Jak zarobić fortunę na przełącznikach i słów kilka o Poczcie Polskiej

Pamiętacie tę klawiaturę? To obrzydlistwo kupiłem w październiku na polskim serwisie aukcyjnym Allegro, a konkretnie na jego nowej wersji – AllegroLokalnie. Z pozoru nic ciekawego, jednak w środku obecne były przełączniki Cherry MX Black. Nie byłyby one niczym ciekawym gdyby nie rok pochodzenia tej klawiatury – 1987. Stare MX Blacki, produkowane do około 95-go roku nazywa się Vintage. Są one na ogół bardzo gładkie i brzmią wyjątkowo dobrze z powodu całej ich obudowy wykonanej z tworzywa nylon. Oczywiście brzmienie Cherry zachowało po dziś dzień, pełne i głębokie, jednak z gładkością różnie to u nich teraz bywa.

Nadal ciekawi mnie czemu tylko część keycapów tak żżółkła.

Nie wiem właściwie dlaczego chciałem wtedy te przełączniki. Nie planowałem ich raczej używać w żadnej z klawiatur, ale skusiła mnie niska cena klawiatury. 74 złote – tyle wyniósł mnie zakup razem z wysyłką. To dosyć mało biorąc pod uwagę, że na subreddicie r/mechmarket, służącym do sprzedaży, kupna i wymian klawiatur, przełączników i innych pierdół klawiaturowych, zestaw takich Vintage Blacków sprzedać można za niemałe kwoty. Na ogół wystawiane są one za dolara za sztukę. Ja zatem miałem potencjalne sto cztery dolary kupione za 74 złote. Postanowiłem więc po wylutowaniu ich i pobawieniu się nimi wystawić wszystkie sto cztery sztuki na MechMarket i różne serwery Discord o tematyce klawiatur.

MechMarket wymaga pokazanie produktu z karteczką, gdzie znajdzie się nick i data.

Długo nie musiałem czekać na rzeszę zainteresowanych, jednak większość z nich kończyła tekstem, że zainteresowany jeszcze się odezwie. Przełomem był Niemiec, który był dosyć mocno zainteresowany tymi przełącznikami. Umówiliśmy się nawet na kwotę 95 euro razem z wysyłką. Planowałem mu je wysłać kurierem, który dosyć sporo by mnie kosztował, ale i tak zarobiłbym niemałe pieniądze. Niemiec niestety jednak przestał w momencie prośby o zapłatę odpowiadać. Szybko zastąpił go natomiast obywatel Wielkiej Brytanii, który po krótkiej rozmowie i kilku pytaniach zdecydował się zapłacić mi 115 dolarów wraz z wysyłką. Zgodziłem się.

Zamazałem rzecz jasna imię i nazwisko klienta.

Pierwotna kwota, którą zapłacił ów Brytyjczyk to jednak 120 dolarów. Dlaczego otrzymałem o pięć mniej? Otóż PayPal oferuje dwa sposoby płatności – za usługi, gdzie przysługuje ochrona kupującego, ale występuje dodatkowa opłata za tę ochronę, oraz dla zaufanej osoby, bez żadnych podatków i bez żadnej ochrony (np. brak zwrotu jeśli ktoś Cię oszuka przy transakcji). Brytyjczyk wybrał oczywiście tę pierwszą, bo płacił jednak obcej osobie niemałe pieniądze, z którymi równie dobrze mógłbym uciec i nic mu nie wysyłać. Jednak sto piętnaście dolarów to nadal masa kasy i według kursu z tamtego dnia PayPal przelał mi na konto bankowe dokładnie 438.07zł.

Poczcie niezbyt spieszyło się z dostarczeniem paczki.

Poszedłem więc na pocztę ze szczelnie zapakowanymi przełącznikami w wytrzymałym tekturowym pudełeczku. Pani z przysłowiowego okienka zaoferowała mi nadanie tej paczki jako list polecony priorytetowy, bo waga nie wykraczała poza wymogi i nie było trzeba nadawać jej jako paczki. Zgodziłem się, no bo to zawsze zaoszczędzone pieniądze, które zostają przecież przy mnie. Priorytet zaś zapewniłby szybką dostawę. Finalnie zapłaciłem równie dwadzieścia złotych i wysłałem klientowi potwierdzenie nadania wraz z numerem do śledzenia. Jak bardzo łudziłem się jednak przy kwestii szybkości dostarczenia. Poczta Polska pozwalała mi śledzić ów „list” aż do momentu rzekomego wysłania z Warszawy. Później wszystko ucichło i klient nawet zaczął się denerwować, że paczki nie dostanie. Dopiero trzeciego grudnia śledzenie w końcu aktualizowało się – paczka dotarła do Wielkiej Brytanii. Nazajutrz była już u klienta, który już nigdy nie odpisał na moje wiadomości.

A takie ładne były, jak węgiel.

Reasumując – jeśli od 438 odejmiemy 20 za wysyłkę i 74 za samo kupienie klawiatury, to wyjdzie nam 344zł zarobku. Nie bierze to jednak pod uwagę, że sprzedałem także pozostałości z klawiatury za parę złotych. Na całości zarobiłem 360 złotych, a to wszystko kosztem posiadania kapitału 74zł i lutownicy, oraz wylutowania przełączników z tej klawiatury. Cieszę się, że mogłem zarobić tyle pieniędzy w tak prosty sposób. Mając te zarobione 360 złotych jestem w stanie szukać takich klawiatur dalej, kupować i zarabiać jeszcze więcej! Coś jak parówki Korwina.