Stagnacja na polskim rynku – pamiętacie jak używałem tego sformułowania w co drugiej recenzji? Odnosiłem się wówczas do statycznej pozycji w jakiej znajdują się polskie marki produkujące klawiatury. Z jednej strony mamy jedne z najlepszych opcji dostępnych na naszym podwórku za niezłe pieniądze: Genesis Thor 404 TKL czy ENDORFY Thock Compact, ale z drugiej strony obie te marki są w kompletnym tyle za przyjaciółmi z Kraju Środka. Nadzieją zdają się być Redragon i Dark Project, wprowadzające nieco więcej smaku i koloru do asortymentu polskich sklepów z elektroniką, ale osobiście wolałbym zobaczyć trochę więcej ciekawych propozycji od prawdziwych, rodzimych brandów.
Nie do końca odpowiedzią na moje żale, lecz wciąż bardzo ciekawym wydarzeniem, jest dzisiejsza premiera peryferiów spod szyldu G4M3R, czyli marki należącej do sklepu x-kom. Są to konkretnie myszka i klawiatura! Oba sprzęty produkuje znany nam wszystkim Keychron, a dzięki życzliwości chłopaków z x-komu mogę przetestować dla Was to drugie urządzenie. Dzisiaj sprawdzimy sobie zatem co ciekawego jest w stanie zaoferować rodakom G4M3R x Keychron K2 PRO i czy jest w ogóle czym się ekscytować. Z góry przepraszam jeśli recenzja ta będzie nieco krótsza (nie jest ;D) i bardziej zwięzła niż jesteście przyzwyczajeni, ale niestety miałem niewiele czasu na jej napisanie, a bardzo chciałem zdążyć przed dniem premiery. Zapraszam Was zatem do lektury!
Opakowanie
Klawiaturka przychodzi do nas w bardzo przyjemnie wyglądającym, grubym kartonie. Całość stylistyką przypomina mi anime Evangelion, które to niestety nie przypadło mi do gustu. Nie da się jednak ukryć, że połączenie fioletu, limonki i szarości pobudza pewne zmysły i ciężko nie docenić decyzji o takiej właśnie kolorystyce. Marka G4M3R w pełni zdaje się czerpać z tego motywu, umieszczając nawet na froncie i tyle pudełka humanoidalnego robota w podobnej kolorystyce. Z ciekawych informacji dowiadujemy się, że urządzenie wspiera bezprzewodowe połączenie Bluetooth, działa z systemem macOS, a także oferuje wkręcane na śruby stabilizatory oraz podświetlenie RGB.
Akcesoria
We wnętrzu kartonu znajdziemy nie tylko sam sprzęt, ale również bogaty zestaw akcesoriów. Dostajemy:
- kilka dodatkowych nakładek,
- druciany keycap puller,
- metalowy switch puller,
- śrubokręt,
- limonkowy kabel w oplocie, USB-C do USB-A,
- naklejkę z logiem G4M3R,
- papierologię.
Zawsze cieszy mnie tak pokaźna ilość dodatków, bo wciąż niewiele jest firm idących tropem Keychrona i dorzucających je do zestawu. Cieszy mnie druciany puller, który nie uszkodzi nakładek, ale za to narzędzie do wyciągania przełączników mogłoby być większych rozmiarów – wówczas proces stałby się znacznie prostszy i przyjemniejszy. Przewód nawiązujący do kolorystyki EVA-01 to coś świetnego, a w dodatku dobrej jakości oplot pozwala nam ułożyć go na biurku wedle uznania, bez obaw o niepożądane zagięcia. Dołączenie śrubokręta wskazuje poniekąd, że mamy od producenta przyzwolenie na otwieranie klawiatury i wprowadzanie w niej modyfikacji, lecz osobiście martwiłbym się, że w jakiś sposób wyłączy nam to prawo do reklamacji. Z drugiej strony z mojego doświadczenia x-kom nigdy nie robił problemów z gwarancją, więc zapewne i na to przymkną oko.
Wygląd
Obecnie produkowane klawiatury można podzielić na dwie grupy: te eleganckie i te egzotyczne, często wręcz kiczowate. Na całe szczęście K2 PRO z dzisiejszego testu zalicza się bezproblemowo do tej pierwszej grupy. Całość jest minimalistyczna do bólu, ramki są węziutkie, a przyciski zbite w jedną całość. Z profilu widzimy klasyczny dla tego typu urządzeń design – tak zwany „box on wedge”, co można przetłumaczyć na pudło na klinie. Po lewej stronie dostrzeżemy także dwa przełączniki, jeden od trybu połączenia (Wired, Wireless i OFF) i drugi od systemu (Windows lub macOS), oraz złącze USB-C. Jest to w mojej opinii dosyć dziwne umiejscowienie dla tych elementów, gdyż z reguły widujemy je na tyle obudowy, niemniej jednak wciąż sporo klawiatur ma je na boku i nie wydaje mi się żeby ktokolwiek szczególnie na to narzekał. Dla mnie wygląda to trochę dziwnie gdy kabel wystaje od lewej strony, ale na szczęście producent dał nam taki przewód, którego końcówka ze złączem jest złamana o 90 stopni.
Spód jak i tył obudowy są kompletnie puste i płaskie – to znaczy nie znajdziemy tam żadnych interesujących dodatków, poza oczywistościami jak rozkładane nóżki i gumki antypoślizgowe na spodzie. Ogólnie rzecz biorąc cała klawiatura jest utrzymana w ryzach i nie stara się ona przekazywać nam żadnych informacji o tym, że docelowo jest kierowana do graczy. Nie dziwi mnie to jakoś szczególnie, bo przecież bazą do tego produktu jest sprzęt stricte biurowy, specjalnie zminimalizowany do takiego stopnia, że każdy może ją sobie wrzucić do torby i zabrać do pracy albo chociażby w podróż. Bardzo mi się podoba taka stylistyka i cieszę się, że pomimo zalewu rynku paskudnymi, gamingowymi designami wciąż da się dostać ładne modele.
Wisienką na torcie jest kolorystyka, która wyłamuje się odrobinę z ram elegancji, ale nie narzuca nam się w żaden sposób. Mamy tu połączenie czarnej, matowej obudowy z nakładkami w dwóch odcieniach szarości, co samo w sobie tworzy genialne połączenie. Dorzućmy tu jednak jeszcze parę fioletowych akcentów, dołączonych rzecz jasna w zestawie, a całość nie tylko dostaje ciut więcej życia, ale również zyskuje w moich oczach więcej stylu. Fiolet to naprawdę wspaniała barwa do łączenia z ciemnymi kolorami – nie bez powodu księża mają fioletowe szaliki podczas rozgrzeszania wiernych. Ma to też swoisty mroczny klimat, ale wystarczy dorzucić do całości limonkowy przewód i podświetlenie w tej samej barwie, a efekt będzie zacny. Kurcze, serio podoba mi się ta klawiatura.
Wykonanie
Keychron ma w swojej ofercie wiele różnych serii klawiatur z różnymi dopiskami w nazwach. Jeszcze nie tak dawno temu łatwo było je od siebie odróżnić, bo Q były tymi aluminiowymi, V z plastikową, lecz niezwykle dobrej jakości, obudową, zaś K reprezentowały budżetową półkę. Obecnie wszystkie warianty Max i Pro sporo namieszały i nawet mi ciężko się w tym wszystkim połapać. Jedno jest jednak pewne – seria K PRO ma najdziwniejszy sposób zaimplementowania metalu do obudowy jaki widziałem. Producent wykonał bowiem calutki spód z tworzywa sztucznego, zaś aluminiowe pozostawił wyłącznie ścianki boczne, osłaniające przełączniki. Jak tego dokonał? Przykręcając je do spodu. Tworzy to dosyć dziwaczną estetykę, ale przynajmniej G4M3R oraz Keychron mogą chwalić się, że obudowa ich klawiatury jest metalowa… choć czy aby na pewno? Po dogłębnej analizie za pomocą ostrego narzędzia okazuje się, że nawet ja stałem się ofiarą błędnego marketingu.
Widzicie, Keychron K2 PRO występuje w wersji z metalową ramką, ale też z plastikową – tańszą. Pierwotnie myślałem, że testowany dziś sprzęt to ten pierwszy wariant i przez chwilę nawet w to wierzyłem – ramki są tu bowiem nieprawdopodobnie sztywne, a stukając w nie palcem wydają z siebie nieco inny odgłos niż reszta obudowy, która jest ewidentnie plastikowa. Po dwóch dniach testowania doszedłem jednak do wniosku, że pora użyć pewnych środków, które rozwieją moje wątpliwości na dobre – nóż. Zacząłem rysować obudowę ostrzem i jak się okazuje, materiał z którego są ramki jest mięciutki, a po przerysowaniu go nie widzimy srebrnej barwy – naturalnego koloru aluminium, który powinien ukrywać się pod anodyzacją. Jaki jest zatem wniosek? Cóż, przede wszystkim x-kom ma błąd w opisie produktu sugerujący wykonanie obudowy z metalu (już poprawili!).
Szczerze powiedziawszy cieszyłbym się gdyby polska wersja K2 PRO była tą z metalowymi ramkami, bo to serio fajne rozwiązanie – plastikowa obudowa przyjemnie rozprowadzająca fale dźwiękowe, a do tego metalowa ramka dodająca sztywności. Niestety nie jest tak kolorowo i musimy pogodzić się z faktem, że wariant tej klawiatury od marki G4M3R oferuje kompletnie plastikową obudowę, przy czym same ramki mają grubość zaledwie 2,2 mm, a mimo to są absurdalnie sztywne. Ponadto stalowa płyta montażowa dodaje całej konstrukcji solidności i ciężaru, dzięki czemu klawiatura nie tylko nie wygina nam się w rękach ani podczas użytkowania, ale również sprawia, że całość waży 923 gramy. Jakość wykonania stoi zatem na bardzo wysokim poziomie i w zasadzie bez wad. Mam nadzieję, że x-kom poprawi błąd w specyfikacji, bo o ile w opisie nie ma wzmianki o aluminiowej obudowie, o tyle sama specyfikacja wspomina o metalu (już poprawili!).
Ergonomia
Nic mnie tak nie wnerwia jak testowanie klawiatur w formacie, którego zwyczajnie nie lubię. Nie miałem niestety wyboru, bo G4M3R wydaje swoją wersję K2 PRO wyłącznie w znanym i paradoksalnie uwielbianym przez społeczność rozmiarze 75%. Jest to wersja kompaktowa, a zatem wszystkie klawisze są zbite w jedną całość, bez żadnych przerw pomiędzy sekcjami. Rodzi to pewne problemy, ale pozwala na jeszcze swobodniejsze transportowanie tego i tak niedużego formatu. Mi osobiście nie podoba się on wizualnie, lecz to jak wiadomo kwestia gustu. Myślę natomiast, że lepsze już to, niż ten nieszczęsny exploded – gdzie wszystko jest od siebie oddzielone. Serio, z jakiegoś bliżej nieznanego powodu nie przepadam za 75% w obu wersjach, ale exploded nosi miano tego najbardziej znienawidzonego. Nie odpowiem Wam jednak dlaczego, bo to tak jak gdyby zapytać mnie dlaczego lubię kolor zielony.
Zbite klawisze to natomiast problem dla ergonomii. Widzicie, chcąc trafić w klawisz funkcyjny musimy sięgnąć do niego, a jeśli dotychczas korzystaliśmy z normalnych klawiatur, takich jak Full-size czy TKL, to nasza pamięć mięśniowa jest przyzwyczajona do rozdzielenia ich przerwami co cztery przyciski, a także odseparowania od rzędu cyfr. Tutaj każda „efka” jest nad odpowiadającą sobie cyfrą, a więc F1 nad 1, F2 nad 2 i tak dalej. Technicznie rzecz ujmując rząd funkcyjny jest tu zatem przesunięty w lewo, co kompletnie morduje przyzwyczajenia. Te są natomiast bardzo plastyczne i człowiek jest się w stanie bardzo szybko zaadaptować do nowych warunków. Wiem, że nawet ja byłbym w stanie to osiągnąć, ale jakoś szczególnie mi nie zależy – i tak przecież odłożę tę klawiaturę na bok już za parę dni i prawdopodobnie nie wrócę do podobnego sprzętu przez najbliższe miesiące.
Nie chcę natomiast wkręcić Was w myślenie, że 75% to coś złego. Broń Boże, jeżeli podoba Wam się ten format i jesteście się w stanie do niego przyzwyczaić, a także wykorzystać jego potencjał (serio, to najwięcej funkcjonalności zamknięte w najmniejszej formie jak to tylko możliwe, perfekcyjny balans), to bierzcie i się nie zastanawiajcie. Przedstawiam tylko i wyłącznie swoją opinię i może nawet trochę lamentuję nad swoim losem, bo jako recenzent jestem często zmuszony wyjść ze swojej strefy komfortu i testować coś za czym niekoniecznie przepadam. Prywatnie dużo lepiej korzysta mi się z TKL-i i dużo bardziej podobają mi się one wizualnie, ale to tylko i wyłącznie kolejna opinia kolejnego randomka w internecie. Nie bierzcie jej szczególnie do siebie i nie dajcie sobie wmówić czegoś z czym się nie zgadzacie.
Wracając do clou sprawy, G4M3R x Keychron K2 Pro korzysta z układu klawiszy zwanego ANSI, który jest obecnie normą wśród polskich użytkowników, trochę na przekór całej Europie korzystającej z ISO. Enter jest tu zatem niski, a lewy Shift pełny. Kompaktowy format zmusił producenta do skrócenia prawego Shifta oraz klawiszy na prawo od Spacji żeby upchnąć obok nich strzałki. Niestety skutkuje to prawym Altem o rozmiarze wynoszącym zaledwie 1u, gdzie normalnie jest to 1,25u lub 1,5u, w zależności od układu. Przez to było mi bardzo ciężko przyzwyczaić się do pisania na tej klawiaturze, bo jak na Polaka przystało korzystam z polskich znaków. Przy prawej krawędzi mamy z kolei kilka klawiszy nawigacyjnych, które możemy sobie rzecz jasna dowolnie przeprogramować, a w prawym górnym rogu Keychron umieścił PrintScreen, Delete oraz przycisk do zmiany trybu podświetlenia, oznaczając je odpowiednimi legendami.
Na spodzie obudowy znajdziemy cztery gumki antypoślizgowe powstrzymujące klawiaturę przed niepożądanym przesuwaniem się po biurku, zaś przy tylnej krawędzi mamy rozkładane nóżki do regulacji kąta nachylenia. Są one dwustopniowe, co pozwala nam jeszcze lepiej dostosować kąt nachylenia do naszych preferencji. Normalnie urządzenie jest pochylone pod kątem 4°, małe nóżki zmieniają go w 8°, a duże w 10,5° – dla każdego coś dobrego! Nie otrzymujemy tu jednak żadnych dodatkowych funkcji jak w niektórych klawkach 75% – chociażby pokrętła do regulacji głośności. Myślę, że gdyby Keychron chciał, to wcisnąłby takowe w prawym górnym rogu, ale widocznie nie zdecydował się na to z powodu trudności korzystania z enkodera otoczonego klawiszami.
Efektywna wysokość frontu, mierzona od samego spodu obudowy (wraz z gumką antypoślizgową) do czubka przełącznika spacji, wynosi 26 mm. To stosunkowo dużo w porównaniu z konkurencyjnymi propozycjami, lecz wciąż wystarczająco mało żeby nie musieć myśleć o jakichkolwiek podpórkach pod nadgarstki. Co prawda Keychron ma w ofercie takowe, więc kto by chciał to i tak sobie takową dokupi, niemniej jednak ja uważam, że jej brak w pakiecie z K2 PRO to nie błąd, a w pełni zrozumiały zabieg.
Keycapy
Zarazem jedną z najlepszych cech recenzowanej dzisiaj klawiatury, jak i jej największą bolączką, okazują się być keycapy. Producent zdecydował się zamontować tu swoje popularne nakładki o profilu OSA, które spotkać mogliśmy już w wielu innych modelach, choćby tych z serii Q i V. Mają one wysokość większą od popularnych Cherry, ale w miarę podobną do standardowych OEM. Najbardziej wyróżniają się natomiast dosyć sferyczną górą, która dla jednych może być zbawieniem, lecz innym wydać się niewygodnym absurdem. Samo zagłębienie jest cylindryczne, jak w większości profili, lecz cały kształt nakładki bardziej przypomina zaokrąglony komin niż prostokątny bloczek. Dla mnie pisanie na nich jest niezwykle przyjemne i uważam stosowanie ich za lepszy wybór niż trzymanie się wiecznie tego nieszczęsnego OEM-a, którego nikt nigdy nie chciał w swojej klawiaturze. Egzotyczniejsze profile to zawsze dobry ruch, bo dodają klientom jeden aspekt więcej do zastanowienia i być może kolejny argument na zdecydowanie się na ten model.
Co prawda nie znajdziemy na stronie x-kom informacji na temat zastosowanego materiału, lecz biorąc pod uwagę, że Keychron produkuje wszystkie swoje nakładki OSA z plastiku PBT, bezpiecznie jest założyć tak i w tym przypadku. Metoda jest z kolei bardzo łatwa do stwierdzenia, gdyż od spodu widzimy drugi, osobny odlew tworzywa. Mowa więc o double-shot, czyli obecnie najlepszej na rynku technologii produkcji keycapów za sprawą ostrości nadruków oraz ich wytrzymałości. Same legendy są tu takie same jak w pozostałych propozycjach chińskiego producenta – wszystko jest wyśrodkowane, literki alfabetu niedużych rozmiarów, zaś na modyfikatorach zastosowano małe znaki zajmujące sporą część powierzchni. Ponadto obok słów znalazło się miejsce dla ikonek, co czyni te modyfikatory „icon+text”. Dla hecy wspomnę, że logo Windows na klawiszu o tej samej nazwie jest klasycznie odbite lustrzanie z nieznanych mi przyczyn.
Sama w sobie równość nadruków wypada nawet nieźle, choć widać, że niektóre literki są węższe od pozostałych – dobrym przykładem będzie tu A i wyraźnie cieńsze od niego U. Warto natomiast wspomnieć, że wszystkie brzuszki w literkach takich jak O czy B oraz cyferkach jak 6 czy 8 są domknięte. Legendy nie prześwitują, a zamiast tego mają biały kolor bez względu na nakładkę. Nad oznaczeniami klawiszy funkcyjnych producent wcisnął ikony rodem z MacBooków, co tylko potęguje przeświadczenie do kogo klawiatura ta powinna być skierowana, zaś obok cyferek 1, 2 i 3 umieszczono ikonki Bluetooth, nadrukowane metodą pad-print, informujące nas o dzierżeniu przez te klawisze dodatkowej funkcji parowania z trzema urządzeniami.
Bardzo zawiodłem się natomiast na fioletowych akcentach. Dosłownie wszystkie z nich wykonano metodą laser etching, a co za tym idzie główna warstwa nakładki jest prześwitująca, zaś jej fioletowa część to wyłącznie lakier naniesiony na powierzchnię bryły. Poza tym, że moim zdaniem nie zgrywa się dodawanie keycapów przepuszczających światło do klawiatury wyposażonej w takie z jednolitymi legendami, to jeszcze sporo tracimy na żywotności. Oczywiście w ostatnich latach technologia ta znacznie się poprawiła i dużo rzadziej zobaczyć możemy zdjęcia użytkowników ze startym lakierem, ale jest to mimo wszystko nieuniknione – co za tym idzie, gdy reszta naszej K2 PRO będzie wciąż w pięknym stanie, pojedyncze nakładki akcentowe zaczną wyglądać fatalnie. Uważam to za ogromną wadę, bo zwyczajnie w świecie nie wyobrażam sobie korzystania z recenzowanego dziś sprzętu bez tak pięknie fioletowych akcentów. Bez nich to kolejna, czarno-szara klawiatura bez duszy.
Poniekąd rozumiem, że współpraca i chęć dorzucenia tu keycapów ze spersonalizowanymi przez G4M3R nadrukami wymagałaby stworzenia nowych form, a cała seria jest limitowana (czyli nie opłacałoby się to finansowo), lecz czemu w takim razie oberwały również strzałki? Przecież wykorzystują one dokładnie ten sam krój pisma co w pozostałych modelach Keychron-a. Trochę szkoda, tym bardziej że tworzy to swego rodzaju niespójność akustyczną (fioletowe nakładki są prawdopodobnie z ABS-u, a nie PBT), feelingową (tekstura powierzchni lakierowanej jest zupełnie inna niż suche i gładkie PBT) oraz kolorystyczną (keycapy z nadrukami G4M3R w kolorze szarym kompletnie odbiegają odcieniem od tych wykonanych podwójnym wtryskiem), ale widocznie nie można mieć wszystkiego.
Skoro wspomniałem o kolorystyce, to rozwinę myśl. Sama obudowa klawiatury jest czarna, więc pasuje do niej praktycznie każdy kolor, ale najlepiej te podobne. Tą myślą zapewne kierował się zarówno Keychron jak i G4M3R i postawili na dwa odcienie szarości – ciemne modyfikatory i nieco jaśniejsze alfanumeryki. Niestety spacja oberwała ciemnym odcieniem, co moim zdaniem wygląda dziwacznie, zaś klawisze tyldy i pipe (\|) zwyczajnie w świecie nie powinny być w kolorze modyfikatorów przez czystą logikę – nie są modyfikatorami. W połączeniu z fioletowymi akcentami i limonkowym kablem (a może i podświetleniem?) całość prezentuje się prześlicznie i nie mogę się napatrzeć na ten sprzęt. Dobra robota chłopaki!
Wcześniej wspomniana faktura jest typowa dla wielu obecnie produkowanych PBT-ków, czyli gładka, ale wyraźnie sucha pod palcem, trochę jak jakiś proszek – zupełnie inny typ gładkości niż w ABS-ach, które sprawiają wrażenie mokrych, coś jak powierzchnia lustra. Grubość ścianek wynosi z kolei 1,2 mm, czyli w sumie niedużo, ale wciąż w zakresie normy – obecnie coraz częściej spotyka się klawiatury z nakładkami 1,5 milimetrowymi, co jeszcze ciekawiej wpływa na brzmienie całości.
Stabilizatory
Keychron uparcie trzyma się montowania we wszystkich swoich nowych klawiaturach stabilizatorów PCB-mount przykręcanych na śrubki. Ma to swoje zalety względem stabów montowanych na płytce montażowej, bowiem z reguły PCB-mount’y brzmią wyraźnie lepiej, niemniej jednak mam pewne uprzedzenie do śrubek. Uważam bowiem, że znacznie lepszym rozwiązaniem są klipsy, które trzymają stabilizator równie mocno, a przynajmniej nie wymagają od nas tyle czasu do wymontowania. Większość osób decydujących się na ten sprzęt nie zwróci na to jednak uwagi, bo jeśli już zdecydują się na otworzenie obudowy, to raczej nie będą narzekać na kilkanaście sekund dłuższy proces demontażu i montażu tak mocno jak ja.
Na drucikach znalazła się pokaźna ilość smaru, ale w mojej opinii nieco błędnie rozmieszczonego. Powinien się on znaleźć w środku stabilizatora, a nie na jego zewnętrznej części. Efektem jest w miarę cicha, ale nie idealna praca. Pisząc na G4M3R x Keychron K2 PRO słychać bowiem cykanie i delikatne klekotanie z calutkiej spacji i lewej strony Backspace. Lewy Shift oraz Enter są w moim egzemplarzu idealne, ale kto wie jak będzie to wyglądać u Was, albo co gorsza – po dłuższej eksploatacji, gdy smar kompletnie inaczej się rozłoży i być może nawet kompletnie wylezie ze środka trzpienia stabilizatora. Z doświadczenia wiem, że to zawsze poważny problem w klawiaturach pre-built i niestety nie da się go uniknąć, ale w ostatnich miesiącach spotkałem się z wieloma modelami, które opanowały staby prawie do perfekcji. Niestety, to nie jest jeden z nich.
Przełączniki
Bez zaskoczeń w kwestii switchy, bo Keychron wyposażył K2 PRO powstałe we współpracy z G4M3R w dokładnie te same Keychron K Pro Red co w swoich pozostałych klawiaturach z tej serii. Nie uważam tego jednak za wadę, gdyż są to naprawdę porządne przełączniki. Produkuje je Huano, czyli producent nie stanowiący obecnie wzoru tudzież inspiracji dla innych, lecz produkowane przez nich switche z logiem Keychron wypadają nieźle na tle konkurencji. W tym przypadku mamy do czynienia z modelem liniowym, w dodatku z lekką sprężyną, co większości zapewne skojarzy się z graniem. Nic dziwnego, gdyż to przecież gracze zazwyczaj wybierają takie właśnie przełączniki wierząc, że poprawią one ich osiągi. Do pisania też jak najbardziej się one nadają, chociaż ja personalnie wolę cięższe sprężyny, dzięki którym mogę wyeliminować literówki.
Brak sprzężenia zwrotnego, zwanego też bump-em, powoduje brak reakcji naszych palcy na przekroczenie progu aktywacyjnego. Zamiast tego jesteśmy w pewnym sensie zmuszeni do dociskania klawisza do samego dołu, a skok jest tu niekrótki, gdyż wynosi standardowe 4 mm. Co za tym idzie, w mojej opinii nie są to przełączniki zoptymalizowane do gamingu, co nie zmienia faktu, że w dobrych rękach i u osoby z odpowiednimi preferencjami mogą zauważalnie poprawić wyniki w grach. Punkt aktywacji osadzono w połowie, a więc na drugim milimetrze, zaś siła wymagana do osiągnięcia tego progu to 45 gf. Żeby wcisnąć klawisz do końca musimy z kolei użyć około 60 gramów siły, czyli dosyć standardowo. Moje palce lubią te okolice, ale wolą gdy aktywacja jest trochę cięższa – znaczenie ma bowiem nie tylko ciężar na samym końcu, ale cały wykres.
Konstrukcja Keychron K Pro Red jest w zasadzie definicją MX style, poza jednym małym detalem – trzon zawiera dwie ścianki przeciwpyłowe po obu stronach krzyżaka. Służą one blokowaniu wszelkiego kurzu i ewentualnych płynów przed dostaniem się do środka przełącznika, co zauważalnie zwiększa ich żywotność. Producent deklaruje 50 milionów wciśnięć, czyli na tym samym poziomie co większość dobrej jakości Gateronów czy też Kailh, a także starszych generacji Cherry MX. Osobiście uważam cały koncept dust-proof za nieco przerysowany i nie wierzę, że takie ścianki zablokują płyn przed dostaniem się do środka, ale z kurzem rzeczywiście ma to pewien sens. Szkoda tylko, że zabrakło dodatkowych nóżek stabilizujących czyniących te switche 5-pinowymi, bo sama klawiatura takowe wspiera.
Od kiedy pierwszy raz korzystałem z klawiatury na tych przełącznikach zastanawiałem się skąd wynika ich gładkość. Przecież to niemożliwe, że Huano z producenta stawianego na równi ze starym Outemu nagle stało się fabryką dobrych switchy. Czyżby była to zasługa smaru? A może zupełnie nowe, lepsze formy? Odpowiedź leży po środku. Po otworzeniu przełącznika widzimy śladowe ilości oleistego smaru na trzonie, ale jest on rozprowadzony nierównomiernie i w dodatku jego ilość różni się pomiędzy egzemplarzami. Gładkość wynika zatem nie tylko z jego obecności, ale także z odświeżonych form. Tu muszę przyznać, że Huano naprawdę się postarało i należy im się za to ogromna pochwała. Co prawda są na rynku gładsze switche montowane w klawiaturach pre-built, ale już korzystając z G4M3R x Keychron K2 PRO większość osób nie odczuje ocierania na tyle aparentnego żeby narzekać.
Gdyby z jakiegokolwiek powodu zamontowane tu przełączniki nie przypadły Wam do gustu, albo na przykład któryś przestał działać poprawnie, to macie pełną możliwość wymiany ich na inne bez konieczności posiadania lutownicy. Za sprawą obecnych tu gniazd hot-swap wystarczy pociągnąć switcha odpowiednim narzędziem do góry, a w jego miejsce umieścić dowolny inny, byle kompatybilny. PCB wspiera przełączniki 5-pinowe, więc włożycie tu praktycznie wszystko co tylko Wam się wymarzy. Uważam natomiast, że w obecnych czasach hot-swap stracił trochę na znaczeniu, bo i tak w klawiaturach montowane są switche tak dobre, że mało kto decyduje się na ich wymianę. Niemniej jednak lepiej mieć taką możliwość niż jej nie mieć, szczególnie że pakiet dobrych przełączników to obecnie naprawdę śmieszne pieniądze, a wiem, że zastosowane tu Huano nie każdemu muszą się spodobać.
Brzmienie
Nie ma chyba nic bardziej przewidywalnego w świecie klawiatur niż wydawany przez nie dźwięk. To prawda, że na brzmienie wpływa masa czynników i bardzo ciężko jest zrekonstruować identyczne odgłosy, nawet mając dokładnie ten sam sprzęt, ale pewne zasady pozwalają na bardzo proste założenie jak będzie brzmiał konkretny model. Widzicie, G4M3R x Keychron K2 PRO korzysta z plastikowej obudowy o niezłej gęstości zastosowanego plastiku, a także ze standardowej grubości keycapów wykonanych z PBT, o nieco wyższym od Cherry profilu. Już same te dwie informacje pozwalają nam założyć, że stukanie będzie lekko skierowane ku basowi, a także będzie się nieźle niosło. Trzeba natomiast uwzględnić liniowe przełączniki wykonane zapewne ze standardowych materiałów, co czyni je delikatnie wyżej brzmiącymi, a także wrzucenie przez producenta grubej pianki pomiędzy płytę montażową i PCB, pochłaniającą część basowych fal. Ostatnią poszlaką jest ogromny kawał silikonu umieszczony na samym spodzie obudowy, odbijający fale zupełnie inaczej niż pusta obudowa, a także pochłaniający inny fragment spektrum dźwięku niż porowata pianka.
Efektem jest klawiatura o stosunkowo głośnej pracy, której barwę brzmienia określić można jako delikatnie wysoką, ale ze słyszalnym basem, szczególnie przy powrocie klawisza do pozycji wyjściowej. Ponadto pisząc wolniej i lżej dajemy całości możliwość wykazania się niskością brzmienia. Co do zasady, Keychron K2 PRO brzmi po prostu jak większość klawiatur „marketowych”, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu – nie stuka jak plastikowa zabawka, jak jakiś szmelc kojarzący się z Chińską Republiką Ludową, a jak pełnoprawny produkt, którym posiadacz z pewnością chciałby pochwalić się znajomym. Nie robi natomiast nie wiadomo czego i rzecz jasna nie ma podejścia do drogich, przemyślanych akustycznie konstrukcji, ale to raczej żadne zdziwienie. Nie można moim zdaniem oczekiwać wybitnego brzmienia od klawiatur, które nie stawiają akustyki na pierwszym planie i atakowanie za to Keychrona nie ma żadnego sensu.
Ogromnym minusem są dla mnie natomiast stabilizatory. Tak jak wspominałem kilka sekcji temu, ich przesmarowanie jest nie do końca poprawne, czego owocem jest nieprzyjemne klekotanie spacji przy dosłownie każdym wciśnięciu. Backspace także daje o sobie znać, ale wyłącznie gdy wcisnę go przy lewej krawędzi. Nie ma rzeczy niemożliwych do naprawienia i ten aspekt bez problemu idzie poprawić odrobiną smaru, nałożoną zgodnie z moim poradnikiem, lecz bądźmy szczerzy – w 2024 roku każdy raczej oczekuje od klawiatury w takiej cenie brzmienia stabilizatorów na co najmniej bardzo dobrym poziomie, tym bardziej gdy jej producent szczyci się zastosowaniem screw-inów. Ode mnie spory minus, ale lepiej w kwestii stabów niż konstrukcji, bo tego drugiego tak łatwo nie naprawimy.
Podświetlenie
Zazwyczaj piszę w swoich recenzjach, że pałam nienawiścią do podświetlenia i nie rozumiem sensu implementowania go do klawiatur. Tutaj jest jednak inaczej. Producent zadbał o użytkowników i zamontował diody w poprawnej orientacji, a więc południowej. To sprawia, że o ile światło nie dociera tak dobrze do keycapa, to przynajmniej przełącznik nie wadzi o niego. Poza tym zamontowane tu nakładki i tak nie mają prześwitujących legend (poza wspominanymi wcześniej akcentami), więc północna orientacja byłaby tu kompletnie zbędna. A samo podświetlenie muszę pochwalić, bo nie tylko biały jest tu prawie idealny (ma lekką nutkę niebieskiego, ale lepsze to niż róż), ale także dodaje sporo smaku całości klawiatury. Skoro bowiem producent daje nam tu sprzęt w odcieniach szarości, z fioletowymi akcentami i limonkowym kablem, to czemu by nie wspomóc całości równie limonkowym światłem? Tak też zrobiłem i jestem niesamowicie zadowolony z efektu. Polecam i Wam!
Oprogramowanie
Jak na dobrą klawiaturę przystało, G4M3R x Keychron K2 PRO wspiera QMK i aplikację VIAL, ale czy aby na pewno? Cóż, osobiście nie byłem w stanie przekonać jej do tego żeby widziała poprawnie urządzenie, ale z pomocą przychodzi stworzone przez producenta oprogramowanie przeglądarkowe zwane Keychron Launcher. Z pozoru wygląda jak VIA i w zasadzie oferuje taką samą funkcjonalność. Zmienimy w nim działanie dosłownie każdego klawisza na każdej dostępnej warstwie (0 i 1 to macOS, 2 i 3 to normalne systemy), skonfigurujemy podświetlenie, nagramy makra, a nawet zaktualizujemy firmware. Muszę przyznać, że działanie tego narzędzia jest świetne i szczerze nie boli mnie nawet brak VIAL. Ważniejsze jest dla mnie to, że mogę bez instalowania programu na swoim komputerze ustawić wszystko i klawiatura to zapamięta, niż korzystanie z tej jednej konkretnej aplikacji. Ciekawostka: ten wariant K2 PRO jest nazwany w software jako „K2 Pro Poland”.
Bezprzewodowość
Ostatnie lata pokazały nam, że peryferia dla graczy wcale nie muszą wymagać od nas podłączenia przewodowego. Znajdźcie mi jakiegokolwiek profesjonalnego gracza z myszką na kablu – będzie to nie lada wyzwanie. Recenzowana dziś G4M3R x Keychron K2 PRO również oferuje wbudowany akumulator o pojemności 4000 mAh i możliwość działania bezprzewodowego. Gryzie mi się natomiast trochę danie nam opcji podłączenia klawiatury przez Bluetooth, ale nie przez 2,4 GHz. Przecież to skrajnie lepsza technologia, zapewniająca dużo lepsze opóźnienia, a nawet opcję kompetytywnego grania bez kabla. Bez 2,4 GHz nie jesteśmy w stanie komfortowo pograć nawet w jednoosobowe strzelanki, bo ograniczająca nas technologia BT zwyczajnie w świecie na to nie pozwala – będziemy się jedynie frustrować, że giniemy z winy sprzętu. Dlatego też nie do końca rozumiem dodanie bezprzewodowości do klawiatury z pozoru gamingowej, jeśli producent nie stawia na najlepszą możliwą technologię.
Oczywiście łapię, że współpraca między x-komem, a Keychronem ogranicza się w tym produkcie do lekkiego rebrandingu, gdyż K2 PRO bez logo G4M3R oferuje dokładnie taką samą funkcjonalność. To z tego wynika obecność BT, a nie 2,4 GHz – oryginalny produkt zwyczajnie w świecie nie jest skierowany do graczy, a do osób pracujących przed komputerem, jak zresztą znaczna większość dotychczas powstałych klawiatur tej marki. Polski sklep z elektroniką chciał zrobić z niej sprzęt gamingowy i nie przemyślał, że lepiej byłoby kompletnie wyrzucić stąd bezprzewodowość, obniżając przy tym cenę, niż oferować sposób podłączenia, z którego nie skorzysta absolutnie żaden gracz. Doceniam chęci, ale nie tędy droga.
Bardzo chciałbym sprawdzić żywotność baterii w tym urządzeniu, ale szczerze powiedziawszy nie do końca widzi mi się korzystanie przez kilka tygodni wyłącznie z laptopa. Producent deklaruje 300 godzin pracy z wyłączonym podświetleniem i 100 godzin z włączonym, co moim zdaniem jest wiarygodnym wynikiem – Bluetooth zużywa znacznie mniej energii elektrycznej niż 2,4 GHz. Jeśli zatem jesteście nie tylko graczami, ale korzystacie też ze swojej klawiatury profesjonalnie i na przykład potrzebujecie jej w podróży, to zamiast męczyć się z tym co ma do zaoferowania laptop, możecie zabrać w podróż K2 PRO – do pisania wszelkich tekstów lub pracy na tabelkach BT nadaje się idealnie, nie traci połączenia, pozwala na połączenie z trzema urządzeniami jednocześnie i przede wszystkim zapewnia długą pracę bez ładowania. Po prostu nie uważam tego rozwiązania za dobre do samych w sobie gier.
Ocena końcowa
Koniec końców uważam, że taka współpraca była polskiemu rynkowi potrzebna. Bądźmy szczerzy – są producenci, którzy na klawiaturach znają się dużo lepiej od rodzimych brandów, więc nie ma nic dziwnego w tym, że x-kom chciał skorzystać z pomocy fachowców. G4M3R x Keychron K2 PRO to ewidentny rebrand istniejącego już produktu i nie można tego ukrywać, ale czy to realnie coś złego? Jeśli jakiś model jest dobry, to nie trzeba go moim zdaniem zmieniać. Szkoda mi tylko trochę, że marka G4M3R nie wprowadziła tu jakichś poważniejszych zmian dających przewagę graczom – skoro ma to być sprzęt skierowany do graczy, to przecież Bluetooth nie jest dobrym rozwiązaniem. Cieszy natomiast obecność doskonałych keycapów OSA i porównywalnych do konkurencji przełączników Keychron K Pro Red. Oba z tych elementów czynią K2 PRO klawiaturą, z której korzysta się przyjemnie i komfortowo, w tym podczas grania.
Hot-swap to już swego rodzaju standard, więc jego obecność tutaj nikogo nie powinna dziwić – niemniej jednak dobrze, że producent go oferuje. Bogaty pakiet akcesoriów zawsze cieszy, zaś dwustopniowa regulacja kąta nachylenia daje opcję dostosowania sprzętu pod siebie. Dobra implementacja podświetlenia RGB, z diodami zamontowanymi po poprawnej stronie przełączników, to krok w dobrym kierunku – niech branża się uczy. Wisienką na torcie jest zaś kolorystyka, która mi osobiście bardzo przypadła do gustu, ale obawiam się, że może być ona jedynym powodem, dla którego ktokolwiek zdecyduje się na zakup G4M3R x Keychron K2 PRO.
Widzicie, to klawiatura z wieloma wadami. Najbardziej boli mnie chyba wybór tego „gorszego”, w pełni plastikowego wariantu zamiast wersji z metalowymi ramkami. Nie wierzę, że w produkcji koszt jest wyraźnie inny, a zawsze lepiej mieć aluminium w tak strategicznych miejscach. Nie wpływa to szczególnie na akustykę, a dodaje nieco pewności przy ewentualnym transportowaniu klawiatury luzem w plecaku – jak o coś rąbnie, to istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że metalowa ramka się uszkodzi. Montażu tray mount-owego nie będę komentował, bo to nie ten budżet żeby myśleć o jakkolwiek dobrej iteracji innych sposobów przymocowania płyty do obudowy, natomiast bardzo nie podoba mi się zastosowanie fatalnie wykonanych nakładek w kolorze fioletowym. Wiemy przecież, że Keychron potrafi robić świetnej jakości double-shoty, więc po co pakować tutaj akcenty z wycinanymi laserowo nadrukami, z których lakier zejdzie prędzej niż wielu się to wydaje?
Dla mnie minusem jest też rozmiar 75% i to w formacie kompaktowym, zbitym, bo korzysta mi się z niego niekomfortowo w porównaniu z chociażby zaufanym TKL-em. Myślę natomiast, że lepsze to niż exploded 75% czy 65%. O ironio cała kompaktowość tego urządzenia to spory plus dla wielu klientów i jeśli ktoś faktycznie chce na niej pograć albo z nią podróżować, to K2 Pro będzie dobrym wyborem. Wracając jednak do wad, stabilizatory nie są tutaj niestety idealne. Keychron ma problemy ze smarowaniem swoich stabów od kiedy tylko pamiętam, a montując przykręcany na śrubki wariant mam wrażenie, że jeszcze bardziej pogłębili ten problem. Nie wiem czy wiecie, ale przykręcenie stabilizatora do PCB wcale nie sprawi, że będzie on lepiej brzmiał, a często nawet pogorszy sprawę. Sporną kwestią są zaś wypełniacze w środku obudowy, ale wiem do kogo jest kierowany ten produkt i zdaję sobie sprawę, że takie osoby będą podekscytowane informacją, że ich sprzęt jest pełen wygłuszaczy.
Nie chcę natomiast wyjść na snoba, który tylko nienawidzi klawiatur pre-built i widzi w nich wyłącznie same wady. Ciężko przejść obok niektórych wad obojętnie, a moją rolą jest na chłodno podejść do każdego recenzowanego sprzętu, stąd tak mocne słowa. Finalnie uważam jednak, że G4M3R x Keychron K2 Pro to nie tylko przyjemny w użytkowaniu sprzęt, ale także bardzo ważny kamień milowy dla polskiego rynku. Mam nadzieję, że na tej współpracy się nie zakończy i x-kom lub ich konkurencja postanowi rozwijać pomysł korzystania z mocy przerobowych i wiedzy wielkich producentów klawiaturowych, którzy doświadczenie w branży mają gigantyczne, tak samo jak renomę.
Moje słodkie słowa z poprzedniego akapitu zapewne zostaną wyśmiane, gdy dowiecie się ile to urządzenie peryferyjne w ogóle kosztuje. Cóż, x-kom życzy sobie za G4M3R x Keychron K2 Pro 599 złotych, co w obecnych czasach jest ceną ewidentnie na wyrost. Klawiatura ta nie oferuje absolutnie nic co mogłoby usprawiedliwić taki koszt, zaś Keychron K2 Pro bez logo G4M3R kosztuje mniej w wersji z aluminiową ramką, również z polskiej dystrybucji. Tak jak jednak wspominałem wcześniej, przedmiot dzisiejszej recenzji będzie niewątpliwie wybierany przez fanów marki i kolorystyki, a nie osoby szukające największej opłacalności – tym bardziej, że jest to produkt limitowany. Jeśli więc lubicie Evangelion lub po prostu użytą tu kolorystykę, format 75% do Was przemawia i chcecie czerpać przyjemność z korzystania z klawiatury, a wymienione przeze mnie wady nie stanowią dla Was problemu, to rzeczywiście może to być dobry wybór. W każdym innym przypadku uważam jednak, że jest na rynku wiele innych opcji, które wypadają lepiej.