Pamiętam doskonale czasy, gdy dopiero raczkowałem w polskiej społeczności klawiaturowej, a moje preferencje nie były jeszcze do końca wyrobione. Wyrobioną miałem natomiast opinię o twórcach, którzy pisali lub mówili w swoich publikacjach kompletne bzdury na temat klawiatur. Widzicie, jako stosunkowo młody jeszcze człowiek potrafiłem wchodzić na filmy niektórych YouTuberów i krytykować ich za przekazywanie błędnej wiedzy. Wtedy jeszcze mi się chciało, tak byłem zdeterminowany żeby szerzyć prawdę, ale teraz raczej bym się do czegoś takiego nie pofatygował. Miałem wówczas pewne opinie na temat Ziemniaka i Grzegorza Rycko – kilka lat temu byli to bowiem jedni z czołowych twórców, którzy o klawiaturach wiedzieli niewiele, ale nie stało to dla nich na przeszkodzie w tworzeniu kolejnych i kolejnych recenzji urządzeń peryferyjnych do wprowadzania znaków.
Ten drugi z wymienionych jupiterów postanowił w pewnym momencie, że to najwyższa pora podwyższyć nieco standard swoich filmów i zaczął robić coraz lepszy research. Nie będę ukrywał – odgrywałem w tej przemianie sporą rolę, albowiem od którejś chwili jestem na ciągłych łączach z Grzesiem i bardzo chętnie doradzam mu, odpowiadam na nurtujące pytania czy dzielę się doznaniami. Obecnie jego kanał opiewa w naprawdę dobrej jakości materiały wideo, w których nie znajdziemy już takich głupot jak jeszcze kilka lat temu potrafił wypowiadać Grześ. Cieszy mnie to niezmiernie, bo potrzebujemy w Polsce jak najwięcej ludzi, którzy tworząc recenzje sprzętu wiedzą na jego temat sporo i nie robią fikołków logicznych.
Nic mnie tak nie ucieszyło w tym roku jak wiadomość, że Grzegorz Rycko stworzył, we współpracy z Dark Project, kilka naprawdę interesujących klawiatur. To nieprawdopodobnie ważny moment dla polskiego rynku tych urządzeń, albowiem nie było jeszcze wcześniej w kraju kwitnącej cebuli tego typu współpracy – a tym bardziej z tak dobrą i cenioną marką jak „Ciemny Projekt”. Trzecim ogniwem w całej tej kolaboracji jest też Ziemniak, o którym wspomniałem na wstępie. Mówię trzecim, bo nie czarujmy się – opisana przemiana w merytorycznego twórcę wciąż przed nim i jego materiały nadal charakteryzują się bardziej typem komediowym niż przekazującym pożyteczną wiedzę. Do mnie osobiście taka twórczość nie przemawia, ale patrząc na zasięgi ewidentnie ludzie lubią treści w tym stylu. Stąd też nie wolno zapomnieć o nim w kontekście testowanego dzisiaj sprzętu, albowiem to on jest głównym propagatorem szerzącym świadomość o istnieniu takich produktów – bez niego zapewne całe ZG Fusion (czyli „marka” Ziemniaka i Grzesia) nie osiągnęłoby równie dużych sukcesów. Nie byłbym natomiast w stanie uwierzyć, że odgrywał jakąkolwiek rolę w samym projektowaniu klawiatur; bo jak niby miałby to zrobić bez podstawowej wiedzy w tej kategorii sprzętowej?
W ramach współpracy chłopaków z Dark Project powstały cztery urządzenia: Onionite, Delta, Gamma i Sigma. Ja na testy poprosiłem o ten trzeci model, bowiem wydaje mi się on najciekawszy z całego grona. Pozostałe klawiaturki nie robią na mnie żadnego wrażenia i poza niesamowitymi wynikami na wadze nie oferują absolutnie nic ciekawego co mogłoby zachęcić mnie do ich przetestowania. Miejcie jednak na uwadze, że bazuję tę opinię wyłącznie na domysłach, opiniach ludzi i specyfikacjach dostępnych w sieci. Mój szósty zmysł nigdy mnie w tej kwestii nie oszukał, ale warto pamiętać, że nie dotykałem tych sprzętów, więc nie mam prawa się w ich temacie wypowiadać. Wracając zatem do Dark Project ALU87B Gamma, jest to obecnie najtańszy dostępny na polskim rynku TKL z magnetycznymi przełącznikami, który ponadto oferuje „gasket” mount i blisko dwa kilogramy masy własnej. Same te cechy sprawiły, że nie mogłem sobie odpuścić przetestowania tejże klawiaturki, więc oto jestem. Sprawdźmy sobie więc czy Gamma rzeczywiście jest tak wspaniała jak się ją maluje. Zapraszam do lektury!
Opakowanie
Pierwszym elementem, z którym mamy do czynienia, jest zawsze pudełko. W tym przypadku otrzymujemy czarny karton z nadrukami w ciekawym, minimalistycznym stylu. Front zdobi logo producenta, nazwa produktu, wzmianka o ZG Fusion oraz konturowy obrazek prezentujący znajdującą się w środku klawiaturę. Na rewersie widnieje już faktyczne zdjęcie klawiaturki, w towarzystwie pozostałych trzech urządzeń z tej serii. Mamy tu także krótką specyfikację, wspominającą o średniej wadze wynoszącej 1550 gramów (zapamiętajcie tę liczbę), a tuż nad nią producent wymienił kluczowe cechy sprzętu: piankę poron pod stabilizatorami, hot-swap, nasmarowane olejem (?) stabilizatory mocowane do płytki montażowej, gumowe inserty pod spacją, aluminiową obudowę czy uginającą się konstrukcję.
Akcesoria
Skoro karton jest spory, to i w jego wnętrzu powinno znaleźć się sporo rzeczy, prawda? Otóż to! Poza samą klawiaturką dostajemy bogaty zestaw akcesoriów:
- zakręcony kabel USB-C do USB-A w sztywnym oplocie,
- cztery gratisowe przełączniki,
- narzędzie keycap i switch puller w jednym,
- dwie pary gumek antypoślizgowych o różnej grubości,
- trzy gratisowe keycapy,
- dodatkowe śrubki, sprężynki oraz uszczelki do „gasket” mount’a,
- pakiet pianek,
- poliwęglanowa płytka montażowa,
- papierologia.
Brakuje mi w tym wszystkim chyba tylko śrubokręta pasującego do użytych w konstrukcji śrubek, ale bądźmy szczerzy – każdy ma w domu zestaw wkrętaków albo taki z wymiennymi końcówkami, więc bez problemu poradzi sobie z otworzeniem tego sprzętu. A jest po co go rozbierać, bo przecież sam producent nas do tego zachęca poprzez dołączenie w zestawie elementów przeznaczonych specjalnie do modyfikowania wnętrza. Ambiwalentne podejście mam do dołączonego w pakiecie kabla, bo nie uważam żeby komuś szczególnie zależało na sprężynkowym przewodzie, a producent mógł przeznaczyć oszczędzone na nim złotówki na poprawienie faktycznie kluczowych aspektów urządzenia, lecz z drugiej strony prezentuje się on naprawdę przyjemnie dla oka. Ponadto jest on tak sztywny, że ciężko w zasadzie ułożyć go jakoś sensownie na biurku. Fajnie natomiast, że dorzucony keycap puller jest druciany i nie uszkodzi nakładek, zaś ten do wyciągania przełączników naprawdę daje radę i korzysta się z niego stosunkowo komfortowo.
Wygląd
Sprawne oko zauważy, że w poprzedniej sekcji wspomniałem o bonusowych keycapach, a na poniżej zamieszczonym zdjęciu dwie z nich znajdują się na klawiaturze. Wynika to z faktu, że producent domyślnie montuje na Dark Project ALU87B Gamma pomarańczowy Escape i spację ze wzorkami. Ja w trakcie testów podmieniłem je na takie zwyczajne, dlatego zobaczycie je dopiero na zdjęciach prezentujących podświetlenie – wybaczcie. Jeśli natomiast chodzi o wzornictwo testowanej dzisiaj klawiatury, to mamy tu do czynienia z bryłą ewidentnie nawiązującą do stylistyki używanej chociażby przez RAMA.WORKS – ramki są grube, a rogi mocno zaokrąglone. Sama obudowa jest kompletnie czarna, za wyjątkiem umieszczonych na spodzie wielgachnych stopek w kolorze szarym.
Zamontowane na Gammie keycapy nawiązują do całego wzornictwa, jednocześnie dodając mu odrobinę kolorytu. Producent nie postawił tu bowiem na kompletnie czarne nakładki, a dorzucił nieco jaśniejszej odcieniem szarości w miejscu klawiszy alfanumerycznych. Chwaliłem takie zagranie w recenzji G4M3R x Keychron K2 Pro i zrobię to też tutaj, albowiem w ten sposób klawiatura prezentuje się dużo ciekawiej i przystępniej, niż gdyby zalać ją w całości czernią. Dla chętnych jest też pomarańczowy Escape, który doda nam trochę industrialnego smaku do całości. Ogólnie Gamma jest klawiaturą zdecydowanie nienachalną, pasującą do wielu rodzajów stanowisk, choć ma też swoje smaczki wyraźnie odstające od powszechnego tutaj minimalizmu. Dajmy na to, przerwa pomiędzy Esc i F1 została zagospodarowana trzema lampkami informującymi o włączeniu między innymi CapsLocka. Czy to dobre wykorzystanie wolnej przestrzeni? Owszem. Czy pasuje do całości? W zasadzie tak, chociaż osobiście wolałbym gdyby indykatory skrywały się bezpośrednio pod odpowiednimi klawiszami (np. po włączeniu ScrollLocka dioda pod nim zapalałaby się na biało). Koniecznie muszę wspomnieć także o fatalnym wykonaniu tychże indykatorów, bo mleczny plastik użyty do rozprowadzania światła jest jednoczęściowy, w wyniku czego po włączeniu np. ScrollLocka de facto podświetlają się wszystkie trzy paski. A wystarczyło je od siebie oddzielić.
Kształt samej obudowy też jest niezwykle interesujący. Niewidoczne są tu bowiem jakiekolwiek łączenia, dopóki nie popatrzymy na spód – na coś takiego mówi się „seamless design”. Z profilu Dark Project ALU87B Gamma jest zatem produktem stylowym i nowoczesnym. Jej tył skrywa z kolei złącze USB-C, otoczone szarym tworzywem sztucznym, wkradającym się w postaci wcięcia w metalowej części obudowy. Największe wrażenie robią chyba jednak te giganty na spodzie. Nigdy nie widziałem jeszcze takich nóżek. Naturalnie taka zagrywka ma na celu podwyższenie kąta nachylenia, bowiem obudowa sama w sobie jest kompletnie płaska, jednak dużo bardziej podobają mi się rozwiązania konkurencyjne – takie jak „box on wedge”. Ponadto tak wiele pustej przestrzeni pomiędzy tymi nóżkami wpływa znacząco na akustykę samej klawiatury, bo część fal dźwiękowych pójdzie sobie na biurko, poodbija się od niego i w efekcie kompletnie wytłumi.
Wykonanie
Zarówno Dark Project jak i samo ZG Fusion na każdym kroku stara się zaznaczać, że ich najnowsze konstrukcje wykonane są z aluminium, a nie jak w przypadku większości konkurencji – z tworzywa sztucznego. Dark Project ALU87B Gamma jak najbardziej na pierwszy rzut oka oferuje metalową obudowę, zapewniającą całości (przy podstawowej konfiguracji) 1907 gramów masy. Wystarczy jednak rzut oka na środek tej klawiatury żeby przekonać się, że aluminium to zaledwie zewnętrzna warstwa całości, a wnętrze wyścielane jest szarym ABS-em, tym samym który widzimy na tyle urządzenia, dookoła złącza USB typu C. Nie mam szczerze zielonego pojęcia dlaczego producent postawił na taką konstrukcję, bowiem ja sam nie widzę żadnego konkretnego przeznaczenia dla tego obecnego w środku plastiku. O ile w klawiaturach takich jak HyperX Alloy Origins plastik stanowi element, w który wkręca się płytę montażową, o tyle w Gammie nie ma to miejsca. Skoro jednak tworzywo się tu znalazło, to musiał stać za tym jakiś konkretny powód.
To też nie jest tak, że skreśla nam to możliwość nazwania Dark Project Gamma klawiaturą z aluminiową obudową. Wciąż mamy tu przecież wszystkie zalety takiego rozwiązania, jak masę czy wytrzymałość, a śruby wkręcone są w metalowe gwinty w górnej części obudowy (spośród których jeden mi się wyrobił do poziomu niemożności przykręcenia śrubki, tak swoją drogą). Plastik może wpływać na wewnętrzne odbijanie się fal dźwiękowych, ale to tylko (lub dla niektórych aż) tyle. Nie traktujmy więc obnoszenia się metalem przez ZG Fusion jak kłamstwo, bo w tym przypadku mowa o klawiaturze prawdziwie korzystającej z metalowej obudowy. Wspomnieć należy także o sposobie produkcji, który w tym przypadku to nie dużo droższe wycinanie na maszynie CNC, ale odlewanie z płynnego aluminum we wcześniej przygotowanej formie. To dzięki temu chłopaki we współpracy z Dark Project mogli zaoferować nam klawiatury Onionite, Gamma i Delta w tak (bez)konkurencyjnych cenach. Kolor naniesiono z kolei metodą proszkową zamiast klasycznej anodyzacji. To też zapewne wynika z chęci obniżenia kosztów przy jednoczesnym utrzymaniu sensownego poziomu jakości, bo jednak QC przy anodyzacji wymaga sporo uwagi, a więc i pieniędzy.
Koniecznie muszę wspomnieć przy tej okazji o dwóch nieciekawych wydarzeniach, które miały miejsce podczas mojego testowania Gammy. Pierwsza z nich to znaczne obniżenie masy po wyjęciu tego wielkiego kawałka silikonu ze środka, a także po podmiance płytki na poliwęglanową. Wówczas recenzowany dziś produkt nie waży już prawie dwóch kilo, a zaledwie 1460 gramów (więc to stąd wzięła się średnia 1,5 kg w specyfikacji na pudełku). To nadal sporo jak na TKL-a w tym budżecie i wciąż wynika ona w głównej mierze z aluminiowej obudowy, ale warto mimo wszystko o tym pamiętać żeby później się nie zdziwić. Druga sprawa to ewidentne oszczędzanie na materiałach. Otóż podczas mojego pierwszego rozbierania klawki, w dodatku podczas streama na Twitchu, jedna ze śrubek trzymających PCB i płytę montażową razem nie chciała za żadne skarby puścić. Jak się niebawem okazało, winny był gwint, który wyłamał się ze struktury płyty montażowej i kręcił się wokół własnej osi. Jak słusznie zauważył jeden z komentujących zapis streama, w droższych klawiaturach gwinty te wprasowuje się w płytkę w taki sposób, aby te miały kształt sześciokątny, a nie okrągły, co znacząco obniża szansę wystąpienia takiego zdarzenia. Podejrzewam natomiast, że gdyby problem taki wystąpił u zwykłego klienta, to sklep lub producent z chęcią by pomógł i poza nieco zepsutym humorem nic wielkiego by się nie wydarzyło. Wadliwe sztuki zdarzają się u każdej marki i nie ma co się nad tym przesadnie rozwodzić, choć nie ukrywam, że wolałbym gdyby Dark Project przywiązywał większą uwagę do takich detali, zamiast wrzucać do zestawu „profesjonalny” kabel.
Wnętrze
Dostęp do środka ogranicza nam osiem śrubek z główkami typu hex 1.5. To doskonały wybór, bowiem znacznie popularniejsze phillipsy znane są z szybkiego wyrabiania, potrafiącego doprowadzić nawet do braku możliwości odkręcenia śrubki. Należy jednak zwrócić uwagę na ich grubość -są tak cieniutkie, że jedna dosłownie pękła mi przy którymś już zamykaniu obudowy! Uważajcie zatem przy zabawie ze swoją Gammą, bo może dojść do naprawdę niefajnych konsekwencji. Jeśli natomiast zastanawiacie się dlaczego wspomniałem o ośmiu, a nie o dziesięciu, to już tłumaczę: ten duet wyśrodkowanych śrub znajdujących się przy prawej i lewej krawędzi obudowy nie zamyka nam obudowy, a trzyma wewnętrzny plastikowy element w miejscu. Nie ma zatem potrzeby odkręcania ich podczas próby dostania się do środka.
Wraz z otworzeniem obudowy i zdjęciem górnej jej części, powitani zostajemy przez spoczywające na wielkim kawałku silikonu PCB wraz z przykręconą do niego płytą montażową wykonaną z aluminium. Ponadto płytka drukowana połączona jest z płytką-córką (ang. daughter-board) za pomocą tasiemki – należy więc uważać przy otwieraniu i wyciąganiu poszczególnych elementów, bo inaczej możemy przypadkiem ją urwać. Po wyjęciu ze środka obudowy wszystkich umieszczonych tam przez producenta elementów dostrzeżemy dwa niewykończone kawałki blachy przykręcone na dwie śrubki do spodu. To ewidentnie wnętrze ogromnych nóżek ze spodu, a blaszki spełniają tu rolę.. dociążników! Dokładnie to mają one przenieść nieco środek ciężkości. Ciekawa zagrywka 🙂
Łącznie w środku Dark Project ALU87B Gamma znajdują się domyślnie trzy warstwy wyciszenia, z czego jedną z nich można de facto rozbić na dwie osobne. Poza szarym kawałkiem silikonu spoczywającym na spodzie mamy tu mleczny silikon pomiędzy płytą montażową i PCB, który ma także spełniać rolę z reguły dzierżoną przez piankę PE. Spójrzcie na fragmenty, gdzie ów silikon ma wycięcia na przełączniki – dostrzegacie, że znajduje się tam cieniutka warstwa gumy? Tak jest, to właśnie ona siedzi bezpośrednio pod przełącznikami i stabilizatorami (ważne, zapamiętajcie), wpływając na ich brzmienie. Ostatnim elementem wyciszającym są małe pianki Poron pod każdym ze stabilizatorów, przyklejone bezpośrednio na powierzchnię PCB. Ich zadaniem jest tłumić ruchy trzpienia stabilizatora przy ruchu w dół, zderzając się z nim swoją mięciutką strukturą.
Znacie rapera Łonę? Jego utwory muzyczne po dziś są w większości aktualne, zwracając uwagę na wiele różnych problemów natury ludzkiej. W jednym z nich nawija „Kiedy wszyscy wokół Ciebie równiuteńko idą, przyjacielu, Ty bądź uprzejmy mieć wątpliwość”. Tekst ten doskonale pasuje do mojego podejścia do wszelkich wypełnień oferowanych przez Dark Project w modelu Gamma. Producent już na wstępie zakłada, że potencjalny użytkownik chciałby korzystać ze wszystkich tych wygłuszeń, a do tego dorzuca mu jeszcze kolejne trzy warstwy do dyspozycji, na wypadek gdyby ten chciał podmienić silikon na piankę poliuretanową. Nie byłoby w tym kompletnie nic złego, gdyby nie jeden maleńki szczegół.
Widzicie, o ile każdy ma pełną dowolność w modelu Gamma odnośnie podejścia do wypełnień i w razie czego może je po prostu usunąć z wnętrza, o tyle dwa z nich negatywnie wpływają na całość do tego stopnia, że fabrycznie klawiaturę tę można nazwać wadliwą. Lubię natomiast utrzymywać swoich czytelników w niepewności, więc opowiem więcej o tej kwestii w sekcji dotyczącej stabilizatorów, a Wy w międzyczasie możecie zgadywać które dwa wygłuszacze wywołały we mnie taką frustrację żeby aż nazwać je wadą.
Zresztą, moje podejście do wszelkiej maści pianek i silikonów zapewne znacie już z moich pozostałych tekstów, zatem mogliście spodziewać się, że wszystkie z tych dołączonych w zestawie z Gammą nazwę zbędnymi śmiećmi, które po umieszczeniu w obudowie czynią ją gorszą niż gdyby pozostawić wnętrze puste. Wygłuszacze pełnią bowiem rolę zabójców brzmienia i to z ich powodu nie można cieszyć się czystym dźwiękiem wydawanym przez tę wspaniałą klawiaturę. Domyślnie zamontowany tu silikon kompletnie morduje jej charakterystykę, która przecież po usunięciu go jest tak przyjemna do słuchania. Po co więc Dark Project je tutaj umieścił?
Za wszystkim stoi globalne zafascynowanie normickimi klawiaturami, które nie mają żadnego wspólnego mianownika z „customami”, ale dla ludzi nieświadomych wyglądają i brzmią na tyle egzotycznie, że równie dobrze mogłyby nimi być. Lud decydujący się na zakup którejkolwiek klawiatury z nowej serii od ZG Fusion i Dark Project będzie zatem zadowolony z obecności fabrycznych wygłuszeń, bo będzie realnie uważać je za potrzebne. Z reguły osoby te nie mają nawet wyrobionych preferencji odnośnie klawiatur, więc będą cieszyć się z każdej cechy podsuwanej im jako konieczna przez jupiterów. A to my, recenzenci, jesteśmy mesjaszami mającymi nieść takim właśnie ludziom przekaz, który uważamy za poprawny. Niektórzy z nas ulegli i promują wszelkie pianki i silikony, ale część wciąż na szczęście się trzyma. I ja w pełni rozumiem kwestię gustu i to, że niektórym może realnie podobać się brzmienie klawiatury po wypchaniu jej pianką czy silikonem, ale nie czarujmy się – znaczna większość klientów marki Dark Project nie ma własnego gustu i lubi to co każe im się lubić. Każmy im zatem lubić dobrze zaprojektowane klawiatury, a nie takie przepełnione pianką!
Spójrzmy też na to z trochę innej strony. Skoro ZG Fusion tak forsuje opcję modyfikowania swoich klawiatur wszelkimi piankami, dając nam gwarancję na produkt nawet pomimo otworzenia go we własnym zakresie, to dlaczego nie zaoferują nam ich podstawowej, kompletnie pustej w środku formy? Dlaczego domyślnie, prosto z fabryki, dostajemy sprzęt już ówcześnie zmodyfikowany pod preferencje twórców? Czy to przypadkiem nie gryzie się z całą ideologią modyfikowania?
Wiem że zapewne myślicie o mnie w tej chwili jak o jakimś maniaku czy autorytarnym dyktatorze, którego nienawiść do wypełniaczy popycha nawet do wątpienia w istnienie preferencji pośród przeciętnych klientów, ale będąc z Wami zupełnie szczerym nie widzę żadnego logicznego powodu za wypchaniem Gammy silikonem. Przecież ona dosłownie brzmi poprawniej bez niego. No dobra, rozumiem argument, że niektórym klientom może podobać się taka charakterystyka brzmienia i cieszą się brakiem konieczności dodatkowego wprowadzania zmian w swoich egzemplarzach, ale skoro i tak nie jesteśmy w stanie dogodzić wszystkim (bo co jeśli ktoś preferuje brzmienie piankowe, a nie silikonowe? taki człowiek jest wykluczony z tego argumentu?), to czemu by nie sprzedawać Gammy, raz jeszcze to powiem, w formie domyślnej, bez jakiegokolwiek wygłuszenia w środku?
Sekcję tę chciałbym zakończyć pewnym kontrastem. Otóż wspomniany przeze mnie Łona w tej samej piosence rapuje „I gdy już wierzysz, że Twoja perspektywa jest jedyną perspektywą, Ty bądź uprzejmy mieć wątpliwość”, również w celu odwrócenia znaczenia całego utworu. Pamiętajcie, że ja jestem tylko jednym z wielu twórców w sieci o tematyce klawiaturowej i jeżeli moje zdanie do Was nie przemawia, weźcie je pod wątpliwość i pamiętajcie, że najważniejsze to mieć własne. Nie podążajcie za owczym pędem, nie idźcie ślepo za opiniami innych ludzi i kreujcie swoje, bo tylko w ten sposób jesteście w stanie, choćby w tematyce tej recenzji, złożyć klawiaturę tak żeby pasowała właśnie Wam. Nie traktujcie słów ani moich, ani Ziemniaka, ani jakiegoś innego recenzenta jako świętych, a wyłącznie jako wskazówki. Podoba Wam się brzmienie Gammy z wypełnieniami? Nic z tym faktem nie zrobię i nie mam takiego zamiaru, bo to Wy macie się cieszyć ze swojego egzemplarza – ja mam przecież swój i zmodyfikuję go tak, jak będzie pasował on mi.
Ergonomia
Ostatnimi czasy coraz więcej klawiatur pre-built oferuje tak zwany „gasket mount”, czyli montaż uszczelkowy. Pierwszy raz ludzkość usłyszała o tym typie montażu przy okazji powstania którejś już wersji klawiatur od koreańskiego OTD – niezwykle ważnej dla historii całego hobby klawiaturowego designera, albo raczej grupy designerów. Wówczas gasket mount przybrał formę gumki o-ring okalającej przerwę pomiędzy PCB i płytą montażową, zaś jego zadaniem było przede wszystkim zapewnienie giętkich wrażeń płynących z użytkowania. Można dywagować nad tym czy kwestie akustyczne były od początku zamierzonym i docelowym efektem, czy być może dopiero później członkowie grupy OTD doszli do konkluzji, że brzmienie jest atutem takim samym jak uginanie. Jedno jest jednak pewne: gasket stał się jedną z wielu możliwości zamontowania płyty montażowej lub samego PCB w obudowie, a jego zalety kusiły coraz więcej osób do wypróbowania co ten wynalazek ma do zaoferowania.
Aktualnie gasket mount przybrał masę przeróżnych form, momentami nie przypominając w żadnym stopniu swojego oryginału. Przez popularyzację ów sposobu montażu coraz więcej marek doszło do konkluzji, że doskonałym pomysłem będzie zaimplementowanie czegoś podobnego do swoich klawiatur. I to właśnie dlatego dziś, w recenzji Dark Project ALU87B Gamma, wspominam o całej tej historii. Chłopaki z ZG Fusion ulegli bowiem temu popularnemu rozwiązaniu i dodali je również do swoich klawiatur. Jeśli jednak spodziewacie się montażu na gumkach albo piankach we wnętrzu Gammy, to srogo się zdziwicie. Dark Project stwierdził bowiem, że lepszym wyjściem będzie osadzenie PCB na maleńkich gumeczkach wciskanych w szparki, zaś wspomniane gumeczki zakończy odpadającymi sprężynkami.
Odpadającymi, bo recenzowana dzisiaj klawiatura przychodzi do nas bez zainstalowanego gasketa, a wszystkie potrzebne do wykonania tego zadania elementy dołącza w woreczku strunowym, w którym to w trakcie podróży wszystkie lub większość sprężynek zdąży się odseparować od gumeczek. Nie jest to natomiast jakiś wielki problem, bo nałożyć je z powrotem na siebie nie jest ciężko. Wystarczy trochę mocniej nacisnąć, albo nawet przekręcić sprężynkę, a ta grzecznie wskoczy na odpowiednią stronę gumki. Instalacja samych gumeczek też nie należy do szczególnie trudnych, albowiem jedyne co trzeba zrobić to odnaleźć wszystkie miejsca na nie, a następne umieścić je tam chociażby pęsetą, finalnie dociskając. Tak zmodyfikowana Gamma jest gotowa na pełne uginanie, jak gasket nakazał. Ale czy aby na pewno?
Według wielu osób powtarzających ślepo po swoich ulubionych jupiterach, nie do końca. Testowana w ramach dzisiejszego artykułu klawiatura oferuje bowiem magnetyczne przełączniki, a co za tym idzie wymaga rzekomo nieporównywalnej sztywności, gdyż w przeciwnym wypadku może zacząć się dziwnie zachowywać. Jeśli jednak rzeczywiście by tak było, to po co producent zapewniałby nam w zestawie elementy przystosowane specjalnie do zmodyfikowania jej tak, aby uginała się bardziej i w efekcie była mniej stabilna? Postanowiłem więc sprawdzić jak ma się ta kwestia i czy rzeczywiście jest się czego obawiać w kontekście połączenia wyraźnie uginającego się „gasketa” i magnetycznych przełączników. Złożyłem swoją Gammę bez jakichkolwiek wypełnień w środku, z poliwęglanową płytą montażową, z gumkami i sprężynkami, a nawet bez przykręcania jakichkolwiek śrubek łączących PCB z mounting plate. Efekty okazały się zaskakujące, przynajmniej dla mnie.
Wychodzi bowiem na to, że w konieczności utrzymania sztywności rzeczywiście jest ziarnko prawdy, ale nie jest tak źle jak niektórzy starają się to ukazać. Gdy ustawię czułość aktywacji na 0,1 mm lub Rapid Trigger na podobnej wysokości, to klawiatura zaczyna wariować i wciskając jeden klawisz aktywuje mi się co jakiś czas kilka pobliskich. Ponadto mam ciężkie palce, którymi lubię przywalić mocniej w klawisz w trakcie wciągającej, wymagającej precyzji rozgrywce w CS2 czy na trudniejszej mapie w osu!, więc nawet przy aktywacji obniżonej do 0,4 mm zdarzały mi się niepożądane inputy. Raz nawet w trakcie ważnej rundy, decydującej o dalszych losach meczu, wyrzuciło mnie na pulpit, bo wciskając klawisze WASD oraz Shift aktywował mi się klawisz Windows. Wszystkie te problemy znikają jednak wraz z jeszcze dalszym obniżeniem punktu aktywacji, na przykład do 1 mm, albo nawet 0,7 mm. Dobrym rozwiązaniem jest też ustawienie czułości Rapid Triggera nie na 0,1 mm, a na 0,3 mm. Dead-zone w każdym przypadku powinien pozostać na poziomie co najmniej 0,2 mm, bo naprawdę skutecznie powstrzymuje klawiaturę przed przypadkowymi aktywacjami.
Nie da się zatem ukryć, że zrobienie z Gammy uginającej się bestii czyni ją podatną na problemy w trakcie grania. Da się temu zapobiec na różne sposoby, ale ktoś może powiedzieć, że po co odejmować sobie szybkość aktywacji i w efekcie responsywność, skoro można po prostu pozostawić Dark Project ALU87B Gamma w formie pierwotnej, a więc bez gasketowego uginania. To też jest rozwiązanie, choć osobiście polecam każdemu posiadaczowi tej klawiatury najpierw przekonać się jak wygląda oferowany przez ten sprzęt flex przy konfiguracji podobnej do mojej, żeby na pewno wiedzieć czego się wyrzeka zostawiając wewnątrz obudowy aluminiową płytę montażową i stack mount.
A jak w ogóle wygląda kwestia samego gasket mount’a w tej klawiaturze i jak go oceniam? Zacznijmy od tego, że w celu jak najlepszego poglądu przetestowałem Dark Project ALU87B Gamma łącznie w czterech konfiguracjach na przestrzeni kilku tygodni. Pierwszą była to domyślna, wypchana silikonem (stack mount), druga to wspomniana już, pozbawiona wypełnień i oparta na poliwęglanowej płycie oraz gaskecie, zaś pozostałe dwie to kolejno aluminiowa płyta bez wypełnień i z montażem uszczelkowym oraz poliwęglanowa płyta z piankowymi wypełnieniami i tym samym montażem. Jak zapewne podejrzewacie, skoro w trzech na cztery konfiguracjach wykorzystałem gasket, to chyba musiał mi się spodobać. Odpowiedź jest nieco bardziej skomplikowana, bo i tak, i nie. Muszę przyznać, że sam pomysł na implementację tego typu montażu jest ciekawy, a tym bardziej w tak niecodziennej formie, wykorzystującej dodatkowo sprężynki. Mam jednak pewne wątpliwości co do nazewnictwa.
Czym bowiem jest gasket mount? Jest to montaż, który opiera się na odseparowaniu płyty montażowej oraz PCB od obudowy za pomocą uszczelek. W zależności od klawiatury są to pianki lub gumki, jednak żeby była mowa o gaskecie, to musi być jakiegoś rodzaju uszczelka, a nie samo w sobie odseparowanie. Jak zatem nazwać to, co Dark Project zaimplementował w swoich najnowszych klawiaturach (bo taka forma gasketa nie jest zarezerwowana tylko dla Gammy – pozostałe trzy też z niej korzystają)? No i tu jest największy problem, bo osobiście nie jestem zwolennikiem wymyślania nowych nazw tylko dla faktu wymyślenia nowej nazwy. Jeśli dosłownie jedna czy dwie klawiatury na całej planecie korzystają z danego designu, to nie ma najmniejszego sensu kategoryzować ich jako X mount, bo to wprowadzi jedynie więcej zamętu niż pożytku.
O ile zatem nie przepadam za nazwaniem tego na co zdecydował się tutaj producent gasket mount’em, o tyle nie widzę innego rozwiązania. Jakby bardzo się uprzeć, to przecież mamy tu zarówno uszczelki w formie gumek, jak i de facto uszczelki w formie sprężyn – sama forma uszczelek nie powinna przecież przekreślać klawiatury z zakwalifikowania jej jako zmontowanej uszczelkowo. Ponadto sposób w jaki zostało to rozegrane pozwala nam uzyskać naprawdę genialny poziom uginania, w dodatku ciekawie rozprowadzonego, co często nie jest osiągalne nawet w prawidłowych gasket mount’ach. Tutaj, za sprawą sprężynek, ugina się absolutna całość – nie występują żadne hard spoty, jak ma to miejsce chociażby w klawiaturach wykorzystujących kompresję pianki lub silikonu w celu odseparowania płyty od obudowy. Konstrukcja chodzi w Gammie jak szalona i czuć to naprawdę wyraźnie pod palcami, zarówno podczas grania, jak i pisania. Nie trzeba też stosować nie wiadomo jakiej siły żeby to zauważyć, w przeciwieństwie do niektórych propozycji konkurencji.
Absolutnie absurdalnym pomysłem było jednak kompletnie losowe pocięcie płyty montażowej z poliwęglanu. Zabieg taki zwie się profesjonalnie „flex cuts”, ale dzięki wieloletniemu doświadczaniu podobnych rozwiązań w prawdziwie wysokopółkowych klawiaturach wiemy, że nie jest to dobre rozwiązanie i lepiej byłoby gdyby płytka nie miała takich nacięć, a przynajmniej nie tak losowo rozmieszczonych. Nie wpływają one bowiem praktycznie w ogóle na samo uginanie, ale za to podwyższają koszta produkcji, a co gorsza – kompletnie rujnują akustykę. Dziurawa płytka brzmi bowiem puściej niż gdyby zostawić ją niepociętą. Szkoda więc, że Dark Project bez żadnego pomyślunku zdecydował się na takie rozwiązanie w swojej klawiaturze. Tyle dobrego, że w przeciwieństwie do Onionite nie ma tu pociętego PCB, bo to byłaby już jazda bez trzymanki.
Wracając jednak na chwilę do pierwotnej formy Gammy, to tam feeling naturalnie różni się w stopniu diametralnym, ale też warto wspomnieć o nim kilka słów. Dociśnięcie każdego klawisza daje nam twardy impakt, choć nie tak bardzo jak przy uderzaniu palcem w blat – bardziej jak przy normalnym wciskaniu normalnej klawiatury na normalnej płycie aluminiowej. Twardo jak na blacie to byłoby gdyby zamontowane tu switche były long-pole, ale nie są. Dużo bardziej podoba mi się rzecz jasna korzystanie z tego modelu w opcji bez żadnych wypełnień w środku, bo wówczas oferuje ona najciekawsze doznania. Wystarczy bowiem wrzucić pianki czy silikony, nawet przy zastosowaniu płyty z poliwęglanu i gasketu, żeby kompletnie popsuć sobie frajdę z użytkowania i pozbawić Dark Project ALU87B Gamma tego wspaniałego flexu. Bez wypełnienia pod PCB co prawda nadal całość w miarę skacze, ale skakanie na sprężynkach to nie wszystko – ważne jest też punktowe uginanie płytki.
Koniec już o wnętrzu obudowy, bo ileż można. Przejdźmy więc do rzeczy równie ważnych, takich jak rozmiar klawiatury. Dark Project oferuje nam wszystkie cztery nowe modele w znanym i lubianym formacie TKL, który od 100% różni się obcięciem NumPada, ale przy tym pozostawiając wszystkie inne sekcje w takiej formie, w jakiej spotkamy je w pełnowymiarówkach. Cieszy mnie niezmiernie, że mimo sporego nacisku rynku na produkcję klawiatur w tym absurdalnym rozmiarze 75%, Dark Project nie ugięło się i wypuściło swoje klawki w formacie prawdziwie optymalnym zarówno do grania, jak i pisania. Nie zajmie on bowiem dużo miejsca na biurku, dzięki czemu ruchy myszą staną się dużo łatwiejsze, a jednocześnie nie stracimy funkcjonalności, gdyż poza panelem numerycznym mamy tu absolutnie wszystko. Zastosowany układ to z kolei ANSI, czyli Enter jest długi i niski, a lewy Shift pełny.
Wspominałem już kilka sekcji temu, że spód obudowy zdobią ogromne, szare nóżki, których celem jest pochylenie obudowy w naszym kierunku. Gdyby nie one, obudowa miałaby zero stopni kąta nachylenia, a to czyniłoby ją niekomfortową w użytkowaniu dla znacznej większości użytkowników. Za sprawą nóżek domyślny pochył wynosi 5°, ale możemy go dodatkowo zmodyfikować (do 6,5° i 8°) dzięki dołączonym w zestawie przyklejanym gumeczkom. Widzicie, zazwyczaj w klawiaturach marketowych znajdziemy rozkładane nóżki do regulacji kąta nachylenia, ale tutaj producent postawił na ciutkę inne rozwiązanie. Uzasadnia to zbyt dużym ciężarem konstrukcji, która mogłaby złamać plastikowe stópki swoim naciskiem. Moim zdaniem sam fakt, że możemy ustawić kąt pod siebie jest świetny, więc jego forma nie ma dla mnie większego znaczenia. Wątpię natomiast, że po wielokrotnym wymienianiu gumek te dalej będą tak dobrze trzymać się powierzchni, bo klej po prostu wyschnie.
Keycapy
Nie ma nic bliższego naszym palcom w klawiaturze niż nakładki. W końcu to z nimi opuszki wchodzą w kontakt podczas użytkowania. Warto zatem zadbać, aby doświadczenie to było jak najlepsze – a nie ma nic lepszego niż zamontowanie w klawiaturze wytrzymałych keycapów. Te zastosowane w Dark Project ALU87B Gamma wyprodukowane zostały metodą double-shot z materiału PBT. Można zatem bez ogródek rzec, że mamy tu do czynienia z maksymalnie odpornymi na wszelkie zjawiska i czynniki zewnętrzne nakładki. Ich powierzchnia jest z kolei gładka z delikatną nutą suchej chropowatości, co dla niektórych może być zaskoczeniem. Powszechnie panujące przekonanie brzmi: PBT musi być szorstkie. Znaczna większość keycapów z tego tworzywa jest jednak gładziutka w dotyku, choć „suchsza” niż ABS. Moim zdaniem to nic złego, ale wiem, że niektórzy mogą narzekać na ślizganie się palców.
Kilka dołączonych w zestawie „akcentów” korzysta z delikatnie innej metody nanoszenia nadruków. Chodzi mi rzecz jasna o spację, Enter i Esc – wszystkie wykonane za pomocą dye-sublimation. Ich wytrzymałość jest porównywalna do podwójnego wtrysku, lecz osobiście martwiłbym się, że niektóre egzemplarze mogą być powyginane – sublimacji dokonuje się w tym przypadku na wszystkich pięciu stronach keycapa, a że wykorzystuje się do tego ogromne temperatury, to efekt może być nieprzyjemny dla tworzywa. U mnie jest natomiast okej, więc może nie ma się czego obawiać. A, warto zaznaczyć, że o ile w podwójnie wtryśniętych nakładkach znaki są prześwitujące, to naturalnie w tych trzech bonusowych plastik jest biały, więc światła nie przepuści. Może gdyby był chudszy to dałoby radę, ale ma 1,4-1,5 mm na boku, więc i u góry jest zbyt gruby żeby go spenetrować.
Nic tak dobrze nie pasuje do czarnej obudowy jak czarno-szare nakładki. Serio, jestem wielbicielem takiego połączenia, co zdążyłem dosadnie wyrazić już kilka recenzji temu przy okazji testów konkurencyjnej klawiatury od x-komu, a na prywatny użytek kupiłem sobie nawet zestaw nakładek GMK ThinkCaps, które wykorzystam do czarnej klawiatury. Uważam generalnie, że klawiatura prezentuje się w ten sposób dużo ciekawiej niż gdyby użyć do niej kompletnie czarnych nakładek. Może i mimo wszystko wygląda smutno, ale ma chociaż odrobinkę życia. Ale powtarzam się, bo przecież o tym samym pisałem w sekcji o wyglądzie. Tutaj chciałbym zatem dodać, że sublimowana spacja i Enter nie pasują do reszty, bo mają ciut inny odcień czerni, a poza tym spacja powinna być w kolorze alfanumeryków, a nie modyfikatorów. Chwała natomiast Dark Projectowi za to, że tylda i pipe (\|) są szare, tak jak być powinno.
Zawsze najmniej przyjemnym aspektem do recenzowania w keycapach montowanych do niedrogich klawiatur okazuje się czcionka. Producenci bardzo często oszczędzają na formach i QC, przez co bez względu na wybrany krój pisma dostrzec można masę nierówności. DP wraz z ZG Fusion postawiło na malutkie znaki wyśrodkowane w górnej sekcji powierzchni nakładki, zarówno przy alfanumerykach jak i modyfikatorach. Te drugie są co ciekawe reprezentowane przez same napisy, poza nieszczęsnym Backspace – tam znalazła się odosobniona strzałka. Po co taka różnica, a wręcz niekompatybilność z resztą zestawu? W każdym razie wszystkie brzuszki w keycapach zamontowanych na Gammie są domknięte, co wiąże się z poważnym problemem dla fanów świecidełek. Otóż metoda double-shot wymaga podtrzymywania wewnętrznego kawałka plastiku przez wsporniki na etapie produkcji, a co za tym idzie w literkach takich jak B czy O odseparowany fragment musi mieć szary (lub co gorsza czarny, w niektórych przypadkach) kawałek plastiku, który staje na przeszkodzie swobodnemu prześwitywaniu. Widziałem oburzenie niektórych na Discordzie w tej sprawie, ale jest jak jest – zawsze można było po prostu dać tu keycapy bez prześwitujących znaków, tak byłoby też bardziej elegancko.
Nierówności, ach nierówności. Znajdziemy ich tutaj kilka, bo niestety na czymś trzeba było oszczędzić, ale i tak jestem zaskoczony jak niewiele udało mi się ich odkryć. Szczególnie w oko wpadł mi Insert (albo raczej Ins – nigdy nie zrozumiem takiego skracania nazw), w którym S jest wyraźnie większe od reszty liter. Kolejnym przypadkiem jest CapsLock (to znaczy Caps), gdzie sytuacja jest identyczna – S większe od pozostałych literek. Co natomiast ciekawe, nie zauważyłem żadnych widocznych różnic w grubości nadruków, a to zazwyczaj w tej materii występują problemy. Na upartego można jeszcze przyczepić się do przerwy między F i T w słowie Shift, ale nie oczekujmy kokosów od tak taniego sprzętu. Biorąc natomiast pod uwagę cenę Gammy, jestem w szczerym szoku jak dobrze są wykonane te nakładki. Czapki z głów!
Zamontowane w Gammie keycapy wykorzystują profil CSA, który według notki na polskim serwerze Discord marki jest autorski. Nie wydaje mi się to natomiast prawdą, bo pierwsze wzmianki o tym profilu znajdziemy z 2022 roku, na długo zanim Dark Project zaczął oferować klawiatury z tym profilem. Mogę się rzecz jasna mylić i nakładki CSA marek-krzaków z AliExpress mogą mieć to samo źródło co te montowane w produktach „Ciemnego Projektu”, lecz warto w świecie klawiatur nie przywiązywać się za bardzo do słowa „autorski”, gdy mowa o jakichkolwiek designach – praktycznie zawsze okazuje się bowiem, że pochodzą one z zupełnie innych fabryk, niż chce nam wmówić interesant. CSA nawiązuje przede wszystkim, nie tylko nazwą, do popularnych niegdyś SA, a co za tym idzie ich kształt jest wyraźnie zaokrąglony z każdej strony, zaś powierzchnia ciut bardziej sferyczna niż cylindryczna. Od SA odróżnia je jednak dużo bardziej komfortowa wysokość, porównywalna do tej we wciąż zbyt często spotykanych nakładkach OEM. Osobiście porównałbym CSA do stosowanych przez Keychrona OSA, choć mi pisało się lepiej na tych drugich. Najważniejsze jednak, że coraz więcej producentów stara się eksperymentować w tym temacie, zamiast pakować wszędzie ten obleśny OEM.
Stabilizatory
Czytając opinie i recenzje osób, które jako pierwsze miały okazję kupić i/lub dostać swoje egzemplarze nowych klawiatur od ZG Fusion można było zauważyć dominujące przekonanie, że stabilizatory zostały błędnie przesmarowane przez producenta. Zapytacie pewnie jak? A no według tych ludzi, smaru zastosowano zdecydowanie za dużo, co zaburza płynną pracę stabilizatorów, a także powoduje, że nie brzmią do końca tak jak powinny. Osobiście podchodziłem do tego z ogromną rezerwą, bo jeśli czytaliście mój poradnik smarowania stabilizatorów, to doskonale wiecie jaka ilość smaru jest moim zdaniem idealna – jak najwięcej to możliwe, ale też w granicach rozsądku. Gdy pierwszy raz spojrzałem na bielutkie smarowidło osadzone na drucikach w mojej Gammie pomyślałem sobie „kurcze, jego naprawdę nie jest tutaj jakoś przesadnie dużo!”. Jednocześnie zauważyłem, że dosłownie wszystkie cztery stabilizatory w moim egzemplarzu brzmią fatalnie, to znaczy cykają i mlaszczą przy każdym wciśnięciu, a do tego ich feeling pozostawiał sporo do życzenia.
Rozpocząłem zatem dogłębną inspekcję, z której wynikły absolutnie spodziewane wnioski. Otóż okazało się, że winne temu wszystkiemu są dwa elementy. Pierwszy z nich to niesławne pianki Poron umieszczone pod każdym stabilizatorem, mające na celu zmiękczać ich zderzenie z PCB i przy tym je wyciszać (z tym, że w plate-mount’ach nie dochodzi do tego impaktu…), zaś drugim okazała się silikonowa warstwa zintegrowana z wygłuszeniem między płytką drukowaną, a tą montażową. Pianeczki przy zderzeniu z trzpieniem stabilizatora wprawiały bowiem drucik w ruch, którego normalnie by nie było, co generowało cykanie (coś podobnego ma miejsce, gdy połączymy long-pole switche i przeznaczone do normalnych przełączników stabilizatory), zaś na silikonowym arkuszu zebrał się nadmiar smaru, który wyciekając tam nie miał gdzie uciec dalej, a w efekcie podczas każdego wciśnięcia dotykał staba i w ten sposób powstawał odgłos podobny do ludzkiego mlaskania. Jakież było moje (nie)zdziwienie, gdy usunąłem oba te elementy, ale nie dotykałem ilości smaru na drutach, a wszystkie niechciane odgłosy zniknęły wraz z gąbczastym feelingiem, a pozostał jedynie piękny odgłos stukania, pozbawiony nawet klekotania, który to dzięki hojnemu smarowaniu był nieobecny już od samego początku.
Tak jak nie mogę powiedzieć, że sam fakt obecności wygłuszeń w Dark Project ALU87B Gamma czyni ją gorszą klawiaturą, bo mam świadomość, że części odbiorców mogą one odpowiadać, tak wybaczcie, ale obecność tych pianek i silikonowego arkusza pod stabami (i switchami) jest już jak najbardziej obiektywną wadą i czynią one tę klawiaturą po prostu niepoprawnie działającą. Takie dźwięki jakie mają w niej miejsce od razu po wyjęciu z pudełka są bowiem niedopuszczalne i ktoś kto wpadł w ogóle na pomysł implementacji tak absurdalnych rozwiązań bez wcześniejszego skonsultowania tego z kimś kto mógłby mieć jakiekolwiek pojęcie o klawiaturach i ich działaniu powinien natychmiast zostać zwolniony albo co najmniej wysłany na przymusowe szkolenie. Na całe szczęście modyfikacje te bardzo łatwo usunąć z klawiatury, co zalecam każdemu z Was. I nie udawajcie proszę, że smaru jest za dużo, bo tak jak Ziemniaka można rozliczać za wiele bzdur jakie powiedział w swoich filmach na przestrzeni lat, tak akurat w temacie lubrykantu napisał na Discordzie świętą prawdę – im więcej tym lepiej, bo nadmiar się i tak rozłoży. Dajmy częściom ruchomym robić to co potrafią najlepiej – ruszać się, i rozprowadzać w ten sposób smarowidło.
Przełączniki
Dark Project ALU87B Gamma ma naprawdę wiele zalet, ale jedną z tych kluczowych jest niewątpliwie wykorzystanie Efektu Halla do aktywacji przełączników. Na łamach bloga, i nie tylko, miałem okazję testować już kilka klawiatur magnetycznych, lecz zazwyczaj łączył je wspólny mianownik – wysoka cena. Tutaj jest zgoła inaczej, gdyż Gamma oferowana jest w naprawdę atrakcyjnej cenie jak na magnetycznego TKL-a. Część z Was zastanawia się pewnie jednak co takiego zaskakującego jest w magnetyzmie wykorzystanym do przełączników klawiaturowych, więc zapraszam do lektury wyjaśniającej czym jest dopisek HE w nazwach klawiatur tego typu i dlaczego jest on przyszłością sceny gamingowej i nie tylko. Jeśli czytaliście moją recenzję GLORIOUS GMMK 3 HE to możecie pominąć część tej sekcji, bo będzie sporo powtórzeń.
Hall to nazwisko naukowca, który odkrył, że prąd płynący przez obwód, gdy zaczniemy wpływać na niego polem magnetycznym generowanym przez magnes, zacznie zachowywać się w bardzo specyficzny sposób – część elektronów zostanie odgiętych. Im bliżej obwodu znajdzie się magnes, tym więcej elektronów zostanie odgiętych. Zjawisko to nazwane zostało Efektem Halla, zaś dzięki jego odkryciu możemy zmierzyć napięcie Halla – ilość odgiętych elektronów. To właśnie w oparciu o te dane działają przełączniki magnetyczne, albo raczej PCB osadzone pod nimi. Każdy przełącznik ma bowiem swój własny magnes osadzony w rdzeniu trzpienia, a wraz z wciskaniem go do dołu specjalne sensory osadzone na płytce drukowanej mierzą napięcie Halla występujące w obwodzie. Za sprawą tych danych kontroler klawiatury doskonale wie jak głęboko wcisnęliśmy klawisz, co daje nam ogromne pole do popisu w kwestii manipulowania aktywacją.
Pierwsza zaleta takich switchy wynika jeszcze nie z samego wykorzystania Efektu Halla, a z faktu wyeliminowania metalowych styków. Dzięki temu obcujemy z przełącznikiem bezkontaktowym, w którym jedynie tarcie występuje pomiędzy trzonem, a trzymającymi go równo prowadnicami. Jeśli producent zastosuje odpowiednie materiały i zadba o świeżość form, do których je wtryskuje, to otrzymujemy absurdalnie gładki switch, któremu nie ma równych. Niektórzy decydują się też na fabryczne smarowanie, ale osobiście nie uważam go za konieczne – dobrze wykonany przełącznik magnetyczny jedynie straci na smarowaniu, o ile nie będzie ono wykonane cieniutkim olejem. Gruby lubrykant sprawi bowiem, że powierzchnia tarcia będzie większa niż pierwotnie, a to paradoksalnie zwiększy szorstkość. Mogę natomiast zapewnić Was, że w przypadku osadzonych w Gammie switchy g3ms Magnetite wszystko jest w należytym porządku i ich praca jest płynna jak krojenie mięciutkiego masła rozgrzanym nożem – nawet pomimo niekoniecznie równomiernego smarowania.
Pozostałe zalety płyną już wyłącznie z dobrodziejstw Edwina Halla. Skoro bowiem klawiatura na bieżąco mierzy głębokość wcisku, to jako użytkownicy powinniśmy mieć możliwość dowolnego ustawienia punktu aktywacji. Tak też jest w Gammie od Dark Project, albowiem oprogramowanie pozwala nam na dowolne ustalenie progu wejścia w przedziale od 0,1 mm do 3,7 mm – czyli praktycznie na całej długości skoku, mającego standardowe 4 mm. Można się zastanawiać dlaczego producent nie dał nam do dyspozycji także tych ostatnich dwóch dziesiątych milimetra, ale bądźmy szczerzy – nikt nie będzie ustawiał aktywacji tak głęboko. Z drugiej strony może być też tak, że informacja w specyfikacji jest błędna i switche te w rzeczywistości oferują 3,8 mm skoku. Brakuje mi natomiast opcji ustawienia działania analogowego, do którego klawiatury magnetyczne są w pełni zdolne. Dark Project odrzucił ten pomysł z powodu niskiego zainteresowania, bowiem gracze wykorzystują analogowość w bardzo małej ilości przypadków, a także mało gier w ogóle wspiera taką opcję. Niemniej jednak uważam, że granie w immersyjnego single-playera na klawiaturze analogowej jest doświadczeniem wyśmienitym, bo możemy poczuć się trochę jak na padzie, jednocześnie mając poziom precyzji zarezerwowany tylko dla myszki i klawiatury.
Mądre głowy w siedzibie marki Wooting wpadły kiedyś na pomysł, że skoro punkt aktywacji jest tak łatwo modyfikowalny w magnetykach, to czemu by go zupełnie nie wyeliminować na rzecz aktywacji przy każdym ruchu w dół i deaktywacji przy każdym do góry. Tak powstał Rapid Trigger, bez którego aktualnie klawiatura magnetyczna nie ma większego sensu. Gracze wykorzystują bowiem tę technologię na potęgę, a szczególnie mocno korzystają z niej we wszelkiego rodzaju rytmikach i FPS-ach. W obu przypadkach RT pozwala na dużo większą precyzję i szybkość reakcji, zaś w tych drugich.. w zasadzie to samo. Przykłady? Streamowanie w osu! z Rapid Triggerem staje się banalne, podobnie jak counter-strafe’owanie w CS2. Osobiście nie wyobrażam sobie obecnie grania bez klawiatury na przełącznikach magnetycznych właśnie za sprawą RT, który może nie tyle czyni mnie lepszym graczem, ale korzystając z niego czuję realną poprawę swojej kontroli nad grą – to ja panuję nad tym, co dzieje się na ekranie, a nie jakieś zdarzenia losowe. Ostatnio spróbowałem nawet zagrać mecz w CS’a na zwykłej klawiaturze i czułem się dosłownie jak ślimak.
Istnieją też inne rozwiązania korzystające z Efektu Halla, które byłyby niemożliwe bez niego, ale nad nimi nie będę tak bardzo się rozpisywał. W przypadku recenzowanej dzisiaj Dark Project ALU87B Gamma mamy chociażby DKS dający opcję ustawienia czterech akcji pod jednym klawiszem, zależnych od tego czy wciskamy klawisz do dołu, czy idzie on z powrotem do góry, czy MPT ustawiający do trzech różnych akcji na trzech poziomach wciśnięcia (przydatne chociażby w grach, gdzie chód i sprint są osobnymi czynnościami – dzięki MPT możemy mieć je pod jednym klawiszem). W oprogramowaniu znajdziemy także Snap Tap (SOCD), który jest zbanowany w CS-ie, pozwalający na perfekcyjne counter-strafe’owanie w grach, gdzie movement odgrywa kluczową rolę, ale on nie do końca wynika z magnetyczności – po prostu na magnetykach jest dużo responsywniejszy i efektywniejszy.
Ostatnią, ale niemniej ważną, zaletą jest niewątpliwie żywotność. Magnetyczne klawiatury to standard militarny, albowiem są odporne na wszelkie czynniki zewnętrzne, zaś ich wytrzymałość liczy się w miliardach – i to nie dlatego, że po tylu wciśnięciach przestały działać, a przez brak konieczności dalszego pomiaru. Nikt przecież nie będzie używał klawiatury tak długo, bo ta zdąży się rozpaść od zewnątrz. Magnetyki zawdzięczają to przede wszystkim prostocie budowy, bo jedyną częścią ruchomą jest trzon, a ten fizycznie nie może się popsuć od wciskania. Wyrobić, wytrzeć – jasne, ale nie popsuć. Dużo szybciej może nam paść zamontowane w klawiaturze PCB albo któryś z sensorów, ale werdykt i tak jest dosyć prosty – mając klawiaturę magnetyczną nie trzeba martwić się o kwestię wytrzymałości przełączników, bo te nie przestaną działać za naszego życia.
Skoro mamy za sobą zalety magnetyków, to pora na słów kilka o konkretnych switchach zastosowanych przez Dark Project. Mamy tu g3ms Magnetite, czyli liniowce produkowane przez popularną wśród fanatyków przełącznikowych manufakturę o nazwie Grain Gold. Producent ten znany jest z doskonałej jakości produktów, które skradły serca wielu entuzjastów. Ciekawostką jest też to, że lubiane przez graczy GEON Raptor HE również pochodzą z tej fabryki, podobnie jak jedne z przyjemniej brzmiących magnetyków GEON Raw HE. Charakterystyka g3ms Magnetite nie różni się niczym od klasycznego liniowca, to znaczy skok jest płaski i nie poczujemy w jego trakcie żadnego sprzężenia zwrotnego. Taka opcja jest preferowana przez graczy, tym bardziej w przypadku magnetyków, choć jak wiadomo na rynku dostępne są też klikacze i tactile w wersjach wykorzystujących Efekt Halla, na które możemy wymienić fabrycznie zamontowane w Gammie switche za sprawą hot-swap’a. Niemniej jednak do gier, w celu zachowania precyzji i pełnego wykorzystania potencjału magnetyzmu, pozostałbym raczej przy liniowcach.
Budowa g3ms Magnetite wyraźnie przypomina tę znaną z MX style, gdyż składają się z dwuczęściowej obudowy zamykanej na cztery małe zatrzaski, trzpienia oraz sprężynki. Różnice widać jednak jak na dłoni, bo spód trzonu to magnes odpowiadający za działanie przełącznika, zaś w spodzie znalazł się otwór. Do tej pory nie wiadomo po co producenci go tam umieszczają, bo chociażby Gateron dowiódł już, że nie jest on konieczny, a psuje brzmienie czyniąc większość magnetyków nie najlepszą opcją dla osób ceniących sobie czyste i konkretne stukanie. Sprężynka jest z kolei standardowej długości wynoszącej dokładnie 15,3 mm, więc nie ma tu mowy o wystąpieniu jakiegokolwiek slow-curve. Problemem może okazać się jednak jej szerokość, albowiem jest ona tak duża, że nie podmienimy jej tak łatwo jak w klasycznych przełącznikach. A to ważny temat, bo domyślna sprężyna wymaga od naszych palców zaledwie 52 gramy siły do doprowadzenia trzonu do samego dołu i 35 gf do osiągnięcia punktu aktywacji (czyli zapewne 1,5 mm, bo tam jest on domyślnie). Ja niestety nie jestem fanem tak lekkich switchy, chociaż muszę Wam przyznać, że akurat z g3ms Magnetite korzystało mi się nadzwyczaj komfortowo jak na tak lekki przełącznik. Literówki były, ale już podczas gry czułem kontrolę porównywalną do tej w switchach potrzebujących dużo większego nacisku.
Tajemnicą pozostają materiały zastosowane do wyprodukowania tych gagatków, choć znając Grain Gold spodziewałbym się polioksymetylenowego trzonu, poliwęglanowej (lub nylonowej, PA12) góry i nylonowego (PA66) spodu. Takie zresztą tworzywa znajdziemy w większości przełączników z logiem g3ms jak i innych propozycji „złotego” producenta. Doskonałą informacją jest obecność nóżek stabilizujących na spodzie obudów, dzięki którym nasze switche siedzą dużo pewniej w klawiaturze. Ciekawą przypadłością z tym związaną jest ich nadzwyczajna łamliwość – zarówno u mnie jak i u jednego z użytkowników Discordowego serwera Dark Project znalazł się egzemplarz, który miał ułamaną jedną z nóżek stabilizujących. Nie wiem z czego to wynika, ale to jeszcze nie powód do obaw – w końcu w zestawie mamy cztery zapasowe sztuki na wypadek takich zdarzeń, które bardzo łatwo podmienić za sprawą wynikającego z magnetycznej natury hot-swap’a.
Brzmienie
Sporo rozpisałem się o kwestii dźwięku wydawanego przez Dark Project ALU87B Gamma już na etapie sekcji „Wnętrze” oraz „Stabilizatory”, lecz tutaj chciałbym nakreślić Wam trochę bardziej samą kwestię zabarwienia ów brzmienia w zależności od wybranej przez nas, albo raczej złożonej, konfiguracji. Jak bowiem wiadomo, wypełnienia jak i ich brak znacząco wpływają na końcowe odgłosy generowane przez klawiaturę. Domyślnie Gamma jest złożona tak, aby zapewnić nam jak najwięcej sztywności, a zatem mamy w środku aluminiową płytę montażową oraz dwa silikonowe wypełniacze. Wówczas sprzęt ten nie wyróżnia się absolutnie niczym na tle konkurencji, chociaż trzeba przyznać, że wytłumiony jest nieźle. Stukanie ma zabarwienie lekko basowe, co niewątpliwie zawdzięcza silikonowi i grubym keycapom z PBT, ale jest bez życia przez wypełnienie wszelkiej przestrzeni w środku.
Dużo ciekawiej całość prezentuje się po usunięciu ze środka wszystkich wypełniaczy, a także po wymianie płyty montażowej na tę z poliwęglanu. Lekka basowość pozostaje, ale za to odrzucamy tłumienie na rzecz dużo żywszego, bardziej angażującego brzmienia. Gamma nie staje się nagle jakoś zaskakująco głośna, bo to wciąż przecież konstrukcja zamknięta, a więc część fal dźwiękowych jest skutecznie tłumiona, ale mi osobiście charakterystyka ta bardziej przypadła do gustu. Opcją jest także wypełnienie środka pianką, którą dostajemy w zestawie. Są jej trzy warstwy, z czego jedną dajemy na spód, jedną na powierzchnię płytki drukowanej i jedną pomiędzy PCB i płytę montażową. Wówczas tłumimy część fal basowych i pogłosu, w wyniku czego recenzowany dzisiaj model zaczyna brzmieć sopranowo. Nie staje się tak cichy jak po potraktowaniu go silikonem, ale jest cichszy niż bez wypełnień. Ma też taki typowy dla pianki PE, zwany przez niektórych marmurkowym, charakter.
Warto przy tym wspomnieć, że sam zabieg gasketyzacji sprawia, że klawiatura staje się głośniejsza, bo przecież żeby montaż uszczelkowy działał poprawnie to musimy zostawić pod PCB wolną przestrzeń. Dla osób, które chcą więc trochę to zbalansować pozostaje opcja dorzucenia pianki wyłącznie między płytkę drukowaną, a tę montażową, co nada całości odrobinę wygłuszenia, ale nie zabije brzmienia w zupełności. Oczywiście osobiście rekomendowałbym nie korzystać z wypełnień w ogóle, ale zrobicie jak sami chcecie. Mam natomiast jeszcze kilka słów do dodania na temat spacji.
Jak wiecie z sekcji o stabilizatorach, po usunięciu pianek i silikonowej warstwy na PCB otrzymujemy genialnie brzmiące stabilizatory, które nie są głośne, bo nie klekoczą ani nie cykają. Jest natomiast jeden klawisz w klawiaturze, który według części ludzi ma zbyt duże echo. Rozchodzi się o spację, która przez sporo wolnej przestrzeni pod keycapem potrafi brzmieć za głośno, przynajmniej dla niektórych. Dla mnie to absurd, bo spacja definiuje brzmienie całej klawiatury i w zależności od niej nasza percepcja będzie inaczej odbierała końcowe brzmienie, ale skoro jest zapotrzebowanie na wygłuszanie tego klawisza, to producenci kombinują. I Dark Project wykombinował dwie pianeczki przyklejane do spodu keycapa, które mają rzekomo tłumić echo. Dla mnie pic na wodę, ale ocenicie sami.
Ponadto domyślnie zamontowane mamy pod tym samym klawiszem dwie silikonowe wkładki, które służą załataniu przerwy w płytce montażowej. To z kolei ma.. nie mam zielonego pojęcia co robić. Tu także nie słyszę żadnej realnej poprawy w brzmieniu, ale podobnie jak w przypadku pianek – pozostawiam to do Waszej oceny. Tak długo jak są to modyfikacje banalne w usunięciu to nie będę ich nazywał bezsensownymi, lecz w kontekście taniego produktu zawsze można było oszczędzić parę groszy na takich zagrywkach, które w zasadzie nic szczególnego nie dają klientowi. A nie ukrywajmy – jest sporo płaszczyzn, do których można było przyłożyć więcej uwagi i pieniędzy, takich jak trwałość zastosowanych materiałów.
Podświetlenie
Tak jak w większości klawiatur gamingowych na rynku, w Dark Project ALU87B Gamma znajdziemy podświetlenie pod każdym klawiszem. Możemy dowolnie je konfigurować z poziomu oprogramowania, to znaczy ustawić wszelkie efekty jak i zmieniać kolor czy jasność. Na przestrzeni testów korzystałem z kompletnie losowych trybów, bo szczerze powiedziawszy jakieś tam światełka nie mają dla mnie absolutnie żadnego znaczenia, ale dostrzegłem jedną rzecz – zamontowane tu diody mają straszne problemy z jasnym świeceniem jeśli pozostawimy aluminiową płytę montażową. Jest tak ciemno, że nawet wieczorem ciężko dostrzec podświetlenie w prześwitujących literkach keycapów. Sytuacja kompletnie się odmienia wraz z podmianką płytki na tę poliwęglanową, gdyż mleczne tworzywo doskonale rozprowadza światło i sprawia, że Gamma staje się prawdziwą choinką bożonarodzeniową. Jeśli więc zależy Wam szczególnie na tym aspekcie klawiatury, przygotujcie się na konieczność podmianki płyty montażowej.
Jeden z moich czytelników zauważył też, że winne mogą być switche. Ich górna część obudowy jest bowiem lekko przyciemniona, co w efekcie przyciemnia również przechodzące przez nią podświetlenie. Sprawdziłem zatem jak wygląda to ze switchami o jaśniejszym topie i efekt faktycznie był pozytywny. Tego jednak tak łatwo nie zmodyfikujemy, bo musielibyśmy podmienić wszystkie przełączniki, a to wiąże się z niemałymi kosztami.
Oprogramowanie
Coraz więcej klawiatur na rynku oferuje wsparcie oprogramowania dostępnego bez pobierania specjalnych programów na komputer. Wystarczy bowiem wejść na odpowiednią stronę internetową żeby skonfigurować sprzęt, a pamięć wbudowana zapisze wszystkie nasze ustawienia. Tak samo jest w przypadku Dark Project Gamma. Mamy opcję pobrać software ze strony producenta i ustawiać wszystko z jego poziomu, ale możemy też zrobić to samo przez przeglądarkę. Muszę natomiast zaznaczyć, że na moment pisania tej recenzji Gamma nie jest jeszcze wykrywana przez soft przeglądarkowy, ale z tego co mi wiadomo wciąż trwają nad tym prace i zapewne niebawem będzie on dostępny (i to bez potrzeby implementowania QMK – wbrew temu co wydaje się niektórym specjalistom, będących „wsparciem merytorycznym” jednego ze streamerów 😉). Tymczasem dałem radę sprawdzić działanie ciągle aktualizowanej aplikacji, która jest przejrzysta i w miarę logiczna.
Ustawimy z jej poziomu efekt podświetlenia, jego kolor i jasność, działanie poszczególnych klawiszy, a także skonfigurujemy wszystkie funkcje zapewnione nam przez Efekt Halla. Jedną bolączką jest dla mnie brak dedykowanego przycisku uruchamiającego Rapid Trigger, bo zamiast tego muszę za każdym odpaleniem gierki klikać „Select All”, a następnie ustawić RT, ale podobno chłopaki z Dark Project wzięli moją uwagę do serca i pracują nad tym. Ponadto dziwi mnie brak multimedialnego Play/Pause w opcjach mapowania klawiszy. Mamy za to osobno Play i Pause, co nie ma według mnie żadnego logicznego sensu. Ponadto gdy próbuję ustawić oba te inputy pod jednym klawiszem za pomocą MPT, to funkcja ta zdaje się w ogóle nie działać. Oczywiście zgłosiłem to Jakubowi i wierzę, że zostanie to naprawione. Na sam koniec brakuje mi po prostu warstw, i to nie tych pod FN-em. Nie mogę przypisać jednego działania klawiszy pod tryb do pisania, a drugiego pod granie, bo po prostu nie istnieje taka opcja w sofcie. To też natomiast ma zostać zmienione. Jest to zatem aplikacja niekompletna, ale skoro działają w kierunku jej udoskonalenia, to nie mam żadnych zastrzeżeń – tym bardziej, że niebawem ma do tego dojść konfiguracja przez przeglądarkę.
Ocena końcowa
Tak więc prezentuje nam się najnowsza propozycja operującego na Cyprze producenta zwanego Dark Project. Nie obyło się bez problemów, a w dodatku moim zdaniem Gamma zaliczyła ewidentny falstart nie oferując wielu funkcji w dniu wydania. Mimo moich narzekań na wiele cech muszę jednak przyznać, że bawiłem się w trakcie trwania testów naprawdę świetnie. Dawno nie miałem okazji korzystać z tak świetnie wykonanej klawiatury pre-built, która w dodatku kosztuje śmieszne pieniądze. Dark Project życzy sobie za nią zaledwie 499 złotych, co pozostawia calutką konkurencję daleko w tyle. Gdzie indziej dostaniecie bowiem prawie dwukilogramowego (lub 1,5-kilogramowego, po wyrzuceniu silikonu ze środka) TKL-a z magnetycznymi przełącznikami i gasket mount’em? No właśnie, nigdzie! A jeśli już jakimś cudem uda Wam się coś podobnego znaleźć, to będzie kosztować Was to dużo większe pieniądze. Dobrym porównaniem są chociażby klawiatury GEON.WORKS, do których można wrzucić płytkę drukowaną Venom HE i wybrane przez siebie switche magnetyczne. Taka konfiguracja będzie Was natomiast kosztować co najmniej 2000 złotych, a często nawet ponad 4000 złotych, i o ile faktycznie dostaniecie wielokrotnie lepszą jakość i skrajnie lepiej przemyślane brzmienie, to jednak w swoim budżecie Dark Project ALU87B Gamma pozostaje bezkonkurencyjną propozycją.
Najbardziej w tym sprzęcie spodobała mi się implementacja gasketa, która choć odbiega znacząco od tego co znamy z konkurencyjnych rozwiązań, to oferuje wybitnie przyjemne doznania z użytkowania. Szkoda natomiast że zabrakło dodatkowej opcji montażu płyty do górnej części obudowy na śrubki (top-mount), bo takie rozwiązanie nie byłoby szczególnie nadwyrężające jeśli chodzi o projekt czy koszta produkcyjne, a zaoferowałoby dodatkową opcję dla osób, które preferują nieco bardziej konserwatywne podejście w temacie montażu. Zasadność implementowania gasketów w tego typu klawiaturach zawsze była dla mnie skomplikowanym tematem, albowiem osobiście nie widzę w nich sensu w przypadku znacznej większości propozycji na rynku (pokroju chociażby testowanej ostatnio Royal Kludge R65), ale Dark Project w przeciwieństwie do nich zaoferował coś faktycznie przyjemnego w użytkowaniu, więc tutaj nie mam wątpliwości co do powodów zastosowania gasketa.
Switche g3ms Magnetite to kolejny element, który jest w moich oczach świetny. Brzmią co prawda niezbyt ciekawie, bo to w końcu magnetyki z dziurawym spodem, ale ich działanie jest zaskakująco dobre. Gładziutka praca, niski wobble, a także pełne wykorzystanie potencjału Efektu Halla. Brakuje mi analogowości, ale jestem w stanie to przeboleć, bo reszta funkcji działa wyśmienicie. Grając na Gammie w osu! i CS2 czułem się znacznie szybszy niż na pozostałych testowanych przeze mnie w ostatnim czasie klawkach magnetycznych. Normalnie przypisałbym to odświeżaniu 8000 Hz, ale jak się okazało po czasie, Gamma wspiera maksymalnie 1000 Hz. To wciąż wystarczająco do kompetytywnego grania i jak sam odczułem w trakcie testów, wystarczy dobra implementacja Rapid Triggera żeby magnetyk sprawował się w gierkach naprawdę dobrze. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że pod względem suchego performance’u testowany dziś sprzęt spokojnie dorównuje tak wychwalanemu przez scenę profesjonalną Wootingowi.
Spodobało mi się rozwiązanie kwestii regulacji kąta nachylenia, której mogło nie być tu w ogóle, ale ekipa Dark Project stwierdziła, że ogarnie ją po swojemu – i wyszło świetnie! Gumki co prawda mogą nie trzymać się tak dobrze po kilkukrotnej podmiance, ale przy takiej ewentualności zawsze można skorzystać z własnego kleju. Keycapy też przypadły mi do gustu, bo korzystają z ciekawego profilu, a w dodatku wykonane są z wytrzymałego tworzywa PBT i równie wytrzymałymi metodami double-shot i dye-sub. Ich powierzchnia jest przyjemnie gładka, zaś grubość dorównuje nawet GMK. Takim malutkim detalem, który mnie osobiście niezmiernie cieszy, jest również użycie śrubek hex zamiast phillips do zamknięcia obudowy. Oszczędza nam to nerwów, bo po wielokrotnym otworzeniu i zamknięciu całości nie musimy martwić się ich stanem – hexy dużo ciężej bowiem wyrobić.
Dużo gorzej w moich oczach wypada cały aspekt akustyczny jak i to, że producent zdecydował się na tak wiele wypełniaczy osadzonych w środku obudowy. Rozwodziłem się jednak na ten temat już wystarczająco w faktycznej treści recenzji, więc teraz zwieńczę to wszystko w kilku zdaniach. Podoba mi się podejście Dark Project’u do tematu w taki sposób, że modyfikowanie przez użytkowników to motor napędowy tej serii klawiatur. Nie kręci mnie domyślne zmodyfikowanie Gammy w taki sposób, jaki chłopaki uznali za optymalny dla mas kupujących takie sprzęty, bo w mojej opinii powinna ona fabrycznie przychodzić do nas niezmodyfikowana, ale nic już z tym nie zrobię. Miłuję za to grzebanie w klawiaturach i własnoręczne naprawianie kwestii, które nam się nie podobają. Jeśli więc Gamma trafi w ręce kogoś, kto faktycznie będzie chciał się fatygować do otwierania obudowy i wprowadzania w jej wnętrzu zmian pod swoje preferencje, to z produktu tego może zrobić coś naprawdę świetnego, perfekcyjnie trafiającego w jego gusta.
Jara mnie też jak ludzie postrzegają tę klawkę. Na Discordzie „Ciemnego Projektu” widziałem już nawet ludzi samodzielne drukujących separatory do lampek kontrolnych, celem poprawienia bleedingu podświetlenia występującego tam z powodu zastosowania pojedynczego kawałka mlecznego tworzywa. Społeczność dzieli się tam także swoimi doznaniami i spekuluje na temat wad i ich źródła. To piękne, bo tak właśnie powinno wyglądać podejście do klawiatur. Jeśli coś nam się w naszym sprzęcie nie podoba, to zamiast kupować nowy staramy się poprawić poszczególne cechy. Fajnie, że Dark Project wraz z Ziemniakiem i Grzegorzem Rycko dali radę obudzić u ludzi takie poczucie do konieczności brania spraw w swoje ręce. Winszuję!
Ogromną wadą okazały się stabilizatory, które przez fabryczne modyfikacje brzmią i zachowują się fatalnie, ale poprawienie tego aspektu to kilka, w porywach do kilkunastu, minut roboty. Może i Gamma jest więc w domyślnej formie wadliwa, ale przynajmniej nie jest niczym trudnym tę wadę naprawić. Podświetlenie też leży i kwiczy, zarówno przez ciemną górę obudowy switchy jak i samą płytkę aluminiową pomalowaną na czarno, ale wystarczy podmianka na poliwęglan i po części problem ten znika. Ostatnim mankamentem w moich oczach jest niekompletna jeszcze apka do konfiguracji, ale skoro producent nad tym pracuje, to niebawem nie będzie już na co w jej temacie narzekać.
I teraz tak na sam koniec, między nami. Dark Project ALU87B Gamma okazała się dla mnie klawiaturą niezwykle polaryzującą, bo dawno nie spotkałem się ze sprzętem z taką ilością poważnych wad (w większości subiektywnych, ale obiektywnych także), której mimo wszystko użytkowałoby mi się tak dobrze. Przez cały okres testów czułem wewnętrzną potrzebę podzielenia się z Wami absolutnie wszystkimi uczuciami, jakie towarzyszyły mi przez te ostatnie tygodnie. Start nie był kolorowy, bo podobnie jak inni recenzenci otrzymałem niekompletny zestaw (brakowało gumek do regulacji kąta nachylenia), które jednak Jakub ekspresowo mi dosłał. Codziennie pojawiały się też kolejne wady na talerzu, które musiałem jakoś ugryźć, a będąc w ciągłym kontakcie z chłopakami stojącymi za tym sprzętem starałem się raportować wszystko co wpadło mi w oko. W środku obudowy znalazłem też przypalony papierek, który zapewne gdyby został pozostawiony tam na dłużej mógłby uszkodzić coś na PCB – ale może wyolbrzymiam.
Doskonale zdaję sobie sprawę z kapitalistycznego podejścia firm do zwiększania swoich zysków, ale szczerze powiedziawszy nie jestem wielkim fanem wykorzystywania budżetu na promocję produktów czy dodawania do niej zbędnych elementów (jak pianki pod stabami i w spacji, albo gumki pod spacją), gdy większa uwaga powinna była być zwrócona na to czy konstrukcja płyty montażowej jest wystarczająco wytrzymała przy częstym rozbieraniu klawiatury, albo czy nie lepiej byłoby zaoferować silikonowego wygłuszenia pomiędzy PCB i płytką montażową w postaci dwóch elementów, gdyby ktoś chciał pozbyć się wyłącznie tej cieniutkiej warstwy wpływającej negatywnie na brzmienie stabilizatorów. Cieszę się, że Ziemniak wspomniał w filmie o moim blogu, powiedział o nim tyle miłych słów, a także sam spakował egzemplarz Gammy jadący do mnie, ale sory – taka zagrywka mnie nie kupi, bo przecież wyraźnie widzę, że ktoś mu ten pomysł podsunął i sam raczej o czymś takim by nie pomyślał.
Może i w oczach niektórych z Was brzmię czepialsko i za wszelką cenę chcę zdemonizować Gammę i cały projekt ZG Fusion, ale nic z tych rzeczy. Ja naprawdę lubię Grzegorza Rycko i uważam jego wkład wiedzy w to przedsięwzięcie za główny powód dlaczego mogę dzisiaj powiedzieć, że Dark Project ALU87B Gamma to zdecydowanie klawiatura, którą jestem w stanie każdemu polecić, a szczególnie graczom. Nie ma bowiem obecnie na rynku lepszego produktu w tym rozmiarze i na magnetycznych przełącznikach, a 499 złotych to kwota tak absurdalnie niska jak na sprzęt tego kalibru, że aż ciężko mi uwierzyć, że mimo wszystko Dark Project’owi udało się tak zoptymalizować koszta. Mimo więc, że Gamma pozostawiła po sobie trochę goryczy w postaci wielu nieprzemyślanych zagrań, to koniec końców i tak zalecam Wam jej zakup jeśli poszukujecie dobrego sprzętu w rozmiarze turniejowym. Serio, nie zawiedziecie się, a jeśli nawet, to w każdej chwili możecie przecież wszystko w niej zmodyfikować pod siebie, bo opcji jest wiele. Gorzej jeśli planujecie jej używać w domyślnej konfiguracji, ale to już Wasz wybór.