Recenzja Anne Pro 2 redux (Kailh Box White)

Redux to według definicji ponowne przytoczenie, ożywienie. Ja na blogu posiadam już recenzję klawiatury Anne Pro 2, ale jest ona na tyle stara, że postanowiłem napisać jej odnowioną wersję. Moja opinia przez ten czas mogła się zmienić, a i przecież sama klawiatura się nieco zmieniła. Mimo, że jest to redux – traktujcie te recenzje jako dwie osobne. Tamta jako recenzja poprzedniej rewizji AP2 okiem niedzielnego użytkownika tylko trochę zainteresowanego tematem, a ta jako recenzja nowszej rewizji okiem entuzjasty, który ma już jakieś doświadczenie w temacie. Dla dodatkowej odmiany dzisiejsza klawiatura jest w wariancie czarnym zamiast białym, a w dodatku przełączniki są kompletnie inne. Miałem okazję testować ją prawie dwa tygodnie i muszę przyznać, że moja opinia faktycznie zmieniła się przez ten czas.

W dłoni wydaje się ona bardzo mała.

Góra

Anka jest klawiaturą bardzo prostą z wyglądu. Od góry prostota dosłownie nas atakuje. Nie ma tutaj żadnego przekombinowania, po prostu maleńka klawiatura. No właśnie – Anne Pro 2 to klawiatura w rozmiarze 60% w domyślnym układzie ANSI (niski Enter, pełen LShift). Jest to rozmiar dosyć mały i dla wielu znacząco za mały. Tracimy bowiem takie udogodnienia jak fizyczne klawisze funkcyjne czy klaster nawigacyjny wraz ze strzałkami. Jedyne co nam pozostaje to sekcja alfanumeryczna, a więc litery, liczby i modyfikatory. Wystarczająco aby klawiatury używać i na niej pisać, ale za mało by wypełniać pewne zadania. Na szczęście wiele klawiszy nieobecnych tu fizycznie jest ukrytych pod warstwami, ale o tym trochę później. Pomiędzy klawiszami przebija się widok białej płytki, która wykonana została prawdopodobnie ze stali i pokolorowana na biel aby lepiej odbijać podświetlenie. Moim zdaniem widać jej jednak nieco za dużo, bo przerwy między klawiszami są zbyt szerokie.

Mimo swoich niewielkich rozmiarów, Anka utrzymuje elegancję.

Spód

Od spodu klawiatura jest już bardziej przekombinowana. Posiada wygrawerowane logo ANNE PRO oraz liczbę 01, niczym na samolocie. Wszystkiemu towarzyszy napis informujący o kraju wyprodukowania oraz marce odpowiedzialnej za tę klawiaturę. Znajdziemy tu także cztery gumki antypoślizgowe, ale nie towarzyszą im rozkładane stopki podwyższające profil klawiatury. Może to dla wielu być ogromna wada, bo klawiatura sama w sobie ma dosyć płaskie nachylenie. Dodam jeszcze, że obudowa jest tutaj jednym kawałkiem plastiku i w dodatku skutecznie osłania przełączniki z każdej strony – mamy tutaj więc do czynienia z closed designem, przeciwieństwem floating-key designu. Kabel w klawiaturze jest odpinany, a podpina się przez port USB-C umiejscowiony z lewej strony tyłu klawiatury, a do tego korzystać można z niej przez połączenie Bluetooth 4.0 co dodaje wygody osobom chcącym korzystać z tej klawiatury na przykład w podróży. Bateria oferuje pojemność 1900mAh, ale nie byłem w stanie przetestować żywotności podczas korzystania. Jestem po prostu miłośnikiem kabli. Bezprzewodowość w klawiaturze tej włączamy przez przełącznik na odwrocie, widocznym po prawej na powyższym zdjęciu.

Spód przypomina mi trochę samolot.

Keycapy

Keycapy, o profilu OEM, wykonane zostały z tworzywa PBT oraz w technologii double-shot. Technologia ta oznacza, że literki nigdy się nie zetrą, bo są osobnym kawałkiem plastiku. Keycapy same w sobie są dosyć grube i nie wiem czy nie przebijają w tej kwestii nawet tych dostępnych w Durgodzie K320. Ogromny plus za to. Tworzywo PBT z kolei sprawia, że faktura keycapów prędko się nie wytrze, natomiast tutaj niezbyt jest się co wycierać – domyślnie keycapy są dosyć gładkie. Niestety pod palcami nieco czuć wypukłość praktycznie wszystkich z liter. Jest to niezbyt przyjemnie, ale podczas szybkiego pisania raczej nie do zauważenia. Na boku poszczególne z nich mają dodatkowe pomarańczowe napisy, a są to funkcje danych klawiszy pod warstwami. Przydatne jeśli ktoś chce korzystać z domyślnego układu, ale nie chce zapamiętywać wszystkich skrótów.

Od spodu widać, że niektóre nakładki mają czarny prostokącik.

Jednak na tym nie koniec. Wspominałem wcześniej o dwóch rewizjach tej klawiatury. Otóż głównym aspektem, pod względem którego ta stara różni się od obecnej są keycapy. Jak możecie zauważyć litery w tym egzemplarzu są domknięte – oznacza to, że O jest O, a nie (), a D i B nie mają żadnych dziur. Jednak litery w keycapach Anki muszą przepuszczać światło. Tu rodzi się problem, bowiem aby litera była domknięta to jakiś element plastiku musi trzymać odcięty od reszty element w środku domkniętych literek. O ile w klawiaturach bez przepuszczających światło liter nie ma z tym problemu, to tutaj niestety czarny kawałek plastiku musi nieco przeszkadzać w przechodzeniu światła. Widać to na poprzednim zdjęciu – wśród mlecznego wypełnienia jest czarna kreseczka i to ona właśnie trzyma odosobnione kawałki czarnego plastiku. Szczególnie mocno wada ta wpływa na podświetlenie cyferek, bowiem prawie wszystkie z nich są domykane, a jak nie one to znaki z połączenia tych klawiszy z Shiftem. Pragnę dodać, że pośrednim winowajcą tego problemu jest fakt użycia metody double-shot, bo gdyby padło na laserowe wycinanie liter to nie byłoby problemu z przezpuszczaniem światła, bowiem tam czarna otoczka jest po prostu lakierem naniesionym na przezroczystego keycapa. Ale padło na wytrzymalszą metodę.

Może i czcionka ładna, ale z włączonym podświetleniem nie wygląda to zbyt atrakcyjnie.

Podświetlenie

Jakby tego mało, to podświetlenie w tej klawiaturze samo w sobie jest po prostu gigantyczną wadą. Nie dość, że keycapy mają problemy z jego przepuszczaniem, to same diody są po prostu okropnej jakości. Myslałem, że to w Ataxie Pro biały brzydko wygląda, ale w Ance wkraczamy na jakiś wyższy poziom beznadziei. Tak, kolor ustawiony na powyższym zdjęciu to biały. Nie ma on jednak nic wspólnego z bielą, bo jest różowy, a w dodatku od keycapów odbijają się różne jeszcze inne barwy, takie jak zielony czy niebieski. To zasługa umieszczenia w tej klawiaturze diód RGB, które aby stworzyć niestandardową barwę muszą świecić na trzy kolory podstawowe. Rozwiązanie to jest po prostu bez sensu, bo skutkuje takimi właśnie cudami. Do tego zauważyłem, że niektóre z keycapów nie są w pełni podświetlone mimo braku zasłaniającego światła czarnego plastiku – diody są po prostu umiejscowione za wysoko i światło nie sięga niższych części keycapa.

Nigdy nie widziałem tak tragicznego białego podświetlenia.

Przełączniki

Zakończmy jednak o wadach i przejdźmy do czegoś miłego. Przełączniki, w które wyposażony został mój egzemplarz to Kailh Box White. Są to produkowane przez Kaihua przełączniki klikające korzystające w tym celu z metalowego drucika, zamiast częściej spotykanego mechanizmu click-jacket. Drucik pozwala generować kompletnie inny odgłos, przez wielu uznawany za po prostu lepszy. Dodatkowo moment aktywacji jest, przez ten drucik, inaczej wyczuwalny, bo bump jest generowany w odmienny sposób – zamiast przez ocieranie nóżek trzonu o metalowe kontakty, trzon dosłownie napotyka przeszkodę, którą musi przejść, a jest nim właśnie drucik. Kolor to biały zamiast niebieskiego, częściej kojarzonego z klikaczami, ale może to i lepiej. Niebieski każdemu kojarzy się z głośną grzechotką, a tutaj mamy elegancki klik.

Anne Pro 2 to jedna z niewielu klawiatur oferujących przełączniki Kailh BOX White.

Aktywacja w przełącznikach typu BOX odbywa się poprzez popchnięcie zielonego elementu przez wypustkę w trzonie. Sama nazwa pochodzi właśnie z ukrycia metalowych kontaktów w „pudełku” w obudowie, przez co pyły i woda mają mniejsze szanse na dostanie się do nich i uszkodzenie przełącznika. Ludzie często myślą, że chodzi tu o otoczenie krzyżyka ściankami, ale to nie bezpośrednio od tego pochodzi nazwa. To prędzej nazwać można dust-proof. Skuteczność całej tej odporności pozostawiam jednak do sprawdzenia specjalistom, ja osobiście klawiatury nie zalewam ani nie zasypuję piaskiem, więc dla mnie zbędny dodatek. Mogę natomiast wspomnieć, że sprężyna użyta w tym przełączniku wymaga od nas użycia 55 gramów siły do dociśnięcia przełącznika maksymalnie do dołu. Jest to zatem dosyć lekki przełącznik.

Wewnątrz przełącznika wyraźnie widać obudowane metalowe kontakty, charakterystyczne dla BOXów.

Działanie drucika i generowania przez niego kliku możecie z kolei zobaczyć na poniższym filmiku. Jak widać trzon zahacza o niego i pcha go w dół, a gdy ten puści – uderza o plastik i wydaje klik. Przy powrocie trzonu do góry również drucik zostaje zahaczony, ale tym razem lżej – to jednak również generuje klik, lecz cichszy. Według wielu przez podwójność kliku dźwięk ten przestaje mieć sens w przełączniku, bo przecież ma on nas informować kiedy aktywowaliśmy klawisz, a nie kiedy go puściliśmy. Dla mnie to jednak głupota i bardzo podoba mi się, że kliki są dwa. Dodatkowo brzmią one po prostu miodnie. Nie jest to łamanie patyków czy grzechotka jak we wszelkich niebieskich przełącznikach z click-jacketami, a mamy tu do czynienia z czymś co faktycznie można nazwać klikiem. Opisanie tego słowami może być problematyczne, więc zerknijcie po prostu na poniższy test dźwięku, który może i nie obrazuje idealnie jak klawiatura brzmi na żywo, ale mniej więcej jest w stanie pokazać czego można się spodziewać po klawiaturze.

Wyrostek na trzonie zahacza o drucik, w wyniku czego powstaje dźwięk.

A co z odczuciami podczas używania? Muszę przyznać, że jest bardzo ciekawie. Bump wyczuwalny w momencie aktywacji jest tutaj bardzo mały, ale czuć różnicę pomiędzy tym, a liniowcem. Dodatkowo, za sprawą bycia generowanym przez drucik, jego charakterystyka jest bardzo wyjątkowa. Pisząc na tej klawiaturze czuję się jakbym naciskał na dosyć wytrzymałą bańkę wypełnioną powietrzem, która przy użyciu ciut więcej siły pęka, ale dopóki jest w całości to stawia trochę oporu. Pisało mi się na tych przełącznikach bardzo wygodnie, a w grach sprawowały się równie dobrze. Czuć, że trzon zatrzymuje się już na wysokości 3.6mm zamiast typowych czterech milimetrów. Mi to natomiast nie przeszkadza, bo lubię krótszy dystans.

Dzięki metalowym drucikom klawiatura ta brzmi bardzo atrakcyjnie.

Software

Grzechem byłoby nie wspomnieć o oprogramowaniu. Jest ono wręcz wymagane jeśli mamy do czynienia z klawiaturą w takim rozmiarze. ObinsKit pozwala nam na zarządzanie wieloma aspektami klawiatury czy podświetleniem. Możemy zmieniać tutaj działanie klawiszy, bawić się animacjami kolorków czy nawet włączyć wizualizację grającej akurat na słuchawkach muzyki poprzez diody RGB. Większość tych opcji oczywiście jest fajna tylko przez chwilę albo w ogóle zbędna, ale możliwość ustawienia dowolnego działania wszelkich klawiszy jak i warstw (czyli skrótów FN+klawisz i FN2+klawisz). Chwalę sobie za to Ankę, bo programowalność jest bardzo ważnym dodatkiem w klawiaturze. Oczywiście wszystkie ustawienia możemy pobrać na klawiaturę i nawet po wyłączeniu oprogramowania pozostaną one zapamiętane przez Anię. Dodatkowo świetną opcją jest funkcja Tap. Ta pozwala bowiem na wykorzystanie czterech klawiszy – Prawy Shift, Prawy Control, FN i FN2 – jako strzałek. Działa to na takiej zasadzie, że kliknięcie ich zadziała jako strzałka, a przytrzymanie jako ich domyślna rola. Bardzo fajna sprawa i zdecydowanie najlepsze rozwiązanie braku strzałek z jakim spotkałem się w klawiaturach 60%.

Oprogramowanie ma kilka dość ciekawych opcji.

Ocena końcowa

Cóż, druga rewizja klawiatury Anne Pro 2 to zdecydowanie nie ulepszona jej wersja. Wszystko to za sprawą poprawienia keycapów, ale jednoczesnego posiadania podświetlenia. Winowajcą dosłownie wszystkich wad, które mam do zarzucenia tej klawiaturze jest właśnie podświetlenie. Gdyby było jednokolorowe i w dodatku mocniej świeciło to wszystko mogłoby wyglądać kompletnie inaczej. Ale po co? Lepiej wsadzić beznadziejne diody RGB pod keycapy, które ledwo dają sobie radę z przepuszczaniem światła. A szkoda, bo klawiatura ta ma naprawdę aspiracje do dobrego produktu. Ja natomiast nie jestem już w stanie korzystać z niej dłużej, bo oczekuję od produktu pewnych standardów, a Anne Pro 2 ich nie spełnia. Na plus zdecydowanie przełączniki, budowa jak czołg oraz oprogramowanie, ale wszystko to niestety przyćmione zostało przez to podświetlenie. Muszę wspomnieć też o tym, że modyfikatory są ze sobą niespójne podobnie jak w Kruxie – Alty i Controle są pisane literami, Shifty i Enter mają litery i strzałki, a Backspace już tylko strzałkę. Nie lubię takiego mieszania wszystkiego. Nie wiem też jak zachowują się stabilizatory w domyślnej formie, bo w tym egzemplarzu zostały one nasmarowane przez właściciela – Karola. Czy nadal będę polecał tę klawiaturę? Tak, bo nie znam żadnej lepszej opcji, ale mocno zalecam wybrać coś innego, najlepiej bez podświetlenia – na przykład Durgoda K320. Niestety klawiatur 60% bez podświetlenia nie znajdziemy tak prosto, ale zawsze w Ance można zmienić keycapy na nieprzepuszczające światła.