Recenzja nasmarowanych Gateron Milky Yellow (KS-3X1)

Pamiętacie moją ostatnią recenzję o przełącznikach Gateron Milky Yellow? Wówczas napisałem, że mam w planach napisać tę recenzję raz jeszcze, ale tym razem już z nasmarowanymi lubrykantem przełącznikami w roli głównej, zamiast ich stockowej wersji. Wychodzę bowiem z założenia, że korzystanie z liniowych przełączników bez zlubrykowania ich jest zmarnowaniem ich potencjału. Nie ukrywajmy, że liniowce pokazują na co je stać dopiero jak je posmarujemy, zmienia się wówczas ich dźwięk na lepszy, a gładkość dodatkowo rośnie. Jasne, stockowe przełączniki też potrafią przyjemnie brzmieć i być dosyć gładkie, ale to nie jest szczyt ich możliwości i zawsze da się je jeszcze ulepszyć. Dlatego oczywiście zdecydowałem się nasmarować moje żółte Gaterony. Poza tym, nie są one wcale takie nadzwyczajnie gładkie, więc lubrykancik był moim zdaniem obowiązkowy w tym przypadku.

Gateron Milky Yellow
Barwa trzonu tych przełączników przypomina mi ser żółty.

Jaki smar?

Pierwsze co należy przytoczyć, to rodzaj użytego przeze mnie lubrykantu. Jest to Christo MCG 129, który otrzymałem jakiś czas temu za darmo od Keebsa w przesyłce. Jest to dosyć gruby smar o konsystencji pianki do golenia. Z tego co czytałem to ludzie uznają go za trudniejszy w nakładaniu od Krytoxa 205g0, ale moim zdaniem smarowanie przełączników z jego użyciem było bardzo proste. Gorzej było dopiero w przypadku gdy nałożyłem go trochę za dużo i chciałem pozbyć się nadmiaru, wówczas odmawiał on posłuszeństwa. Cały proces smarowania zajął mi kilka godzin pracy, ale nie robiłem tego na jeden raz, bo były aż trzy podejścia – robiłem to po prostu wtedy gdy miałem czas. Gdy wszystko było już skończone i włożyłem wszystkie przełączniki do mojej klawiatury, doświadczyłem czegoś niesamowitego.

Smarowanie 61 przełączników zajęło mi około trzech godzin.

Dźwięk

Gateron Yellow stockowo brzmią bardzo ordynarnie. Są głośne, ale nie mają bardzo wysokiego plastikowego odgłosu. Raczej podoba mi się ten dźwięk, ale jest po prostu bardzo głośny. Jednak w momencie gdy zacząłem pisać na ich zlubrykowanej wersji nie usłyszałem nic. Naprawdę, były one tak niesamowicie ciche, że słowami się tego opisać nie da. Ale po chwili zorientowałem się, że przecież nie szczędziłem smaru i musi się on po prostu trochę ułożyć w środku przełącznika i dopiero będą one miały taki głos jaki mieć powinny. Więc nie cieszyłem się na wyrost i poużywałem ich jakiś czas i gdy w końcu usłyszałem ten ich faktyczny dźwięk to i nie zawiodłem się. Brzmią one bowiem naprawdę dobrze. Należy pamiętać, że korzystam z nich w obudowie Tofu60, na płytce aluminiowej i do tego z hot-swappable PCB, a więc głos nie jest najwyższych lotów, ale w tym przypadku i tak brzmią naprawdę dobrze. Ich głos jest bardzo niski jak na te warunki, a nawet długie klawisze (spacja, shifty) brzmią bardzo dobrze. Nie jest to głośny i donośny dźwięk, a właśnie takie spasowane stuknięcie. Bardzo mi się podoba.

Gateron korzysta ze standardowego stylu MX.

Gładkość

Ale co z tą płynnością? W końcu to także o nią chodzi w procesie lubrykowania. Cóż, stockowe Gateron Milky Yellow mają zauważalne i w dodatku słyszalne ocieranie się trzonu o obudowę. Jednak w momencie gdy zastosujemy lubrykant, to ta słyszalna strona tarcia jest dosyć dobrze eliminowana i słyszymy tylko stukanie, a tarcia już nie (no chyba, że przyłożymy ucho do przełącznika). Nie są to nadzwyczajnie gładkie przełączniki, no bo czego oczekiwać od takiego produktu, ale są zauważalnie gładsze od chociażby takich Holy Burgundy, o których pisałem jakiś czas temu recenzję. Podczas pisania w normalnej dla mnie prędkości (około 70 słów na minutę) nie odczuwam praktycznie żadnego tarcia pod palcami. Dopiero jak o tym pomyślę i na siłę zacznę się go doszukiwać, to czuję lekkie ocieranie. Natomiast gdy klawisze wciskam powoli to czuję już, że nie są to przełączniki idealne, ale i tak są bardzo gładkie. Pewnie pomaga w tym fakt, że wobble jest w ich przypadku ogromny i trzon po prostu lata na wszystkie strony przy nacisku, ale jeśli ma mi się w ten sposób przyjemniej pisać, to czemu nie. Literówki zdarzają mi się bardzo rzadko, a najwięcej ich było na początku gdy jeszcze musiałem oswoić się z tymi przełącznikami.

Ocena końcowa

Chyba największą wadą jest fakt, że smarowałem sprężyny smarem, a same przełączniki mają na sobie grubą warstwę lubrykantu. Efektem tego jest większy opór przy nacisku, a więc przełączniki wydają się cięższe niż są w rzeczywistości. Nie przeszkadza mi to jednak jakoś bardzo, bo przyzwyczaiłem swoje palce już do cięższych przełączników i pisanie na tych nie sprawia mi problemu. Męczące mogą być tylko dłuższe teksty, ale często robię sobie przerwy, więc to też nie problem. Efektem zastosowania lubrykantu na sprężynkach jest także całkowite wyeliminowanie negatywnego dźwięku zwanego pingiem. Jeśli chodzi o działanie przełączników to póki co nie doszukałem się żadnych wad, każdy jest sprawny i działa perfekcyjnie. Są to po prostu przełączniki idealne, bo kosztują tyle co nic, są niesamowicie gładkie po użyciu lubrykantu, jak na swoją cenę oczywiście, no i w końcu – pisze się na nich genialnie. Gry to także żaden problem, gram na nich w CS:GO prawie codziennie i idzie mi na nich bardzo dobrze. Cieszę się, że zdecydowałem się na te przełączniki. Polecam je każdemu, nie tylko nowym w klawiaturach mechanicznych, ale także bywalcom, którzy nie mieli okazji jeszcze ich przetestować.