Recenzja HammerWorks CRP Peacock R3

Jak kończyć sagę o keycapach w beżowej kolorystyce, to w wielkim stylu, prawda? Jak pewnie doskonale wiecie, od jakiegoś czasu mam okazje testować różne zestawy w barwach kojarzących się każdemu ze stylem retro. Do tej pory zrecenzowałem Shenpo, Xiami, JC Studio oraz AlephKey. Spośród tych cieszących się jakąkolwiek sensowną popularnością i renomą pozostały mi zatem jeszcze tylko CRP. Całe szczęście jeden z członków serwera Discord JBWK sprzedawał ostatnio zestaw HammerWorks CRP Peacock R3 w atrakcyjnej cenie, więc zakupiłem go z myślą o testach, ale też spodziewając się na tyle dobrej jakości, że keycapy te pozostaną ze mną na dłużej. Czy wyszło na moje? A może te uchodzące za najbardziej premium dye-sub nakładki na rynku okazały się kompletną wtopą? Tego dowiecie się z dzisiejszej recenzji. Zapraszam do lektury!

HammerWorks CRP Peacock R3

Opakowanie i zawartość

Bardzo chciałbym powiedzieć Wam coś o opakowaniu, w którym przychodzą CRP, ale zwyczajnie w świecie takowego nie posiadam. Jako że dostałem je z drugiej ręki, to przyszły one do mnie wrzucone luzem do woreczka strunowego – tak bowiem przechowuje się zazwyczaj zestawy nakładek, a oryginalne pakowanie wyrzuca się do kosza. Mogę natomiast wspomnieć, że w pakiecie nie dostajemy absolutnie nic poza nakładkami. Czy to dziwne? W zasadzie nie, ale niektórzy konkurencyjni producenci potrafią dorzucić jeszcze choćby keycap puller. Z drugiej strony na co on komu, skoro każdy entuzjasta ma ich już pod dostatkiem?

Wsparcie

Zestawów wydanych pod szyldem CRP było już wiele, tak samo jak wiele było ich rund. Wiele w nazewnictwie miesza jednak sposób nazywania rzędów dolnych. Widzicie, zazwyczaj w keycapach o profilu Cherry rząd dolny korzysta z kształtu R4, czyli takiego samego jak rząd tuż nad nim (z Shiftami). Istnieją jednak nakładki, które oferują R5, czyli dużo agresywniejsze wyprofilowanie Altów, Controlów czy strzałek. Problem rodzi się dlatego, że rundy też nazywa się R3, R4 czy R5 (skrót od Round [liczba]). Pomiędzy rundami różnice są zauważalne w kolorach samych nakładek, dlatego ważną informacją jest czy posiadamy R3, R4 czy może najnowsze – R5 i R6.

Dlaczego o tym wspominam? Bo pakiety nakładek z kształtem R5 dostępne są do kupienia już od czwartej rundy, natomiast ja w zasadzie większość czasu nie wiedziałem nawet, którą rundę CRP posiadam (choć finalnie po odpowiednim researchu doszedłem do tego, że jest to R3). Jest to o tyle ważne, że wsparcie różniło się z rundy na rundę, a właściwie sposób podziału pakietów. W przypadku R3 kupowało się po prostu cały Base kit wspierający klawiatury od TKL w dół, a dodatkowe nakładki trzeba było dokupić osobno. Od R4 nawet sam Base kit został podzielony na modyfikatory i alfanumeryki, ale sama zawartość została nieco rozszerzona.

Niemniej jednak można powiedzieć, że niezależnie od rundy CRP ma naprawdę doskonałe wsparcie. Choć w niektórych przypadkach trzeba kupować cały, możliwe że zbędny nam, pakiet dla jednego keycapa, to koniec końców decydując się na CRP nie musimy narzekać na jakkolwiek wybrakowany w funkcjonalność zestaw. Osobiście jestem posiadaczem Base kitu wraz z dodatkowym pakietem NumPad, HHKB oraz R5 (przy czym ten ostatni pochodzi z zupełnie innej rundy – czwartej tudzież piątej, bowiem R3 nie oferowało jeszcze rzędu dolnego R5). Mogę dzięki temu pozwolić sobie na założenie moich CRP Peacock na dowolną klawiaturę od pełnowymiarówki w dół, niezależnie od tego czy ma ona zwykły rząd dolny ANSI, czy może WKL lub Tsangan. Bez problemu wrzucę je także na 60% z Backspace umieszczonym nad Enterem, a także mogę podzielić prawy Shift. Mam tu też dwa schodkowane nakładki: CapsLock i Control, a nawet klawisze do klawiatur z układem Mac.

Brakuje mi tu natomiast klawiszy z klastra nawigacyjnego w innych kształtach niż te domyślne, jak w TKL-u. Byłem przez to zmuszony umieścić „Calc” w miejscu, gdzie normalnie powinien znajdować się Delete. A mówię tu o klawiaturze 60%, więc co dopiero jeśli ktoś chciałby założyć te nakładki na 65% albo 75%, gdzie cała prawa strona słynie z nietypowego rozmieszczenia klawiszy nawigacyjnych. Można zatem rzec, że w tej kwestii R4 i R5 wypadają dużo lepiej od R3, bo w Base kicie oferują dużo więcej nakładek przydatnych w takich właśnie sytuacjach.

Źródło: DailyClack

Kolor

Chociaż odcienie zestawów CRP różniły się od siebie pomiędzy rundami, to jedno jest między nimi niezmienne – beż. Recenzowane dzisiaj keycapy to jedne z pierwszych na rynku, które przywróciły kolorystykę retro do łask i sprawiły, że więcej ludzi montuje na swoich klawiaturach beżowe nakładki. Jako jedne z pierwszych były one bowiem tak łatwo dostępne i w stosunkowo dobrych cenach, dlatego od razu przyciągnęły uwagę entuzjastów lubujących się w stylistyce vintage. Jak zapewne dobrze wiecie z moich poprzednich tekstów, ja również jestem fanatykiem beżu i jestem w posiadaniu wielu zestawów w tych przepięknych barwach. Nie mogłem więc nie kupić sobie CRP, czyli według wielu tych najlepszych nakładek spośród wszystkich beżowych dye-subów.

Konkretne odcienie zastosowane w R3 są naprawdę piękne i pozwalają na założenie tych nakładek na dowolną klawiaturę bez obaw o dopasowanie. Można wrzucić je zarówno na srebrną, granatową czy czerwoną obudowę, a także na kremową lub beżową – nie będzie widoczna żadna niespójność, a całość będzie perfekcyjnie się ze sobą zgrywać. Jest to zatem drugi producent, którego keycapy posiadam, oferujący poprawny odcień alfanumeryków. Shenpo, JC Studio i AlephKey są bowiem nieco zbyt jasne, za bardzo zbliżone do bieli, zaś XMI i, jak się okazuje, CRP pasują wyśmienicie do plastikowych, beżowych obudów dzięki swoim cieplutkim, prawdziwie beżowym alfanumerykom. Ciemniejsze od nich modyfikatory też są tu faktycznie beżowe, a nie zbliżone do szarości. Pięknie!

Materiał i wykonanie

Kluczową cechą wszystkich polecanych zestawów w kolorystyce beżowej jest ich wykonanie. Do ich produkcji używa się bowiem PBT z nadrukami naniesionymi metodą dye-sublimation. Jest to dużo tańsze i lepsze rozwiązanie od klasycznego double-shot’a, który nie tylko jest bardziej skomplikowany w produkcji, ale efekty są nie do końca ładne. W przypadku HammerWorks CRP Peacock koszty produkcyjne niekoniecznie przekładają się na równie niską cenę, ale u konkurencji wymienianej już nieraz w tej recenzji widać rzeczywisty wpływ na koszta – XMI czy JC Studio idzie dorwać poniżej dwóch stówek. Czym zatem CRP wypada lepiej od nich, że może inkasować kilkukrotność tej kwoty, a i tak zainteresowanie nie maleje?

Nie jest to w żadnym wypadku tekstura powierzchni ani grubość, bo ta również jest taka sama co u konkurencji. Ścianki boczne mają po 1,2 mm, zaś powierzchnia jest przyjemnie gładziutka, lecz w charakterystyczny dla PBT, suchy sposób. Klawisze F, J i Num5 występują tu w trzech wariantach – normalny (z prostokącikiem), mocno wklęsły (bardziej wyprofilowany niż normalny keycap) oraz moim ulubionym – z tak zwanym „nipple”, czyli wyśrodkowaną wypustką w kształcie sutka. Każdy wariant realizuje to samo, czyli upraszcza naszym palcom odnalezienie środkowego rzędu (home-row), ale moim zdaniem ten ostatni robi to najlepiej. Ponadto wytrzymałość tych nakładek jest identyczna co w tańszych alternatywach, bo mowa tu o najwytrzymalszym obecnie stosowanym tworzywie do produkcji nakładek oraz równie wytrzymałej metodzie nanoszenia nadruków. W czym więc leży ta przewaga?

Czcionka

Niewątpliwie w foncie. Powszechnym problemem wielu zestawów keycapów, czy to od renomowanych marek pokroju Shenpo, czy od kompletnie losowych producentów, są krzywe lub liche nadruki. Objawia się to na wiele sposobów, a w przypadku popularnych zestawów w kolorystyce retro głównie rozchodzi się o ostrość. Najlepiej widać to na przykładzie Shenpo, których nadruki są wyraźnie rozmazane i nie mają tak równych krawędzi jak chociażby JC Studio. W recenzjach Leek Brothers i AlephKey pisałem jednak, że czcionka wypada w nich naprawdę doskonale i nie ma już miejsca na dodatkową poprawę. Czy więc się myliłem i da się zaoferować coś więcej, co oferuje CRP?

Otóż nie do końca. To prawda, że nadruki na CRP są naprawdę dobrze wykonane – czcionka jest bardzo ładna i neutralna, czerń doskonale kontrastuje z beżem, a krawędzie literek i cyferek są perfekcyjnie ostre i wyraźne. Prawdą jest także to, że nie znajdziemy tu jakichkolwiek nierówności – każdy nadruk jest prosty, żaden nie wyróżnia się na tle reszty, a w Shiftach nie widać charakterystycznej przerwy między „t” i „f”. Niemniej jednak takimi samymi cechami może pochwalić się AlephKey, które co prawda oferuje nieco inną czcionkę, ale pod kątem równości nadruków i ich ostrości stoi na takim samym poziomie co CRP. Nie uważam więc, że jakościowo HammerWorks przewyższa jakkolwiek swoją konkurencję. Oferują oni po prostu dobre keycapy, których nie trzeba się wstydzić i na których czcionkę można patrzeć bez obaw o dostrzeżenie jakichś bubli. Wybrałbym je ponad XMI czy Shenpo, ale mając do wyboru jeszcze JCS i AlephKey musiałbym się poważnie zastanowić.

Co do samej czcionki, a raczej posiadanego przeze mnie wariantu Peacock, to producent zastosował tutaj czarne nadruki na górnej powierzchni nakładek, ale za to na boku niektórych z nich dodał jeszcze blade, ciemnoniebieskie sublegendy. Jeśli bowiem spojrzycie na ten zestaw to zauważycie dziwaczny rozkład klawiszy, nietypowy dla języka polskiego. W wielu miejscach znajdują się ikonki, które w normalnym układzie ANSI się tam nie znajdują. Stoi za tym z pewnością jakiś zamysł i prawdopodobnie układ ten stosowany jest w jakimś języku, lecz w tym przypadku ma on rolę wyłącznie estetyczną – entuzjaści lubią po prostu napchane wiele dziwacznych znaków tu i ówdzie, o czym pisałem w recenzji Tulipów od JC Studio. Poboczne nadruki w kolorze niebieskim reprezentują natomiast poprawny, amerykański układ klawiszy, więc osoby z gorszą pamięcią do rozkładu klawiszy z pewnością się nie pogubią.

Modyfikatory reprezentowane są tutaj przez połączenie ikonek i napisów, co w anglojęzycznej części hobby zwie się po prostu „icon+text modifiers”. Moim zdaniem to najładniejszy wariant modów, bo nie przepadam za samotnymi ikonami. Wiem natomiast, że niektóre zestawy CRP (bodajże od R4) oferują także wariant z modyfikatorami „icon only”. Jeśli zatem preferujecie ikonki od napisów, to macie taką opcję.

A wiecie co Wam jeszcze powiem? Korektując zdjęcia do tej recenzji zauważyłem, że jednak się mylę – CRP posiadane przeze mnie jednak mają pewną nierówność. Jest nią klawisz Delete. który wygląda jakby maszyna do wykonywania nadruków zjechała za bardzo w prawo, w efekcie czego cały napis jest przesunięty w tę stronę. Wygląda to komicznie, ale nie jestem w stanie stwierdzić czy jest to błąd wyłącznie w moim egzemplarzu, czy występuje on też u innych. Chociaż jak tak zacząłem się przyglądać, to może i PageUp i PageDown też są lekko przesunięte w prawo..?

Profil

Żadnym zaskoczeniem dla nikogo nie jest fakt zastosowania tu przez producenta najpopularniejszego profilu na rynku “tych fajniejszych” keycapów, czyli Cherry. Charakteryzuje się on lekkim wyprofilowaniem powierzchni, stosunkowo niskim wzrostem oraz odrębnym kształtem każdego z rzędów. Dzięki tym cechom na nakładkach Cherry pisze się obłędnie i sam jestem ich wielkim fanem, choć nie ukrywam, że brakuje mi trochę na rynku bardziej egzotycznych profili, które byłyby tak samo dobrej jakości – na przykład MT3 lub PGA.

Różnica w przypadku CRP, względem choćby Shenpo czy JC Studio, to jednak rząd dolny, lecz jak pisałem na początku artykułu – okazuje się, że należący do mnie zestaw to najprawdopodobniej pakiety wymieszane z dwóch różnych rund. Niemniej jednak nowsze CRP mają opcję R5, czyli o wiele agresywniejszego wyprofilowania klawiszy z rzędu dolnego. Poniższe zdjęcie dobrze to wizualizuje – bliżej kamery jest klawisz R4, zaś dalej R5.

Brzmienie

Jak brzmią keycapy o profilu Cherry, wykonane z PBT i o grubości 1,2 mm? Myślę, że po poprzednich recenzjach wszyscy już doskonale wiedzą, że jest to dosyć niskie i czyste brzmienie. Oczywiście wiele zależy od tego na jakich przełącznikach i na jakiej klawiaturze je umieścimy, ale HammerWorks CRP Peacock R3 są generalnie basowe i niezwykle przyjemne dla ucha. Szczególnie spodobało mi się ich brzmienie na przełącznikach HMX Cloud i Cherry MX Black Clear-Top, ale pasują one moim zdaniem do wszelkich wysokich jak i basowych przełączników, niezależnie od klawiatury i płyty montażowej.

Vertex Arc60 na Cherry MX Black Clear-Top.
GEON.WORKS Glare TKL na Gateron X.

Ocena końcowa

Nareszcie mogę domknąć swoją historię z zestawami keycapów beżowych wykonanych z PBT. Na chwilę obecną nie istnieje żaden inny producent, który zajmowałby się produkcją takowych, więc zapewne w najbliższych miesiącach nie będą ukazywać się żadne kolejne recenzje nakładek w tym stylu. Muszę natomiast przyznać, że cieszę się, że CRP zostały mi na sam koniec. Miałem dzięki temu okazję wyrobić sobie opinię o dużo tańszej konkurencji i zrozumieć jaką jakość oferuje w wyraźnie niższych od HammerWorks cenach. Pokazało mi to, że wcale nie trzeba płacić kosmicznych kwot żeby otrzymać naprawdę świetne keycapy.

Na CRP troszkę się zawiodłem, bo szczerze mówiąc nie czuję w nich jakości wartej aż takich pieniędzy. Zazwyczaj z oficjalnych sklepów pakiet podobny do mojego kosztuje powyżej 500 złotych, nie wliczając w to wysyłki i różnych podatków. Z drugiej ręki różne zestawy tych nakładek idzie dorwać poniżej 100 dolarów, natomiast ja swoje CRP Peacock kupiłem za 200 złotych. W tych pieniądzach szczerze Wam je polecam ponad JC Studio, XMI czy Shenpo, bo wypadają one na każdej płaszczyźnie lepiej lub na równi. Nadruki są idealne, faktura przyjemnie gładka, a F i J mają sutkowate wypustki zamiast nudnych „belek”. Wykonanie jest na najwyższym poziomie za sprawą tworzywa, grubości i metody nanoszenia nadruków, zaś brzmienie to miód na uszy.

Jeśli natomiast mielibyście kupić CRP za więcej niż 300 złotych, to moim zdaniem po prostu nie warto. Dużo taniej dostaniecie JC Studio i AlephKey, które prawie dościgają CRP swoją jakością. W obu przypadkach jesteście w stanie dorwać te nakładki w szerokiej gamie kolorów i nadruków pobocznych, lecz CRP ma jedną znaczącą przewagę – kolor alfanumeryków. Jeśli więc zależy Wam na prawdziwym beżu, to CRP będzie lepszą opcją, choć i w tej sytuacji wybrałbym po prostu dużo tańsze XMI. Niemniej jednak czuję w pewnym stopniu, że korzystając z CRP jest mi jakoś tak przyjemniej pod palcami. Są to zdecydowanie nakładki premium jeśli chodzi o stylistykę retro, a przynajmniej posiadane przeze mnie R3. Ciekawe tylko czy nowsze rundy też wypadają tak dobrze. Słyszałem, że bywa z nimi różnie, więc może ogarnę sobie R5 lub R6 na recenzję?