Nienawidzę stabilizatorów. Czemu?

Na początku sprostujmy jedną rzecz. Czym są stabilizatory wspomniane w tytule? Otóż służą one do stabilizacji dłuższych klawiszy w klawiaturze. Dajmy na to spacja, gdyby była ona wyposażona tylko w przełącznik, to klikając jej lewą stronę keycap skrzywiłby się i byłby wciśnięty tylko z tej jednej strony. Stabilizator posiada jednak drucik, którym ciągnie drugą stronę spacji gdy klikamy ją poza jej środkiem. To pozwala na wciskanie klawiszy z boku, a nie po środku. W typowej klawiaturze każdy klawisz dłuższy niż dwie jednostki (2u) posiada stabilizator. Istnieje kilka rodzajów stabilizatorów, ale w świecie klawiatur mechanicznych najpopularniejszy jest po prostu Cherry Style, który montuje się do keycapa za pomocą znanego krzyżyka. Stabilizatory te posiadają też dwa rodzaje, gdzie jeden montowany jest do płytki montowniczej, a drugi do PCB. Te drugie także posiadają dwa rodzaje, gdzie jeden wchodzi w PCB na klips, a drugi jest przykręcany na śrubki. I to właśnie o tym drugim będę dzisiaj pisał, bowiem tylko takich stabilizatorów używam w swojej klawiaturze customowej.

Tak wyglądają standardowe stabilizatory PCB mount.

Skąd ta nienawiść?

Skoro już wiecie czym są stabilizatory, to mogę przejść do sedna sprawy – nienawidzę stabilizatorów. Otóż w budowie stabilizatora zawiera się wspomniany wcześniej drucik. Jest on zawsze dosyć luźno w obudowie stabilizatora, przez co podczas korzystania z klawiatury wywołuje dźwięk zwany „rattle”. Dosłownie jest to grzechoczenie i faktycznie można ten dźwięk tak nazwać. Jest on irytujący i szczególnie niepożądany w klawiaturach nastawionych na dźwięk i/lub ciszę. Jeżeli nasza klawiatura korzysta z klikających przełączników to niechciany dźwięk stabilizatora nie zrobi nam wielkiej różnicy, bo tak właściwie klikanie go wysyła na drugi plan. Ale jeżeli mamy klawiaturę z przełącznikami liniowymi lub dotykowymi, a może w dodatku wyciszanymi, to wówczas grzechoczące stabilizatory będą naszą zmorą, bo kompletnie popsują klawiaturę pod względem akustycznym. Niestety, ale większość producentów decyduje się na dodanie do swoich klawiatur śmieciowych stabilizatorów, które nigdy w życiu smaru nie widziały na oczy. A smar służy właśnie do tego aby ten niechciany dźwięk zniwelować.

Stabilizatory Everglide przychodzą w częściach.

Niestety, w moim przypadku nie było idealnie. Stabilizatory faktycznie były o wiele lepsze niż bez dodatku smaru, ale to nadal nie był według mnie ideał. Dodam tylko, że korzystałem wówczas z GMK screw-in, czyli bardzo popularnych i polecanych stabilizatorów. Myślałem też, że to może być wina przełączników czy keycapów, ale niestety nie – winny był stabilizator. Postanowiłem więc wymienić go na coś lepszego, co jest aktualnie chętniej wybieraną opcją. Mój wybór padł na Everglide screw-in, a konkretnie różowy wariant. Tak, oferują oni stabilizatory w różnych kolorach, między innymi w różowym. Pasują one perfekcyjnie do mojej klawiatury, więc cieszę się, że je wybrałem. Dodatkowo posiadają różowe druciki, co tylko dodaje im dodatkowego uroku. Na powyższym zdjęciu możecie zobaczyć wszystkie elementy, z których składają się stabilizatory. W lewym górnym trzony, w lewym dolnym obudowy, na dole po środku śrubki, nad nimi druciki, a w prawym dolnym już złożony stabilizator. Oczywiście wszystkie z tych stabilizatorów zlubrykowałem bardzo grubą warstwą smaru Permatex, który polecany jest do stabilizatorów. Jak efekty?

Tak prezentuje się moja klawiatura z nowymi stabilizatorami.

Konkluzja

Jest lepiej, ale wciąż nie idealnie. Zdecydowanie stabilizatory te brzmią lepiej niż GMK, a w dodatku są gładsze od nich. Niestety, nadal występuje w nich rattle, choć jest on bardzo subtelny i słabo dostrzegalny. Najgorzej jest chyba na spacji, bo to w końcu najdłuższy klawisz, więc jest najbardziej podatny. Mimo wszystko nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Może po prostu ja jestem jakiś dziwny, bo jak zacząłem się wsłuchiwać to nawet w okropnie drogich klawiaturach występują dziwne niepożądane dźwięki w spacjach, podobne (lub nawet gorsze) od mojej. Poświęciłem na poprawianie stabilizatorów GMK dobre dziesięć prób, więc nie mam zamiaru bawić się z tymi Everglide i zostawię je po prostu takie jakie są i ewentualnie spróbuję coś poprawić gdy będę wymieniał przełączniki. Tak czy siak, stabilizatory nawet potraktowane smarem brzmią dla mnie niesatysfakcjonująco, więc pragnę ich od teraz unikać jak ognia. Między innymi z tego powodu zdecydowałem, że w mojej następnej klawiaturze będę miał split backspace, czyli zamiast jednego klawisza zrobię w jego miejscu dwa. To jeden stabilizator mniej! Dodatkowo 65% klawiatury mają krótszy prawy shift, więc to drugi stabilizator mniej. Dla mnie idealnie!