopni, a RAZER Tartarus Pro ma pochylenie na poziomie około trzech. Przez to musiałem się przyzwyczajać przez pierwsze dni użytkowania i niestety nie było to przyjemne doznanie.

Od boku

Kilka ciekawych elementów zauważyć można dopiero patrząc na recenzowany dziś produkt od boku. Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że główna sekcja klawiszy jest osłonięta z każdej strony obudową. Mamy zatem do czynienia z closed designem, przeciwieństwem floating-key designu. Dzięki temu keypad jest nieco cichszy i wygląda znacznie lepiej, niż gdyby przełączniki były odsłonięte. Nie tyczy się to natomiast dwudziestego klawisza osadzonego w miejscu kciuka – ten nie jest obudowany.

Kolejna łatwo dostrzegalna cecha to przymocowany na stałe przewód w białym oplocie. Osobiście uważam to za ogromne zmarnowanie potencjału. Można było zrobić z tego keypada produkt bezprzewodowy albo chociaż z odpinanym kablem. W ten sposób nie tylko łatwiej by się go przenosiło, ale także użytkowało. Domyślny kabel jest bowiem bardzo sztywny i ciężko jakoś sensownie ułożyć go na biurku. Z drugiej strony RAZER to marka znana z żądania gigantycznych kwot za najbardziej podstawowe cechy, więc bezprzewodowy Tartarus Pro pewnie kosztowałby 850 złotych.

Muszę zwrócić uwagę na jakość wykonania tego keypada. Nie należy on do tanich, a mimo to wykonana w całości z plastiku obudowa ma sporo przerw i szparek. Co prawda konstrukcja się nie wygina ani nie skrzypi, ale za to gibie się na biurku – to znaczy jest delikatnie nierówna i przez to naciskając na kraniec podpórki pod nadgarstki całość urządzenia podnosi się lekko do góry w miejscu przeciwległego boku. Nie przeszkadza to jakoś bardzo w użytkowaniu, a tym bardziej nie przeszkadzają widoczne przerwy pomiędzy częściami obudowy, ale moim zdaniem nie tak powinien wyglądać produkt za taką kwotę.

Na najwięcej uwagi zasługuje zdecydowanie prawy bok urządzenia. To na nim osadzone zostały wszystkie funkcje, do których dostęp użytkownik uzyskuje za pomocą swojego kciuka. Znajdziemy tu pojedynczy klawisz analogowy, okrągły przycisk oraz gałkę wyglądającą jak z kontrolera konsolowego. Zacznę może od końca: ta gałka nie jest niestety analogowa. Działa ona bowiem jak osiem przycisków, których używa się popychając gałkę w odpowiednią stronę. Ruch nie jest jednak długi i płynny, a zamiast tego jest po prostu zero-jedynkowa akcja przekładająca się na funkcjonalność na zasadzie aktywacja/brak aktywacji.

Dodatkowo można odczepić okrągłą gałkę i zostawić tylko krzyżak. Działanie się nie zmieni, ale niektórym może być tak prościej używać tego panelu. Ja osobiście ustawiłem w jego miejscu spację na każdy możliwy ruch. Dlaczego? Ponieważ dwudziesty klawisz jest umieszczony tak nisko, że nie jestem w stanie wygodnie sięgać do niego kciukiem. Służył mi on jako zakup broni w CS:GO, ale skok miałem już pod gałką. Uważam natomiast, że ktoś kto chciałby spędzić z tym keypadem znacznie więcej czasu niż ja, mógłby zdecydować się na ustawienie pod nim aż ośmiu różnych funkcji. W ten sposób zyskałby on masę możliwości pod jednym palcem. Kojarzy mi się to trochę z myszą RAZER Naga, która ma masę przycisków pod kciukiem.

Co do pojedynczego okrągłego przycisku, to ten jest łatwo dostępny przez kciuka i często przydawał mi się w roli wyrzucania broni w CS:GO. W głównej sekcji klawiszy brakuje bowiem miejsca na literkę G, zatem musiałem ustawić tę funkcję gdzieś indziej, a nie ma lepszego miejsca niż ten łatwo dostępny przycisk. Jest on jednak bardzo lekki i łatwo przez przypadek go wcisnąć. Działa trochę jak przyciski w myszkach – lekko się wciska, ma krótki skok i głośno klika.

Keycapy

Na przełącznikach analogowych zamontowane zostały nakładki wykonane z prześwitującego tworzywa ABS, na które nałożony został biały lakier, a finalnie wycięto w nim laserowo cyferki. Taka metoda nadruku nazywa się laser etching i jest uznana przez społeczność za jedną z najmniej wytrzymałych na rynku. Spowodowane jest to wpływem czynników zewnętrznych, takich jak płyny wydzielane przez ludzką skórę, na zdzieranie się lakieru i pozostawianie brzydkich plam. Na szczęście mamy tu do czynienia z RAZER-em, który znany jest z nakładania dodatkowej warstwy przezroczystego lakieru, która stosunkowo dobrze radzi sobie z ochroną głównego lakieru przed zdzieraniem. Osobiście nigdy nie spotkałem się ze zdartym keycapem RAZER-a.

Niektórzy mogą zwrócić też uwagę na fakt, że skoro są one z ABS-u, to są podatne na wytracanie tekstury swojej powierzchni. Byłoby to prawdą gdyby nie fakt, że przecież powierzchnią jest lakier, a nie tworzywo ABS. Dodatkowo tekstura domyślnie jest dosyć gładka, więc jakiekolwiek zmiany nie będą raczej łatwo dostrzegalne. Powierzchnia jest dodatkowo niewyprofilowana i praktycznie kompletnie płaska.

Ciężko jest jednoznacznie określić jaki jest profil zastosowanych tu keycapów. Są one jednak zaprojektowane tak, aby użytkowanie keypada nie wymagało ruchów dłonią, a wyłącznie palcami. Dlatego też dalsze nakładki mają powierzchnię pochyloną w naszą stronę, a te bliższe – w przeciwnym kierunku. To znacznie ułatwia użytkowanie i chwała za to producentowi. Jeśli natomiast chodzi o dwudziesty klawisz, to on jest duży i lekko zagięty, co w zamyśle pewnie miało ułatwić trafianie go kciukiem, ale moim zdaniem nie ma znaczenia przez niezbyt trafione ulokowanie samego przycisku.

Komentowanie czcionki w tym przypadku mija się trochę z celem, bo wszystkie klawisze mają oznaczenia od 01 do 20, ale i tak to zrobię. Wszystkie te cyferki są bardzo ładne i minimalistyczne. Użyty krój pisma jest typowy dla tego producenta, który uwielbia stosować takie eleganckie i przystępne czcionki. Kilka klawiszy ma jednak dodatkowe szare nadruki wykonane metodą pad-print. Są to strzałki, które prawdopodobnie mają obrazować optymalną pozycję do ustawienia klawiszy WASD, a zatem do poruszania się w grach. Nie wróżę im jednak długiego życia, bo tego typu nadruki szybko schodzą z powierzchni nakładek.

Wspomnieć muszę również o wadzie, którą napotkałem. Nie wiem czy to błąd wyłącznie mojego egzemplarza, natomiast keycap dwudziestego klawisza ma w jednym rogu lekko zdarty lakier. Nie jest on natomiast zdarty do takiego stopnia, aby prześwitywało przez niego światło. Jest to o tyle dziwne, że zakupiłem RAZER Tartarus Pro jako nowy ze sklepu, więc taka wada nie powinna w nim wystąpić.

Stabilizatory

W normalnych klawiaturach stabilizatory znajdziemy pod każdym dłuższym klawiszem. Tutaj jest jednak wyłącznie jeden klawisz, który można stabilizować. Moim zdaniem nie ma nawet takiej potrzeby, ale RAZER zdecydował się na zamontowanie pojedynczego drucika pod klawiszem numer 20. Działa on nieco inaczej niż w przypadku klasycznych stabilizatorów, natomiast efekt jest taki sam – cały keycap idzie równo w dół, niezależnie od miejsca, w które go wciśniemy.

Na krańcach drucika, które są przymocowane do zatrzasków w nakładce, znalazła się też odrobina smaru. Chociaż nawet bez niego ów stabilizator jakoś bardzo nie hałasuje, to fakt jego dodania pokazuje, że RAZER chce dobrze dla swoich klientów i dba o to, aby ich wrażenia z użytkowania były jak najlepsze. Na koniec dnia klawisz numer 20 nie należy do najczęściej wciskanego, więc nawet gdyby hałasował, to nie przeszkadzałoby to jakoś bardzo. Dobrze jednak, że mimo to nie trzeba liczyć się z jakimkolwiek szelestem, gdy już zdecydujemy się na wciśnięcie go.

Przełączniki

Jedną z kluczowych cech RAZER Tartarus Pro są zamontowane w nim przełączniki analogowe. Producent nazwał je Analog Optical, gdyż ich analogowość jest uzyskana dzięki wiązce światła, a nie w bardziej optymalny sposób, czyli przez magnesy. Z tego też powodu mamy tu do czynienia z przełącznikiem optycznym, który wyciska jak najwięcej ze swojego designu. Sytuacja ta jest podobna do montowanych w Wooting One przełączników Flaretech, które także były optyczne, a mimo to były w stanie oferować analogowość.

Niestety przez użycie wiązki światła zamiast magnesu analogowość jest w tym modelu mocno ograniczona. Próg aktywacji można ustawić jedynie w przedziale od 1,5 mm do 3,6 mm. Można też ustawić podwójną aktywację w tym samym przedziale. Dzięki temu możemy mieć na przykład powolny chód postaci na progu 1,5 mm, a gdy dociśniemy klawisz do 3 mm – postać zacznie sprintować.

Powodem jest tu sposób działania RAZER Analog Optical. Te stworzone przez firmę Dongguan Mingjian Electronic Technology Co., Ltd. przełączniki, skrywające się prawdopodobnie pod nazwą MJ5.0, wykorzystują nieco inną metodę aktywacji niż standardowy przełącznik optyczny. Normalnie światło dociera do z diody do odbiornika, a gdy wciśniemy klawisz, to rdzeń przełącznika zasłania wiązkę, co jest rozumiane przez klawiaturę jako wciśnięcie. Tutaj działa to jednak na odwrót – wraz z wciśnięciem, światło zostaje stopniowo odsłonięte i dociera do odbiornika. Odbiornik rozumie ile światła podczerwonego do niego dotarło i bazując na tej informacji przesyła komputerowi sygnał jak głęboko wciśnięty został klawisz. Moim zdaniem design ten pozwala na wykonanie przełączników z możliwością regulacji progu aktywacji od 0,1 mm do końca skoku, ale widocznie producentowi na tym nie zależało.

Biorąc pod uwagę, że są to przełączniki optyczne, to spodziewać można się po nich gładkości na najwyższym poziomie. Tak też jest, gdyż nie ma w nich żadnych metalowych kontaktów, a zatem jedyne miejsca styku są pomiędzy trzonem i prowadnicami. Przyznam też, że RAZER Analog Optical to jedne z najgładszych liniowców z jakich miałem przyjemność korzystać. Dodatkowo nie powinny one nikogo zawieść swoją żywotnością, gdyż są to praktycznie niezniszczalne przełączniki, a jedyne co może paść to dioda lub odbiornik światła podczerwonego. To natomiast nie nastąpi prędko.

Jak wspomniałem, są to przełączniki liniowe. Oznacza to zatem, że skok jest płaski, a próg aktywacji nie jest w żaden sposób odczuwalny. Jest to w pełni zrozumiałe, gdyż analogowość może być sensownie wykorzystana wyłącznie w liniowcach. Zmiana progu aktywacji mogłaby też sprawić, że sprzężenie zwrotne byłoby w innym miejscu i nie informowałoby palca o aktywowaniu przełącznika.

Wyważenie RAZER Analog Optical jest bardzo przyjemne, choć dla niektórych może wydać się nieco za ciężkie. Producent nigdzie nie podaje konkretnych wartości, natomiast moim zdaniem sprężyny w tych przełącznikach mogą wymagać około 70 gramów siły do doprowadzenia trzonu do samego dołu. Może się zdawać, że granie na takich przełącznikach to męka dla palców, ale ja jestem odmiennego zdania. Mi osobiście grało się na nich cudownie właśnie dzięki temu wyważeniu sprężyn. Czułem jakby moje palce o wiele precyzyjniej wciskały każdy klawisz, zarówno w osu! jak i w CS:GO.

Niektórzy z Was zwrócili pewnie też uwagę na druciki zamontowane w każdym przełączniku. Są one nieodłącznym elementem tego designu i niestety hałasują przy każdym wciśnięciu. Co prawda dźwięk ten nie jest tak uciążliwy jak chociażby w RAZER Huntsman V2 TKL, ale tak czy siak istnieje. A wystarczyło po prostu nie stosować tych drucików, które i tak w praktyce nie wpływają na stabilność trzonu. Nawet bez nich trzon nie gibie się bardzo na boki.

Brzmienie

Gracze często celują w cichsze klawiatury, gdyż nie chcą klikaniem obudzić domowników w środku nocy. Najlepszym rozwiązaniem są wówczas przełączniki typu silent. Niestety RAZER Analog Optical nie należą do tej grupy i są stosunkowo głośne. Nawet przy standardowym użytkowaniu Tartarus Pro odbiega wyraźnie od konkurencji ilością generowanych decybeli. Szczyt osiągany jest natomiast w momencie, gdy zaczniemy mocniej uderzać w klawisze – tak jak ja podczas grania w osu!.

Nie pomaga nawet fakt, że przełączniki są osłonięte z każdej strony obudową. Głośność jest prawie w całości spowodowana bowiem designem tych przełączników, przez który trzon uderzający w spód obudowy generuje donośne stuknięcie. RAZER starał się temu zaradzić w przypadku przełączników Optical Linear V2, ale podobne gumki wyciszające niestety nie zostały zaimplementowane w analogowym modelu. Przez to też impakt przy uderzeniu trzonu w spód obudowy jest bardzo twardy, co akurat moim zdaniem jest ogromnym plusem.

Co do pozostałych klawiszy, to te brzmią praktycznie tak samo jak przyciski standardowej myszki. Jest to dosyć głośne klikanie, aczkolwiek nie jakoś przesadnie irytujące – na pewno nie bardziej niż przyciski myszy. Rolka z kolei nie hałasuje praktycznie w ogóle, natomiast przycisk pod nią cichutko klika. Stabilizator pod klawiszem numer 20 nie wydaje z siebie natomiast żadnego klekotania.

Podświetlenie

Produkty marki RAZER znane są na rynku między innymi ze swojego kolorowego podświetlenia. Odpowiadają za nie z reguły wysokiej jakości diody RGB, które są w stanie poradzić sobie nawet z barwą białą czy żółtą. Nie inaczej jest w przypadku recenzowanego dzisiaj keypada, który ma podświetlenie pod każdym z dwudziestu klawiszy, a także pod rolką.

Kolorowe diody są w stanie emitować dowolną barwę ustawioną w oprogramowaniu. Dostępne są też różne efekty. Ja osobiście jestem fanem jednolitego koloru, a na czas testów ustawiłem biały. Zaskoczyło mnie, że nie jest to ta sama biel, która kojarzy mi się z RAZER-em. Do tej pory podświetlenie każdego produktu tej marki reprodukowało tę barwę praktycznie perfekcyjnie. W przypadku Tartarus Pro biały rzeczywiście jest biały, ale widać w nim lekką nutkę czerwieni. Jest ona delikatna i jej ciepło rzuca się w oczy najbardziej dopiero po przyjrzeniu, aczkolwiek jest ona obecna i musiałem tu o niej wspomnieć.

Na szczęście wszystkie pozostałe kolory są perfekcyjne. Zarówno barwy podstawowe, jak i bardziej wymyślne typu żółty czy magenta – każdy z nich wygląda tak, jak powinien. Można więc rzec, że producent mimo wszystko wykonał swoją robotę dosyć dobrze, gdyż biel to jedyne podknięcie, a w dodatku minimalne.

Lampki kontrolne

Na prawym boku urządzenia, poza dodatkowymi przyciskami i gałką, znalazły się też trzy diody. Są to tutejsze lampki kontrolne i ich rola ogranicza się do informowania o aktualnie uruchomionym mapowaniu klawiszy. Keypad ma bowiem domyślnie trzy mapowania, pomiędzy którymi można się przełączać w locie. Domyślnie służy do tego okrągły przycisk na boku.

Osobiście nie korzystałem z tej funkcji, więc przez czas trwania testów świeciła się u mnie jedna dioda na pomarańczowo. Jeśli natomiast przełączyłbym mapę na drugą, to zapaliłaby się druga lampka, a na trzecią – trzecia. Jest to fajne rozwiązanie, ale raczej mocno niszowe i przydatne wyłącznie dla osób korzystających z jakiegoś powodu z wielu różnych mapowań klawiszy.

Oprogramowanie

Największym zawodem jest niestety, klasycznie już w przypadku tej marki, oprogramowanie. Aplikacja zapewniona przez producenta to RAZER Synapse i dla mnie jej działanie porównywalne jest z wirusem. Najpierw musimy bowiem zainstalować blisko gigabajtowy program, a gdy już go uruchomimy, to musimy zalogować się do stworzonego specjalnie w tym celu konta.

Sam interfejs nie jest jakiś straszny. Wszystko jest czytelne, a w pierwszej zakładce można dowolnie ustawić działanie poszczególnych klawiszy. Druga zakładka odpowiada z kolei za podświetlenie i możemy tam wybrać efekt, jasność, kolor, a nawet ustawić po jakim czasie nieużytkowania diody samoistnie zgasną i przestaną marnować energię. Dodatkowo możemy doinstalować plugin, który pozwoli na tworzenie własnych, bardziej rozbudowanych, efektów świetlnych.

Schody zaczynają się natomiast wraz z wyłączeniem oprogramowania. Klawiatura niestety nie zapamięta naszych ustawień, nawet układu. Sprawia to, że jesteśmy zobowiązani do włączania tej aplikacji, która pożera niepotrzebnie zasoby komputera. A zamiast tego RAZER mógł być po prostu producentem ceniącym komfort swoich klientów i pozwalającym na zapisanie ustawień w pamięci wbudowanej klawiatury. Przecież nawet firmy takie jak Krux czy Genesis na to pozwalają, to wielki RAZER nie może sobie na to pozwolić?

Ocena końcowa

Od początku byłem dosyć sceptycznie nastawiony co do RAZER Tartatus Pro. Samo użytkowanie tego keypada było stosunkowo wygodne i gdybym poświęcił mu parę miesięcy, to mógłbym wytworzyć przystosowaną do niego pamięć mięśniową. Fajnie, że ma on też niestandardowe klawisze, spośród których chociażby ośmiokierunkowa gałka jest w stanie dać niezłą przewagę w grach wymagających wielu makr pod ręką. Same klawisze optyczne są z kolei genialne – przełączniki są nie tylko gładkie i świetnie wyważone, ale można też zmienić ich próg aktywacji (choć w nieco ograniczonym zakresie).

Niestety ciekawy produkt mocno stracił w moich oczach przez beznadziejne oprogramowanie, które musi być włączone żeby klawiatura „pamiętała” konfigurację. Keycapy to niestety tanie i cienkie ABS-y, wykonane najmniej trwałą metodą nadruku, a całość konstrukcji to plastik. Szkoda też, że Tartarus Pro nie ma odpinanego kabla i nie pozwala na pracę bezprzewodową. No ale zamiast tego ma kolorowe lampki, więc gracze się ucieszą.

Wszystko to kosztuje niemało, bo za RAZER Tartarus Pro należy zapłacić około 600 złotych, w zależności od sklepu. Do wyboru są dwie wersje kolorystyczne, a cena pomiędzy nimi się nie różni, za co ogromny plus. Czy jest to dobra kwota jak na ten produkt? Moim zdaniem nie, bo w takich samych pieniądzach można kupić RAZER Huntsman Mini Analog na tych samych przełącznikach, ale zamiast 20 klawiszy dostaniemy ich 61.

Warto jednak pamiętać, że jest to keypad do gier i dla graczy, więc tylko prawdziwy gracz jest w stanie idealnie ocenić to urządzenie. Ja jestem niedzielnym grajkiem i raczej nie jestem perfekcyjnym materiałem do oceny RAZER Tartarus Pro. Z drugiej strony nie ma co ukrywać, że większości graczy bliżej do mojego poziomu niż do poziomu profejonalistów. Dlatego też uważam, że moja opinia może mieć paradoksalnie więcej znaczenia niż gdyby napisał ją zawodnik NaVi czy innego Cloud9.