Kilka dni temu dowiedziałem się z polskiego serwera discord poświęconego tematyce klawiaturowej (Jak będzie w klawiaturkach?) o aukcji na allegro, której przedmiotem sprzedaży była dosyć stara i nieciekawie wyglądająca klawiatura. Szybko jednak zauważyłem, że przełączniki, które zostały w niej zastosowane to Cherry MX Black. Jednak bazując na tym jak staro wyglądała ta klawiatura padło podejrzenie, że przełączniki te nie są zwykłymi MX Blackami, a czymś co w społeczności klawiaturowej nazywa się „Vintage Black”. Bez wahania zakupiłem tę klawiaturę za 74 złote z wysyłką paczkomatem i czekałem. Aż przyszła, w kartonie i opatulona gazetami.
Szybko zacząłem klikać klawisze i… speniły się moje oczekiwania. Przełączniki okazały się tak gładkie jak podejrzewałem. Wynika to bowiem z tego, że klawiatura ta jest bardzo stara (a jak bardzo to się dowiecie za kilka zdań ;)), a więc wtryski plastiku, z których pochodzą części do nich były jeszcze wówczas świeże przez co efektem był gładszy przełącznik. Widać to wyraźnie gdy rozłoży się przełącznik na części pierwsze i popatrzy pod światło na trzon – świeci się on bowiem niesamowicie, a więc jest gładziutki. A to właśnie przełączniki były przedmiotem, który zadecydował o zakupie.
Klawiaturę otworzyłem od razu po jej otrzymaniu i zweryfikowaniu gładkości przełączników. Poza dwoma ogromnymi zlepkami kurzu niestety okazała się rzecz nieprzyjemna, albowiem w PCB brakowało dodatkowych dziurek na dwa plastikowe piny. Oznacza to, że przełączniki, które otrzymałem są trzypinowe, a nie pięciopinowe. Znaczy to tyle, że są one nieużywalne w mojej klawiaturze bez płytki montowniczej oraz będą mieć gorszą stabilizację w jakiejkolwiek klawiaturze. Szkoda, bo to spory minus, mimo tak dobrego startu. Szedłem jednak dalej mimo tej wady, bo i tak miałem już bardzo gładkie switche.
Na płytce drukowanej odpowiadającej za całą elektronikę widniała mała tabelka z różnymi cyferkami i literami, wśród których znalazła się data powstania. Jest to napis „DEC 1987”, czyli grudzień tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku. Dosyć dawno, prawda? To oznacza, że klawiatura ta powstała trzy lata po powstaniu przełączników Cherry MX Black. Wtryski i formy miały więc ledwo trzy lata, stąd tak wysoki poziom gładkości.
Następnym krokiem było oczywiście wylutowanie przełączników z tej klawiatury. Lutownicę już posiadałem, natomiast odsysacz do cyny musiałem pożyczyć od znajomego Karola z Pabianic. Stało się to jeszcze tego samego dnia, więc wieczorem przystąpiłem do pracy. Myślałem, że będzie to żmudniejsza robota, bo odlutowywalnie takim odsysaczem w społeczności jest traktowane jako strasznie nieprzyjemne, mi jednak szło bardzo łatwo. Cóż, do momentu gdy trafiłem na przełączniki z wygiętymi pinami. Niestety cyna nie chciała w takich przypadkach całkowicie odejść i wciąż trzymała i tak blokujący się o płytkę metalowy pin. Musiałem więc za pomocą grota lutownicy nieco takie piny odginać, w efekcie ryjąc lekko w płytce drukowanej.
Po pewnym czasie pracy zostało mi przekazane, że na stole czeka pizza z Biedronki. Popędziłem zająć się tym faktem i gdy tylko posiłek został spożyty to powróciłem do pracy. Całość zajęła mi bodajże dwie godziny, więc nie tak źle (wliczając w to posiłek i jedną przerwę na wyprostowanie się) jak na pierwszy raz z odlutowywaniem. Wszystko poszło w miarę sprawnie, pokój przewietrzony, a ja zostałem ze 105 przełącznikami Cherry MX Black, jednym Linear Grey oraz złomem pozostałym z klawiatury. Co z nim zrobić? Cóż, okazało się nie być to takie trudne aby pozbyć się go – sprzedałem bowiem keycapy za trzy złote, zaś całą resztę klawiatury za dyszkę. W ten sposób możemy zredukować koszt przełączników do 61zł.
Jeszcze chwila o tym wspomnianym Linear Greyu. Co to takiego zapytacie? Otóż kiedyś klawiatury miały pod spacjami inne przełączniki od reszty klawiszy. Był to zawsze przełącznik cięższy. W tym przypadku stosowany był Linear Grey, ale okazało się, że w tej klawiaturze nie był on zwykły. Istniały dwie wersje tego przełącznika, jeden kompletnie szary i chłodny – aktualnie dosyć łatwo dostępny; oraz drugi w cieplejszej odmianie szarości – kompletnie nieznany przeze mnie do tego dnia. Skonsultowałem to z innymi kolekcjonerami i okazało się, że faktycznie starsze Linear Greye były w lekko innym kolorze, ale to w sumie tyle z różnic. Dla mnie, kolekcjonera, to jednak ogromna przyjemność odkryć coś takiego w tak tanim przedsięwzięciu.
Co jednak z tymi wszystkimi Vintage Blackami? Jednego dodałem do kolekcji, więc zostałem z liczbą stu czterech super gładkich przełączników, jednak trzypinowych. Wstępnie wystawiłem je na sprzedaż za wyższą kwotę niż to co na nie wydałem, jednak mam na nie co najmniej dwa plany jeśli do grudnia nie dadzą rady się sprzedać. Czemu do grudnia? Nie będę póki co Wam tego zdradzał, wszystkiego dowiecie się w swoim czasie! Tymczasem na mnie już pora, a Was zachęcam do śledzenia mojego bloga – dzięki!