Naturalną kolejnością rzeczy przy posiadaniu klawiatury do testów jest w moim przypadku napisać recenzję przełączników, w ktore jest wyposażona. Tak samo oczywiście następuje w tym przypadku, czyli klawiatury Razer Blackwidow V2, która posiada przełączniki Razer Green (wyszła także na Orange i Yellow, ale mój konkretny egzemplarz posiada te zielone). Po recenzji tamtej klawiatury możecie pewnie pomyśleć, że przełączniki te nie podeszły mi w ogóle. Ale co ciekawe, jest całkiem inaczej! Dla jasności – recenzowane dzisiaj przełączniki to Razer Green, ale wyprodukowane przez firmę TTC. Jeżeli chcecie zagłębić się w firmy produkujące przełączniki dla Razera to możecie zerknąć do jednego z moich starszych artykułów poświęconego właśnie temu tematowi, gdzie tłumaczę mniej więcej jakie switche Razera produkuje lub produkowała jaka firma. Co jednak warte zaznaczenia, TTC produkuje nie tylko wariant Dustproof, czyli ze ściankami przeciwpyłowymi po bokach (co napisane jest w tamtym artykule), ale także te zwykłe, prawie identyczne do tych od Greetecha. Nie będę dziś oceniał zielonych przełączników od innych producentów, bo po prostu nie używałem ich w klawiaturze, a jedyne które miałem okazję testować to właśnie te od TTC w wariancie zwykłym.
Dźwięk
TTC Razer Green to przełączniki klikające, ale z całym szacunkiem do nich – dźwięk przez nie wydawany nie ma nic wspólnego z klikaniem. Zamiast tego mamy tu do czynienia z bardzo głośnym i donośnym, a także dla mnie irytującym grzechotaniem. Zamiast klikania dostaliśmy tu bardziej rozbijanie szkła, które wcale nie jest przyjemne dla ucha. Nie pomaga w tym wcale konstrukcja klawiatur, w których przełączniki te zostały użyte, ale dziś nie o tym. Jeżeli nie mieszkacie sami w domu to odradzam korzystanie z tych przełączników, bo będzie to po prostu samobójstwo. Dodatkowo dosyć mocno słyszalny jest metaliczny odgłos, który to generowany jest przez sprężynę w przełącznikach. Szczególnie zauważalne jest to przy szybkim wciskaniu i puszczaniu klawisza.
Bump
Plusem bycia klikającymi jest jednak odczuwalny moment aktywacji. Tu usytuowany na poziomie 1.9 milimetra (czyli szybciej niż w Cherry MX) jest zaznaczony małą, ale przyjemną grudką. Jest to taki malutki ostry skok, który daje o sobie znać bardzo subtelnie, natomiast wystarczająco aby zorientować się, że przełącznik się aktywował. Podróż kończy się na poziomie czterech milimetrów, czyli klasycznie, ale zmianą jest skrócenie histerezy. Histereza to różnica pomiędzy punktem aktywacji, a punktem resetu. W przełącznikach klikających korzystających z tak zwanego click-jacketu, czyli plastikowego kawałka uderzającego o dół obudowy w celu wytworzenia dźwięku klikania histereza, jest dosyć wysoka, a więc żeby zresetować sygnał musimy puścić klawisz bardziej niż gdy go aktywowaliśmy. W Razer Green jest to mniejszy dystans niż w Cherry MX Blue, ale nadal jest spory.
Moje odczucia
Mimo wszystko nie jest to zjawisko bardzo złe. Podczas pisania nie sprawia ono żadnych problemów, a w grach nie zdarzyło mi się nie aktywować jakiegoś kliknięcia przez histerezę. Dowodem na to, że nie jest to wcale przeszkodzą są tacy gracze osu! jak Gayzmcgee, który gra na Razer Green właśnie. Ja również uważam, że jest to świetny przełącznik do gry w osu! i sprawuje się tam naprawdę świetnie. Nie wiem jak z grami FPS, bo nie miałem okazji sprawdzić. Do pisania sprawują się genialnie, wygoda na nich jest świetna, a jedynie 50 gramów potrzebne do aktywacji wręcz relaksuje palce.
Ocena końcowa
Niestety, okropny dźwięk odstrasza mnie od tych przełączników wystarczająco. Dźwięk to coś co w przełącznikach cenię bardzo wysoko, a te niestety nie były nawet blisko do zdania egzaminu. Gdyby pozbyć się tego obrzydliwego kliknięcia to byłyby to naprawdę świetne przełączniki, do których chętnie wracałbym w jakichś tańszych klawiaturach, ale wolę zadbać jednak o swoje uszy i oszczędzić sobie cierpienia. Wychodzi na to, że ocena to jakieś 6/10, co jest wyżej niż niżej, ale nie dobrze. Szkoda też, że są to przełączniki ekskluzywne do klawiatur Razera, które ceną ani jakością wcale nie powalają (a jak już to wysokością i niskością, kolejno). Cóż, pozostaje odłożyć mi tę klawiaturę z pewnym niesmakiem, dobrym wspomnieniem pod palcem i okropnym w uchu.