Recenzja Durgod K320 Taurus (Cherry MX Black/Red)

Nadeszła ta wiekopomna chwila kiedy nareszcie mogę zrecenzować chyba najbardziej lubianą w polskim community klawiaturę. Miałem jednak okazję przetestować nie jednego Durgoda K320, a dwa! Jeden w wersji ciemnej, a drugi w jasnej. Jeden na przełącznikach Cherry MX Red, a drugi na Cherry MX Black. Jeden pożyczony na kilka dni od Karola, a drugi zakupiony dla mojej kobiety. To wszystko dało mi wystarczająco dużo czasu i testowania aby móc napisać najdokładniejszą recenzję tej klawiatury jaką jestem w stanie. Nie mam zamiaru oszczędzać tej klawiaturze tylko dlatego, że jest lubiana. Wręcz przeciwnie, będę doszukiwał się czego tylko mogę aby utrzeć jej nosa. Czy posiada ona jednak jakiekolwiek wady? Czy jest może, jak to mówi tytuł, najlepszym wyborem za trzysta złotych? Zapraszam do lektury.

O wiele bardziej podoba mi się jasny wariant kolorystyczny tej klawiatury.

Góra

Durgod K320 to klawiatura TKL, czyli nieposiadająca bloku numerycznego. Rozmiar ten jest przez wielu nazywany turniejowym, bo ucinając numpada zyskujemy miejsce dla myszy, ale ja ograniczę się do nazywania jej po prostu TKLem albo 80%. Klawiatura ta prezentuje się bardzo elegancko, nie ma przekombinowanego dizajnu, a zamiast tego oferuje prosty wygląd, który bardzo mi się podoba. Minimalizm to zawsze najbardziej optymalne wyjście, a Durgod jest w tym wręcz wspaniały. Przełączniki są z każdej strony obudowane co usprawnia minimalistyczny wygląd. Klawiatura oferuje „seamless design”, przez co nie widać żadnych przerw pomiędzy częścią dolną, a górną. Wszystkie śruby również są ukryte. Jedyne logo jakie znajdziemy znajduje się na froncie przed strzałkami, ale jest to zwykły napis Durgod, więc nic rzucającego się w oczy. Dodatkowo przełączniki są obudowane z każdej strony co usprawnia nie tylko minimalistyczny wygląd, ale także akustykę. Klawiatura z zabudowanymi przełącznikami jest naturalnie cichsza od tak zwanego floating key designu, w którym to dźwięk nie ma żadnej przeszkody i po prostu rozlewa się we wszystkie strony. Moim zdaniem obudowane przełączniki to zdecydowanie lepsza opcja.

Z góry klawiatura ta jest bardzo elegancka.

Spód

Od spodu otrzymujemy już nieco agresywniejszy wygląd. Znajdziemy tu pięć gumek antypoślizgowych oraz dwie stopki, które mają dodatkowo dwa poziomy podwyższenia. Możemy wysunąć sobie te mniejsze i tylko lekko zwiększyć kąt nachylenia klawiatury, a możemy zdecydować się na te duże i już mocniej go podnieść. Możemy też nie wysuwać żadnej z nich i mieć klawiaturę prawie na płasko. Ja jestem ogromnym fanem opcji lekkiego uniesienia, dlatego ogromny plus za te mniejsze stopki w środku małych. Dodatkowo są one gumowane więc nie rezygnujemy z antypoślizgowości podwyższając profil klawiatury. Pchając klawiaturę mocno do tyłu nie jest najprostszą rzeczą omyłkowo schować te stopki, co jest dodatkowym plusem. Wydadzą one co prawda dźwięk zginania, ale odwracając klawiaturę ukaże nam się widok wciąż wyciągniętych stopek. Dodatkowo mamy na spodzie kanały do poprowadzenia kabla, a sam port USB-C jest w dosyć głębokim kanale. Same kable (bo są dwa w zestawie) mają końcówkę specjalnie zakończoną tak aby w tym kanale się blokować i żeby nie było łatwo wyrwać kabel z portu. Jest on jednak kompatybilny z innymi kablami więc spokojnie podłączymy tu dowolne USB-C, nawet z ładowarki.

Nie podoba mi się ten kosmiczny design.

Indykatory LED

Wskaźniki led ulokowane zostały w zwykle pustej sekcji nad strzałkami. Zamiast wpychać tu na siłę logo czy nie zajmować tego miejsca wcale, Durgod informuje nas o czterech statusach. Pierwszy to Caps Lock, drugi to Scroll Lock, trzeci to blokada klawisza Windows, a czwarta to tryb MR. Pierwsze dwa są nam znane, ale już dwa pozostałe mogą rodzić pytania. Otóż Durgod oferuje istnie gamerskie rozwiązanie problemu braku umiejętności zapanowania nad własnymi palcami i przypadkowym wciskaniu klawisza Windows, który naturalnie włącza okno Start, a gdy akurat gramy to gra zostanie w ten sposób zminimalizowana. Może to irytować graczy, którzy są akurat w ważnym momencie rozgrywki, a tu siup i gra na pasku. Oczywiście trzeba by być niezwykle nieprecyzyjną osobą żeby przypadkowo wciskać klawisze nie będące nawet blisko tych klawiszy, których na ogół używa się do gier, ale skoro ktoś chce taką funkcję blokowania Windowsa to okej. Włączając ją za pomocą FN+Win klawisz Windows zostanie dezaktywowany. Możemy jednak w oprogramowaniu dodać do tej funkcji również blokowanie Alt+F4, Alt+Tab i Shift+Tab. Ostatnia dioda informuje nas o uruchomieniu trybu MR. Aktywuje się go za pomocą FN+F12 i uruchamia tryb, który możemy skonfigurować w oprogramowaniu klawiatury.

Indykatory znalazły swoje miejsce w pustej przestrzeni nad strzałkami.

Oprogramowanie

A skoro już o oprogramowaniu, to jest nim Durgod Zeus Engine. Pozwala on na konfigurację całej klawiatury, chociażby poprzez zmianę funkcji klawiszy, nagrywanie makr czy kompletne blokowanie działania konkretnych przycisków. Możemy tutaj także stworzyć nowy profil, do którego to przełączymy się właśnie za pomocą trybu MR. Chwilę musiałem jednak się siłować z całym tym trybem aby w ogóle zrozumieć jak ma on działać, ale okazuje się, że służy do tego przycisk po prawo pod listą profili. Tak czy siak uważam, że w klawiaturze TKL posiadającej wszystkie potrzebne klawisze nie ma zbytnio sensu cokolwiek programować czy zmieniać rolę klawiszy. Jedynie ScrollLock i Pause nie mają żadnej sensownej roli w systemie, więc je mógłbym przestawić na coś pożyteczniejszego, ale tak właściwie to na co? Mogę chociażby ustawić uruchamianie programu pod klawiszem Pause, ale nie wiem czy dałbym radę się do tego prędko przyzwyczaić. Ustawiać tu można też podświetlenie, ale nie w tej klawiaturze, bowiem Durgod K320 w wersji Taurus nie posiada żadnych diód LED, ani jednekolorowych ani RGB.

Oprogramowanie znaleźć można na stronie producenta.

Keycapy

Choć dla niektórych minusem, dla mnie brak podświetlenia jest jedną z najlepszych rzeczy jaką spotkało tę klawiaturę. Nie dość, że dostajemy ją w ten sposób tanio (znacząco taniej od wersji z jednokolorowymi ledami), to jeszcze keycapy nie są „shine-through”, czyli nie mają przezroczystych liter. Wygląda to zdecydowanie bardziej elegancko mając czarne lub białe litery z nieprzezroczystego plastiku. Keycapy te wykonane są z tworzywa PBT i są wykonane w technologii double-shot, a zatem litery są osobnym kawałkiem plastiku wtopionym w całą resztę keycapa. Sprawia to, że przy normalnym użytkowaniu (czyli nie nożem czy zapalniczką, tylko w miarę czystymi palcami) nie da się zedrzeć liter. Są one wręcz najbardziej wytrzymałymi pod tym względem keycapami jakie da się stworzyć. Z kolei tworzywo PBT zapewnia nam relatywnie wyższą wytrzymałość od ABSu. Spokojnie można myć te keycapy w gorącej wodzie bez obaw o odkształcenie, a tekstura nie powinna zmienić się na gładką jak szkło tak szybko jak w ABSowych keycapach. Nie powinna, bo i tak jest już bardzo gładka. W moim pierwszym kontakcie z tą klawiaturą dosłownie musiałem sprawdzić czy te keycapy są opisane jako PBT, bo są naprawdę gładkie. To dla mnie spory plus, bo o wiele bardziej preferuję takie gładkie. W teorii szorstka faktura powinna zapewnić lepszą przyczepność, ale ja w grach nie miałem z tym nigdy problemu. Czcionka jest śliczna, domknięta i minimalistyczna, ale zdecydowanie ładniej prezentuje się w sekcji alfanumerycznej (białe keycapy) niż w modyfikatorach (szare). Nie wiem czy ma na to wpływ kolor keycapa, ale keycapy typu Enter czy Shift mają te litery bardziej „przez mgłę”, gdy litery na białych keycapach są bardzo ostre i wyraźne. Grubościowo również są naprawdę dobre, ponieważ ścianki przebijają tu grubością keycapy wszelkiej konkurencji, będac grubszymi od puddingów, kecyapów Razera czy tych w Bloody. To ważne, bo im grubsze keycapy tym milszy dla ucha, w moim odczuciu, dźwięk dostarcza nam klawiatura.

Od spodu od razu widać, że keycapy tutaj użyte to double-shoty.

Jak już wspominałem wcześniej legendy są w keycapach tej klawiatury bardzo ostre i wyglądają naprawdę miodnie, zarówno w wersji jasnej jak i ciemnej. Jednak poza nimi na niektórych keycapach znajdziemy nadruki na boku. Świadczą one o dodatkowym zastosowaniu przy użyciu skrótu klawiszowego. Chociażby takie F1 normalnie działa jako F1, ale jeżeli wciśniemy FN+F1 to zadziała to jako zapauzowanie lub odpauzowanie piosenki, na przykład na Spotify. Tak samo działają pozostałe te funkcje i choć ja ich nie używam, to jest to zdecydowanie fajne rozwiązanie i może komuś przypaść do gustu. W końcu klawiatury na przełącznikach MX Style coraz rzadziej posiadają dodatkowe klawisze multimedialne, a takie skróty rozwiązują w konwencjonalny sposób ich nieobecność. Znaczki te są nadrukowane w technologii padprint, a więc są swego rodzaju naklejkami na powierzchni keycapa, ale nie ma co się martwić o ich żywotność, bo i tak nie dochodzi do kontaktu palców z bokiem keycapów przy codziennym użytkowaniu. Dodam także, że wspomniane wcześniej jakby rozmazanie legend na modyfikowatorach (Shift, Enter itp.) nie jest obecne w ciemnej wersji klawiatury i tam wszystkie legendy są śliczne i ostre, choć słowa i tak mogą się lekko zlewać przez bliskość liter. Nie jest to natomiast taka poświata jak w jasnym wariancie.

Na froncie niektórych keycapów pojawiły się dodatkowe nadruki.

Stabilizatory

Poza keycapami na dźwięk wpływają także stabilizatory. Te w Durgodzie są plate mount, a zatem siedzą w metalowej płytce montowniczej na klipsach, a nie w PCB. Ma to kilka wad, takich jak trudniejsze doprowadzenie ich do perfekcji i gorsze spasowanie (bardzo często stabilizator siedzi w płytce bardzo luźno). W Durgodzie oczywiście są widoczne te wady, ale mimo wszystko stabilizatory są tutaj dosyć dobrze nasmarowane. Na zdjęciu widać trochę białego smaru w środku stabilizatora. Druciki smaruje się w celu wyeliminowania grzechoczącego dźwięku, który generowany jest przez poruszanie się tych drucików. Im więcej smaru tym mniej niepożądanego dźwięku, ale też bardziej gąbczaste uczucie z wciskania. Durgod doszedł tu do dobrego porozumienia i klawisze stabilizowane nie szeleszczą jakoś bardzo, a w dodatku wciska się je jak normalne klawisze – bardzo przyjemnie. Jedyne zastrzeżenie mam do spacji, która to po wyjęciu keycapa i nałożeniu go z powrotem zaczęła cykać. Wystarczyło jednak dodać trochę więcej smaru (a ten bardzo łatwo nabyć w małych ilościach od Polaków-entuzjastów, na przykład mnie) i dźwięk ten został częściowo wyeliminowany. Zdecydowanie warto byłoby tę klawiaturę rozebrać i zmodyfikować dogłębnie te stabilizatory, ale i tak jestem pod wrażeniem jak dobrze te stabilizatory wyszły Durgodowi.

Na drucikach znalazło się trochę białego smaru.

Przełączniki

No i przyszła pora na przełączniki. Durgod K320 można dostać jedynie na przełącznikach od Cherry, a do wyboru mamy warianty Red, Black, Brown, Blue, Silent Red oraz Silver. Ja wybrałem czarne, ponieważ są one liniowe i mają o wiele większą szansę na bycie gładkimi od Redów. Rozważałem też opcję z Silent Redami, ale musiałbym wtedy zapłacić prawie sto złotych więcej. Brown i Blue nie interesowały mnie zbytnio, a nie chciałem maltertować mojej kobiety tymi przełącznikami, więc Blacki wydały się najlepszą opcją. Z kolei w klawiaturze Karola znajdował się lżejszy wariant – MX Red. Osobne recenzje obu tych przełączników pojawiły się już na blogu, więc zachęcam do przeczytania, a dzisiaj krótko. Trafiły nam się tutaj dosyć gładkie MX Blacki, co oznacza mniej wyczuwalnego tarcia. Dorównują one pod tym względem Gateronowi, a niektóre egzemplarze wręcz przebijają. W przypadku Redów sytuacja była dosyć podobna, bo te wypadły naprawdę gładko w porównaniu do Gateronów, ale gorzej niż Blacki. Czarne Cherry MX przełącznikami dosyć ciężkimi, bowiem aby doprowadzić trzon przełącznika do samego dołu należy użyć 80 gramów siły. Dla mnie mogłyby być nieco lżejsze i byłoby idealnie, bo do pisania preferuję coś nieco lżejszego. W grach nie miałem większego problemu i czarne wisienki sprawowały mi się świetnie. Z Redami było kompletnie na odwrót, bowiem te są niezwykle lekkie z bottom-outem (doprowadzeniem trzonu do spodu) na poziomie poniżej 60 gramów. Grało się na nich okej, ale pisanie na lekkich przełącznikach sprawia, że uderzam mocniej w spód obudów, a to skutkuje głośniejszym dźwiękiem. A skoro o dźwięku mowa, to Cherry MX najbardziej cenię właśnie za niego. Czarna obudowa z tworzywa nylon generuje bardzo głębokie i przyjemne stuknięcie. Szkoda jednak, że niemiecki producent nie zadbał o sprężynki w swoich przełącznikach i te rezonują jak szalone, tworząc okropny metaliczny odgłos. Jest to szczególnie słyszalne bez słuchawek i może niektórych irytować, w tym mnie. Choć Cherry MX nie są zbyt lubiane wśród entuzjastów za bycie po prostu nudnymi przełącznikami, to w klawiaturze tego typu i za te pieniądze jest to w moim odczuciu zdecydowanie lepszy wybór od zabawkowo brzmiących Gateronów KS-8.

Osobną recenzję Cherry MX Black znajdziecie na moim blogu.

Dźwięk

Brzmienie tej klawiatury jest naprawdę dobre jak na tak tani model. Ja Durgoda K320 zakupiłem za jedyne 265 złotych, a dostać można go na codzień za mniej niż 320 złotych z AliExpress. Stabilizatory są dosyć dobre więc nie otrzymujemy nadmiaru nieprzyjemnego szeleszczenia. Jasne, lepiej byłoby nie mieć żadnych niepożądanych dźwięków spod klawiszy stabilizowanych, ale to mimo wszystko tania klawiatura. Pozytywnie na dźwięk wpływają także wspomniane wcześniej Cherry MXy, które generują świetny odgłos stukania. Wspiera je w tym metalowa płytka, która zapewnia twarde uderzenie, choć podgłaśnia nieco klawiaturę. Nie jest to dla wszystkich najlepsza opcja, dlatego dobrze, że na rynku coraz więcej dostępnych jest klawiatur typu YC66 – z plastikową płytką montowniczą. Szczególnie ważną rolę dla akustyki odkrywa tu po prostu budowa klawiatury. A ta jest niesamowicie solidna, kompletnie nic tu nie skrzypi, nic nie trzeszczy. W dłoniach ciężko model ten wygiąć w jakąkolwiek stronę. Choć klawiatura ta waży niecały kilogram to jest naprawdę potężnie zbudowana. Lubię mówić, że Durgod jest zbudowany jak czołg. Niska waga pomaga jej z kolei w transporcie, bo łatwiej taką klawiaturę przenieść. Pomaga w tym także odpinany kabel, a w zestawie otrzymujemy dwa – jeden z USB-C do USB-A, a drugi z USB-C do USB-C. Szczególnie ucieszył mnie tu ten drugi, bo mogłem klawiatury tej używać na zwykle nieużywanym porcie typu C w mojej płycie głównej. Bardzo wygodne może to być też dla ludzi korzystających z nowszych laptopów. Niby detal, ale mnie strasznie cieszy, bo nawet w drogich customach kompatybilność PCB z podłączaniem typem C do typu C nie zawsze jest obecna.

Dźwiękowo jest naprawdę dobrze jak na tak tani produkt.

Ocena końcowa

No i dotarliśmy do końca. Czy polecam tę klawiaturę? Zdecydowanie i bez zastanowienia tak. Jest to niezwykle solidny wybór, który zdecydowanej większości konsumentów spełni wszelkie wymogi. I mówię tu w oparciu o doświadczenie, bo już niejednej osobie poleciłem ten model i po dziś dzień nie słyszałem od nich zarzutów co do jej działania czy wykonania. Złośliwi powiedzą, że Durgod nie dodaje żadnej karty gwarancyjnej, ale jeżeli klawiatura ma mieć jakikolwiek defekt to ukaże się on w pierwszych tygodniach pracy, a na Ali spór otworzyć można do piętnastego dnia od potwierdzenia otrzymania produktu. Jeżeli jednak wada objawiła się po minięciu tego czasu to z pewnością sprzedawca dogada się z nami i postara się naprawić usterkę. Prawda jest taka, że jeżeli dbamy o sprzęt, a od strony technicznej jest on wykonany dobrze (tj. wysokiej jakości PCB) to niezbyt jest się co popsuć w klawiaturze. A za takie pieniądze dostajemy budowę jak czołg, obudowane przełączniki, Cherry MX, dosyć grube keycapy double-shot z PBT (lepsze byłyby co prawda dye-sub, bo do tej technologii najlepiej nadaje się PBT, ale nie ma tragedii), w miarę dobrze nasmarowane stabilizatory oraz piękny minimalistyczny wygląd. Mi osobiście bardziej podoba się wariant jasny, przypomina mi trochę klawiaturę retro i pasuje świetnie do mojego stanowiska. Jednak ciemnej wersji również nie da się nic zarzucić. Polecam każdemu poszukującemu klawiatury za 300zł.