Recenzja Modecom Volcano Blade (Kailh Choc Red)

Niedawno miałem okazję przetestować swoją pierwszą w życiu klawiaturę niskoprofilową. Jej recenzję znajdziecie na moim blogu. Był to jednak model pozostawiający naprawdę wiele do życzenia. Spodobały mi się w niej właściwie wyłącznie przełączniki i to jak przyjemnie się na niej dzięki nim pisało. Wszystko poza tym nie nadawało się do nazwania tej klawiatury kompletną albo chociaż udającą taką. Dzisiaj natomiast przyszła pora na recenzję drugiej klawiatury niskoprofilowej, która już zdecydowanie lepiej prezentuje się od modelu od Genesisa. Kupiłem ją głównie w celu wylutowania z niej dwóch przełączników do kolekcji, ale skoro jest w pełni sprawna to stwierdziłem, że fajnie będzie ją też przetestować i zrecenzować. Przedstawiam Wam więc Modecom Volcano Blade na czerwonych przełącznikach wyprodukowanych przez Kaihua.

Modecom Volcano Blade
Gdy trzymam ją w dłoni to nie widać nawet, że jest klawiaturą niskoprofilową.

Góra

W pudełku poza klawiaturą otrzymujemy tylko kabel do podłączenia jej do urządzenia oraz instrukcję obsługi, więc postanowiłem nie poświęcać tej kwestii całego osobnego akapitu. Sama klawiatura prezentuje się dosyć minimalistycznie. Od góry nie krzyczy w naszą stronę, że jest skierowana do jakiejś konkretnej grupy. Ot, zwyczajna klawiaturka. Metalowa płyta montownicza jest polakierowana na czarno, ale na krańcach ścięta, co wygląda moim zdaniem ciekawie i zaznacza nam gdzie klawiatura się kończy, wyznaczając jej granice. Obudowa wraz z płytą montowniczą są zaokrąglone w rogach. Nad strzałkami znajdziemy logo serii klawiatur Modecoma – Volcano. Widać tu też podobieństwo do ich pozostałych klawiatur, takich jak Volcano Lanparty.

No nie jest to najbardziej urodziwa klawiatura, ale nie jest też tragicznie.

Spód

Od spodu wita nas plastikowa obudowa, która ma tylko dwie gumki antypoślizgowe ulokowane bliżej użytkownika. Z tyłu natomiast nie ma ani jednej. Jeżeli jednak rozłożymy nóżki podwyższające stopień nachylenia klawiatury, to te już zakończone są gumeczkami, a więc klawiatura zyska nieco stabilności. Szkoda natomiast, że nikt nie pomyślał żeby osoby nie chcące podwyższać profilu też miały tę dogodność, że klawiatura nie będzie im się przesuwać po biurku jak szalona. Poza tym na spodzie znajdziemy jeszcze tylko dwie naklejki i nic więcej. Zwykła płaska powierzchnia.

Szkoda, że bez rozłożenia nóżek nie mamy pełnej stabilności.

Od boku

Z boku wyraźnie widoczne jest, że klawiatura ta to najprawdziwszy niskoprofilowiec. Jej wysokość to według specyfikacji wyłącznie 23mm, czyli milimetr mniej niż Genesis, którego testowałem poprzednio. Widać też, że klawiatura ta ma odpinany kabel, a port Micro USB ulokowany został pomiędzy F8 i F9. Dziwi decyzja na użycie starszej technologii, ale to też klawiatura będąca na rynku już parę lat. Mnie osobiście nie boli tak bardzo brak USB-C, ale jeśli ktoś chciałby skorzystać z innego kabla to mógłby mieć to zadanie z lekka utrudnione. Dodatkowo klawiatura ta posiada floating-key design, a więc przełączniki wystają ponad obudowę i nie są niczym osłonione. Wielokrotnie wspominałem już, ale przypomnę – aspekt ten negatywnie w mojej opinii wpływa zarówno na akustykę jak i wygląd klawiatury. O ile są to sprawy subiektywne, to zaprzeczyć nie można, że klawiatury z floating-key designem są też po prostu głośniejsze.

Szkoda, że nadal producenci decydują się na floating-key design.

Keycapy

Nakładki użyte w tym modelu nie należą niestety do mocnych stron. Wykonane najprawdopodobniej z tworzywa ABS powstały w technologii laser-etching, polegającej na wycinaniu liter za pomocą lasera w lakierze, którym to ówcześnie pokryty został przezroczysty keycap. Jest to jedna z najmniej wytrzymałych technik produkcji keycapów, a to za sprawą tendencji do schodzenia lakieru. W moim egzemplarzu, choć używanym, na szczęście nie ma jeszcze tego śladów, ale w przyszłości z pewnością do tego dojdzie, gdyż nie mają one nawet żadnej ochronnej warstwy przezroczystego lakieru, a wklęsłe litery aż czuć pod palcami. Na plus tu czcionka, bo przy laser-etchingu łatwo o minimalistyczne litery, których wyprodukowanie w innej technologii byłoby po prostu bardziej skomplikowane. Napchane jest tu jednak sporo dodatkowych legend, takich jak tryby podświetlenia, do których nie trafia tak wiele podświetlenia co do samych liter. Również spacja ma wycięte jakieś cztery kreski, w czym nie widzę najmniejszego sensu. Jeszcze durniejsze jest wycięcie w Enterze jedynie napisu Ent, w Backspace tylko Back, ale już w CapsLocku pełne CapsLock. Dziwne i niezrozumiałe, ale czego oczekiwać od taniego produktu. Same keycapy są w miarę wyprofilowane, w przeciwieństwie do praktycznie płaskiej powierzchni w Genesisie. Może wydawać się, że wszystkie rzędy wyprofilowane są tak samo, ale przy bliższym przyjrzeniu widać minimalne różnicie pomiędzy rzędami bliżej użytkownika i dalej od niego – wyżej w klawiaturze. Szkoda też, że palcują się jak złe z powodu użycia matowego lakieru.

Haczyki służące do montażu do przełączników przypominają te w niskoprofilowych Logitechach.

Przełączniki

Patrząc na przełączniki w tej klawiaturze zdawać by się mogło, że to przecież najzwyklejsze Kailh Choc i dlaczego tak bardzo chcę je w swojej kolekcji, skoro można je tanio zakupić na AliExpress. Natomiast sprawa ta wygląda kompletnie inaczej. Widzicie, Kailh Choc mają wiele wersji. Kaihua kiedyś nie było taką firmą jak jest obecnie i chwytało się każdego partnera jakiego mogło. Jeśli ten żądał przełącznika pod konkretne spedyfikacje, to po prostu go dla niego robili. Tak było z firmą Dareu, która chciała Kailh Choci, ale nieco inne. Tak właśnie powstało co najmniej 6 przełączników, które poznać można po dwóch logach na trzonie – na górze Kailh, a pod nim Dareu. Zapytacie się w takim razie czym różnią się one od normalnych Choców? A no tym, że nie włożycie do nich takich samych keycapów jak do normalnych Kailh Choc, bo element mocujący jest kompletnie inny. W Chocach mamy do czynienia z płaskimi prostokątami, które wsuwają się po prostu do dziurek w przełączniku. Tu natomiast keycapy mają ząbki, którymi wpinają się niczym zatrzaski w przełącznik.

Na trzonie widać logo Kailh, a pod nim Dareu.

Stabilizatory

Zapytacie pewnie czemu 6, a nie 3 różne przełączniki. Otóż Dareu pod swoim logiem posiada trzy podstawowe kolory przełączników Choc – Red, Brown i Blue. Jednak klawiatury z tymi przełącznikami nie korzystają z takich zwyczajnych stabilizatorów. Te są bowiem przymocowane do samych przełączników! W tym celu mają one zatrzaski na drucik w górnej obudowie, a dolna ma kolor biały zamiast czarnego – pewnie w celu szybkiego ich odróżnienia. Niszczy to natomiast estetykę gdy spojrzymy na klawiaturę od boku czy zdejmiemy z niej kilka keycapów. Muszę jednak przyznać, że jak bardzo nienawidziłbym Dareu za ten akt sprawiający, że mam więcej ciężko dostępnych przełączników do zdobycia, to pomysł z tymi stabilizatorami jest po prostu genialny. Stabilizatory dzięki temu nie szeleszczą tak bardzo jak w dowolnej klawiaturze bez smarowania. Tu też nie są smarowane, ale niepożądane dźwięki nie są aż tak zauważalne. Gdyby lekko posmarować druciki to jestem pewien, że jakikolwiek szelest by znikł na dobre. Warto też wspomnieć, że stabilizowane są tu nawet takie klawisze jak lewy Control, Tab i \|.

Nigdy nie widziałem takiego designu stabilizatorów.

Dźwięk

Przełączniki, w które wyposażony został mój egzemplarz klawiatury to wariant czerwony, a zatem liniowy. Oznacza to, że podczas wciskania nie otrzymujemy żadnej informacji zwrotnej, że klawisz został aktywowany. Przełącznik po prostu leci w dół i do góry, bez żadnych przeszkód. Skok tych niskoprofilowych przełączników to 2.4mm z aktywacją w połowie, a więc na poziomie 1.2mm. Same przełączniki są dosyć ciche, co aż dziwi przy takiej budowie klawiatury. Jestem zaskoczony, że w efekcie klawiatura ta wydaje z siebie naprawdę mało dźwięków i jestem absolutnie pewien, że dzięki temu perfekcyjnie sprawdzi się zarówno w pracy jak i w podróży. Niestety jednak sprężyny w nich strasznie rezonują przez co słychać metaliczny pogłos jeśli nie założymy słuchawek podczas pisania. Dodatkowo przełączniki te są okropnie szorstkie. Tarcie jest tu tak ogromne, że nie tylko je czuć nawet podczas szybkiego pisania, ale także słychać jako szorowanie. Da się na tym pisać, ale zdecydowanie preferowałbym coś nieliniowego skoro czerwone przełączniki wyszły im tak słabo.

Klawiatura ta jest dość cicha, jak na niskoprofilową przystało.

Podświetlenie

Podświetlenie dostępne w tej klawiaturze jest wyłącznie w kolorze czerwonym. Dla jednych może wydać się to absurdalne, ale moim zdaniem jest to dobry ruch. Nie ma sensu pchać tanich diód RGB do klawiatur, bo i tak cały ich sens zostanie zaprzepaszczony przez to jak beznadziejnie radzą sobie z niestandardowymi kolorami. Tu mamy ładną barwę czerwoną, która w ciemnym pomieszczeniu dobrze podświetla klawisze rozlewając się przy okazji dookoła keycapów. Mi się to osobiście niezbyt podoba, bo w ogóle nie jestem fanem podświetlenia, ale mam na szczęście możliwość wyłączenia świecidełek w dowolnym momencie. Dosyć nieprzyjemną sprawą jest z kolei to, że dodatkowe legendy pod literami jak i spacja niezbyt radzą sobie z podświetleniem. Dioda jest ulokowana przecież na górze przełącznika, dodatkowo dosyć głęboko, bo na PCB, a więc światło w niewystarczającej ilości dociera do pobocznych nadruków.

Cieszy decyzja o dobrym jednokolorowym podświetleniu, zamiast słabego RGB.

Software

Oprogramowanie do tej klawiatury dostępne jest na stronie Modecom. Nie jest ono w żadnym stopniu skomplikowane, jest tu tylko jedna główna strona, a większość funkcji mamy do wyboru z lewej strony. Znajdziemy tu możliwość zmieniania trybów podświetlenia, nagrywanie makr, tryb gry, zmiana czasu reakcji oraz częstotliwość reportowania przez USB. W mojej opinii poza pierwszą i drugą funkcją cała reszta jest zbędna, przy czym te dwie ostatnie szczególnie, bo nie wiem kto chciałby sobie zwiększać czas reakcji. Graczom raczej zależy na jak najkrótszym tym czasie. Z prawej z kolei widzimy rzut z góry na klawiaturę. Nie mamy tu niestety podglądu na podświetlenie na żywo. Możemy natomiast zmieniać tutaj funkcjonalność klawiszy naszej klawiatury wedle preferencji. Ja bezproblemowo zmieniłem CapsLocka na LCtrl, LCtrl na CapsLocka, a Pause/Break na multimedialne Pause/Play. Muszę natomiast zaznaczyć, że ja osobiście miałem problem z tym oprogramowaniem jakieś dwa dni po jego zainstalowaniu. Gdy włączyłem komputer to klawiatura nie działała według moich ustawień. Dopiero gdy włączyłem softa to wszystko zaczynało działać. Już byłem przekonany, że trafiłem na kolejnego Genesisa, ale po odinstalowaniu oprogramowania kompletnie z mojego komputera problem znikł na dobre. Klawiatura perfekcyjnie pamięta moje ustawienia, w tym podświetlenia.

Program, choć wygląda opornie, to działa przyzwoicie.

Ocena końcowa

Nie jest to zatem klawiatura tak tragiczna jak Genesis Thor 420, ale niestety nie jest też idealna. Zdecydowanie przeważa nad Genesisem tym, że ma odpinany kabel, możliwość wyboru przełączników innych niż klikające, wyprofilowanymi keycapami czy faktycznie kompaktowym rozmiarem. To w końcu TKL, który nie ma nie wiadomo jakich rozmiarów. Ma wszystkie potrzebne klawisze, a przy tym nie zajmuje dużo mniejsca. Producent zadbał o to aby klawiatura ta ważyła jedynie 520g, co jest naprawdę niską wagą i pozwala na podróżowanie z tym modelem w plecaku. Dzięki odpinanemu kablowi nie ma się też co martwić o uszkodzenie i wygodne przenoszenie klawiatury. Do szczęścia brakuje właściwie tylko możliwości podłączenia bezprzewodowego i mógłbym nazwać tego Modecoma najlepszą klawiaturą do pracy w podróży. Wyglądem nie podoba mi się jakoś bardzo, ale stara się ona chociaż stawiać na minimalizm. Szkoda, że przełączniki nie są obudowane, ale to zwiększyłoby gabaryty, więc coś za coś. Stabilizatory są naprawdę fajnie przemyślane, jednak nad samymi przełącznikami możnaby trochę popracować. Są lekkie i nie męczą palców, ale niestety ich brak gładkości negatywnie wpływa na moje odczucia podczas pisania. Podświetlenie mogłoby być tutaj jednolite białe zamiast jednolitej czerwieni, a w dodatku przydałyby się jakieś diody informujące o włączeniu CapsLocka, ScrollLocka itp, zamiast informowaniu o tym poprzez zapalenie diody pod klawiszem (choć to też pewnie znajdzie swoich zwolenników). Dobrze byłoby też zadbać o dodatkowe gumki antypoślizgowe. Ale muszę przyznać, że mimo wszystkich tych wad, Lanparty Blade jest naprawdę spoko klawiaturą. Polecałbym ją każdemu kto poszukuje kompaktowej klawiatury do pracy czy do podróży.