Recenzja RAZER Blackwidow 2014 TE

Będąc ostatnio na drugim już warszawskim meet-up’ie klawiaturowym organizowanym przez zespół grupy Facebookowej i serwera Discord „Jak będzie w klawiaturkach?” miałem ze sobą sześć klawiatur: GEON.WORKS W1-AT R2, GEON.WORKS Glare TKL, MONOKEI Kage, Lysol Julie60, jjw Derivative oraz RAZER Blackwidow 2014 TE. Choć wszystkie te urządzenia uważam za wspaniałe i z każdej z nich korzysta mi się na tyle dobrze, że chciałem się nimi podzielić wśród innych hobbystów, to największą furorę zdawał się robić, wymieniony przeze mnie celowo jako ostatni, produkt od gamingowej marki z trzema żmijami w logo. Mam pewne podejrzenia dlaczego akurat ten model tak bardzo spodobał się innym, a to za sprawą identycznej reakcji wielu osób, które do niego podchodziły. Za każdym razem interakcja zaczynała się czymś w stylu „Haha, RAZER na takim meet-upie?”, a wraz z dotknięciem przez delikwenta tejże klawiaturki słychać było można już tylko „Ale fajny ten RAZER, coś Ty do niego dał?”.

Nie ukrywam, że dzisiaj pojawiłaby się zapewne recenzja nieco innego sprzętu, ale jakoś tak sierpniowy meet-up i bardzo pozytywny odbiór tej konkretnej klawiatury spowodował, że wpadła mi ochota na napisanie akurat o niej. Dlatego też witam Was bardzo serdecznie w recenzji mojego egzemplarza RAZER Blackwidow 2014 TE, którą to kompletnie przebudowałem pod siebie i zrobiłem z niej istnego potwora, który według wielu w tych pieniądzach nie ma prawa być tak dobry. Zapraszam do lektury!

RAZER Blackwidow 2014 TE

Opakowanie

Standardowo ten model klawiatury z 2014 roku przychodził do klientów w klasycznym kartonie o kolorze czarnym z zielonymi akcentami. Ja mam swój egzemplarz zapakowany jednak w zwyczajne pudełko z logiem RAZER-a. Nie wiem z czego to wynika – może po prostu takie pudełko znajdowało się w nasuwanej na nie koszulce, a tę po prostu zgubił lub wyrzucił poprzedni właściciel? Nie mam pojęcia, ale gdyby wszyscy producenci pakowali tak swoje produkty, to myślę, że bardziej skupialibyśmy się na zawartości.

Akcesoria

Recenzowany dzisiaj sprzęt pochodzi z czasów, gdy nikt nie myślał jeszcze o keycap pullerach dołączanych w zestawie, ale podobne podejście było wówczas do odpinanych kabli – w zasadzie żaden znany mi model z tamtych czasów nie oferował przewodu, który można było odłączyć. RAZER Blackwidow 2014 TE okazuje się miłym odstępstwem od tej normy, gdyż w pakiecie z nią otrzymujemy opleciony kabelek USB-A do USB Mini B. Podejrzewam, że sporą rolę w takiej decyzji odgrywała chęć stworzenia produktu specjalnie do imprez LAN-owych, a więc i przenoszenia peryferiów w plecaku, w czym nieprzytwierdzony na stałe kabel niewątpliwie pomaga – nie uszkodzi się bowiem przez nacisk i niepożądane wygięcia.

Poza kabelkiem dostajemy również cieniutkie etui na naszą klawiaturkę, wykonane z przyjemnego w dotyku materiału, który niestety strasznie się brudzi – łapie wszystkie paprochy przez swoją podobną do filcu strukturę. Ten dodatek także miał zapewne trafiać w serca graczy, którym zależało na sprzęcie mobilnym. Odpinasz bowiem kabel od swojej klawiatury, wrzucasz ją do specjalnie stworzonego do niej worka, względnie chroniącego przez uszkodzeniami i zarysowaniami, a tę finalnie wrzucasz do plecaka. A to wszystko w 2014 roku! Wyobrażacie sobie markę gamingową starającą się tak dla klienta 10 lat później? 😉

Wygląd

Klawiatury marki RAZER od wielu już lat są kojarzone z bardzo charakterystycznym wzornictwem, które zapoczątkował właśnie model Blackwidow z 2014 roku. Producent do dziś utrzymuje bardzo podobną stylistykę we wszystkich urządzeniach z tej serii, co widać nawet w najświeższym Blackwidow V4 czy nieco starszym Blackwidow V2. Mamy tu do czynienia ze stosunkowo minimalistyczną klawiaturą, która co do zasady nie krzyczy do każdego „jestem produktem gamingowym!”, a raczej stara się utrzymać pewien względny stopień elegancji. Najbardziej rzuca się w oczy ścięcie z przodu obudowy, które jest właśnie kojarzone z serią Blackwidow i często podkradane przez konkurencję taką jak dawne SPCGear i obecne ENDORFY w modelach GK i Thock oraz Genesis w modelu Thor 230 TKL. W mojej opinii prezentuje się ono doskonale i pasuje do tego typu klawiatury – z jednej strony nie jest to kiczowaty design, który mógłby większości kojarzyć się z tanim i słabym sprzętem dla graczy, a z drugiej strony pokazuje też trochę pazura i dodaje całości unikatowego charakteru.

Ramki dookoła klawiszy są tutaj średnio szerokie i wychodzą delikatnie poza obrys obudowy, co doskonale widoczne jest przede wszystkim z profilu. Na spodzie korpusu widać z kolei gumki antypoślizgowe, rozkładane nóżki do regulacji kąta nachylenia, a także odwróconą naklejkę z numerem seryjnym – i nic więcej. Wykończenie całej obudowy jest matowe, przez co niestety trzeba nazwać ją magnesem na wszelkiego rodzaju odciski palców czy inne tłuste plamy. Kolor można z kolei określić jako szary, ale zdecydowanie nie czarny. Podejrzewam, że to głównie przez tę matowość, choć osobiście nie mogę na ten fakt narzekać, ponieważ dzięki temu lepiej pasują mi tutaj wybrane przeze mnie keycapy.

Profil RAZER Blackwidow 2014 TE pozwala nam ujrzeć kąt pod jakim klawiatura jest domyślnie do nas pochylona, a także wspomniane przeze mnie wcześniej zachodzenie ramek. Ma to też pewien plus, a mianowicie dużo prościej chwycić klawiaturę i podnieść ją do góry, gdyż nasze palce naturalnie zahaczą o wystające ramki co pozwoli na pewniejszy chwyt i sprawniejsze przenoszenie. Na tyle obudowy znajdziemy zaś złącze USB Mini typu B otoczone przez gładki, czarny plastik. Podobny element estetyczny znajdziemy na przodzie obudowy, gdzie producent umieścił swoje podświetlane na zielono logo tuż pod podobnym, gładkim w dotyku i rysującym się na potęgę tworzywem. Nie wpływa to jednak w mojej opinii znacząco na całościową estetykę klawiatury. Ta wciąż, nawet pomimo takiego zabiegu, prezentuje się doskonale, za co naprawdę ją doceniam.

Wykonanie

Wiek przedmiotu dzisiejszej recenzji można z łatwością ocenić przez sposób w jaki podszedł do jakości producent. Próżno szukać tu jakiegokolwiek metalu, gdyż obudowa wykorzystuje wyłącznie tworzywo sztuczne – w większości matowe, poza dwoma wspomnianymi wcześniej punktami. Płyta montażowa jest tu z kolei metalowa, prawdopodobnie stalowa, co dodaje całości nieco sztywności. Waga RAZER Blackwidow 2014 TE wynosi po zbudowaniu w mojej konfiguracji 1 kilogram, czyli naprawdę niewiele jak na TKL-a. Z drugiej strony pamiętajmy, że jest to produkt skierowany do graczy, w dodatku takich mających zamiar podróżować ze sprzętem – a w takiej sytuacji niska waga to zaleta.

Ergonomia

Spód obudowy został wyposażony w gumki antypoślizgowe, które stosunkowo dobrze radzą sobie z utrzymaniem klawiatury w miejscu. Widoczne są tam także rozkładane nóżki, za pomocą których możemy regulować kąt nachylenia – niestety tylko dwustopniowo. Krańce ów nóżek także są ogumowane, więc nie trzeba martwić się utratą przyczepności po ich rozłożeniu. Jeśli zaś chodzi o sposób montażu „PCB and plate assembly” w obudowie, to RAZER wykorzystał najprostszy i najtańszy tray mount, opierający się na wkręceniu losowo rozmieszczonych śrub w obudowę, chwytając przy tym PCB i utrzymując całość w miejscu. Taka metoda montażu skutkuje nierównym feelingiem z pisania, gdyż śruby generują tu twardsze punkty, które dają się we znaki podczas codziennego użytkowania. Niemniej jednak uważam, że nie feeling jest najważniejszą kwestią tej klawiatury i tym bardziej mając na uwadze jej wiek można jej tę cechę wybaczyć.

Ogólne użytkowanie Blackwidow TE z 2014 roku jest moim zdaniem doświadczeniem niezwykle satysfakcjonującym oraz komfortowym. Nie oferuje ona nie wiadomo jakich doznań haptycznych, ale korzystanie z niej niesie za sobą jakiś taki powiew nostalgii, o ile można to tak nazwać. Wiecie, obecnie każdy entuzjasta i nie tylko zwraca uwagę na masę aspektów kupowanej czy też składanej przez siebie klawiatury, ale finalnie zapomina cieszyć się po prostu sprzętem. Nieraz miałem okazję dostrzec na serwerach Discord wiadomości ludzi, którzy dosłownie nie dotknęliby klawiatury pozbawionej gasket mount’a. A gdzie frajda z korzystania z naprawdę fajnych klawiatur? Ja, snob klawiaturowy, jestem w stanie co jakiś czas powracać do takiego RAZER-a i naprawdę cieszyć się z używania go, więc moim zdaniem problem nie leży w tym, że niektóre modele klawiatur są źle wykonane czy nie mają „koniecznych” cech, ale z podejścia.

TE w nazwie modelu oznacza Tournament Edition, co z perspektywy 2014 roku można interpretować jako po prostu mniejszy od klasycznego Full-size format. Mamy tu zatem klasycznego TKL-a, czyli rozmiar pozbawiony panelu numerycznego, ale poza tym oferujący dokładnie taką samą funkcjonalność. Wielu graczy jest w stanie poświęcić NumPada w zamian za większe pole do ruchów myszą po prawo od klawiatury, dlatego urządzenia 80-procentowe niegdyś cieszyły się wśród nich ogromną popularnością. Rzecz jasna z czasem coraz więcej graczy przerzuciło się na 60%, 65% i 75%, ale ja wciąż pozostaję wierny TKL-om i to je uważam za najrozsądniejszy wybór jeśli chcemy pograć kompetytywnie. Mniejsze formaty nie zaoferują nam bowiem dużo więcej miejsca, a zabiorą nam sporo klawiszy. Rozkład klawiszy to w przypadku Blackwidow 2014 TKL zwyczajne ANSI, choć o nieco skomplikowanym rzędzie dolnym – ale o tym za chwilkę.

Keycapy

Na ten temat wypowiadałem się już ostatnio w dedykowanej recenzji nakładek, które trafiły do mojego egzemplarza RAZER Blackwidow 2014 TE – najlepiej do tak taniej klawki pasują Aifei White on Black, bo te także są stosunkowo budżetowe, a w dodatku nie są wcale tak słabe jak mogłoby się wydawać. Rzekłbym wręcz, że Aifei to w tej chwili jedyny rozsądny wybór w tym przedziale cenowym, o ile nie celujemy w kolorystykę beżową. Krótko mówiąc jestem naprawdę zadowolony z podjętej przeze mnie decyzji – kolorystycznie Aifei WoB o profilu Cherry pasują do „Czarnej Wdowy” z 2014 perfekcyjnie, to znaczy są tak samo matowe i szare jak obudowa. Akustycznie także przypadły mi do gustu, a to głównie za sprawą dobrego zgrania się grubawego ABS-u z plastikową obudową, pustą w środku, oraz fajnych liniowców, na które tu postawiłem.

Nieco bardziej skomplikowaną kwestią okazała się spacja. Widzicie, dawniej brandy gamingowe za nic miały sobie wszelkie standardy i niezbyt chciały stosować układ ANSI, albo raczej związany z nim rząd dolny ze spacją o wymiarach 6,25u. Wówczas był to jeden z wielu argumentów przeciwko tym klawiaturom, bo mieliśmy nieźle ograniczony wybór nakładek do takowych modeli, ale z czasem zrozumiałem jak wspaniałym układem jest to co znajdziemy w RAZER Blackwidow 2014 TE. Może i jest to niestandardowy rozkład klawiszy i spacja ma zaledwie 6u, ale przynajmniej Alty i Controle mają po 1.5u. No ale do czego zmierzam? A no do tego, że Aifei nie oferuje spacji 6u. I tu są schody.

Na szczęście jest na rynku pewien producent keycapów, który do prawie każdego produkowanego przez siebie zestawu oferuje pakiet „Spacebars”, który zawiera między innymi spację o długości 6u. Mowa o Domikey, a ja swoją spację z zestawu WoB od tego producenta nabyłem od mizu, czyli mojej byłej subskrybentki na Patronite. Dzięki temu byłem w stanie zbudować tę wspaniałą klawiaturę, choć nie ukrywam, że nakładka ta jest nieco czarniejsza od Aifei-ów oraz samej obudowy, przez co pod niektórymi kątami i w odpowiednich warunkach oświetleniowych widoczna jest pewna różnica. Na szczęście nie rzuca się ona w oczy podczas standardowego użytkowania, więc na co dzień nie zawracam sobie tym głowy.

Zamiast standardowych klawiszy funkcyjnych wrzuciłem tu z kolei tak zwane Relegendables, czyli nakładki z górną powierzchnią pokrytą przezroczystym plastikiem. Domyślnie takie keycapy służyły, jak nazwa wskazuje, na umieszczanie pod nimi dowolnych karteczek z nadrukowanymi działaniami, które następnie człowiek mógł przypisać sobie do klawisza. Dla mnie stanowi to jednak zabieg stricte estetyczny, bo tak wyglądające nakładki naprawdę przypadają mi do gustu i sprawiają, że klawiatura dostaje jeszcze więcej życia, wyróżnia się jeszcze bardziej na tle innych, „nudnych” urządzeń. Co prawda w moim przypadku są to jakieś losowe „relegi” z AliExpress, w dodatku wykonane z PBT (w przeciwieństwie do ABS-u w Aifei), ale nie wpływa to zauważalnie na doznania akustyczne.

Stabilizatory

Chociaż staby to jedyny element, którego w Blackwidow TE z 2014 roku nie warto wymieniać (bo nie ma po prostu na co), to i tak wprowadziłem w nim odpowiednie modyfikacje. Przede wszystkim przez design użytych tu stabilizatorów – Costar, byłem zobligowany obrócić je w drugą stronę, bo w przeciwnym wypadku druciki wadziły mi o grube ścianki keycapów, co z kolei generowało bardzo nieprzyjemne odgłosy chrupania. Ponadto nasmarowałem końcówki drutów odrobiną grubego smaru, prawdopodobnie SuperLube (wybaczcie, nie pamiętam już), ale koniec końców po kilkukrotnym ściąganiu i zakładaniu keycapów, a wraz z tym insertów, większość smaru po prostu się wytarła. Mimo to klawisze stabilizowane w moim egzemplarzu RAZER Blackwidow 2014 TE to jedne z najlepiej brzmiących jakie słyszałem w całym swoim życiu. Wychodzi po latach jak dobrym designem był Costar, a my jak ślepe owieczki pchamy się w zaprojektowany przez Cherry styl 😉 Oczywiście rozumiem, że zdejmowanie nakładek z Costarów to męka, ale coś za coś.

Przełączniki

Wybór optymalnych przełączników do Blackwidow 2014 TE nie był taki prosty. Musiałem wziąć pod uwagę dwie kluczowe kwestie, wpływające znacząco na efekt końcowy. Po pierwsze wybrane przeze mnie switche musiały mieć skrócony skok, gdyż RAZER zastosował w tym modelu klawiatury niepoprawną orientację przełączników – północną, przez co mogła wystąpić interferencja w połączeniu z keycapami o profilu Cherry – takimi jak Aifei. Drugą sprawą jest z kolei ilość pinów, bo w recenzowanym dzisiaj sprzęcie znajdziemy PCB wspierające jedynie switche o trzech pinach. Dlatego też mój wzrok od razu skierował się ku Outemu, oferującemu obecnie jedne z najlepszych budżetowych switchy, spośród których spora część spełnia oba te warunki.

Finalnie wybór padł na Outemu Cold Plum, które miałem już okazję testować. Decyzja zapadła przede wszystkim dlatego, że miałem je po prostu pod ręką, więc nie przebierałem w całym asortymencie Gaote żeby nie zamawiać nic nowego – ufam temu co mam i co już użytkowałem. Przed wlutowaniem przesmarowałem je, lecz w ogóle się przy tym nie starałem – ba, wrzuciłem wszystkie trzony do woreczka strunowego, zalałem smarem i potrząsałem. Technika ta zwie się „bag lubing” i raczej kojarzymy ją ze sprężynami, lecz można stosować ją także do przełączników. Rzekłbym nawet, że jest to naprawdę dobry sposób, ale wyłącznie gdy nie chce nam się poświęcać kilku godzin na proces własnoręcznego smarowania pędzelkami. Istnieje natomiast jedna ważna wada, a mianowicie mlaskanie przełączników. Spora część Cold Plumów zamontowanych w moim RAZERze niestety wydaje z siebie odgłosy podobne do mlaszczącego człowieka, co spowodowane jest dostaniem się smarowidła do otworu w spodzie obudowy. Dałoby się tego uniknąć nie stosując „bag lubing-u”, ale końcowo uznaję, że nie jest to wielka cena za oszczędzenie sobie paru godzinek. Tym bardziej, że z czasem switche się rozklikują i mlaszczą mniej.

Same Outemu Cold Plum to przyjemne dla moich palców liniowce, na których po podmienieniu sprężynek na takie 22-milimetrowe o sile wymaganej do doprowadzenia trzonu do samego dołu wynoszącej ~75 gramów pisze się doskonale, a gra jeszcze lepiej. Zredukowany skok oczywiście przypada mi do gustu, zaś praktycznie zerowy wobble jest czymś wyśmienitym czego nie da się opisać słowami. Biorąc pod uwagę jak malutko kosztowały mnie te przełączniki uważam, że jest to absolutnie najlepsza opcja do tej klawiatury jaką mogłem sobie wymarzyć. Serio!

Brzmienie

Bałem się trochę o aspekt dźwięku jaki generować będzie mój egzemplarz Blackwidow TE, ale na szczęście obawiałem się na próżno. Plastikowa, pusta obudowa okazuje się genialnym nośnikiem fal dźwiękowych, który w połączeniu z nasmarowanymi liniowcami od Outemu o wydłużonym rdzeniu trzonu oraz grubymi keycapami z ABS-u daje nam coś nieprawdopodobnie dobrze brzmiącego. Rzekłbym, że jest to stukanie dosyć głośne, ale też z wyraźnie wytłumioną wyższą częścią spektrum tonalnego. Można więc powiedzieć, że mój RAZER-ek brzmi po prostu basowo i w dodatku naprawdę przyjemnie dla ucha. Jest to brzmienie inne niż we wszystkich moich pozostałych klawiaturach, choć w pewnym stopniu przypomina mi ono KeeBox M0110 – nic jednak dziwnego skoro mowa tu o dosyć podobnych konstrukcjach, przynajmniej u podstaw.

Podświetlenie

Zaskoczę Was pewnie gdy powiem, że gamingowa marka z trzema żmijami w logo nie zawarła w tej klawiaturze podświetlenia RGB, ani w ogóle jakiegokolwiek podświetlenia. Jedyne diody emitujące światło jakie tu znajdziemy zostały umieszczone pod kilkoma klawiszami rzędu funkcyjnego i sygnalizują, domyślnie, chociażby uruchomienie nagrywania makr. Niemniej jednak ja je wylutowałem i nie wlutowałem ponownie, więc nie jestem niestety w stanie ich Wam pokazać. Wiem tylko, że kilka z nich jest zielonych, a kilka czerwonych. Jest też logo marki na froncie obudowy, które świeci się na zielono.

Oto jeden z uczestników JBWK MeetUp 2024 zachwycający się moim RAZER-em 🙂

Ocena końcowa

Powiedzieć że jestem zadowolony z efektów to jak nic nie powiedzieć. RAZER może i nie uchodzi obecnie za producenta dobrego sprzętu, przynajmniej w segmencie klawiatur, ale niewątpliwie z perspektywy czasu najlepiej zestarzała się właśnie Blackwidow 2014 TE. Ta niepozorna klawiatura po wprowadzeniu kilku niedużych modyfikacji dosłownie dostaje skrzydeł i staje się sprzętem na miarę 2024 roku, z którego nawet taki entuzjasta jak ja chce po prostu korzystać, a inni entuzjaści zachwycają się na meet-upie, że da się wycisnąć coś takiego z prostego pre-builta. Jeśli zatem macie chrapkę na sprzęt tego typu i nie wymagacie wymyślnych sposobów montażu płyty montażowej w obudowie, to zachęcam do zbudowania sobie czegoś w podobie. Używane Blackwidow 2014 TE latają na OLX-ie nawet po 30 złotych, a dokupienie switchy i keycapów to maksymalnie dwie stówki. W takich pieniądzach produkt ten nie ma sobie równych!