Tak jak w ostatnich miesiącach starałem się raczej odchodzić od testowania i recenzowania sprzętów konsumenckich, czyli klawiatur pre-built, a już szczególnie tych niewprowadzających nic interesującego do świata urządzeń peryferyjnych z tej kategorii, tak Redragon dzierży dosyć ważne miejsce w moim sercu. Jest to bowiem jedna z tych marek, które jeszcze nie tak dawno temu przez każdego były zgodnie uznawane za absolutny złom, którego nie należy kupować przy dostępności tak wielu świetnych opcji na rynku. Z czasem producent z czerwonym smokiem w logo zaczął jednak nadrabiać i wreszcie doszedł do poziomu, który można bez ogródek nazwać godnym. Co jakiś czas lubię więc poprosić polskiego importera wspomnianej marki o jakąś klawiaturkę do testów żeby sprawdzić na czym obecnie stoi.
Tym razem padło na Redragon K688GB Bragi PRO, czyli jedną z kolejnych propozycji w formacie 980 od tego producenta z Chińskiej Republiki Ludowej. Wcześniej miałem okazję testować coś w podobie, a konkretnie Redragon Garen K656 PRO, i wówczas się nie zawiodłem. Jakiś czas rozważałem też wzięcie na testy opcji zwanej Gloria PRO, lecz tam zastosowany był dziwaczny NumPad, który zapewne przysporzyłby mi problemów podczas użytkowania. Nie dałem rady również wstrzelić się w moment, gdy na rynek wchodziła EISA PRO – to znaczy mogłem ją pewnie wyprosić od chłopaków, ale finalnie uznałem Bragi za ciekawszy temat do recenzji. Na papierze prezentuje się ona naprawdę dobrze, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę cenę w polskich elektromarketach. Sprawdźmy więc jak względem konkurencji wypada ten model i czy warto rozważyć go podczas wybierania niedrogiej klawiatury pełnowymiarowej. Zapraszam do lektury!
Opakowanie
Jak każde pudełko producenta recenzowanej dzisiaj klawiatury, mamy tutaj grafikę przedstawiającą produkt na froncie w akompaniamencie czarnych i czerwonych akcentów, logo marki oraz nazwy modelu. Na rewersie znalazły się z kolei dodatkowe ilustracje prezentujące poszczególne cechy sprzętu, a także lista w wielu językach. Dostajemy w ten sposób krótkie podsumowanie Redragon K688GB Bragi PRO, a konkretnie że oferuje ona gasket mount, połączenie bezprzewodowe, pięciowarstwowe wygłuszenie, podświetlenie RGB oraz keycapy XDA – to w zasadzie tyle, ale moim zdaniem wystarczająco, żeby skusić niekoniecznie obeznanego w temacie klawiatur klienta stacjonarnego sklepu z elektroniką do zakupu tego konkretnego modelu.
Akcesoria
Po kilku ostatnich recenzjach klawiatur pre-built przyzwyczaiłem się do bogatego zestawu akcesoriów dołączanego w pakiecie z samym urządzeniem, ale w przypadku Bragi PRO od Redragon’a otrzymujemy dużo mniej interesujący zestaw – przy czym nie powinno być to zaskoczeniem, bowiem mówimy o urządzeniu o kompletnie innym kalibrze. Mamy tu:
- przewód USB-C do USB-C z przejściówką do USB-A,
- odbiornik 2,4 GHz (ukryty w klawiaturze),
- cztery gratisowe przełączniki,
- narzędzie keycap i switch puller w jednym,
- kiczowate naklejki,
- papierologię.
Ciekawym zabiegiem jest przymocowanie przejściówki z USB typu C do typu A bezpośrednio na kablu, dzięki czemu nigdy jej nie zgubimy, a jednocześnie mamy opcję podłączenia klawiatury zarówno do komputera jak i laptopa. Sam przewód jest opleciony czarnym materiałem, który nie należy do tych najsztywniejszych, dzięki czemu bez większych problemów ułożymy go na biurku. Cztery bonusowe switche to miły gest, za sprawą którego nie musimy martwić się jakimikolwiek awariami tych zamontowanych fabrycznie – gdy coś padnie, możemy od razu podmienić przełącznik na jeden z tych z zestawu i korzystać ze sprzętu dalej. Pomoże nam w tym z kolei stosunkowo komfortowy w użytkowaniu switch puller oraz druciany keycap puller, który nie porysuje nam keycapów w przeciwieństwie do tego plastikowego badziewia, które jeszcze nie tak dawno temu każdy producent dorzucał w zestawie.
Wygląd
Ostatnimi czasy miałem okazję przetestować wiele różnorakich modeli klawiatur, zarówno takich eleganckich, jak i tych z grona eksperymentalnych, nieco bardziej egzotycznych wizualnie. Redragon postanowił jednak w przypadku modelu Bragi PRO przenieść się trochę wstecz i stworzyć produkt ewidentnie nawiązujący do niegdyś wszechobecnego kiczu. Wiem, wiem, brzmi jakbym miał teraz zacząć jakąś niesamowitą nagonkę na wzornictwo recenzowanego w tym tekście sprzętu, ale dajcie mi dokończyć. Otóż na pierwszy rzut oka Redragon K688GB Bragi PRO ewidentnie prezentuje się jak model typowo gamingowy. Ramki są równe i dosyć szerokie, a przy tym mocno ścięte praktycznie przy samych keycapach. Front i oba boki nie są z kolei płaskie, a zamiast tego znalazły się tam wcięcia – z przodu wyłącznie stylistyczne, zaś po bokach z dodatkową rolą. Po lewo mamy bowiem ulokowane złącze USB-C wraz z dwoma przełącznikami – jeden do trybu Windows lub Mac i drugi do trybu działania pomiędzy bezprzewodowym, a przewodowym. Z prawej znalazło się z kolei miejsce na ukrycie adaptera 2,4 GHz, który schowany tam nigdy nam się nie zgubi w trakcie podróży.
Spód obudowy to już kompletnie płaski plastik, którego spokój naruszają wyłącznie rozkładane nóżki, otwory na śrubki oraz naklejka z numerem seryjnym. Podobnie jest z tyłu, lecz tam nie znajdziemy kompletnie nic – po prostu płaszczyzna. Logo producent umiejscowił zaś z przodu, a konkretnie przy prawej krawędzi. Ma ono kolor cyjanowy, co jest w mojej opinii pewnym nawiązaniem, ale o tym za chwilkę. W mojej opinii jakiekolwiek brandowanie swoich produktów nie ma większego sensu, o ile logotyp nie zlewa się jakoś przyjemnie dla oka z resztą designu klawiatury (patrz TGR Jane). Tu napis Redragon wygląda brzydko i jak dla mnie mogłoby nie być go w ogóle – mielibyśmy chociaż nieco minimalistyczniejszy sprzęt.
Przetrzeń pomiędzy panelem numerycznym, a sekcją alfanumeryczną, marka stojąca za Bragi PRO zagospodarowała wzorcowo. Znalazły się tam bowiem cztery diody podświetlane w momencie uruchomienia konkretnych funkcji. Pierwsza to NumLock, druga to CapsLock, trzecia mruga gdy łączymy klawiaturę bezprzewodowo z komputerem, zaś czwarta jest swego rodzaju indykatorem baterii – świeci się na zielono, gdy stopień naładowania jest wysoki i zmienia kolor gdy podłączymy urządzenie do źródła energii. Wszystkie lampki zostały oznakowane odpowiednimi ikonkami w kolorze cyjanowym, podobnie jak logo na froncie.
No właśnie, ale co oznacza ten cyjan i czemu akurat na niego padł wybór? Mam co do tego teorię. Jak doskonale widać na obrazkach, Redragon K688GB Bragi PRO to klawiatura o czarnej (choć wyraźnie wpadającej w granat) obudowie oraz keycapach w dwóch odcieniach: czarnych modyfikatorach i szarych alfanumerykach. Przypomina Wam to coś? Mi osobiście na myśl przychodzi Dolch, chociaż tam mamy trochę inne odcienie. Mimo to, dorzucenie do tego wszystkiego cyjanowych akcentów w postaci nadruków na obudowie nie pozwala mi myśleć inaczej, niż że Redragon wzorował Bragi PRO na zestawie GMK Dolch właśnie. Otóż w pakiecie z tymi keycapami dostawało się cyjanowe akcenty, które fantastycznie współgrają z odcieniami szarości. Podobnie pasują w przypadku gościa dzisiejszej recenzji. Nie uważam przy tym, że takie nawiązanie jest czymś złym, a wręcz przeciwnie – skoro wychodzi ładnie, to czemu nie! Tak jak z reguły nie korzystam z podświetlenia, tak osobiście dobrałem do tego modelu podobnie cyjanowe światełka i końcowo wyglądało to wszystko wyśmienicie, chociaż troszkę tanio.
Wykonanie
Wiecie, tani produkt można poznać po wyglądzie, a Bragi PRO ewidentnie tak się prezentuje. Nie chodzi mi o to, że wygląda badziewnie, a o to, że już na pierwszy rzut oka widoczne jest luźne podejście do designu, bez skupienia na elegancji czy przemyślanych zagrywkach chociażby stylizujących produkt na droższy niż w rzeczywistości jest. Testowany dzisiaj model nie chce ukrywać tego, że kosztuje śmieszne pieniądze, i moim zdaniem to nic złego. A co takiego taniego jest w klawiaturze o symbolu K688GB? Przede wszystkim obudowa, którą wykonano w całości z tworzywa sztucznego. Ba, to jeszcze nie byłby problem, bo osobiście plastik lubię, ale co jeśli powiem Wam, że płytka montażowa to także plastik? To wszystko przekłada się na sztywność – klawiatura wygina się jak banan w rękach, a także na wagę, która wynosi zaledwie 910 gramów. Przy pełnowymiarówce jest to po prostu śmieszny wynik – choć i tak jest lepiej niż można by się spodziewać, a to za sprawą wypełniaczy we wnętrzu.
Na ogół nie jestem hejterem plastiku, bo potrafi on mieć swoje zalety względem aluminum. Przede wszystkim tanie sprzęty aluminiowe nie są w stanie utrzymać QC na sensownym poziomie, przez co otrzymujemy przeciętną jakość pomimo cięższego materiału. Brzmienie to też ważny aspekt, który przy plastiku po prostu bardziej mi się podoba. Osobiście mam w kolekcji sporo klawiatur wyposażonych w obudowy z tworzywa sztucznego i w życiu nie pomyślałbym, że brzmią gorzej od aluminiowych propozycji, a już na pewno biją na głowę ogromne grono metalowych klawiatur w podobnym budżecie – oczywiście według moich uszu. Koniec końców nie uważam więc tej całej plastikowości Bragi PRO za wadę, co po prostu śmiesznie dotyka się klawiatury Full-size, która oferuje wagę piórkową – odbiór takiego sprzętu jest od razu kompletnie inny, tego nie da się ukryć, choć pamiętajmy przy tej okazji, że waga to nie wszystko. Rzekłbym nawet, że to jeden z najmniej znaczących aspektów i wpychanie jak największego ciężaru do klawiatury to zgubna taktyka, a wręcz sztuka dla sztuki.
Wnętrze
Żeby dostać się do środka Redragon K688GB Bragi PRO należy odkręcić aż 10 śrubek z główkami typu phillips, które w dodatku strasznie ciężko chodzą. Mam wrażenie, że wynika to głównie z braku gwintów metalowych w obudowie, przez co śruba wkręca się w plastik i w efekcie kręci się jakby nie mogła. Oczywiście wpływa to na odbiór, ale bądźmy szczerzy – nieczęsto otwiera się tego typu klawiatury, więc jest to nieduża wada. Poważnym problemem byłoby to gdyby Redragon reklamował Bragi PRO jako sprzęt stworzony do modyfikowania, ale tak nie jest – zamiast tego najzwyczajniej w świecie wepchnął do niego co uważał za stosowne i z takim stanem pozostawił klienta. A co czyha na nas we wnętrzu? Większość z Was zapewne się już spodziewa – jesteśmy przecież w 2024 roku.
Obecnie klawiatura bez wypełnienia piankowego, silikonowego albo jeszcze jakiegoś innego to sprzęt dla wielu niekompletny. Dla mnie to oczywiście fanaberia, bo modyfikowanie polega na wprowadzaniu zmian na płaszczyznach, które nam przeszkadzają albo nie pasują, ewentualnie żeby dodać do produktu coś, czego autor nie dał fabrycznie. Nie czarujmy się natomiast, że klawiatura w tym budżecie będzie jakkolwiek przemyślana akustycznie czy feelingowo, więc producenci chwytają się czegokolwiek, byle zadowolić coraz wybredniejszego konsumenta. Mi się ten kierunek w żadnym stopniu nie podoba, co staram się przekazywać w recenzjach na blogu, ale ja jestem w tej walce odosobnionym przypadkiem – większość woli zamordować brzmienie swojej klawiatury na rzecz kompletnego wytłumienia jakichkolwiek wibracji, tak żeby nie móc cieszyć się jakimkolwiek dźwiękiem wydawanym przez całą klawiaturę – a wyłącznie stukaniem switchy i keycapów.
Co więc takiego przeraziło mnie w Bragi PRO, że aż tak się przejąłem? Standardowo mamy tu kilka warstw wygłuszaczy, którymi marka chwali się już na kartonie. Spód wyłożony jest wielkim kawałkiem silikonu, dodającym nieco masy całości (bez niego testowana klawiatura jest dosłownie jak worek pierza), a wyżej znalazła się cienka warstwa wysokoporowatej pianki – a więc tłumiącej głównie bas. Powinno zapewnić to zatem pewien balans brzmienia, ale o tym ciut więcej w odpowiedniej sekcji. Pomiędzy tymi wypełniaczami znajdziemy jeszcze akumulator o pojemności 4000 mAh dający naszej klawiaturce sporo energii na pracę bezprzewodową, przy okazji nierównomiernie blokując jakiekolwiek ruchy PCB w dół (ale o tym za chwilkę).
Dodatkowe tłumienie znajdziemy pomiędzy PCB i płytką montażową. Są to PE foam mający na celu uwydatniać odgłosy generowane przez zderzenie się trzpienia i spodu obudowy przełącznika, a także zwykła pianka o niskiej porowatości, wygłuszająca wibracje mogące powstać w tej pustej przestrzeni. Nie wiem natomiast co konkretnie miało być tą piątą warstwą, wspomnianą na opakowaniu. Może ja coś przeoczyłem, a może dla Redragon’a gasket mount też jest formą wygłuszenia? Albo plastikowa płytka montażowa? Nie no, to byłoby już szalone.
Ergonomia
Wspomniałem już o gasket mount’cie, który znalazł się w Bragi PRO. Jeżeli czytaliście moją recenzję Gammy stworzonej przez Grzegorza Rycko i Ziemniaka we współpracy z Dark Project, to pewnie już wiecie jakie mam podejście do nazywania różnych, często kompletnie niezwiązanych z oryginałem, form odseparowania PCB+plate assembly od obudowy, więc tutaj nie będę Was tym zanudzał – tym bardziej, że nie mam takiej potrzeby. Redragon wykonał tu bowiem coś co faktycznie można nazwać gasket mount’em inspirowanym rozwiązaniami znanymi z hobby klawiaturowego. Na krańcach płyty montażowej znajdują się odstające skrzydełka, na które nałożone są silikonowe gumki. PCB jest z kolei przykręcone do „plejta” na losowo rozmieszczone śrubki, a tak przygotowana całość spoczywa na specjalnie wyznaczonych punktach w obudowie. Dzięki temu, w teorii, podczas pisania powinno być odczuwalne uginalnie, albowiem tak przygotowany gasket mount co do zasady pracuje do dołu i do góry.
Praktyka jak zwykle okazała się jednak fatalna dla recenzowanego sprzętu. Żeby bowiem cokolwiek mogło pracować we wnętrzu obudowy, to najpierw musi znajdować się tam jakakolwiek przestrzeń na ruchy. A zamiast tego Redragon zapewnił nam wypełniony co do milimetra sześciennego środek. Pół biedy jakby cały spód był wyłożony pianką, która jest miękka, ale silikon? To zbyt twarda przeszkoda, która skutecznie niweluje jakiekolwiek ruchy mogące powstać przy pisaniu. Zamiast przyjemnej sprężystości i wibracji przenoszących się z palców na klawiaturę mamy sztywny i twardy feeling. Oczywiście skłamałbym mówiąc, że na Bragi PRO pisze się jak na klawiaturze z top mount’em i stalową płytą montażową, bo aż tak twardo to tu nie jest. Niemniej jednak plastikowa płytka z uszczelkami nie jest w stanie rozwinąć swoich skrzydeł i dać nam tego, do czego została stworzona. Jedyną opcją pozostaje pozbycie się wypełnień ze środka, ale pamiętajmy do kogo przede wszystkim trafiają takie klawiatury – do ludzi nieświadomych możliwości klawiatur, którzy oczekują sprzętu plug&play. Z pewnością takowy tu dostają, ale uczymy ich w ten sposób, że gasket mount to w zasadzie niewiele zmienia w kwestii feelingu, gdzie realny przeskok względem klasycznego tray mount’a stosowanego w tanich klawiaturach powinien być ogromny. Nie pozostaje mi nic więcej niż nazwać to porażką.
Żeby jednak nie kończyć tak przykrym akcentem, to postanowiłem mimo wszystko sprawdzić jak recenzowana dzisiaj klawiaturka sprawuje się po usunięciu tych wszystkich śmieci ze środka. Momentalnie pojawiła się miękkość kojarzona z połączeniem plastikowej płyty montażowej i montażu uszczelkowego, a także wyraźne uginanie. Pisząc lewą dłonią da się delikatnie odczuć pod prawą dłonią niosące się wibracje, co w prawdziwym gasket mount’cie jest zjawiskiem pożądanym. Nadal problemem pozostaje połączenie płytki drukowanej z tą drugą za pomocą zdecydowanie zbyt dużej zdecydowanie źle rozlokowanych śrub, przez które powstają hot-spoty, ale i tak jest o niebo lepiej niż w fabrycznej formie. Ponadto okazuje się, że ogromny akumulator wadzi NumPadowi w uginaniu, bowiem PCB praktycznie spoczywa na ogniwie.
W mojej skromnej opinii to tak Redragon K688GB Bragi PRO jak i wiele innych klawiatur na rynku powinna zostać zaoferowana w fabrycznej formie, a ewentualne modyfikacje ludzie powinni wprowadzać we własnym zakresie, gdyby któraś z cech im się nie podobała. Co to bowiem za absurdalna wizja, że klawiatura jest stuningowana bez żadnego przemyślenia który element wpływa na jakie zjawisko, w dodatku z kompletnym zabiciem dwóch najważniejszych cech tej kategorii sprzętu, czyli feelingu i brzmienia?
Ergonomia nie tylko wnętrzem i montażem płytki stoi. Ważny jest także rozmiar, bo nawet najlepiej zaprojektowany sprzęt nie zapewni nam frajdy jeżeli nie odpowiada nam jego format. Tutaj Redragon postawił na znany od lat rozkład klawiszy zwany 980 – od symbolu FC980, dzierżonego przez jedną z klawiatur legendarnej marki Leopold. Układ ten charakteryzuje się lekkim wychudzeniem względem klasycznego Full-size na rzecz zaoszczędzenia odrobiny miejsca na biurku, ale chyba przede wszystkim w celu zmniejszenia ruchów prawej dłoni przy sięganiu do NumPada. Przez brak sekcji nawigacyjnej panel numeryczny znajduje się bowiem od razu obok tej alfanumerycznej, dzięki czemu droga do przebycia przez dłoń jest znacznie krótsza. A co jeżeli chcielibyśmy trochę ponawigować po systemie? Generalnie strzałki są, w przerwie pomiędzy sekcjami i trochę wysunięte w dół (co niektórym nie podoba się wizualnie, choć mi za to bardzo przypada do gustu), zaś nad samym NumPadem umiejscowione jest kilka dodatkowych klawiszy fabrycznie zaprogramowanych jako Insert, PageUp i PageDown. Na prawo od F12 producent upchnął jeszcze jeden przycisk, do którego przypisał funkcję Delete.
Osobiście nie przepadam za klawiaturami z tak zwanym F13, bo choć całość jest symetryczniejsza, to przeszkadza to mojej pamięci mięśniowej, która przyzwyczajona jest do standardowego rozkładu klawiszy funkcyjnych. Niemniej jednak w tego typu rozmiarze trzeba szukać różnych rozwiązań żeby użytkownik nie był poszkodowany i mógł skorzystać z najprzydatniejszych klawiszy pomimo zaoferowania pełnego wymiaru w nieco bardziej kompaktowej odsłonie (pamiętajmy przy tym, że wszystkie funkcje nawigacyjne są też ukryte w panelu numerycznym – wystarczy wyłączyć NumLocka). Fajnym dodatkiem jest też pokrętło w prawym górnym rogu, które służy do regulowania głośności, a po wciśnięciu go wyciszymy dźwięk kompletnie. Nie można go jednak przeprogramować, a w dodatku kręcenie skutkuje przesuwaniem się klawiatury po biurku, co jest niezwykle irytujące. No chyba, że złapiemy enkoder od góry, ale ja bym chyba tak nie potrafił – do tego lepsza byłaby rolka, ale na takową z kolei za mało tu miejsca.
Tak bardzo jak chciałbym dobre słowo rzec o gumkach antypoślizgowych na spodzie obudowy, tak o ile ich obecność jest rzecz jasna zaletą (chociaż nie kojarzę żeby w ostatnich latach pojawił się produkt bez takowych), to nie spełniają one swojej roli przez śmieszny wręcz ciężar tej klawiatury. Przesuwa się ona po biurku bardzo łatwo, no chyba że położymy ją na lepiej łapiącej chwyt powierzchni – na przykład bezpośrednio na mebel zamiast na macie/podkładce. Miło natomiast zobaczyć podwójnie rozkładane nóżki do regulacji kąta nachylenia, dzięki którym regulować możemy ów kąt w trzech stopniach. Domyślnie Bragi PRO ma około 5°, na małych nóżkach 7°, a na dużych 10°. Wiem że taki rodzaj regulacji profilu jest już w świecie klawiatur pre-built normą, ale wciąż uważam to za godne podziwu – im więcej płaszczyzn, na których użytkownicy mogą dopasować sprzęt pod siebie, tym lepiej dla nich jak i dla całego rynku. Obudowa na froncie ma 20,5 mm, zaś efektywna wysokość (od spodu do czubka przełącznika spacji) wynosi 25 mm. Można powiedzieć, że to sporo, ale wpływ na to ma dosyć szeroka dolna ramka. W rzeczywistości nie ma potrzeby dokładania tu podpórki pod nadgarstki.
Keycapy
Redragon K688GB Bragi PRO korzysta z nakładek wykonanych za pomocą metody double-shot, słynącej ze swojej niezniszczalności. Podczas normalnej eksploatacji nie należy zatem martwić się jakimkolwiek zużyciem głównych nadruków, lecz pewne wątpliwości można mieć wobec samej tekstury. O ile bowiem aktualnym standardem wśród producentów pokroju Redragon’a jest montowanie nakładek z PBT, o tyle nigdzie w specyfikacji Bragi PRO nie znajdziemy wzmianki na ten temat. Można zatem założyć, że skoro producent nie chciał pochwalić się użytym tworzywem, to mamy tu do czynienia z ABS-em, dużo podatniejszym na ścieranie. Jeśli natomiast weźmiemy pod uwagę kontekst, to obawy powinny trochę zmaleć. Widzicie, testowany sprzęt, a raczej jego keycapy, już fabrycznie oferują gładziutką powierzchnię, po której opuszki palców charakterystycznie się ślizgają. Jeśli zatem zacznie się ona wycierać, to nie powinniśmy aż tak wyraźnie tego odczuć – różnica będzie bowiem niewielka.
Interesującym aspektem tych nakładek jest profil. O ile aktualnie nadal miano tego najpopularniejszego dzierży OEM, to coraz więcej producentów decyduje się na odejście od niego i montowanie na swoich nowszych klawiaturach dużo egzotyczniejszych profili, pokroju OSA. Redragon poszedł w podobnym kierunku i w Bragi PRO postawił na XDA, a przynajmniej tak podaje w specyfikacji. Jest to jednak kompletna bzdura, albowiem profil ten kompletnie nie przypomina wyprofilowanego odpowiednika DSA, a bardziej zbliżony jest do tego co stosuje Dark Project w swojej Gammie albo Keychron w K2 PRO. XDA wyróżnia się też tym, że każdy rząd ma ten sam kształt, w dodatku z bardzo wgłębioną powierzchnią, a tu nie ma ani jednego, ani drugiego. Może to jednak lepiej, bo osobiście nie jestem fanem XDA właśnie przez ujednolicone rzędy. Choć więc nie dowiemy się jak nazwać można to co Redragon umieścił na Bragi PRO, to mogę przynajmniej powiedzieć Wam, że pisze się na tych nakładkach zaskakująco dobrze. Podoba mi się ich wysokość oraz sferyczny kształt, tak samo jak delikatnie wyprofilowana powierzchnia.
Czcionka w Bragi PRO to ewidentny powrót do zapomnianych już trochę lat świetności sprzętu kiczowato-gamingowego, gdy producenci decydowali się na najwymyślniejsze kroje pisma na keycapach w celu wyróżnienia swoich produktów na tle „nudnych” i stonowanych sprzętów biurowych. O ile literki nie są jakieś powyginane czy też nie przybierają innych dziwacznych kształtów, a ich umiejscowienie to standardowe wyśrodkowanie w górnej części powierzchni, to już brzuszki w znakach takich jak 8 czy B nie są domknięte. Wygląda to w mojej opinii paskudnie i osobiście nie chciałbym czegoś takiego w swojej klawiaturze, ale z drugiej strony nie można oczekiwać fajerwerków w takim budżecie. Obstawiam, że jakaś manufaktura miała po prostu dobrą ofertę na takie nakładki, a Redragon wybrał je w celu zoptymalizowania kosztów i zaoferowania klientom przystępniejszego cenowo produktu.
Nie podoba mi się też umieszczenie napisów na większości modyfikatorów, ale już w przypadku Backspace i Entera po strzałce. Ani to ładnie nie wygląda, ani nie ma to większego sensu. Co natomiast ciekawe, przypadłość tę możemy napotkać nawet w klawiaturach kilkukrotnie droższych od testowanego dzisiaj modelu, więc budżet to niekoniecznie jakiekolwiek wytłumaczenie. Jakby tego było mało, niektóre z nakładek zawierają poboczne nadruki, które w przeciwieństwie do tych głównych są naniesione nie podwójnym wtryskiem, a pad-print’em – technologią znaną z niezwykle szybkiego ścierania. Wystarczy więc kilka miesięcy i nadruki te, przydatne dopóki nie nauczymy się wszystkich skrótów oferowanych przez Redragon K688GB Bragi PRO, albo wyraźnie się wytrą, albo kompletnie zejdą. Może to jednak lepiej? Domyślnie wyglądają przecież okropnie, z tą swoją brudną bielą.
Podoba mi się zastosowanie dwukolorowej stylistyki, którą miałem okazję chwalić już w dwóch poprzednich recenzjach klawiatur na łamach bloga. Osobiście uważam, że całkowita czerń ma swój urok, ale jest trochę nudna i zbyt smutna. Dużo ciekawiej prezentuje się zastosowanie, tak jak w Bragi PRO, szarych alfanumeryków i czarnych modyfikatorów. W ten sposób klawiatura zyskuje nieco życia i patrzy się na nią dużo przyjemniej. Cieszy również wykonanie tyldy i pipe (\|) z szarego tworzywa, czyli w poprawnej kolorystyce – niektórzy producenci decydują się na pokolorowanie ich w barwie modyfikatorów, co jest istnym absurdem. Grubość ścianek też wypada nieźle, bo wynosi 1,3 mm i zapewni nam nie tylko odporność na pękanie, ale również czystsze, choć ciut przytłumione, brzmienie.
Stabilizatory
Bez zaskoczeń w kwestii stabów – Redragon postarał się i przesmarował zamontowane na klipsy do płyty montażowej stabilizatory. Grubego smarowidła jest sporo i to dobrze rozprowadzonego, dzięki czemu druciki nie wydają żadnych klekoczących odgłosów. Robótka wygląda w dodatku na tyle dobrze, że nie spodziewałbym się konieczności poprawiania smarowania we własnym zakresie przez długi czas od zakupu. Cieszy mnie niezmiernie, że tak dopracowane stabilizatory są obecnie standardem i kupując dowolną klawiaturę prawie w ogóle nie musimy martwić się, że dostaniemy suche lub źle przesmarowane staby.
Przełączniki
Redragon utrzymuje doskonałe relacje z Outemu już od bardzo dawna, lecz w ostatnim czasie można było zauważyć, że istnieją dla niego jeszcze inni producenci, z których przełączników chętnie skorzystają. W przypadku testowanego jakiś czas temu Ucal PRO jest to TTC, natomiast dziś recenzowane Bragi PRO nie idzie w tym samym kierunku i oferuje produkowane przez Gaote switche o srebrnym trzonie typu dust-proof (w teorii blokującym płyny i pył przed dostawaniem się do środka), nazwane przez producenta klawiatury Redragon Dragon Growl. Są to liniowce, lecz nie takie standardowe w rozumieniu designu MX style. Oferowany przez nie skok wynosi bowiem około 3,6 mm (według wykresu, natomiast moje palce mówią mi, że jest to raczej 3,8 mm), co wynika z wydłużenia rdzenia trzonu do 13,5 mm. Skutkuje to nieco twardszym zderzeniem ze spodem obudowy przy dociskaniu klawisza do samego dołu, lecz dobrze zmiękcza nam to plastikowa płyta montażowa i to mimo wszystko obecne uginanie gasketu.
Aktywacja odbywa się na drugim milimetrze, a zatem nie ma mowy o przełączniku typu speed, na co wskazywać mógłby kolor trzpienia. Sprężyna jest natomiast lekka, bo wymaga zaledwie 40 gramów siły do osiągnięcia punktu aktywacji i około 50 gf do doprowadzenia trzonu do samego dołu. Ponadto wydłużono ją do 21 mm, dzięki czemu powstaje slow-curve. Jestem fanem takich rozwiązań, natomiast w lekkich switchach często wiąże się to u mnie z wyraźnym pogorszeniem komfortu – częściej wciskam klawisze przez przypadek przez to z jaką łatwością jest wcisnąć dosłownie zapadający się pod palcem przełącznik. Tutaj doświadczałem pojedynczych literówek, ale podczas grania nie zauważyłem aż takich problemów. Nie będę Was jednak czarował – wolę cięższe przełączniki, bo tylko w takich czuję jakąkolwiek kontrolę nad tym co robię. O ile zatem pisało mi się na Dragon Growl w porządku, o tyle ulgą był dla mnie powrót do jednej z moich prywatnych klawiatur.
Obudowa Redragon Dragon Growl zamyka się na dwa duże zatrzaski, które są tak ciasne, że nie otworzymy ich niczym innym niż bardzo cieniutką pęsetą. Nie pasują one także do otwieraczy z rozstawem przystosowanym do Kailh BOX, więc generalnie nie polecam zabierać się za ich modyfikowanie – stracicie przy tym masę nerwów – ja na przykład rozciąłem sobie przy tym palec. Materiały nie są nigdzie podane, więc można podejrzewać klasyczne trio: poliwęglanową górę, nylonowy spód i polioksymetylenowy trzon. W środku znajduje się bardzo ciekawy znak rozpoznawczy Outemu, czyli nacięty styk. Ma to rzekomo redukować rezonowanie, które było jeszcze niedawno wszechobecne w switchach tego producenta. Na spodzie obudowy brakuje natomiast dodatkowych nóżek stabilizujących, pomimo wsparcia dla takowych w Redragon K688GB Bragi PRO. Dodam jeszcze, że wyciąganie tych switchy z klawiatury to istne piekło – nie ważne jaki puller, co drugi przełącznik nie chce za żadne skarby wyjść, a przy użyciu większej siły zaczynają łamać się jego części, w tym zatrzaski – skutecznie blokując go „na stałe” przed wyciągnięciem.
Jeśli już jakimś cudem wyjmiecie Dragon Growl z Bragi PRO i wpadniecie na absurdalny pomysł ich otwierania, to Waszym oczom ukaże się lekkie smarowanie na prowadnicach trzonu. Spełnia ono swoją rolę dosyć dobrze, bo korzystanie ze „Smoczego Warknięcia” nie daje się we znaki wyczuwalnym tarciem. Smaru mogło być więcej, jasne, ale najważniejsza jest jego ogólna obecność i fakt, ze nie jest rozmieszczony nierówno. Można dzięki temu cieszyć się naprawdę komfortowymi switchami jak na cenę, jaką przyjdzie nam zapłacić za Bragi PRO.
Jeżeli z jakiegokolwiek powodu nie odpowiadają Wam Dragon Growl, to producent zapewnił proste rozwiązanie – hot-swap. Dzięki gniazdom przylutowanym do PCB wymiana switchy jest możliwa bez posiadania lutownicy, bo wystarczy wyciągnąć ten fabryczny i w jego miejsce włożyć dowolny inny. Kompatybilne są praktycznie wszystkie MX style na rynku, więc wybór jest naprawdę szeroki. Wejdą tu także opcje 5-pinowe, więc ewidentnie Redragon zadbał o kwestię ewentualnego modyfikowania Bragi PRO na płaszczyźnie przełącznikowej. Choć może przesadnie się zachwycam, bo PCB wspierające 5-pin są przecież powszechnie stosowane w klawiaturach pre-built już od jakiegoś czasu.
Brzmienie
Nie zgadniecie jak brzmi klawiatura wypchana po brzegi piankami i silikonem. Tak, jak klawiatura wypchana pianką i silikonem! Żeby jednak powiedzieć odrobinę więcej na ten temat, to trzeba zwrócić uwagę na konkretne elementy wpływające tutaj na brzmienie. Sama obudowa z plastiku, ze stosunkowo sporą przestrzenią w środku, generuje pełny i basowy dźwięk, lecz ogromny kawał silikonu na spodzie tłumi większość fal dźwiękowych, pozostawiając jedynie trochę pustego basu. Ten jednak również trzymany jest w ryzach przez dodatkowe wyciszenie w postaci warstwy pianki, zaś kolejne dwa arkusze na PCB skutecznie tłumią jakiekolwiek wibracje mogące powstać pod płytą montażową. W efekcie dostajemy produkt o brzmieniu skierowanym w stronę basu, dosyć głośne z powodu dorzucenia pianki PE, ale jednocześnie bez jakiegokolwiek echa wydobywającego się ze środka obudowy. Moim zdaniem Bragi PRO brzmi okropnie, ale jeśli Wam podoba się takie piankowe stukanie, to produkt Redragona trafi w Wasze gusta.
Sprężynki w switchach są nasmarowane i nie rezonują, podobnie jak stabilizatory, na których producent umieścił tyle smaru, że o jakiekolwiek klekotanie nie trzeba się martwić. Fajnie że metalowe styki w przełącznikach także zostały potraktowane modyfikacją eliminującą niepożądany pogłos, gdyż są one nacięte, co redukuje metaliczne odgłosy mogące powstawać podczas pisania. W efekcie korzystając z przedmiotu dzisiejszej recenzji doświadczymy wyłącznie brzmienia czystego, pozbawionego jakichkolwiek rozpraszaczy mogących zirytować nasze uszy swoją obecnością. W mojej opinii lepszym rozwiązaniem byłoby wrzucić tu jednak przełączniki typu silent, bo przecież skoro wszystko zostało tu wygłuszone, to takie rozwiązanie miałoby najwięcej logicznego sensu.
Podświetlenie
Świecidełka, ach świecidełka. Co gracze by bez nich zrobili? Lata minęły od wprowadzenia pierwszych klawiatur z RGB na rynek, a ja nadal nie do końca jestem w stanie pojąć co jest takiego niezwykłego w świecących się we wszystkich kolorach tęczy klawiszach. Mogę natomiast stwierdzić, że Redragon K688GB Bragi PRO oferuje niezbyt jasne, ale też nieprzesadnie słabe LED-y, których kolor i animację można ustawić zarówno skrótami klawiszowymi, jak i z poziomu dedykowanego oprogramowania. Kolory reprodukowane są celnie, w tym zaskakująco dobrze wypada biel – sama barwa prezentuje się naprawdę dobrze i nie zawiera nuty niebieskiego, zaś różowy nie wybija się tak mocno żeby wyraźnie naruszyć balans. Widać delikatne rozbijanie się światła na trzy podstawowe kolory, ale nie jest to tak zauważalne jak w konkurencyjnych propozycjach. Jedynie żółty jest moim zdaniem słaby, bo wpada w mocną limonkę, lecz wystarczy odjąć kilka punktów zielonego w oprogramowaniu żeby światło to wyglądało znacznie lepiej. W mojej opinii i tak najlepiej jest jednak ustawić cyjan, bo z odcieniami szarości komponuje się on doskonale.
Oprogramowanie
Czasy jakie są widzi każdy. Coraz więcej producentów decyduje się na przeniesienie oprogramowania klawiaturowego do przeglądarki, kończąc w ten sposób odwieczną potrzebę instalowania aplikacji na komputerze. Niesie to za sobą wiele zalet, ale przy dedykowanej apce też można takowe wymieniać. Przede wszystkim nie jesteśmy zależni od łącza internetowego, ani od tego czy firma nadal w ogóle istnieje. O ile więc konieczność instalowania programu pobranego ze strony Redragona uważam za mniej wygodną, to nie da się ukryć, że to wciąż nie jest wada sama w sobie. Tym bardziej, że po skonfigurowaniu klawiatury możemy pozbyć się całego śladu po apce, gdyż sprzęt nie wymaga jej odpalonej w tle do działania, a ustawienia zapisuje w pamięci wbudowanej.
Nie będę ukrywał, że korzystanie z oprogramowania Bragi PRO jest doświadczeniem strasznym. To znaczy funkcjonalność jest, nie można tego odmówić, ale forma w jakiej jest nam to zaserwowane pozostawia wiele do życzenia. Grafiki są w fatalnej jakości, zaś całość rozłożona jest jak w jakimś 2013, przez to cierpi czytelność. Na szczęście mamy opcję ustawienia działania prawie wszystkich klawiszy (z wyłączeniem pokrętła i FN), skonfigurowania podświetlenia, a także nagrania makr. Nie ma zatem tragedii, lecz niesmak pozostaje. Choć i tak największym zaskoczeniem było dla mnie to, że oprogramowanie pozwala nam na konfigurację klawiatury bez podłączania jej po kablu – wystarczy włączyć 2,4 GHz, a ta zostanie wykryta przez soft. Takiego udogodnienia nie potrafią zaoferować nawet niektórzy najwięksi producenci!
Bezprzewodowość
Często spotykam się ze stwierdzeniem, że połączenie bezprzewodowe jest w klawiaturach kompletnie zbędne. Jestem natomiast zupełnie odmiennego zdania, albowiem sposób w jaki zbudowany jest mój salon sprawia, że oglądanie filmów i seriali na telewizorze staje się znacznie wygodniejsze jeśli mogę zabrać ze sobą klawiaturę na sofę – a to możliwe jest wyłącznie przy modelu bezprzewodowym. Cieszy mnie zatem, że Redragon K688GB Bragi PRO oferuje taką opcję i nie jesteśmy skazani na kabel. Ponadto sprzęt ten daje możliwość połączenia z komputerem zarówno przez wolniejszy, ale oszczędzający akumulator Bluetooth, albo przez idealne do grania radiowe 2,4 GHz.
Ogólnie nie przepadam za korzystaniem z klawiatur przez BT, więc i w przypadku testowanego dziś produktu nie podjąłem nawet próby korzystania z zastosowaniem tego łącza. Wypada ono bowiem z reguły dużo gorzej pod kątem opóźnień, a w dodatku wymaga adaptera Bluetooth, a ja takowego nie posiadam. Korzystałem więc z Bragi PRO wyłącznie przez 2,4 GHz, na którym można nawet pograć w kompetytywnego FPS-a czy rytmiczne osu! bez obaw, że doświadczymy jakichkolwiek lagów czy innych opóźnień. Mogę zapewnić Was, że bezprzewodowe granie na tym sprzęcie to doświadczenie bardzo przyjemne, a gdy przyjdzie potrzeba zabrania klawki na LAN-ówkę, to można schować dongiel w wyznaczonym miejscu na prawej ściance obudowy i nie martwić się o zgubienie go. Problemów z łączem też nie ma – wszystko pracuje stabilnie, bez niechcianego rozłączania.
Ważną kwestią jest także żywotność baterii – 4000 mAh schowanych w potężnym ogniwie powinno zapewnić nam długie godziny użytkowania, nawet z włączonym podświetleniem, ale Bragi PRO przerosła nawet moje najśmielsze oczekiwania. Wpływ na to miała niewątpliwie forma testów, które były bardzo często przerywane przez świąteczne wyjazdy i wielogodzinną pracę poza domem praktycznie każdego dnia, lecz nawet pomimo tego moim zdaniem wynik jest obłędny. Klawiaturę pierwszy raz uruchomiłem 17-go grudnia, z podświetleniem na maksymalnej jasności (automatycznie gasnącym po 3 minutach nieużywania), i dopiero 28-go grudnia poziom naładowania spadł do 90%. Można więc bez najmniejszego zawahania powiedzieć, że Bragi PRO jest istnym potworem jeśli chodzi o czas działania na jednym ładowaniu i wystarczy nam na wielogodzinną zabawę zanim poprosi o doładowanie.
Ocena końcowa
Nie do końca podoba mi się kierunek, w którym idzie rynek klawiatur konsumenckich. Miałem nawet ostatnio luźną rozmowę z jedną osobą, która zauważyła to samo – świat klawiatur pre-built był kiedyś dużo prostszy, a teraz jesteśmy zasypywani z każdej strony kolorowymi przełączniczkami, dziwacznymi sposobami wygłuszenia i coraz bardziej skomplikowaną budową. Ma to swoje zalety, bo dzięki temu ludzie mają coraz większy wybór i mogą jeszcze lepiej dobrać produkt pod siebie, ale powoduje to także zawrót głowy u tych, którzy chcą po prostu pójść do sklepu i kupić dobry produkt. Redragon szczególnie zdaje się iść tropem tworzenia masy różnych modeli, każdy w innym kolorze i na innych switchach.
Mimo to testowana przeze mnie dzisiaj klawiatura zasługuje na pochwałę i polecenie z mojej strony. Tak bardzo jak nie podoba mi się jej podejście do tuningowania brzmienia oraz sposobu montażu płytki w obudowie, to nie można odmówić jej jednego – kosztuje tak śmieszne pieniądze, że w swojej cenie ciężko dostać równie ciekawy model. Za Redragon K688GB Bragi PRO przyjdzie nam zapłacić zaledwie 299 złotych. Jakiego innego Full-size albo 980 znajdziecie w tym budżecie, z takimi cechami i z Polski? No właśnie. Mogę więc bez większych ogródek powiedzieć, że jeżeli poszukujecie sensownej pełnowymiarówki z piankowym brzmieniem i gładkimi liniowcami, to Bragi PRO będzie w mojej opinii dobrym wyborem w tym budżecie. Chyba że możecie sobie pozwolić na zakupy na AliExpress, to tam pewnie znajdziecie kilka alternatywnych opcji godnych uwagi.
Do takiego wniosku skłoniło mnie przede wszystkim to, że znaczna większość konkurencji korzysta jeszcze w tym przedziale cenowym z tray mount’a, a jak mierny by nie był ten gasket w Bragi PRO, to jednak mimo wszystko pisze się na nim w porządku, a już na pewno przyjemniej niż na tray’u. Dużo dają też gładkie przełączniki z nieco zredukowanym skokiem i niskim wobble, a także dosyć fajne w użytkowaniu keycapy. Brzmienie mi osobiście nie pasuje, tak samo jak wszelkie wypełnienia w środku blokujące prawidłowe funkcjonowanie montażu uszczelkowego, ale jeśli kogoś to kręci, to tu ma już wszystkie tego typu modyfikacje wykonane na etapie produkcyjnym. Tak samo stabilizatory, gdyż te są przesmarowane i to naprawdę dobrze. Jedyny realny problem jaki napotkałem to trochę ciemne podświetlenie i całkowicie plastikowe wykonanie, ale szczerze powiedziawszy LED-y nie powinny dla nikogo skreślać klawiatury, zaś uginająca się obudowa nie powinna być problemem tak długo jak nic nie strzela, nie pęka ani nie skrzeczy.
Możecie się w sumie zastanawiać dlaczego nadal biorę tak wiele wypchanych po brzegi pianką klawiatur na testy, skoro z góry wiem jaki będzie mój werdykt w tej kwestii. To trafna uwaga, bo sam się sobie dziwię, ale prawda jest bardzo prosta – dają, to biorę. Skoro jakiś produkt potencjalnie może być dobry na każdej innej płaszczyźnie, a ktoś mógłby chcieć poznać moją opinię na jego temat, to czemu by się nie poświęcić i go nie przetestować. Wiadomo, sam bym sobie tego nie zrobił i nie kupił na testy klawiatury tego typu (co widać po recenzjach sprzętów, które osobiście nabyłem), ale od sklepów i producentów biorę wszystko jak leci żeby choćby podzielić się swoją opinią na pewne tematy, a przede wszystkim żeby utrzymać swoją wiedzę w temacie obecnie panujących na rynku trendów na jak najaktualniejszym poziomie. Może kiedyś przyjdzie jednak ten dzień, w którym postanowię raz na zawsze zerwać swoją relację z piankowymi pre-builtami – czas pokaże.
Postscriptum
Dziękuję Wam wszystkim za śledzenie mojego bloga, czytanie recenzji i nawet zaglądanie na moje transmisje na żywo na Twitchu. Żeby zbudować trochę lepszą więź pomiędzy mną, a czytelnikami, postanowiłem założyć serwer Discord przeznaczony głównie do dzielenia się opiniami o artykułach, proponowania tematów, informowania o nowych publikacjach i po prostu rozmawiania o klawiaturach. Wiem, że jest w Polsce kilka serwerów o takiej tematyce, ale chciałbym żeby moja społeczność miała jakieś dedykowane miejsce, w którym może bez problemów dostać notyfikację o nowo opublikowanej recenzji i prędko napisać o niej kilka słów krytyki. Jeśli więc chcielibyście dołączyć, to link pozostawiam w tym odnośniku. Dzięki!