Po co lubrykować przełączniki? Gateron Yellow smarowany Christo MCG 129

Wielu z Was podczas czytania moich artykułów mogło zauważyć, że często wspominam o lubrykowaniu przełączników. Możecie się wówczas zastanawiać co to znaczy i czym jest ten cały lubrykant. No i w końcu, po co to właściwie robić? Cóż, ja na lubrykantach nie znam się nadzwyczaj bardzo, ale mniej więcej wiem jakie są rodzaje lubrykantów no i przede wszystkim wiem po co to robić. Nie oczekujcie jednak ode mnie niesamowitej wiedzy w tym temacie, gdyż zwyczajnie w świecie nie jestem aż tak obeznany w tym temacie. Raczej będzie to luźny artykuł pogadankowy, niż naukowy dokument o lubrykantach i ich sposobach zastosowania w świecie klawiatur mechanicznych.

Cały potrzebny do smarowania ekwipunek znajduje się na powyższym zdjęciu.

Po co?

Zacznijmy od celu tego całego przedsięwzięcia. Po co lubrykować przełączniki? Odpowiedź jest bardzo prosta – od smaru stają się one gładsze i zmieniają nieco swój głos . Oczywiście lubrykant nie sprawi, że beznadziejny przełącznik stanie się istnym Świętym Graalem, aczkolwiek może on jeszcze bardziej polepszyć odczucia z korzystania z już dobrych przełączników. Dlatego właśnie lubrykuje się nawet takie przełączniki jak Tealio V2, które przez wielu uznawane są za najgładsze na rynku. Dodatkowo poza zwiększeniem gładkości, lubrykant dodaje przełącznikowi niskości dźwięku. Powoduje on, że zamiast wysokiego plastikowego dźwięku dostajemy piękne niskie stuknięcie. Ba, lubrykant przy wyciszanych przełącznikach może dodatkowo je jeszcze wygłuszyć.

Tak prezentuje się otworzony Gateron Milky Yellow z założonym dodatkowo switch filmem.

Jak to działa?

Zapytacie pewnie jak to działa. Otóż lubrykant to po prostu smar, który służy do usprawnienia ruchu części ruchomych. Jest on takim pośrednikiem pomiędzy częściami, przez co tarcie jest w pewnej części eliminowane. To pozwala na osiągnięcie naprawdę gładkich przełączników, zbliżonych do wolnych od tarcia (frictionless). Aby zlubrykować przełącznik należy go oczywiście otworzyć. Mi służy do tego kupiony z AliExpress otwieracz do przełączników, ale można też je otwierać śrubokrętem czy pęsetą. W przełączniku jest kilka miejsc, które ocierają o siebie tudzież o siebie uderzają i to na nich należy się skupić podczas smarowania. Ale jest też sprężyna, która jeżeli ma ping, czyli metaliczny odgłos przy klikaniu przełącznika, to wyeliminować go można odrobiną lubrykantu na obu jej końcach. Ja na ogół stosuję na sprężynach resztkę tego co zostało mi na pędzelku.

Strzałki pokazują gdzie smaruję dolną część obudowy.

Gdzie smaruję?

No właśnie, pędzelek. To z niego powinno się korzystać jako nakładacz smaru na poszczególnie części. Nie trzeba jednak się do niego ograniczać, bo równie dobrze zadziała patyczek do uszu. Wystarczy wyobraźnia. I tak właśnie pędzelkiem z lubrykantem na jego powierzchni można przejść do smarowania. Ja zaczynam zawsze od dolnej części obudowy, w które smaruję prowadnice od środka (czerwony), metalowe kontakty w miejscach styku z trzonem (zielony), a także umiejscowiony w środku komin (żółty), w który wchodzi także część trzonu. Wszystkie te miejsca muszą być nasmarowane aby osiągnąć doskonały poziom gładkości. Ja lubrykantu nie oszczędzam i smaruję je dosyć mocno, co nie jest zalecane przez doświadczonych w tym temacie ludzi, ale co mnie obchodzi ich zdanie jeśli moje palce preferują mocno zlubrykowane przełączniki? No właśnie.

Strzałki pokazują gdzie smaruję górną część obudowy i sprężynę.

Kolejną lubrykuję sprężynę oraz górną część obudowy. Tutaj sprawa jest prosta, bo po prostu wycieram resztkę z pędzelka o dół i górę sprężyny (czerwony). Podobnie łatwo jest z górną obudową. Nakładam wówczas odrobinę lubrykantu w miejsce, w którym trzon spotyka się z górą obudowy podczas spoczynku. Nie ulepsza to w żaden sposób gładkości, bo nie dochodzi tam do żadnego ocierania się części o siebie, aczkolwiek góra trzonu uderza w te dwa miejsca podczas powrotu, co generuje dźwięk. Domyślnie jest on zazwyczaj nieco wysoki, ale właśnie nasmarowanie tych miejsc powoduje, że brzmi o wiele lepiej i niżej.

Trzon smaruję na każdym z czterech boków, a także na nóżkach.

Konkluzja

Ale nie do ukrycia jest, że jest to warte świeczki. Ja wybrałem dosyć gruby lubrykant do zastosowania na moich żółtych Gateronach. Takich lubrykantów na ogół używa się właśnie do przełączników liniowych. Christo MCG 129 jest grubym smarem, ale nie za grubym, więc dobrze spisuje się w roli lubrykantu przełącznikowego. Ja jestem usatysfakcjonowany z tego jak działa na tych przełącznikach na podstawie oceny kilku z nich, ale czy tak samo będzie z całą resztą z nich to przekonam się niedługo, po testach. Tymczasem idę lubrykować dalej, a Was zapraszam do czytania pozostałych artykułów i wyczekiwania następnych. W przyszłości planuję także napisać artykuł o lubrykantach w ogóle, czym się różnią i jakie są. Ale to dopiero za jakiś czas, gdy dowiem się o tym temacie więcej.