Recenzja Genesis Thor 420 RGB (Content Low-Profile Blue)

Stali czytacze mojego bloga mogą pamiętać jak jeszcze w zeszłym roku zapowiadałem, że wykonam wielki test przełączników niskoprofilowych. Wtedy wiedziałem o istnieniu bardzo małej liczby modeli niskoprofilowych, ale z czasem zaczęło przybywać do mnie ich więcej i więcej, a także dowiedziałem się o takich, których nie nabyłem po dziś dzień. Dodatkowo ja tego typu przełączniki kupuję po jednej sztuce, bo trafiają one od razu do kolekcji gdyż nie wsadzę ich przecież do żadnej klawiatury. Z tego powodu zdecydowałem się porzucić ten pomysł i po prostu nie tworzyć tego artykułu. Dzisiaj mam jednak dla Was recenzję klawiatury niskoprofilowej na mechanicznych przełącznikach niskoprofilowych! Przed Wami Genesis Thor 420 RGB.

Genesis Thor 420 RGB
Mimo niskiego profilu dziwnie czuję się trzymając klawiaturę pełnowymiarową w jednej dłoni.

Pudełko

Klawiatura przychodzi do nas w równie niskim pudełku, które już od samego początku bombarduje nas marketingiem i oczywistymi oczywistościami. Na przodzie widzimy produkt na szarym tle, a po prawej znajdziemy informację, że klawiatura została wyposażona w przełączniki niebieskie oraz w tryb podświetlenia PRISMO. Z kolei z tyłu dostajemy mieszankę kompletnie zbędnych informacji z dosyć przydatnymi faktami. Specyfikacja informuje nas chociażby o tym, że mechanizm klawiszy jest tutaj mechaniczny, zaś mapa myśli po prawej mówi nam o obecności aluminiowego korpusu i dwudziestu dwóch trybów podświetlenia. Natomiast z tych przydatnych informacji jesteśmy poinformowani o dokładnej specyfikacji działania przełączników zamontowanych w tej klawiaturze, które wymagają 45g siły do wciśnięcia, a całość podróży trzonu wynosi 2.5mm, czyli trochę ponad połowa tego ile spotkamy w normalnych nie-niskoprofilowych przełącznikach MX. Dowiadujemy się też o odświeżaniu 125hz oraz obecności n-key rolloveru. Po otworzeniu pudełka nie otrzymujemy nic poza klawiaturą i instrukcją obsługi.

Zawsze cieszy gdy producent informuje nas o w miarę dokładnej specyfikacji przełączników.

Góra

Klawiatura prezentuje się tanio i mało atrakcyjnie. Czarne keycapy umieszczone zostały na tle srebrnej szczotkowanej płytki montowniczej wykonanej z aluminium. Nie mamy tu natomiast obudowy z metalu, gdyż ta – czarna – jest kompletnie plastikowa. Na dodatek spotykamy się tutaj z floating-key designem, czyli przełącznikami wystającymi ponad obudowę. Wygląda to na zabieg mający na celu zmniejszyć gabaryty klawiatury, ale mija się to w mojej opinii z celem gdy do czynienia mamy z klawiaturą pełnowymiarową. Genesis Thor 420 RGB taki właśnie jest – znajdziemy tu wszystkie klawisze dostępne na stuprocentowej klawiaturze, takie jak numpad czy strzałki. Układ to standardowe ANSI, a zatem niski Enter oraz długi lewy Shift. Razem klawisze są tu 104. Nad strzałkami umieszczone zostało logo Genesis. Nad numpadem z kolei znajdziemy cztery diody informujące nas kolejno o włączeniu NumLocka, CapsLocka, ScrollLocka oraz blokady klawisza Windows. Wszystkie diody świecą na czerwono.

Moim zdaniem srebrna płytka montownicza brzydko wygląda jako tło dla czarnych keycapów.

Spód

Od spodu wita nas dosyć płaska powierzchnia plastikowej obudowy. Znajdziemy tu sześć okrągłych gumek antypoślizgowych oraz dwie stopki podwyższające pochylenie klawiatury. Nie mają one jednak gumowanych końcówek co sprawia, że gdy je rozłożymy to nasza klawiatura będzie się przy pierwszym lepszym nacisku przesuwać po biurku. Nie pomaga w tym wcale jej niezwykle niska waga wynosząca jedynie 573 gramy. Klawiatura wygina się w rękach jak banan, nawet pisząc na niej widzę jak ugina się w niektórych miejscach. Spowodowane jest to beznadziejnym wykonaniem mającym chyba maksymalnie zminimalizować rozmiar i wagę klawiatury, ale zapytam raz jeszcze – po co? To nie jest klawiatura kompaktowa rozmiarem, bo to nadal pełnowymiarówka. Gdyby była to 60% albo 75% to pochwaliłbym ją za takie wykonanie, bo wówczas ważyłaby pewnie z 400 gramów co pozwala na dosłownie przenoszenie jej bez żadnej różnicy w wadze plecaka czy torby, bo taka waga to nic. Jednak to nie jest klawiatura w zamyśle przenośna, bo jest po prostu strasznie długa – taka przypadłość pełnowymiarówek. Nie wyobrażam sobie nikogo kto zabiera ten wynalazek ze sobą w podróż czy do pracy. To jest produkt do pracy stacjonarnej.

Nie rozumiem dlaczego ktokolwiek decyduje się na dodanie rozkładanych nóżek bez ogumienia ich.

Od boku

Dodatkowo upewnia mnie w tym fakt, że kabel jest tutaj przymocowany na stałe. Nie odepniemy go sobie co strasznie ogranicza możliwość przenoszenia tej klawiatury, bo ciąga ona za sobą prawie 1.7 metrowy gumowy kabel z pozłacaną końcówką USB-A. Klawiatura ta jednak ma potencjał do bycia fajnym przenośnym produktem. Dzięki zastosowaniu niskoprofilowych przełączników ma ona jedynie 24 milimetry wysokości i gdy położymy ją na biurku bez podnoszenia profilu stopkami leży ona kompletnie płasko. To w mojej opinii ogromna zaleta klawiatury niskoprofilowej. Wbrew pozorom dałoby się bezproblemowo obudować zamiast odsłaniać przełączniki, ale komu chciałoby się dbać o akustykę i wygląd klawiatury. W końcu to produkt kierowany do graczy.

Gdyby obudować przełączniki to mogłaby być to nawet ładna klawiatura.

Przełączniki

Zdecydowanie najciekawszy element tej klawiatury to właśnie przełączniki. Choć nie dowiadujemy się tego z pudełka, to umieszczone w Thorze 420 zostały niebieskie switche firmy KTT. Znane są one szerzej jako Content Blue Low Profile. Rozpoznałem je po górzystym logo ułożonym z liter KTT, ale podobno na niektórych aukcjach również znajdziemy informację o tym, że to Content. Wyglądają one bardzo podobnie do niskoprofilowych Kailhów, są nawet podobnych rozmiarów. Również mają trzon z dwoma prostokątnymi wejściami na keycapa, jednak przerwa pomiędzy nimi ma niestandardowe 5mm zamiast 4mm jak w Kailh Choc. Jak pewnie się spodziewacie, niebieski oznacza tutaj, że mamy do czynienia z przełącznikami klikającymi. Jest to prawda, a dźwięk generuje w nich coś w stylu click-jacketa. Znajdziemy bowiem w środku przełącznika małą białą część umieszczoną na spodzie trzonu. Dotyka ona metalowych kontaktów podczas wciskania co w jakiś sposób owocuje wydaniem dźwięku. W teorii nie powinno to zatem brzmieć zbyt przyjemnie skoro za dźwięk odpowiada plastikowa część, jednak jest zupełnie inaczej.

Zdziwiło mnie gdy pierwszy raz zobaczyłem logo KTT na tych przełącznikach.
Po rozłożeniu przełączników widać biały element odpowiadający za dźwięk.

Muszę przyznać, że jestem zaskoczony ich dźwiękiem. Nie jest to typowy irytujący klik spotykany we wszelkich klonach Cherry MX Blue. Mimo korzystania przez te przełączniki z plastikowego click-jacketu odpowiadającego za dźwięk, to przez rozmiar wyszło im to na dobre, gdyż bardzo podoba mi się klikanie tych niebieskich Contentów. Brzmią trochę jak wyposażone w metalowe druciki Kailhe, choć nieco mniej czysto. Nie jest to w żadnym wypadku grzechotka, a pełnoprawne klikanie. Są jednak dosyć głośne więc nie polecam korzystać z tej klawiatury w podróży pociągiem czy w pracy wymagającej ciszy u współpracowników. Również wyczuwalna aktywacja jest tutaj obecna, jednak bump w jej momencie nie należy do dużych. Przyznam szczerze, że czuć go tak słabo, że prędzej nazwałbym to liniowcem z lekkim otarciem w połowie wciśnięcia. Niemniej jednak pisanie na tych przełącznikach jest bardzo przyjemne i mi osobiście się podoba. Są one bardzo lekkie, a więc kolejny plus jeśli chodzi o moje preferencje.

Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony brzmieniem tej klawiatury.

Stabilizatory

Co ciekawe mimo innego niż w Cherry MX montowania keycapów do przełączników, to stabilizatory są już zakończone normalnymi krzyżykami. Nie są one w żadnym stopniu nasmarowane, ale klik przełączników skutecznie niweluje ich szelest, chociaż ten nadal jest nieco słychać. Ciekawa sprawa, że stabilizowany jest w tej klawiaturze nawet klawisz CapsLock, co nie jest spotykane w jakichkolwiek innych znanych mi klawiaturach. Stabilizatory mimo swoich maleńkich rozmiarów i taniości klawiatury spełniają swoją rolę poprawnie i żaden z dłuższych klawiszy nie chybocze się na boki, jak ma to miejsce w niejednej klawiaturze o normalnych wymiarach.

Czemu stabilizatory mają MX mount, ale przełączniki już nie?

Keycapy

Nakładki to jedna z gorszych stron tej klawiatury. Wykonane zostały prawdopodobnie z ABSu oraz w technologii laser etchingu, co nie zapewnia zbytnio długiej żywotności. Laser etching polega na nałożeniu na przezroczysty keycap lakieru i wycięciu w tym lakierze liter za pomocą laserów. To sprawia, że cała czarna otoczka na keycapach to tak naprawdę lakier, a w przypadku tej klawiatury niechroniony przez żadną warstwę ochronną. Lakier ten prędzej czy później zejdzie i zostawi brzydkie plamy przepuszczające światło zamiast liter. Cóż, z tym przepuszczaniem światła też nie jest tak kolorowo. Niektóre keycapy posiadają tu litery na górze, a inne mają ją wyśrodkowaną. Ledy w tej klawiaturze ulokowane są u góry, a więc o ile sekcja alfanumeryczna radzi sobie dobrze, to już takie klawisze jak Backspace, Shifty czy CapsLock są widocznie ciemniejsze, bo światło ledwo do nich trafia. To powoduje, że podświetlenie w tej klawiaturze jest po prostu beznadziejnie rozwiązane. Wow, kolejna recenzja klawiatury narzekająca na świecidełka. Na szczęście keycapy te korzystają z dosyć ładnego mlecznego plastiku dzięki czemu po wyłączeniu podświetlenia wygląda ona dosyć dobrze. Szkoda natomiast, że producent zdecydował się na tak obrzydliwą czcionkę celującą chyba w dwunastoletnich graczy. Litery są ogromne, ale nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Na dodatek profil keycapów jest bardzo płaski. Z boku widać, że są one leciutko wyprofilowane, ale w praktyce nie robi to żadnej różnicy. Ludzie narzekają, że pisanie na nich jest bardzo niewygodne, bo łatwo o literówki, ale nie zgadzam się z tym. Mi przyzwyczajenie się do tych keycapów i klawiatury zajęło jedynie pięć minut, bo przerwy pomiędzy keycapami są wystarczająco szerokie aby zniwelować trafianie w dwa klawisze jednocześnie. Za sprawą niestandardowego rozmiaru mocowania do przełącznika również nakładki mają szerszą przerwę co sprawia, że gdy któryś nam się popsuje to możemy mieć problem z ich wymianą.

Ciekawe jak szybko zedrze się z nich ten lakier.

Podświetlenie

Wspominałem już o beznadziejnym przepuszczaniu światła przez keycapy spowodowane kompletnie nieprzemyślanym ulokowaniem legend i ledów, ale teraz pora na narzekanie na ledy same w sobie. Nie są one tragiczne, muszę nawet przyznać, że są to jedne z najjaśniejszych ledów jakie miałem okazję ostatnio spotkać w klawiaturze. Nie radzą one sobie jednak zbyt dobrze z kolorem białym, który to jest bardzo intensywnie różowy. Do reszty kolorów nie mam zastrzeżeń, nie rozlewają się one na podstawowe barwy co jest plusem. Szkoda natomiast, że Genesis zamiast skupić się na ważnych aspektach klawiatury i wykorzystać jej potencjał, który jest niezaprzeczalnie ogromny, woli pakować pieniądze w światełka, które nawet nie spełniają swojej roli. Żałosne.

Coraz częściej spotykam klawiatury, które nie potrafią sobie poradzić z białym kolorem podświetlenia.

Oprogramowanie

Jednak nic nie pobije tego jak TRAGICZNĄ klawiaturą jest Genesis Thor 420 RGB w kwestii oprogramowania. Przysięgam, nigdy nie spotkałem się z tak beznadziejnie działającym i bezużytecznym oprogramowaniem. Należę do sortu ludzi, którzy muszą na starcie zmienić układ klawiatury, bo jestem przyzwyczajony do innego umiejsciowienia lewego Ctrl i CapsLocka. Chcąc to zrobić w oprogramowaniu THOR 420 nie będziemy mieli problemów dopóki nie odetniemy jej zasilania. Wpinając ten sam egzemplarz do tego samego komputera po poprzednim odpięciu sprawiamy, że choć software pamięta nasze ustawienia, to sama klawiatura już nie, a w dodatku wyłącza podświetlenie na całym rzędzie, w którym umiejscowione są przeprogramowane klawisze. Przecież to nie ma żadnego sensu. Dlaczego muszę klikać Apply za każdym razem gdy włączę komputer? Dlaczego w ogóle nie ma tu ustawienia podświetlenia Static jak w każdej cywilizowanej klawiaturze, tylko muszę bawić się w jakieś Customize? I dlaczego istnieje zakładka PCMODE, która nie zmienia kompletnie nic poza wyłączeniem wszystkich moich ustawień? Nie rozumiem jak można sprzedawać produkt z tak dziurawym i fatalnym oprogramowaniem.

Nie mam nawet więcej słów na ten okropny program.

Ocena końcowa

Czy poleciłbym więc tę klawiaturę komukolwiek? Tak, ale pod specyficznymi warunkami. Pisze się na tym naprawdę w porządku i mam satysfakcję z tego. Przełączniki mają bardzo krótki dystans wciśnięcia co sprawia, że czuję się jakbym pisał na jakimś laptopie, ale o wiele przyjemniej. Poza satysfakcją z pisania właściwie nie otrzymujemy nic ciekawego. Takie aspekty jak małe gabaryty to coś co mógłbym poprzeć w faktycznie kompaktowej klawiaturze, ale nie w pełnowymiarówce. Jeśli zatem lubicie jak klawiatura ugina Wam się w losowych miejscach od patrzenia, nie przeszkadzają Wam cieniutkie keycapy bez prawie żadnego wyprofilowania, korzystacie z klawiatury stacjonarnie i nie zależy Wam na odpinanym kablu, poprawnie działającym podświetleniu i jakkolwiek działającym oprogramowaniu, to polecam Genesis Thor 420 RGB. Natomiast jeśli macie jakąkolwiek godność i zależy Wam na czymś więcej niż na przełącznikach to nie tędy droga. Choć wszystko wskazuje na to, że to złom tego samego sortu co recenzowane przeze mnie Razery i Corsairy, to jednak mimo wszystko pisało mi się przez okres testów bardzo dobrze na tej klawiaturze, a to nieczęste zjawisko.