Mój mały „wysrebrzający” projekt

Moje stanowisko zawsze znane było z tego, że jest raczej w barwach kojarzonych z kobiecością. Przeważał w nim róż i biel, ale nie brakowało z czasem także niebieskawych akcentów czy odcieni fioletu. Jednak gdy zacząłem coraz poważniej rozważać nad zakupem drugiej klawiatury i wziąłem pod uwagę także kolorystykę mojego pokoju (głównie odcienie niebieskiego, brązowe meble oraz akcenty białe takie jak łóżko, kaloryfer czy okno) to okazało się, że jednak ten róż mi tak bardzo nie pasuje. Dodatkowo na obudowie mojej klawiatury pojawił się defekt, prawdopodobnie z powodu jej taniości. Nie był on mocno widoczny póki ktoś nie wiedział o jego istnieniu, no ale ja o nim wiedziałem. Postanowiłem więc raz na zawsze odmienić moje stanowisko, a razem z nim obecną w jego składzie klawiaturę.

Srebrna obudowa perfekcyjnie pasuje do szarych keycapów.

Mogliście już na kilku zdjęciach to zauważyć. Tak, moja klawiatura z różowej zmieniła się w srebrną. Dlaczego tego dokonałem to już doskonale wiecie, ale jak przebiegał ten proces? Otóż początkowym założeniem było wypolerować tę klawiaturę na lustro, ale potem wziąłem pod uwagę fakt, że lustro będzie odbijać niebieską podkładkę, więc keycapy w odcieniach szarości nie będą pasować. Postanowiłem więc klawiaturę pozostawić w takim stanie jak jest obecnie. A dokonałem tego poprzez ręczne szorowanie powierzchni za pomocą papierów ściernych, które już Wam niegdyś pokazałem w unboxingu kilku paczek. Proces ten był bardzo czasochłonny, bo nie mam żadnego sprzętu do tego przeznaczonego, a jestem słabiutki więc paluchy musiały często odpoczywać. Jednak po dłuższym czasie klawiatura jest cała srebrna i mi się osobiście podoba.

Może nie jest to wykończenie na lustro, ale mi się podoba.

Jasne, jest ona niejednolita i posiada masę rys, ale o to właśnie mi chodziło. To taki wygląd, który ja nazywam industrialnym. Mam w planach nieco go jeszcze poprawić, na przykład całość równomiernie porysować całą tę srebrną powierzchnię aby wszystko było jednolite. Póki co natomiast nie widać tych wszelkich nierówności póki się nie przyglądamy, a przecież o wygląd pasujący do stanowiska chodziło – w tym względzie spełnia się perfekcyjnie. Niestety podczas całego procesu gdzieś zaginęły mi gumowe stopki od tej obudowy więc póki co korzystam z dwóch takich gigantów z tyłu, zaś z przodu nie mam nic. Szkoda, bo zawsze to jakieś większe wytłumienie klawiatury było, a tak to na sucho leży na podkładce.

Wycieranie koloru wewnątrz obudowy byłoby stratą czasu, więc zrezygnowałem.

Oczywiście obróbce przeszła wyłącznie powierzchnia widoczna po złożeniu klawiatury. Poza dwoma okrągłymi wgłębieniami na stopki gumowe oraz wyjściem na port usb-c to nie widać różu w ogóle. Dopiero gdy klawiaturę tę rozbierzemy (a nie jest to wcale proces długi, bo wystarczy ją obrócić do góry nogami – wnętrzności wypadają, gdyż w ogóle ich nie przykręcam) to naszym oczom ukazuje się ten cholerny róż wciąż obecny od środka. Nie będę się przecież męczył z procesem usuwania, skoro nie widać go w praktyce, prawda? Także więc klawiatura jest gotowa i w końcu nie wyróżnia się na moim biurku. Ma tę swoją szarą chłodną kolorystykę i bardzo mi się to podoba. Pasuje również do chłodnego klimatu panującego w moim pokoju. No po prostu ideał.