W sierpniu 2019 roku nabyłem swoją pierwszą w życiu klawiaturę customową. Był to zestaw składający się z różowego Tofu, aluminiowej płytki montowniczej oraz PCB hot-swap – takiego, w którym można wymieniać przełączniki bez lutowania. Zakupiłem wtedy również stabilizatory GMK, bowiem były one najbardziej polecane. Przełączniki już posiadałem, a były to pierwotnie Kailh Box Jade, zaś pierwsze keycapy jakie umieściłem na tej klawiaturze to biało-różowe puddingi. Dopiero po pewnym czasie zmieniłem je na pasujące randomowe keycapy z AliExpress. Przełączniki w tej klawiaturze wielokrotnie były przeze mnie wymieniane, bo skoro ma możliwość zmiany przełączników to czemu tego nie zrobić. W międzyczasie zmieniłem keycapy na profil SA, ale przełomowym momentem był dzień, w którym zacząłem szorować obudowę tej klawiatury na srebrny. Stwierdziłem, że róż mi się znudził i wolę jednak mieć coś pasującego do mojego pokoju. Srebrny to ładny kolor i idealnie pasuje do takiego chłodnego i stonowanego setupu, więc uznałem to za najlepsze wyjście. W takiej formie korzystałem z tej klawiatury na kilku różnych przełącznikach i z keycapami wzorowanymi na styl retro. Jednak te dwa lata w hobby nauczyły mnie masę rzeczy o klawiaturach. Tofu traciło w moich oczach z dnia na dzień, a ja utwierdzałem się w przekonaniu, że zwykłe przełączniki są zbyt nudne. Te dwa uczucia w końcu zderzyły się z taką siłą, że w efekcie postanowiłem sobie, że zrobię trzy przełączniki, które wydają mi się najlepszymi dla mnie, a do tego do końca roku 2021 będę miał trzy klawiatury TKL o łącznej wartości dziesięciu tysięcy złotych.
Brzmi to absurdalnie, ale TKL to mimo wszystko rozmiar, który jest o tyle wyśmienity, że po latach kochania 60 i 65 procentowych klawiatur uświadomiłem sobie w jakim błędzie byłem. Zamówiona przeze mnie w zeszłym roku Rama U80-a Seq2 ma jednak przed sobą jeszcze bardzo długą drogę zanim zostanie wyprodukowana i wyląduje na moim biurku, zatem wziąłem sprawy w swoje ręce i.. sprzedałem Tofu. Cóż, nie było to pierwotnie zamierzone. Raczej planowałem wystawić je dopiero gdy przyjdzie mi Rama i sprzedać je za granicę, bo tam dają większe kwoty za klawiatury. Jednak w akcie żartu wystawiłem je pewnego wieczoru na grupie Facebookowej i na Discordzie klawiaturawka po zawyżonej cenie. Widzicie, Tofu w tamtej konfiguracji wyszło mnie maksymalnie 1395zł i ani grosza więcej. Ja wystawiłem je jednak za 1500 złotych. I wiecie co? Nazajutrz napisał do mnie bardzo chętny grzesznik (w sensie taki ma pseudonim na Discordzie) i oznajmił, że jest chętny i po kilku pytaniach postanowił kupić klawiaturę po tej kwocie. Nie wierzyłem na początku, że to w ogóle możliwe zarobić sto złotych na takiej klawiaturze i to w dodatku w Polsce, więc bardzo cieszyłem się widząc przelewy od tego użytkownika docierające na moje konto bankowe.
Zostałem jednak sam z klawiaturą Bloody B930, która mimo, że ma fajne przełączniki, to jednak nie spełnia wymagań mojej wybrednej duszy. Stwierdziłem zatem, że trzeba kupić klawiaturę jak najszybciej to możliwe. Do wyboru miałem albo 8Xmk2 od KBDFans, albo XO V3 od Monstargear. Teoretycznie mogłem wybrać też K80 od Monstargeara, ale ten nie pasował mi zbytnio kolorystycznie. Po kilku dniach namyśleń, obserwowaniu kursu dolara i finalnej sprzedaży Bloody postanowiłem kupić Monstargeara. Poniekąd skusiła mnie nagła obecność wariantu w całości białego, który to ponoć był wariantem limitowanym. W dniu pisania tego artykułu już białej wersji dostać nie można, ale dzień po zakupie jej przeze mnie nadal była dostępna. Pewnie ktoś zwrócił dwie sztuki czy coś w ten deseń. Finalnie zapłaciłem za samą klawiaturę 1876 złotych z wysyłką, ale przede mną jeszcze kwestia VATu, o który FedEx zaczął się już upominać. Do tego trzeba będzie kupić stabilizatory i keycapy, bo przełączniki są już wybrane.
Co do przełączników, to tak jak mówiłem mam już wybrane trzy konkretne modele, które chcę wykorzystać w trzech klawiaturach. Oczywiście do Ramy wybrałem opcję hot-swap więc będę mógł tam swobodnie wymieniać przełączniki, ale pozostałe dwie klawiatury będą z lutowane. Zapytacie pewnie jakie to przełączniki? Otóż nie są to takie zwykłe switche, bowiem składają się one z części kilku innych przełączników. Planuję natomiast napisać cały artykuł o temacie frankenswitchy (franken, bo frankenstein był z wielu części). Co natomiast wybór trzech konkretnych przełączników i zakup Monstargeara w wariancie lutowanym niesie za konsekwencje dla bloga? Otóż przestaną się tutaj pojawiać recenzje przełączników, których nie znajdziecie w klawiaturach gotowych. Stwierdziłem, że nie ma sensu recenzować coś czego i tak przecież nikt nie będzie używać w domyślnej formie, więc ograniczę się tylko do tych lubrykowanych czy inaczej zmodyfikowanych. Dlatego na blogu niestety nie pojawi się recenzja Everglide Oreo i Original Aspiration, a wszystkie inne egzotyczne przełączniki przestaną otrzymywać po dwie recenzje – jedną przed lubrykowaniem, a drugą po tym zabiegu. Nie ma to po prostu sensu. Nie rezygnuję natomiast z testowania gotowych klawiatur i przełączników w nich. Mam jednak zamiar ograniczać recenzje samych przełączników i raczej zawierać je wewnątrz recenzji samych klawiatur, chyba, że to jakieś Cherry MX czy domyślne Gaterony, które spotkamy w co drugiej klawiaturze. Mam nadzieję, że wyjdzie to blogowi na lepsze. A teraz żegnam się już z Wami i wyczekujcie kolejnego artykułu!