Nie każdą klawiaturę, keycapy czy przełączniki chce mi się testować w pełnym wymiarze godzin, czyli w moim standardzie co najmniej tydzień, a idealnie dwa tygodnie przez rozpoczęciem pisania recenzji (którą to także piszę na testowanym sprzęcie). Ponadto nie każdą klawiaturę chce mi się recenzować w klasycznej dla mnie formie, czyli obszerny artykuł zahaczający o każdy aspekt danego modelu. Do tej pory potrafiłem zmuszać się do takich procederów, lecz nadszedł tego kres. Przedstawiam nowy format, czyli „Szybka recenzja”. Wciąż będą to zatem teksty przepełnione moimi opiniami na temat testowanego urządzenia, ale dla odmiany ich długość będzie opiewać o dwukrotnie, a czasem nawet trzykrotnie mniej słów niż przy klasycznej recenzji. Postaram się zatem zawrzeć w nich jak najwięcej ważnych informacji, a pominę po prostu te kompletnie irrelewantne dla mnie i dla czytelnika: opakowanie, cackanie się z opisami podświetlenia i oprogramowania czy przydługie wstępy do danych sekcji. Mam nadzieję, że taka forma przypadnie Wam do gustu i będziecie czytać ją równie chętnie co moje standardowej artykuły!
Na pierwszy ogień pójdzie RAZER Huntsman V3 Pro TKL, którą to wypożyczyłem na testy w celu sprawdzenia co ciekawego oferuje nam obecnie producent z trzema żmijami w logo. Zdaję sobie przy tym sprawę, że istnieje model korzystający z wielu rozwiązań znanych z hobby klawiaturowego, a mianowicie Blackwidow V4, ale szczerze powiedziawszy klawiatura gamingowa na klonach Cherry MX w 2024 to jakiś mało zabawny żart, a ja miałem ochotę na test czegoś co realnie oferuje rozwiązania mogące pomóc graczom w osiąganiu jeszcze lepszych wyników. Jako że mam dosyć dobre wspomnienia z analogowymi switchami RAZER-a, to wybrałem właśnie Huntsman V3 Pro. Sprawdziłem ją w różnych grach, ale przede wszystkim w Apex Legends, Counter Strike 2 oraz osu!. Jak wypadła pod palcami growego casuala? Zapraszam do lektury!
Konstrukcja i walory estetyczne
Nie ma co ukrywać, że RAZER Huntsman V3 Pro TKL to paskudna klawiatura. Floating-key design momentalnie rzuca się w oczy, a w dodatku całość jest w typowo gamingowej, ostrej i agresywnej estetyce. Nie ma mowy o elegancji, choć nawet podoba mi się zastosowanie aluminiowej płyty montażowej nieco wystającej poza krawędzie obudowy. Po co jednak szczotkować aluminium? Nigdy tego nie pojmę, bo strasznie mi się to nie podoba. Odnośnie koloru, „Łowca” w wersji trzeciej występuje póki co jedynie w wariancie kompletnie czarnym (czyli nudnym), ale po marce jaką jest RAZER spodziewałbym się niebawem premiery opcji białej (czyli magnesu na brud).
Jak nazwa wskazuje, mamy dzisiaj do czynienia z modelem o rozmiarze TKL, czyli takim Full-size, ale z obciętym NumPadem. Dla wielu to katastrofa i nie są w stanie z czegoś takiego korzystać, ale bądźmy szczerzy – nikt nie używa panelu numerycznego w grach, chyba że do makr (ale to też moim zdaniem próba wykorzystania wady na swoją korzyść). Gracze wolą mniejsze klawiatury i nic w tym dziwnego, bo przecież wygodniej jeździć myszką po podkładce jeśli po prawo od klawiatury mamy znacznie więcej miejsca na tę czynność. W przypadku Huntsman V3 Pro TKL mamy dodatkowo wycięte trzy klawisze z górnego prawego rogu, a w ich miejsce producent wcisnął dwa okrągłe przyciski oraz pokrętło. Taki zabieg zawsze jest przeze mnie doceniany, bo potencjometry są super, ale po co wycinać przy okazji dwa przydatne klawisze? Keychron w modelach takich jak V3 i Q3 zrealizował to znacznie lepiej.
Spód obudowy jest kompletnie plastikowy i nosi charakterystyczne dla serii Huntsman grawerowanie na całej powierzchni. Znajdziemy tam także pięć gumek antypoślizgowych i rozkładane nóżki do regulacji kąta nachylenia, także ogumione. Dzięki nim możemy regulować pochylenie w trzech poziomach: 3°, 6° i 9°. Fajnie, że jest to obecnie taki standard i w zasadzie żadna nowo wydana klawiatura pre-built nie oferuje już tylko dwustopniowej regulacji. Dodatkowym atutem, choć tylko dla niektórych, jest tu podpórka pod nadgarstki. Mocujemy ją do klawiatury magnetycznie, zaś jej wykończenie jest absurdalnie niewygodne – twarde i udające skórę. Tęsknię za starymi podpórkami RAZER-a, tymi wypełnionymi gąbką. Racja, obicie się na nich kruszyło po pewnym czasie, ale przynajmniej były wygodne. Warto natomiast zaznaczyć, że w przypadku recenzowanego dzisiaj modelu podpórka nie jest nawet konieczna, bo mamy tu do czynienia z produktem o standardowej wysokości.
Nad strzałkami RAZER upchnął gładki ala ekran, pod którym znajdują się diody informujące nas między innymi o włączeniu CapsLocka i ScrollLocka oraz o ustawionym obecnie profilu. Ponadto wizualizuje nam on, poprzez pasek LED-ów, poziom wciśnięcia klawisza – pozwala to na konfigurację punktu aktywacji i innych związanych z analogowością cech z poziomu klawiatury. Nie uważam natomiast tego za przydatną funkcję, bo i tak wygodniej jest pobrać bloatware ze strony producenta i przeboleć konfigurację w nim, bo jest ona zdecydowanie prostsza w ten sposób.
Keycapy i stabilizatory
Żadnych zaskoczeń nie ma odnośnie zamontowanych na RAZER Huntsman V3 Pro TKL nakładek. To zwyczajne PBT double-shot o profilu OEM, z lekko chropowatą teksturą i prześwitującymi literkami. Czcionka jest w porządku, dosyć minimalistyczna, lecz kłuje w oczy użycie strzałki w miejscu Backspace, ale tekstów w przypadku pozostałych modyfikatorów (skąd w 2024 taka niespójność u jednej z największych marek peryferiów gamingowych?). Literki i cyferki mają domknięte brzuszki, natomiast niezbyt jasne diody emitujące kolorowe podświetlenie RGB nie radzą sobie z równym podświetlaniem napisów takich jak „home” czy liter jak B. Grubość ścianek bocznych wynosi z kolei 1,2 mm, czyli standardowo jak na marketową klawiaturkę.
Stabilizatory to podobna historia – są w porządku, nie klekoczą za sprawą fabrycznie naniesionego na druciki smaru, nawet po kilkunastu dniach użytkowania. Ich budowa jest nieco przekombinowana, lecz w praktyce działają na prostej zasadzie, zaś ich własnoręczne dosmarowanie nie należy do trudnych zadań. Ogólnie sama klawiatura nie jest najgłośniejszą jaką znam, choć potrafi dać się we znaki późną nocą – konstrukcja przełączników w połączeniu z drucikami na każdym z nich i floating-key design’em przyczyniają się do naprawdę donośnego stukania niosącego się po całym pomieszczeniu.
I najważniejsze, czyli przełączniki
Klawiatury gamingowe nie oferują dobrej jakości i cech pożądanych przez entuzjastów, natomiast coraz częściej można spotkać w nich przełączniki realnie wpływające na wyniki w grach. RAZER Huntsman V3 Pro TKL do tej grupy należy, gdyż producent zamontował w niej „autorskie” switche RAZER Analog Optical Gen-2, które w zasadzie kompletnie niczym nie różnią się od pierwowzoru. To wciąż liniowce na stosunkowo ciężkich sprężynach (jak na switche gamingowe), których design pozwala na osiągnięcie analogowości mimo użycia światła zamiast magnesów jako elementu aktywacyjnego. Jak konkretnie to działa? Otóż trzon został wyposażony w trójkątne wycięcie, które wraz z wciskaniem klawisza odsłania więcej i więcej światła, a sensor zamontowany na PCB jest w stanie rozpoznać ile światła podczerwonego do niego dociera. Następnie informację tę przesyła do kontrolera, a ten interpretuje to jako poziom wciśnięcia.
Dzięki analogowości możemy osiągnąć nie tylko działanie jak pad (na co RAZER Huntsman V3 Pro TKL jak najbardziej pozwala, w przeciwieństwie do niektórych konkurentów używających magnetycznych przełączników) czy zmianę progu aktywacji, ale także na tak zwany Rapid Trigger. Rozwodziłem się niegdyś o tej technologii w recenzji Wooting 60HE, natomiast pokrótce powiem Wam tyle: jest to rewolucja w świecie gamingu i nawet ja, hejter wszelkiego sprzętu gamingowego, jestem to w stanie docenić. Dzięki Rapid Triggerowi kompletnie znika pojęcie progu aktywacji, gdyż ten jest dynamiczny – ruch trzonu do góry to momentalna deaktywacja. Dzięki temu streamowanie w osu! jest prostsze, a strafe’owanie w CS2 i Apex Legends znacznie precyzyjniejsze. I to serio czuć!
Osobiście nie gram dużo w gry, bo zwyczajnie mnie nie kręcą tak bardzo jak kiedyś. Niemniej jednak lubię odpalić sobie czasem trzy wspomniane wcześniej tytuły. Gdy zrobiłem to jednak na recenzowanej dziś klawiaturze, momentalnie odczułem wyraźny skok efektywności. Nagle byłem w stanie robić rzeczy, których na normalnej klawiaturze nie osiągam. Ja, laik, kompletny niedzielny grajek. Nietrudno dojść zatem do wniosku, że osoba bardziej doświadczona w grach, której zależy na poprawie swoich wyników będzie w stanie jeszcze lepiej wykorzystać potencjał tego sprzętu.
Musi pojawić się jednak pytanie – czy uważam RAZER Huntsman V3 Pro TKL za lepszą klawiaturę od Wooting 60HE? Pod kątem przełączników jest ona lepiej dopasowana do moich preferencji i to nie podlega wątpliwości. Wolę bowiem ten absurdalnie niski wobble i nieco cięższe sprężyny dające moim palcom więcej precyzji. Wooting przeważa jednak technologicznie. Bzdurki pokroju opóźnień nie mają tu dla mnie znaczenia, więc uważam obie te klawiatury za porównywalne pod względem przełączników – są po prostu skierowane do nieco innych odbiorców, o innych preferencjach. Warto też wspomnieć, że na klawiaturze RAZER-a czuję nieco mniejszą dokładność w Rapid Triggerze do poziomu około 1,5 mm, tak jakby zapewnienia producenta o czułości na poziomie 0,1 mm nie dotyczyły skoku do tego progu. Poniżej jest znacznie lepiej, ale w takim razie po co aktualizacja przełączników do Gen-2?
Podsumowanie
Gdybym miał opisywać jeszcze opakowanie, oprogramowanie (albo raczej wirusa jakim jest Synapse 3) i podświetlenie, to realnie mogłoby mi się odechcieć pisać cokolwiek o tym sprzęcie. A tak to przedstawiłem Wam samo mięsko i czysto na tej podstawie dochodzę do wniosku, że RAZER Huntsman V3 Pro TKL jest naprawdę fajną klawiaturą do pogrania w FPS-y i osu!, ale jej wykonanie leży i kwiczy. Sory, ale plastikowa obudowa z cieniutką płytką z aluminium, float-key, piszczące LED-y doprowadzające mnie do irytacji i nie do końca równo prześwitujące znaki na keycapach to nie są cechy godne klawiatury za prawie tysiąc złotych.
Tak, RAZER życzy sobie za ten model prawie tysiaka, a konkretnie 919 złotych (za tyle jest większość ofert w polskich sklepach z elektroniką). Czy to dużo za klawiaturę? Nie. Czy to dużo za TAKĄ klawiaturę? Chryste, to o jakieś 700 złotych za dużo. Jasne, technologia kosztuje, ale nie tyle żeby jeden z największych producentów sprzętu gamingowego narzucał na nią marżę na takim poziomie. Szczerze wolałbym sobie w takiej sytuacji wyczaić Huntsmana Mini na przełącznikach analogowych pierwszej generacji w znacznie mniejszej kasie, na przykład na OLX-ie. Dostałbym praktycznie to samo, ale przynajmniej nie bolałoby to mnie tak bardzo w portfel. Wiem jednak, że gracze są w stanie wydać każdy pieniądz na coś co choćby minimalnie poprawi ich wyniki, więc jeśli serio odpowiadają Ci switche w tej klawiaturce i czujesz skok skilla od używania ich, to bierz – nikt Ci przecież nie zakaże takiego zakupu, tym bardziej jeśli masz być po nim zadowolonym i do tego lepszym graczem! 🙂